Odpowiedź jest prawidłowa, bo w branży filmowej dodatkowy fragment filmu, który nagrywany jest już po oficjalnym zakończeniu głównych zdjęć, to właśnie tzw. dokrętka. To dość typowa sytuacja, szczególnie przy większych produkcjach. Moim zdaniem każdy, kto miał okazję pracować przy planie zdjęciowym, wie, jak często coś wymyka się spod kontroli – scenariusz się zmienia, aktor zachoruje, a czasami po prostu montażysta zauważy, że brakuje kluczowego ujęcia. Wtedy właśnie organizuje się dokrętkę, czyli krótki powrót ekipy na plan, by dograć pewne sceny lub nawet pojedyncze ujęcia. W praktyce dokrętki są też narzędziem do poprawienia błędów technicznych lub podniesienia wartości artystycznej filmu. Jest to pojęcie powszechnie używane zarówno w dużych studiach filmowych, jak i przy niezależnych projektach. Co ciekawe, w profesjonalnym raporcie produkcyjnym zawsze zaznacza się, które materiały pochodzą z dokrętek, bo to ma wpływ na organizację pracy, logistykę i często na budżet. Warto też pamiętać, że dokrętka to nie to samo, co re-shoot, bo w polskich realiach to pierwsze określenie jest jednak częściej spotykane na planach. Z mojego doświadczenia wynika, że umiejętność właściwego planowania dokrętek świadczy o profesjonalizmie kierownika produkcji i reżysera.
W tej sytuacji warto się zatrzymać na chwilę przy terminologii produkcji filmowej, bo wydaje mi się, że sporo osób myli tu pojęcia. Sekwencja to raczej zestaw scen powiązanych tematycznie lub fabularnie, nagrywany zgodnie z planem zdjęciowym i stanowiący pewien zamknięty blok filmu – nie jest to więc określenie na dodatkowe, późniejsze nagrania. Dorysówka z kolei w ogóle nie funkcjonuje w profesjonalnej nomenklaturze filmu jako fragment dogrywany po zakończeniu zdjęć; to raczej rysunek dodany do już istniejącego obrazu, najczęściej w grafice czy animacji, a nie w klasycznej produkcji filmowej. Awaryjny plan zdjęciowy dotyczy natomiast zupełnie innego aspektu produkcji – to po prostu zapasowy harmonogram lub alternatywna lokalizacja na wypadek problemów (np. złej pogody), ale nie jest to żadna oficjalna nazwa dla dodatkowych scen. Wydaje mi się, że wiele osób daje się zwieść podobieństwu tych pojęć lub ich intuicyjnie brzmiącym nazwom, ale w praktyce filmowej istnieją bardzo konkretne terminy dla różnych etapów i sytuacji. Może dlatego niektórzy utożsamiają awaryjny plan zdjęciowy z dogrywaniem materiału, ale w rzeczywistości chodzi tutaj tylko o zarządzanie ryzykiem, a nie o sam proces nagrywania ujęć po zakończeniu zasadniczych zdjęć. Z mojego doświadczenia wynika, że opanowanie tej branżowej „nowomowy” bardzo pomaga w unikaniu nieporozumień na planie. Podsumowując – tylko termin 'dokrętka' odnosi się wprost do dodatkowych fragmentów filmu realizowanych już po zakończeniu głównych zdjęć, a pozostałe odpowiedzi wynikają raczej z potknięć terminologicznych lub nieprecyzyjnego rozumienia procesu produkcji filmowej.