W przypadku przygotowania materiałów do postsynchronów absolutnie kluczowe jest, żeby posiadać taśmę (czy, mówiąc bardziej współcześnie, plik wideo) zawierającą zarówno obraz, jak i dźwięk nagrany na planie. To właśnie ten materiał pozwala aktorom oraz realizatorom dźwięku precyzyjnie zsynchronizować nowe nagrania głosu z ruchem ust aktorów i całą sytuacją na ekranie. Moim zdaniem trudno sobie wyobrazić profesjonalny postsynchron bez takiej podstawy. Tak się to robi praktycznie wszędzie, bo tylko wtedy da się dobrze odwzorować emocje, tempo wypowiedzi czy nawet drobne niuanse – no i uniknąć tzw. „rozjechania się” obrazu z dźwiękiem. W branży panuje zgoda, że najlepszą praktyką jest przekazywanie do studia postsynchronowego materiału z tzw. dźwiękiem planowym (czyli tym, co zostało zarejestrowane na miejscu) oraz pełnymi zdjęciami. Dodatkowo dołącza się czasem tzw. timecode lub inny znacznik, żeby ułatwić synchronizację. Takie podejście znacznie ułatwia proces, pozwala uniknąć błędów i zapewnia najwyższą możliwą jakość końcową dźwięku w filmie. Trochę roboty przy przygotowaniu, ale efekt zdecydowanie wart jest zachodu.
Wiele osób myli pojęcia związane z przygotowaniem materiałów do postsynchronów, co prowadzi do nieporozumień na różnych etapach produkcji filmowej. Playbacki, choć niekiedy przydatne na planie do synchronizacji ścieżek muzycznych lub podczas kręcenia scen muzycznych, nie są materiałem źródłowym do postsynchronów. Nagrania efektów specjalnych również nie mają tutaj zastosowania – one są potrzebne raczej później, przy postprodukcji, kiedy buduje się całą warstwę dźwiękową filmu, ale nie do dogrywania dialogów pod obraz. Często spotykam się z przekonaniem, że wystarczy mieć na przykład podkład muzyczny i dźwięk z planu, ale to dość poważny błąd – w praktyce taka taśma nie daje możliwości precyzyjnego zsynchronizowania nowych wypowiedzi aktorów z ruchem ust na ekranie, bo muzyka tylko przeszkadza lub zaciera ważne elementy dialogów. Kluczowe jest, żeby mieć zarówno obraz, jak i oryginalny dźwięk z planu – nawet jeśli jest pełen szumów czy zakłóceń, bo to daje odniesienie dla aktorów i dźwiękowców przy dogrywaniu głosów. W branży filmowej utrwalił się standard, że do postsynchronów przygotowuje się materiał ze zdjęciami i dźwiękiem planowym, bez nakładek muzycznych czy efektów, bo to gwarantuje, że dograny dialog idealnie wpasuje się w ruch ust i sytuację na ekranie. Myślenie kategoriami playbacków lub efektów specjalnych to typowa pułapka początkujących – takie materiały są ważne, ale ich czas przychodzi dopiero na późniejszych etapach produkcji filmowej. Postsynchron to bardzo precyzyjna praca, a jej podstawą musi być maksymalnie surowy, ale kompletny materiał z planu.