Metryka filmu to taki dokument, który sporządza się podczas okresu prac końcowych, czyli wtedy, gdy film jest już praktycznie gotowy, ale jeszcze trwają ostatnie poprawki, dogrywki czy na przykład przygotowania materiałów do archiwizacji lub dystrybucji. W branży filmowej standardem jest właśnie to, żeby metrykę opracować po zakończeniu montażu obrazu i dźwięku, kiedy mamy pewność, jak wygląda finalna wersja filmu. Metryka zawiera szczegółowe informacje techniczne o filmie: długość taśmy, liczba rolek, czas trwania, informacje o dźwięku, językach, nośnikach, a także dane dotyczące twórców czy producenta. To nie jest tylko papier dla formalności – na jej podstawie archiwa, dystrybutorzy czy instytucje filmowe wiedzą, z czym mają do czynienia. Z mojego doświadczenia wynika, że jeżeli ktoś robi metrykę wcześniej, to potem i tak musi ją poprawiać po finałowych zmianach. W praktyce nawet drobna korekta montażowa może zmienić czas trwania filmu czy liczbę taśm, więc po prostu nie opłaca się tego robić za wcześnie. Branżowe wytyczne, np. Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej czy telewizji publicznych, jasno wskazują: metryka to sprawa końcówki procesu. To dobry nawyk, bo wtedy wszystko zgadza się z rzeczywistością i nie grozi nam chaos w dokumentacji.
Sporo osób myli moment przygotowania metryki filmu z innymi etapami produkcji, co się zdarza zwłaszcza początkującym. Czas kolaudacji, czyli spotkanie, na którym film jest oceniany przez zespół czy producenta, nie jest dobrym momentem na sporządzanie metryki, bo wtedy film często nie jest jeszcze ostatecznie zaakceptowany i mogą pojawić się sugestie zmian – każda modyfikacja oznaczałaby konieczność poprawiania dokumentów. Okres zdjęciowy to natomiast czas realizacji ujęć, czyli głównych nagrań – wtedy nie tylko nie wiadomo jeszcze, jaki będzie ostateczny kształt filmu, ale nie ma nawet zmontowanej wersji, więc nie można precyzyjnie określić takich parametrów jak długość filmu czy liczba rolek i ścieżek dźwiękowych. Mylenie okresu montażu i udźwiękowienia z etapem prac końcowych to bardzo częsty błąd. Owszem, wtedy film nabiera właściwej formy, ale dopóki nie są zakończone wszelkie poprawki, korekty i finalne decyzje dotyczące wyglądu filmu oraz jego dźwięku, metryka byłaby niepełna albo nawet błędna. Zdarza się, że ktoś sporządza ją wcześniej z myślą o przyspieszeniu pracy, ale w praktyce prowadzi to tylko do zamieszania i niepotrzebnych poprawek. Profesjonalne standardy produkcji filmowej, zarówno w Polsce, jak i za granicą, uczą, że metryka jest dokumentem końcowym – powinna odzwierciedlać finalny stan dzieła, zgodnie z wersją przeznaczoną do dystrybucji i archiwizacji. To podejście gwarantuje porządek w dokumentacji i minimalizuje ryzyko błędów podczas przekazywania filmu do kolejnych instytucji czy archiwów. Warto na to zwracać uwagę, bo poprawność metryki ma znaczenie nie tylko formalne, ale także praktyczne, zwłaszcza gdy film trafia do oficjalnych rejestrów, telewizji czy międzynarodowych festiwali.