W przypadku realizacji zdjęć na ruchliwej ulicy faktycznie nie ma innej opcji, jak uzyskać specjalne zezwolenie. Wynika to z tego, że plan zdjęciowy w miejscu publicznym, szczególnie tam, gdzie występuje intensywny ruch pieszy i samochodowy, może wpływać na bezpieczeństwo i normalne funkcjonowanie miasta. W polskich realiach takie pozwolenie najczęściej wydaje urząd miasta lub gminy, czasem też zarządca drogi. Bez tego dokumentu nie masz prawa blokować ulicy, ograniczać przepływu ludzi czy ustawiać sprzętu, który mógłby stwarzać zagrożenie. Przykładowo, jeżeli planujesz filmować pościg samochodowy albo ustawić statyw na chodniku, to bez oficjalnej zgody ryzykujesz nie tylko mandat, ale i przerwanie produkcji przez służby porządkowe. Takie regulacje to nie tylko biurokracja — to realne procedury mające na celu ochronę uczestników ruchu i ekipy filmowej. W branży jest to standardowa praktyka i każdy profesjonalny producent czy kierownik produkcji dobrze o tym wie. Warto też pamiętać, że często pozwolenie na zdjęcia uliczne wiąże się z dodatkowymi warunkami, np. obowiązkiem wynajęcia ochrony, ubezpieczeniem, a czasem nawet czasowym zamknięciem fragmentu drogi. Moim zdaniem warto traktować te procedury poważnie, bo ułatwiają pracę na planie i budują dobrą reputację ekipy wśród lokalnych władz oraz mieszkańców. To taka typowa codzienność w profesjonalnej produkcji filmowej i bez tego trudno mówić o legalnej realizacji zdjęć na miejskich ulicach.
Choć może się wydawać, że plan zdjęciowy w hali wytwórni filmowej czy atelier wymaga jakiegoś specjalnego pozwolenia, to w praktyce te przestrzenie są z założenia przystosowane do pracy filmowców i cały proces formalności ogranicza się zazwyczaj do zwykłej rezerwacji czy podpisania umowy z właścicielem obiektu. Powiedzmy sobie szczerze – tam chodzi głównie o kwestie logistyczne: ustalenie terminu, zakresu korzystania z przestrzeni czy ewentualnych dodatkowych usług ze strony obsługi technicznej. Tak samo jest z wynajętymi wnętrzami – tutaj też kluczowa jest umowa z właścicielem mieszkania, biura czy innego lokalu. O ile nie dotykasz tematów bezpieczeństwa publicznego albo nie wprowadzasz ciężkiego sprzętu, nie jest wymagane żadne 'specjalne' zezwolenie od służb czy urzędu miasta. Częsty błąd myślowy polega na utożsamianiu każdego zdjęcia z koniecznością uzyskania specjalnych pozwoleń – a to po prostu nieprawda. Dopiero gdy wchodzisz na teren publiczny, jak np. ruchliwa ulica, pojawia się temat pozwoleń, bo wtedy wpływasz na otoczenie, możesz utrudnić ruch miejskim służbom czy mieszkańcom, a nawet narazić osoby postronne na niebezpieczeństwo. W branżowych standardach jest jasno: studio, hala, wynajęte wnętrze – własne zasady właściciela i umowa, zero udziału urzędów, jeśli nie ma zagrożenia dla otoczenia. Moim zdaniem, niezrozumienie tej różnicy prowadzi do niepotrzebnego komplikowania produkcji i tworzenia sobie nieistniejących problemów. Nawet w podręcznikach dla organizatorów produkcji widać wyraźnie, że największe formalności dotyczą miejsc publicznych i sytuacji, kiedy ekipa filmowa wpływa na życie innych ludzi poza własnym planem zdjęciowym. To jest właśnie ta cienka granica między prywatnym a publicznym – i tylko w tej drugiej strefie naprawdę potrzebujesz specjalnych zezwoleń.