Wybranie „imitatora dźwięku” jako osoby, której honorarium nie trzeba przewidywać w kosztorysie transmisji telewizyjnej koncertu w filharmonii, jest jak najbardziej trafne. W praktyce telewizyjnej taki zawód po prostu nie istnieje – nie znajdziesz go ani na liście oficjalnych stanowisk branżowych, ani w strukturach zespołów realizacyjnych. Przy produkcji telewizyjnej koncertu obowiązkowo uwzględnia się wynagrodzenia dla realizatora wizji, realizatora dźwięku czy inżyniera wozu transmisyjnego, bo to są kluczowe funkcje – każdy z nich ma jasno określone zadania i wpływa na końcową jakość transmisji. Im dłużej pracuje się w tej branży, tym wyraźniej widać, że kosztorys musi być oparty na realnych potrzebach produkcyjnych i rzetelnej znajomości procesu – dokładne planowanie budżetu pozwala uniknąć zbędnych kosztów i nieporozumień. Z doświadczenia wiem, że nawet osoby początkujące są uczulane na zwracanie uwagi, by nie wpisywać w budżet nieistniejących stanowisk czy funkcji. W środowisku technicznym filharmonii i produkcji telewizyjnej funkcjonuje raczej określenie „realizator dźwięku”, a nie „imitator dźwięku”, bo chodzi o precyzyjne i profesjonalne odtworzenie rzeczywistego brzmienia koncertu, a nie o jego sztuczne tworzenie czy imitowanie. Niby drobiazg, ale jednak pokazuje, jak ważna jest znajomość branżowej terminologii. Właściwie zaplanowany kosztorys jest podstawą udanej realizacji – takie szczegóły, choć wydają się banalne, odgrywają naprawdę sporą rolę w codziennej pracy.
Odpowiadając na to pytanie, łatwo dać się zwieść, bo wszystkie wymienione stanowiska – poza jednym – są na co dzień obecne podczas profesjonalnej transmisji telewizyjnej koncertu w filharmonii. Realizator wizji to osoba, która odpowiada za wybór ujęć, montaż na żywo i ogólną stronę wizualną – bez niego trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek transmisję, szczególnie w tak wymagającym środowisku jak koncerty muzyki klasycznej. Realizator dźwięku pełni równie istotną rolę, bo to od niego zależy, czy transmisja odda wszystkie niuanse akustyki sali i brzmienie orkiestry. Inżynier wozu transmisyjnego natomiast to taki cichy bohater – dba o techniczną sprawność całego sprzętu, integrację systemów i rozwiązywanie ewentualnych problemów podczas realizacji. Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo często osoby zaczynające przygodę z branżą telewizyjną, mylą pojęcia lub zakładają istnienie stanowisk, których po prostu nie ma w rzeczywistości. Sformułowanie „imitator dźwięku” nie funkcjonuje w praktyce – nie jest to żadna oficjalna ani potoczna rola, nie spotkasz jej w dokumentacjach, umowach ani podczas prawdziwych realizacji. To typowy przykład błędu poznawczego, gdy zakładamy, że skoro coś brzmi technicznie, to na pewno taki specjalista jest potrzebny. W profesjonalnych kosztorysach zawsze uwzględnia się wynagrodzenia tylko tych osób, które realnie uczestniczą w produkcji i mają wpływ na jej przebieg. Planowanie budżetu pod kątem fikcyjnych czy błędnie zdefiniowanych funkcji prowadzi do nieporozumień, marnowania zasobów i obniżenia jakości współpracy w zespole technicznym. W praktyce telewizyjnej, szczególnie na wysokim poziomie, precyzja terminologiczna i świadomość branżowa mają ogromne znaczenie – to po prostu podstawa profesjonalizmu.