Podczas okresu zdjęciowego filmu całe skupienie ekipy produkcyjnej powinno być skierowane na rejestrowanie obrazu i dźwięku, które faktycznie powstają na planie. Wgrywanie efektów dźwiękowych (czyli tzw. postsynchronów, efektów Foley czy dźwięków z bibliotek) to zadanie typowe dla etapu postprodukcji. W praktyce wygląda to tak, że dopiero po zakończeniu zdjęć, kiedy montażysta zestawi już obraz, zaczyna się proces wzbogacania filmu o dodatkowe efekty dźwiękowe. Tam dopiero można dodać odgłosy kroków, szelestów czy nawet wybuchów, które mają perfekcyjnie pasować do obrazu. Moim zdaniem nie ma sensu tracić czasu na planie na rzeczy, których i tak nie da się dobrze zsynchronizować bez gotowego montażu. Standardy branżowe wręcz tego zabraniają – każda profesjonalna produkcja dzieli etapy ściśle, żeby nie wprowadzać chaosu i zachować maksymalną kontrolę jakości. Z mojego doświadczenia, najlepsze efekty dźwiękowe uzyskuje się wtedy, gdy są one precyzyjnie dograne po zamknięciu zdjęć – nie wcześniej. Warto też wiedzieć, że czasami efekty są generowane komputerowo albo nagrywane w specjalnych studiach Foley, gdzie można uzyskać totalnie realistyczne brzmienie różnych dźwięków. Taka praktyka pozwala uniknąć problemów związanych z niesprzyjającymi warunkami akustycznymi na planie. Krótko mówiąc: efekty dźwiękowe zostawiamy na później, a w okresie zdjęciowym skupiamy się na tym, co słychać i widać naprawdę.
Wiele osób może mieć wątpliwości, co tak naprawdę powinno się robić w okresie zdjęciowym filmu, bo przecież plan zdjęciowy to miejsce, gdzie dzieje się najwięcej. Jednak nie wszystkie działania produkcyjne mają tu swoje miejsce i czas. Przede wszystkim nagrywanie dźwięku jest jak najbardziej uzasadnione – to podstawowa czynność na planie, bo bez dobrego, czystego dźwięku dialogi aktorów czy dźwięki naturalne byłyby później bardzo trudne do odtworzenia. Standardy branżowe (nie tylko w Polsce) wręcz wymagają, by nagrania dźwięku były realizowane równolegle z obrazem, najlepiej przez osobny zespół dźwiękowców. Tak samo wykonywanie fotosów filmowych, czyli zdjęć dokumentujących sceny, aktorów, ustawienia kamery czy światła, jest bardzo ważne zarówno do celów promocyjnych, jak i organizacyjnych – pomagają one w utrzymaniu ciągłości wizualnej, a potem ułatwiają montaż. Przekazywanie taśm do laboratorium też jest logiczne w okresie zdjęciowym, bo materiały muszą być jak najszybciej wywołane i sprawdzone – od tego zależy, czy nie trzeba powtarzać ujęć przez techniczne błędy. Typowym błędem myślowym jest założenie, że wszystko, co wiąże się z dźwiękiem, powinno się zrobić od razu na planie. Tymczasem wgrywanie efektów dźwiękowych, takich jak odgłosy otoczenia, szurania czy kroki, to zadanie na dużo późniejszy etap. Robienie tego w trakcie zdjęć byłoby niepraktyczne i mogłoby tylko wprowadzać chaos. Najlepsze efekty osiąga się dopiero wtedy, gdy obraz jest już zmontowany, a dźwięk można perfekcyjnie zsynchronizować. Takie rozdzielenie etapów pracy to nie tylko kwestia wygody, ale i jakości końcowego filmu.