Najważniejsze przy ocenie jakości połączenia lutowanego w narożniku rynny jest właśnie sprawdzenie stopnia wypełnienia szczeliny lutem. Według większości wytycznych branżowych (np. normy PN-EN dotyczące lutowania twardego i miękkiego w instalacjach blacharskich), prawidłowy rozlew lutu w całej szczelinie decyduje o szczelności i trwałości takiego złącza. Jeśli lut nie dotrze do wszystkich zakamarków szczeliny, mogą powstać mikroszczeliny, przez które woda powoli będzie penetrować i powodować korozję. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet idealnie docięte i spasowane blachy bez należycie rozprowadzonego lutu w szczelinie bardzo szybko zawodzą – takie połączenie po prostu nie trzyma i nie jest odporne na cykliczne rozszerzanie czy kurczenie pod wpływem temperatury. W praktyce fachowiec zawsze ocenia najpierw, czy lut dobrze rozpłynął się kapilarnie i czy nie ma pustek. Przykładowo, podczas odbioru prac dekarskich technik często delikatnie opukuje lutowane miejsca i pod światło sprawdza, czy nie występuje przerwa w spoinie. Ważną sprawą jest też regularne czyszczenie powierzchni i odpowiednie podgrzanie, bo od tego zależy stopień penetracji lutu. Co ciekawe, nawet jeśli z zewnątrz połączenie wydaje się mocne, a brakuje lutu wewnątrz szczeliny, to już po kilku miesiącach mogą pojawić się przecieki lub uszkodzenia. Właśnie dlatego według dobrych praktyk i norm branżowych to wypełnienie szczeliny lutem jest kluczowe.
Wiele osób, zwłaszcza zaczynających w branży dekarskiej czy blacharskiej, skupia się na takich aspektach jak wielkość zakładu, szczelność pod ciśnieniem czy nawet wytrzymałość samego lutu, myśląc, że to one decydują o jakości połączenia lutowanego. To dość typowy błąd logiczny – wydaje się, że im większy zakład, tym lepiej, bo jest więcej powierzchni styku, a przez to trudniej o przeciek. Jednak to błędne podejście – sam zakład jest owszem ważny, ale tylko w kontekście przygotowania złącza, a nie końcowej oceny lutowania. Jeśli szczelina nie jest dobrze wypełniona lutem, nawet najszerszy zakład nie zagwarantuje szczelności ani odporności na korozję. Często też pojawia się przekonanie, że najlepszym testem jest szczelność pod ciśnieniem. Moim zdaniem to trochę pułapka, bo w rynnach czy na dachach nigdy nie mamy tak dużego ciśnienia, jakie tworzy się w testach laboratoryjnych – to nie instalacja hydrauliczna. Takie badanie może wykryć bardzo duże wady, ale nie pokaże mikroszczelin, przez które z czasem zacznie sączyć się woda. Kolejna sprawa – wytrzymałość samego lutu. W praktyce to raczej rodzaj zastosowanego lutu i technika grzania decyduje, ale nawet najmocniejszy lut nie zastąpi prawidłowej techniki wypełniania szczeliny. Typowym błędem jest też ocenianie połączenia „na oko”, czyli na podstawie wyglądu zewnętrznego, bez zaglądania do środka spoiny. Takie podejście prowadzi często do szybkich awarii i reklamacji. Zasadniczo, aby połączenie było trwałe, musi być prawidłowo wypełniona cała szczelina, nawet jeśli inne parametry są spełnione tylko poprawnie. Właśnie to decyduje o odporności na warunki atmosferyczne, korozję i długowieczność połączenia – tak zalecają to również wszystkie profesjonalne instrukcje montażu rynien i systemów blacharskich.