Prawidłowo – najważniejszym kryterium oceny jakości połączenia lutowanego, zwłaszcza w przypadku narożnika rynny, jest stopień wypełnienia szczeliny lutem. Chodzi o to, żeby cały styk pomiędzy blachami był dokładnie wypełniony stopem, bez przerw, pęcherzy czy pustek. To właśnie od tego zależy nie tylko szczelność, ale i trwałość całego połączenia. Moim zdaniem, w praktyce często spotyka się sytuacje, gdzie wizualnie połączenie wygląda ok, ale dopiero po dokładnym sprawdzeniu okazuje się, że gdzieś w środku jest niedolutowane miejsce. Branżowe normy, takie jak PN-EN 14324 czy wytyczne producentów rynien, jasno mówią o konieczności pełnego wypełnienia szczeliny. Dla przykładu – jeśli lut nie wypełni całości, to woda z łatwością dostanie się do zakamarków, co prowadzi do korozji i rozszczelnienia na dłuższą metę. Niekiedy fachowcy używają nawet prób kapilarnych – widać wtedy, czy lut rzeczywiście dobrze się rozprowadził. Z mojego doświadczenia, najtrwalsze połączenia powstają wtedy, gdy nie oszczędza się lutu i kontroluje się rozgrzanie materiału. Warto też pamiętać, że samo posmarowanie powierzchni topnikiem nie wystarczy; liczy się prawdziwe, pełne zespolenie blach. W praktyce najlepiej jest przeprowadzić oględziny z obu stron, a czasem nawet wykonać cięcie próbne na odpadzie – wtedy wszystko widać jak na dłoni.
Patrząc na zagadnienie lutowania blach w rynnach, nietrudno zauważyć, że czasem mylą nas pozory lub rutynowe przyzwyczajenia. Wydaje się, że wielkość zakładu łączonych blach ma duże znaczenie, bo przecież im większy zakład, tym stabilniejsze połączenie – jednak w lutowaniu to nie jest kluczowe. Zakład powinien być zgodny z wytycznymi, ale nawet idealnie spasowane blachy bez prawidłowo wypełnionej szczeliny lutem po prostu nie będą szczelne. Kolejna sprawa to szczelność połączeń pod ciśnieniem – fajny pomysł, ale w praktyce nie jest to najważniejszy etap oceny przy lutowaniu rynien. Taki test jest raczej stosowany przy instalacjach gazowych czy wodnych, gdzie mamy do czynienia z wysokim ciśnieniem – w rynnach nie jest to konieczne. Z kolei wytrzymałość lutu też nie jest tym, co w pierwszej kolejności świadczy o jakości spoiny; nawet najlepszy materiał lutowniczy na nic się nie zda, jeśli nie wypełni całej szczeliny. Częstym błędem jest ocenianie połączenia na zasadzie „wygląda solidnie”, czy „nie wygina się palcem” – to za mało, bo mikroskopijne szczeliny mogą być niewidoczne dla oka, a jednak bardzo problematyczne podczas eksploatacji. Takie niedociągnięcia prowadzą potem do przecieków, korozji i konieczności napraw. Moim zdaniem ta kwestia pokazuje jak ważne jest rozumienie mechanizmu działania lutowania – to nie sama wytrzymałość, czy rozmiar zakładu, ale pełne, równomierne wypełnienie szczeliny lutem gwarantuje sukces. Fachowi monterzy wiedzą, że nawet najdrobniejsze przeoczenie w tej kwestii prędzej czy później wyjdzie na jaw.