Rozpoczynając demontaż wiązara płatwiowo-kleszczowego, zawsze pierwszym krokiem powinno być usunięcie kleszczy. Ta kolejność wynika z faktu, że kleszcze mają za zadanie usztywnić całą konstrukcję i zabezpieczają słupy oraz płatwie przed przemieszczeniem się pod obciążeniem. Gdybyśmy zaczęli od innych elementów, mogłoby dojść do niekontrolowanego osunięcia się konstrukcji, a nawet jej zawalenia, co w praktyce stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa pracy. W branży budowlanej obowiązuje zasada, by demontaż prowadzić w odwrotnej kolejności do montażu, czyli najpierw elementy usztywniające, a potem główne. Czasem spotkałem się z opinią, że można zacząć od krokwi albo mieczy, ale to nie jest zgodne z dobrymi praktykami. Usuwając najpierw kleszcze, pozwalamy sobie bezpiecznie rozebrać resztę konstrukcji krok po kroku, bez ryzyka nagłego osłabienia całego układu. W praktyce, szczególnie przy starych wiązarach, widać jak kleszcze trzymają całą więźbę w ryzach przez dekady. Warto o tym pamiętać, bo bezpieczeństwo i logika rozbiórki zawsze idą w parze. Tak to się robi na każdej porządnej budowie – najpierw kleszcze, potem reszta.
Podczas demontażu wiązara płatwiowo-kleszczowego bardzo łatwo popełnić błąd, zakładając, że najlepiej zacząć od krokwi, mieczy czy nawet samej płatwi. Takie myślenie może wynikać z tego, że te elementy są dużymi, charakterystycznymi częściami konstrukcji i wydają się być kluczowe dla utrzymania całości. Jednak w praktyce – i to mówię z doświadczenia na budowach – najważniejsze jest kierowanie się zasadą bezpieczeństwa i stabilności. Na przykład usunięcie krokwi na samym początku grozi destabilizacją płatwi i może prowadzić do jej nagłego osunięcia, bo kleszcze nadal scalają wiązar w całość. Jeszcze gorzej, jeśli ktoś zacznie od płatwi – odłączenie tego elementu, gdy reszta więźby jest jeszcze połączona kleszczami i mieczami, powoduje niekontrolowane przemieszczenie innych części. Z kolei usuwanie mieczy na pierwszym etapie nie jest bezpieczne, bo miecze stanowią główne usztywnienie słupa, ale nie mają aż takiego wpływu na całość jak kleszcze, które spinają słupy, płatwie i krokiew w jeden zespół. Typowym błędem jest myślenie, że najpierw usuwa się to, co 'najbardziej przeszkadza' w dostępie do innych elementów – w praktyce zawsze należy rozebrać konstrukcję od elementów usztywniających. W każdym podręczniku do ciesielstwa i zgodnie z zasadami rozbiórek budowlanych, demontaż zaczyna się od elementów scalających więźbę, czyli właśnie kleszczy. Dopiero potem przechodzi się do kolejnych etapów. Demontaż w innej kolejności może prowadzić do poważnych konsekwencji, dlatego naprawdę warto pamiętać o tej kolejności, bo raz popełniony błąd może się źle skończyć nie tylko dla konstrukcji, ale i dla osób pracujących na dachu.