Impregnacja drewna w więźbie dachowej to taki fundament, bez którego trudno mówić o trwałości całej konstrukcji. Chodzi tu przede wszystkim o zabezpieczenie drewna przed szkodnikami - owadami, ale też grzybami, wilgocią czy pleśnią. Impregnaty to specjalne środki chemiczne, które wnikają głęboko w strukturę drewna i sprawiają, że staje się ono niejadalne dla larw korników, spuszczeli czy innych tego typu nieproszonych gości. W praktyce najczęściej spotyka się impregnację ciśnieniową albo zanurzeniową, to zależy od skali i technologii budowy. Spotkałem się nawet z sytuacjami, że ktoś próbował oszczędzić i zrezygnował z impregnacji, ale efekty były opłakane – drewno po kilku latach wręcz sypało się w rękach. W normach budowlanych (np. PN-EN 335) jasno mówi się o konieczności stosowania impregnacji w elementach narażonych na atak owadów. Warto też pamiętać, że samo malowanie czy gruntowanie nie daje ochrony biologicznej, to zupełnie inne procesy. Moim zdaniem impregnacja powinna być robiona zawsze przez fachowców, bo liczy się zarówno rodzaj preparatu, jak i sposób aplikacji. To trochę tak jak z konserwacją samochodu – lepiej zrobić raz dobrze niż potem naprawiać dużo drożej.
Drewno w więźbie dachowej wymaga zupełnie innego podejścia niż na przykład elementy elewacyjne czy dekoracyjne. Często myli się podstawowe pojęcia związane z zabezpieczaniem drewna i stąd wynikają błędne decyzje. Gruntowanie, czyli nakładanie warstwy podkładowej (gruntu), służy głównie poprawie przyczepności farb lub lakierów i nie daje praktycznie żadnej ochrony przed biologicznymi szkodnikami. To bardziej kwestia estetyki niż trwałości konstrukcji. Podobnie malowanie – większość farb czy lakierów tworzy tylko powłokę ochronną na powierzchni, która zabezpiecza przed wilgocią czy promieniowaniem UV, ale nie przed atakiem owadów. Przez farbę owady i tak mogą się dostać, szczególnie jeśli drewno nie było wcześniej prawidłowo zabezpieczone. Z kolei zaizolowanie, czyli stosowanie materiałów izolacyjnych takich jak papa, folia czy wełna mineralna, odnosi się raczej do kwestii termicznych i przeciwwilgociowych, a nie biologicznego zagrożenia. Moim zdaniem to typowy błąd początkujących, że utożsamiają izolację z każdą możliwą ochroną – a tu przecież chodzi o zupełnie inną kategorię zagrożeń! W branży budowlanej od wielu lat obowiązuje zasada: wszelkie elementy drewniane, które mają kontakt z powietrzem i wilgocią, muszą być zaimpregnowane odpowiednimi środkami – i tego wymagają normy. Wybierając inne metody, ryzykujemy poważne konsekwencje: osłabienie konstrukcji, kosztowne naprawy, a nawet zagrożenie dla bezpieczeństwa użytkowników budynku.