Izolację parochronną pod wełną mineralną w stropach nad pomieszczeniami mokrymi rzeczywiście powinno się wykonywać z folii polietylenowej. Taki materiał jest po prostu bardzo szczelny dla pary wodnej i nie pozwala wilgoci z powietrza przechodzić do warstwy wełny mineralnej, która bardzo łatwo chłonie wodę. Znowu, jeśli nie damy tej folii, to przy codziennym użytkowaniu łazienki czy kuchni para wodna przesiąka przez strop i skrapla się w izolacji, co prowadzi do zawilgocenia, a potem nawet do grzyba czy pleśni. Folia polietylenowa to taki najprostszy, sprawdzony patent – łatwo ją rozłożyć, łączy się na zakład i skleja taśmą, a jej grubość (najczęściej 0,2 mm) jest zgodna z zaleceniami producentów materiałów do izolacji i wytycznymi technicznymi jak choćby ITB czy normami PN-EN. Warto dodać, że w niektórych realizacjach stosuje się folie z warstwą aluminiową dla jeszcze lepszej ochrony, ale zwykła folia PE w większości przypadków wystarcza. Szczerze mówiąc, coraz częściej spotykam projekty, gdzie inwestorzy próbują szukać oszczędności stosując zamienniki, ale potem kończy się to reklamacjami. Jeśli ktoś zapyta mnie o radę – zawsze stawiam na polietylen, bo jest sprawdzony, tani i naprawdę skuteczny. Tak się po prostu robi w budownictwie od lat.
W praktyce budowlanej stosowanie perforowanych folii, płyt pilśniowych miękkich czy nawet impregnowanych płyt wiórowych jako izolacji przeciwwilgociowej pod wełną mineralną nad pomieszczeniami mokrymi jest poważnym błędem technologicznym. Folia perforowana, choć powszechnie używana jako membrana paro przepuszczalna w dachach wentylowanych, zupełnie nie nadaje się do zatrzymywania pary wodnej – jej celem jest wręcz umożliwienie swobodnego przenikania wilgoci. W kontekście stropu nad łazienką czy kuchnią zastosowanie takiej folii doprowadzi do niekontrolowanego zawilgocenia warstwy izolacji termicznej i drewna. Płyta pilśniowa miękka co prawda potrafi wchłaniać i oddawać wilgoć, ale absolutnie nie jest materiałem o właściwościach paroszczelnych. Z czasem pod wpływem wilgoci ulega zniszczeniu, a dodatkowo sama zwiększa ryzyko rozwoju mikroorganizmów. Z kolei impregnowana płyta wiórowa, choć odporniejsza na okresowe zawilgocenie, nadal nie zapewnia odpowiedniej szczelności na parę wodną – jej struktura jest zbyt porowata i nie zatrzymuje wilgoci, a impregnacja nie rozwiązuje problemu migracji pary. W praktyce spotkałem się z sytuacjami, gdzie użycie tych materiałów kończyło się koniecznością kosztownej wymiany całej warstwy stropu po kilku latach. Najczęstszym błędem jest myślenie, że jak materiał „coś tam chroni” to wystarczy – tymczasem izolacja paroszczelna musi mieć bardzo niski współczynnik Sd, najlepiej powyżej 10 m, co gwarantuje jedynie folia polietylenowa lub jej odpowiedniki. Warto zwracać uwagę na zalecenia producentów i normy (np. PN-EN 13984), bo to są wytyczne wypracowane przez lata na setkach inwestycji. Dobrze jest pamiętać, że nie każdy materiał nadaje się do wszystkiego i czasem pozorna oszczędność prowadzi do sporych problemów technicznych i finansowych w przyszłości.