Wilgotność procentowa drewna iglastego przeznaczonego do konstrukcji pracujących na wolnym powietrzu rzeczywiście nie powinna przekraczać 23%. Takie wymaganie pojawia się choćby w normach branżowych i wytycznych budowlanych, np. w PN-B-03150:2000. W praktyce – co często obserwuję na budowach czy w tartakach – właśnie 23% to taka granica bezpieczeństwa, która pozwala zachować dobrą trwałość i ogranicza ryzyko rozwoju grzybów i pleśni, a jednocześnie drewno nie pęka zbyt mocno podczas eksploatacji. Drewno zbyt wilgotne ma tendencję do paczenia się i pękania przy wysychaniu, co mocno wpływa na stabilność konstrukcji – szczególnie pod gołym niebem, gdzie wahania temperatury i wilgotności są bardzo duże. Z drugiej strony, drewno zbyt suche nie jest łatwo dostępne w handlu i mocno podnosi koszty inwestycji, bo suszenie do niższych wartości (np. 15% czy nawet 10%) wymaga dodatkowej energii i czasu. Z mojego doświadczenia wynika, że trzymanie się tej granicznej wartości 23% to taki kompromis między odpornością konstrukcji a wygodą wykonawcy i ekonomią. Warto pamiętać, że przy elementach wewnętrznych te wartości są dużo niższe, ale na zewnątrz naprawdę lepiej nie schodzić poniżej tego progu, bo drewno i tak będzie chłonąć wilgoć z otoczenia. Dobrze jest przy okazji stosować impregnaty i zabezpieczenia powierzchniowe, bo to jeszcze podbija trwałość.
Wybierając odpowiedzi 18%, 15% lub 10%, można łatwo wpaść w pułapkę zbyt restrykcyjnego podejścia albo wręcz niepraktycznych założeń, które nie mają oparcia w realiach placu budowy oraz w obowiązujących normach. Owszem, wilgotność 15% czy nawet 10% wydaje się na pierwszy rzut oka idealna, bo im drewno suchsze, tym mniej podatne na paczenie, pękanie czy rozwój grzybów. Jednak takie wartości są typowe raczej dla drewna stosowanego wewnątrz budynków, np. na meble, stolarkę czy elementy wykończeniowe, gdzie stabilność wymiarowa jest kluczowa, a warunki otoczenia są stałe i suche. W przypadku konstrukcji na zewnątrz, drewno narażone jest na ciągłe wahania wilgotności powietrza, deszcze i słońce – i nawet jeśli zamontujemy element o wilgotności 10-15%, to i tak bardzo szybko wyrówna się ona do poziomu równowagi z otoczeniem, często przekraczając 20%. W praktyce nie ma sensu przesuszać drewna na zewnątrz, bo to generuje niepotrzebne koszty i nie poprawia trwałości. Moim zdaniem, częstym błędem jest przenoszenie wymagań dla wnętrz na konstrukcje zewnętrzne lub uleganie przekonaniu, że im niższa wilgotność, tym lepiej – a to po prostu nie działa w polskich warunkach klimatycznych. Wartość 18% czasem pojawia się w zaleceniach dla pewnych konstrukcji, ale nie jest standardem dla konstrukcji narażonych na bezpośrednie działanie czynników atmosferycznych. W normach i wytycznych, np. PN-B-03150, jasno wskazane jest, że 23% stanowi górną granicę dla drewna iglastego przeznaczonego na zewnątrz. Zbyt surowe wymagania mogą prowadzić do niepotrzebnych problemów logistycznych i wydłużenia czasu realizacji inwestycji. Warto kierować się zdrowym rozsądkiem i realiami budowy, a nie tylko teoretycznymi ideałami.