Demontaż pokrycia dachowego to absolutnie pierwszy krok przy każdej poważnej ingerencji w więźbę dachową, szczególnie gdy mówimy o wymianie ołacenia. Z praktyki wiem, że nie da się bezpiecznie zdjąć łat, jeśli najpierw nie usuniemy całego pokrycia – czy to blachodachówki, dachówki ceramicznej, czy papy. Pokrycie chroni całą konstrukcję przed opadami i zanieczyszczeniami, ale też tworzy warstwę utrudniającą dostęp do ołacenia i samej więźby. Pracując na budowie, zawsze zaczynam od zdjęcia pokrycia – najpierw punktowo, a potem systematycznie z całej powierzchni dachu. Gdyby spróbować rozebrać łaty czy elementy więźby bez uprzedniego usunięcia tej warstwy, łatwo o uszkodzenie materiału, ryzyko upadku fragmentów pokrycia czy nawet narażenie na wypadki. Branżowe wytyczne, chociażby z normy PN-B-02361 czy wskazówki Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa, bardzo jasno opisują kolejność tych prac. Moim zdaniem dobre przygotowanie i trzymanie się tej kolejności gwarantuje bezpieczeństwo i sprawność całego procesu. Warto pamiętać, że po zdjęciu pokrycia często widać też ukryte uszkodzenia więźby, co pozwala lepiej zaplanować całą naprawę. To taka praktyczna rzecz, która naprawdę przydaje się na budowie.
Wydaje się, że sporo osób myli tutaj kolejność prac przy remoncie dachu, co jest zrozumiałe – czasem pokrycie wydaje się najmniej istotne, bo przecież i tak je wymieniamy lub naprawiamy. Jednak najpierw w żadnym wypadku nie zaczynamy od demontażu ocieplenia, bo to znajduje się zazwyczaj pod konstrukcją dachu, a do tego trzeba mieć już zdjęte pokrycie oraz ołacenie. Próba usunięcia warstwy izolacyjnej na tym etapie prowadzi do bałaganu oraz niebezpieczeństwa dla pracujących. Z kolei zdejmowanie krokwi czy jętek to już ingerencja w samą konstrukcję więźby dachowej – te elementy stanowią szkielet całego dachu, a jeśli ktoś zacznie od ich usuwania, zanim zdjął pokrycie i ołacenie, grozi to zawaleniem konstrukcji, uszkodzeniem materiałów i, co najgorsze, nieszczęśliwym wypadkiem. W praktyce najpierw trzeba zdjąć pokrycie, bo tylko wtedy mamy dostęp do łat i kontrłat, czyli ołacenia. Demontaż krokwi czy jętek wykonuje się wyłącznie wtedy, gdy naprawdę zachodzi konieczność wymiany tych elementów, i to zawsze już po zdjęciu pokrycia i łat. Często spotykałem się z błędnym rozumowaniem, że skoro jętka czy krokiew są wyeksponowane, to można je od razu rozebrać – to bardzo ryzykowne, bo narusza statykę dachu. Standardy branżowe i wytyczne techniczne, jak choćby zalecenia ITB czy podręczniki do dekarstwa, wyraźnie wskazują na konieczność pracy „od góry do dołu”, czyli od pokrycia, przez ołacenie, po elementy konstrukcyjne. Właściwa kolejność chroni nie tylko nas, ale i sam budynek przed niepotrzebnymi uszkodzeniami czy przeciekami. Inwestorzy czasem nie widzą tej zależności, ale technicznie nie ma od tego odstępstw.