Wyniki egzaminu

Informacje o egzaminie:
  • Zawód: Pszczelarz
  • Kwalifikacja: ROL.03 - Prowadzenie produkcji pszczelarskiej
  • Data rozpoczęcia: 4 grudnia 2025 11:38
  • Data zakończenia: 4 grudnia 2025 11:54

Egzamin zdany!

Wynik: 30/40 punktów (75,0%)

Wymagane minimum: 20 punktów (50%)

Pochwal się swoim wynikiem!
Szczegółowe wyniki:
Pytanie 1

Najbardziej energetyczny składnik paszy to

A. węglowodany.
B. białka.
C. skrobia.
D. tłuszcze.
Często można się pomylić, widząc w tabelach wartości energetycznych, że tłuszcze mają z natury dwa razy więcej energii metabolicznej niż węglowodany czy białka. Jednak w praktyce żywienia zwierząt to nie tłuszcze, a właśnie węglowodany są najważniejszym i najbardziej energetycznym składnikiem paszy, bo są podawane w największych ilościach. Tłuszcze, choć wydajne energetycznie, mogą ograniczać pobranie paszy i zaburzać trawienie, szczególnie u przeżuwaczy – dlatego stosuje się je w bardzo ograniczonych ilościach, zwykle jako dodatek, a nie podstawę. Skrobia jest co prawda bardzo ważnym źródłem energii, ale jest tylko jedną z form węglowodanów, więc wybieranie jej jako osobnej odpowiedzi nie oddaje całego obrazu – przecież do węglowodanów zaliczamy też celulozę, hemicelulozy czy cukry proste, które razem są kluczowe dla energetyki paszy. Białka natomiast pełnią przede wszystkim funkcję budulcową, a nie energetyczną; ich spalanie do celów energetycznych jest nieekonomiczne i obciąża metabolizm zwierzęcia, stąd w żywieniu zawsze dąży się, żeby białko było wykorzystane głównie do budowy tkanek. Typowy błąd polega na myleniu wartości energetycznej tłuszczów z ich praktycznym znaczeniem ilościowym w dawce – w rzeczywistości to nie tłuszcze, a węglowodany pokrywają większość zapotrzebowania energetycznego zwierząt. Warto o tym pamiętać, projektując dawki pokarmowe i dobierając surowce paszowe – to fundamentalna zasada zarówno w teorii, jak i praktyce hodowlanej.

Pytanie 2

Która z wymienionych cech pszczół jest ich podstawową cechą użytkową?

A. Miodność.
B. Czerwienie matki.
C. Sklepianie miodu na sucho lub mokro.
D. Zachowanie się na plastrze.
Miodność to absolutna podstawa, jeśli chodzi o użytkowe cechy pszczół. W branży pszczelarskiej najczęściej to właśnie ilość i jakość zebrań miodowych decyduje, czy dana rodzina pszczela jest wartościowa pod względem produkcyjnym. Oczywiście, są inne istotne cechy jak łagodność czy odporność na choroby, ale prawda jest taka, że pszczelarze na całym świecie, planując sezon i wybierając linie do reprodukcji, zawsze najpierw patrzą na wydajność miodową. Praktycznie: rodzina o wysokiej miodności pozwala efektywniej wykorzystać zarówno czas pszczelarza, jak i zasoby pasieki, bo z tej samej liczby uli uzyskuje się więcej produktu finalnego. W dobrych praktykach zaleca się prowadzenie notatek miodowości – ile kg miodu dana rodzina daje w sezonie, plus ocena czy robi to systematycznie, czy zależy od warunków. Moim zdaniem, patrząc na realia rynku i wymagania konsumentów, to właśnie miodność powinna być kluczowym kryterium oceny każdej linii pszczół użytkowych. Często nawet w rozmowach branżowych mówi się, że inne cechy są ważne, ale jeśli rodzina nie przynosi miodu, to reszta trochę traci sens. Dodatkowo, hodowcy selekcyjnie dobierają matki, które przekazują potomstwu właśnie tę cechę – co potwierdza jej branżowe znaczenie.

Pytanie 3

Dobry materiał siewny koniczyny powinien mieć czystość co najmniej

A. 66-69%
B. 76-79%
C. 86-89%
D. 96-98%
Prawidłowa odpowiedź mówi, że dobry materiał siewny koniczyny powinien mieć czystość na poziomie co najmniej 96-98%. To bardzo wysoki standard, ale nie bez powodu. W praktyce, im wyższa czystość materiału siewnego, tym większa pewność, że wysiewasz faktycznie nasiona pożądanej rośliny, a nie chwasty, resztki innych roślin czy zanieczyszczenia mechaniczne (np. kamienie, ziemia, fragmenty słomy). Tak wysoka czystość ma kluczowe znaczenie szczególnie przy zakładaniu użytków zielonych, gdzie obecność nasion innych gatunków mogłaby mocno utrudnić uprawę oraz późniejsze użytkowanie. Według norm branżowych, nasiona koniczyny przeznaczone do wysiewu muszą spełniać surowe wymagania dotyczące czystości – to nie jest jakaś fanaberia, tylko realny wymóg, który ma wpływ na opłacalność produkcji. Jeżeli materiał siewny byłby gorszej jakości, trzeba by siać więcej, żeby uzyskać podobny efekt, a i tak można by się spodziewać dużych problemów z zachwaszczeniem. Ja bym to porównał do kupowania szlachetnej herbaty – jeśli płacisz za dobrą, nie chcesz mieć w opakowaniu patyków i piachu! Warto o tym pamiętać w praktyce, bo inwestycja w certyfikowany, czysty materiał siewny bardzo szybko się zwraca – nie tylko większym plonem, ale też mniejszym nakładem pracy przy uprawie i pielęgnacji plantacji. Czasami widzę, jak ktoś oszczędza na początku, a potem żałuje, bo walczy z chwastami przez kilka sezonów i efekt jest mizerny. Dobry start to podstawa.

Pytanie 4

Który typ użytkowy świń przedstawiono na rysunku?

Ilustracja do pytania
A. Słoninowy.
B. Tłuszczowo-mięsny.
C. Mięsny.
D. Smalcowy.
Świnia typu mięsnego charakteryzuje się wydłużonym, dobrze umięśnionym tułowiem oraz wyraźnie widocznym grzbietem. Takie cechy budowy są typowe właśnie dla świń hodowanych z myślą o produkcji wysokiej jakości mięsa, czyli tzw. mięsnego typu użytkowego. Zwróć uwagę na stosunkowo lekką głowę, długie nogi i dobrze rozwinięte szynki – to według standardów branżowych wzorzec dla świń mięsnych, ceniony w nowoczesnych gospodarstwach. Moim zdaniem, świnie tego typu pozwalają na uzyskanie lepszego stosunku mięsa do tłuszczu, co w praktyce przekłada się na wyższą wartość rzeźną i opłacalność tuczu. W branży mięsnej preferuje się właśnie takie zwierzęta, bo ich tusze dostarczają więcej elementów kulinarnie cennych, jak schab, szynka czy polędwica. Z mojego doświadczenia, coraz częściej gospodarstwa inwestują w linie genetyczne ukierunkowane na ten typ użytkowy, bo jest on zgodny z wymaganiami rynku i konsumentów oczekujących soczystego mięsa o niskiej zawartości tłuszczu. Krótko mówiąc – praktyka jasno pokazuje, że znajomość takich cech budowy to podstawa w pracy każdego technika hodowli zwierząt.

Pytanie 5

Który zabieg agrotechniczny należy wykonać bezpośrednio po podorywce?

A. Kultywatorowanie.
B. Włókowanie.
C. Bronowanie.
D. Wałowanie.
Bronowanie tuż po podorywce to nie jest przypadek – to wynik praktycznego doświadczenia pokoleń rolników i dobrze opisanych standardów agrotechnicznych. Wiele osób sądzi, że wystarczy przejechać kultywatorem albo wałem, bo wtedy ziemia się trochę ruszy, ale niestety to nie wystarcza, by osiągnąć odpowiedni efekt. Kultywatorowanie raczej stosuje się do głębszego spulchniania gleby, zwłaszcza jeśli planuje się siew roślin głęboko korzeniących się lub chcemy przerwać podeszwę płużną, a niekoniecznie zaraz po płytkiej podorywce. Wałowanie natomiast to zabieg, który ma inną funkcję – służy głównie do dociśnięcia gleby po siewie, poprawia kontakt nasion z glebą oraz ogranicza przesuszenie, ale nie rozbija gruzeł i nie wyrównuje powierzchni aż tak skutecznie jak brona. Z kolei włókowanie, choć czasem stosowane do wyrównania powierzchni, nie jest przeznaczone do pracy z większymi grudami i nie daje tak dobrego efektu w zatrzymaniu parowania wody – to raczej zabieg wykańczający, często po bronowaniu albo na bardzo lekkich glebach, żeby ostatecznie wyrównać pole przed siewem. Częsty błąd wśród uczniów (i niektórych młodych rolników) polega na tym, że nie odróżniają celów poszczególnych zabiegów – każdy z nich ma swoje miejsce w harmonogramie prac polowych. Po podorywce, która zostawia pole w stanie dość zgrubnym, najważniejsze jest szybkie rozdrobnienie brył i zatrzymanie wilgoci – i to właśnie brona radzi sobie najlepiej. Z mojego punktu widzenia, jeśli ktoś wybiera inne narzędzie jako pierwsze po podorywce, to prawdopodobnie nie doświadczył jeszcze, jak szybko pole potrafi wyschnąć i jak trudno później przygotować je pod siew, kiedy pominiemy ten etap. Warto poświęcić chwilę na przemyślenie kolejności zabiegów, bo to naprawdę wpływa na późniejsze wyniki uprawy.

Pytanie 6

Których plastrów należy użyć do utworzenia 5-ramkowego startera wg Hodowli Pszczół J. Wilde i J. Prabuckiego?

A. Plastra z zapasem miodu, plastra z pierzgą i plastra z czerwiem otwartym.
B. Plastra z czerwiem krytym, dwóch z czerwiem otwartym, plastra z zapasem miodu i plastra z pierzgą.
C. Plastra z pierzgą i dwóch plastrów z zapasem miodu.
D. Dwóch plastrów z czerwiem krytym i dwóch plastrów z zapasem miodu.
Wybór plastra z pierzgą oraz dwóch plastrów z zapasem miodu do utworzenia 5-ramkowego startera, jak opisują Wilde i Prabucki, wynika bezpośrednio z praktyki prowadzenia wychowu matek pszczelich w starterach bezczerwiowych. Starter taki powinien być pozbawiony czerwiu, aby pszczoły nie rozpraszały się opieką nad larwami i całą uwagę skupiły na wychowie poddanych larw do matek, co znacząco zwiększa efektywność tego procesu. Plaster z pierzgą dostarcza niezbędnych białek, aminokwasów i witamin, kluczowych dla karmicielek produkujących mleczko pszczele. Dwa plastry z miodem zabezpieczają energię i nawilżenie, co jest szalenie ważne zwłaszcza w pierwszych dniach wychowu matek. Moim zdaniem to rozwiązanie jest dużo praktyczniejsze niż kombinacje plastrów z czerwiem, bo minimalizuje ryzyko przypadkowego wychowu trutni czy niepożądanych matek. W praktyce, jeżeli starter obsadzisz silnymi, młodymi pszczołami i poddasz odpowiednią liczbę larw, podane konfiguracje ram zapewniają optymalne warunki termiczne i pokarmowe. Tak robią to doświadczeni hodowcy, a literatura fachowa zgodnie zaleca taki właśnie skład. Z własnego doświadczenia wiem, że startery z czerwiem otwartym czy krytym robią się niepotrzebnie rozkojarzone i nie są aż tak wydajne w wychowie matek. Naprawdę warto o tym pamiętać.

Pytanie 7

Jaką maksymalną zawartość wody może mieć produkt przedstawiony na ilustracji, oferowany do sprzedaży?

Ilustracja do pytania
A. 2%
B. 6%
C. 4%
D. 8%
Odpowiedź 6% jest właściwa, bo właśnie taka maksymalna zawartość wody jest dopuszczalna w pyłku pszczelim przeznaczonym do sprzedaży. Takie wymagania wynikają z polskich i europejskich norm, głównie po to, żeby zapewnić bezpieczeństwo i jakość produktu. Przekroczenie tej wartości powoduje, że pyłek bardzo szybko się psuje, rozwijają się w nim bakterie czy pleśnie, a to już totalnie dyskwalifikuje go do spożycia. W praktyce, pszczelarze suszą pyłek zaraz po zbiorze – najlepiej w temperaturze nieprzekraczającej 42°C, żeby nie stracił swoich cennych właściwości. Fajnie, że są takie standardy, bo konsument ma większą pewność, że pyłek będzie wartościowy, nie spleśnieje i nie zacznie śmierdzieć po tygodniu. Z doświadczenia wiem, że nawet lekko przekroczona wilgotność to już ryzyko – raz dostałem pyłek z zawartością wody ponad 7% i do miesiąca w słoiku pojawił się biały nalot. 6% to taki zdrowy kompromis, żeby pyłek był trwały, a jego właściwości biologiczne jak najlepiej zachowane. W branży uznaje się to za dobry standard i bezpieczną praktykę, bo gwarantuje dłuższą przydatność do spożycia, a także ochronę przed rozwojem drobnoustrojów. Także jak widzisz, to nie jest przypadkowa liczba, tylko przemyślana bariera ochronna.

Pytanie 8

W jakim stadium rozwoju matki pszczelej nie należy robić żadnych przeglądów w rodzinie wychowującej?

A. Poczwarki.
B. Larwy przędzącej.
C. Larwy zwiniętej.
D. Przedpoczwarki.
Odpowiedź związana z etapem przedpoczwarki jest zdecydowanie najbardziej trafna, jeśli chodzi o praktykę wychowu matek pszczelich. Właśnie wtedy, gdy młode larwy osiągną fazę tuż przed przepoczwarzeniem, są najbardziej podatne na negatywne zmiany mikroklimatu i wszelkie zaburzenia w ulu. Przeglądy rodziny wychowującej w tym momencie mogą łatwo doprowadzić do obniżenia wilgotności, spadku temperatury, a nawet uszkodzenia komórek matecznikowych. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej właśnie wtedy pszczelarze popełniają błędy — nieświadomie otwierają ul, bo chcą 'tylko zerknąć', co może skutkować nawet całkowitym nieprzyjęciem się mateczników lub deformacjami matek. W literaturze branżowej, jak chociażby u Woyke czy Ostrowskiej, podkreśla się, że kluczowe znaczenie dla sukcesu wychowu matek ma stabilność warunków szczególnie na etapie przedpoczwarki. Najlepiej wtedy ograniczyć do minimum wszelką ingerencję. Przykładowo, jeśli już musisz coś sprawdzić w rodzinie wychowującej, warto poczekać do etapu, gdy matki są już przepoczwarczone — wtedy są mniej wrażliwe na wahania mikroklimatu. Osobiście uważam, że cierpliwość na tym etapie naprawdę procentuje, bo zdrowe i dobrze wykształcone matki to podstawa silnych rodzin pszczelich.

Pytanie 9

W gospodarstwie o powierzchni 15 ha prowadzona jest hodowla bydła o następującej strukturze stada:
- 10 szt. krów,
- 5 szt. cieląt w wieku 0–6 m-cy,
- 5 szt. jałówek i byczków w wieku 6–12 m-cy,
- 5 szt. jałówek i byczków w wieku 12–24 m-cy.
Ile obornika produkuje stado?

Grupa zwierzątobornikgnojowica
masa
ton
azot
kg
fosfor
kg
potas
kg
masa
ton
azot
kg
fosfor
kg
potas
kg
Cielęta 0 – 6 m-cy2,620,85,215,6----
Jałówki, byczki 6 – 12 m-cy2,915,48,119,17,023,17,729,4
Jałówki, byczki 12 – 24 m-cy4,825,015,43,212,142,315,758,1
Krowy12,066,038,364,823,297,439,4107,0
A. 173,97 t
B. 211,50 t
C. 327,50 t
D. 171,50 t
Prawidłowa odpowiedź wynika z dokładnych obliczeń opartych o tabele produkcji obornika dla poszczególnych grup zwierząt. Dla każdej kategorii zwierząt liczymy ilość obornika poprzez przemnożenie liczby sztuk przez wartość roczną z tabeli. Dla krów to 10 sztuk × 12,0 t = 120 t. Cielęta 0–6 m-cy: 5 × 2,6 t = 13 t. Jałówki i byczki 6–12 m-cy: 5 × 2,9 t = 14,5 t. Jałówki i byczki 12–24 m-cy: 5 × 4,8 t = 24 t. Sumując te wartości: 120 + 13 + 14,5 + 24 = 171,5 t. To właśnie ta suma stanowi roczną produkcję obornika w gospodarstwie przy danej strukturze stada. Takie obliczenia są podstawą do dalszego planowania nawożenia, przechowywania oraz zagospodarowania nawozów naturalnych zgodnie z przepisami, np. programem azotanowym czy zasadami integrowanej produkcji. Przy planowaniu nawożenia warto pamiętać, że ilość obornika wpływa bezpośrednio na bilans azotu i innych składników pokarmowych w glebie, a tym samym na plony i ochronę środowiska. W praktyce często o takich rzeczach się zapomina albo zaokrągla się wartości, ale moim zdaniem lepiej trzymać się wyliczeń, bo to potem rzutuje na całą gospodarkę nawozami. To też pokazuje, jak istotna jest znajomość takich tabel i umiejętność stosowania ich w realnych sytuacjach – pozwala to uniknąć kłopotów podczas kontroli czy wypełniania dokumentacji. Takie obliczenia są wymagane przy wszelkich wnioskach o płatności czy raportach środowiskowych. Warto więc umieć je robić, nawet jeśli wydają się trochę żmudne.

Pytanie 10

Na podstawie tabeli określ jaka kategoria powinna być nadana jajom o masie 70 g.

Nazwa kategoriiSymbolmasa jaja, g
bardzo dużeXL75 i więcej
dużeL63-73
średnieM53-63
małeS48-53
A. L
B. XL
C. M
D. S
Wybór innej kategorii niż L dla jaja o masie 70 g wynika zwykle z niedokładnego zapoznania się z obowiązującym podziałem wagowym, który w branży spożywczej ma bardzo praktyczne zastosowanie. Często spotyka się mylne założenie, że jajka o masie powyżej 68 czy 69 g mogą już być zaliczane do kategorii XL, bo przecież „to już prawie bardzo duże”, jednak według obowiązujących norm XL to dopiero masa 75 g i więcej. Z kolei przyporządkowanie jaja 70 g do kategorii M lub S wynika prawdopodobnie z braku uwagi na konkretne przedziały – kategoria M kończy się na 63 g, więc każde jajo powyżej tej wartości należy już do wyższej klasy. Takie błędne rozumowanie prowadzi później do zamieszania, zwłaszcza jeśli chodzi o produkcję żywności na większą skalę. Przepisy są tu po to, by ustalić jasne granice i ułatwić zarówno konsumentom, jak i producentom podejmowanie decyzji. W praktyce jajka o masie 70 g są klasyfikowane jako duże (L); to jest nie tylko kwestia teorii, ale też realiów rynku – sklepy, piekarnie czy gastronomia opierają się na tych właśnie przedziałach, żeby zapewnić powtarzalność produktów i transparentność wobec klientów. Moim zdaniem najczęstszym powodem pomyłek jest patrzenie na samą masę bez odniesienia do zakresów podanych w tabeli lub interpretowanie granic na zasadzie „bliżej do XL, więc już może być XL”. Warto więc zawsze odwoływać się do precyzyjnych wytycznych, które wyraźnie określają, że jaja ważące 70 g są klasy L – nie więcej, nie mniej.

Pytanie 11

Kiedy, zgodnie z danymi przedstawionymi w tabeli, należy zasiać gorczycę białą, aby poprawić pożytki występujące w drugiej połowie sierpnia?

Ilustracja do pytania
A. 1 maja.
B. 15 kwietnia.
C. 15 maja.
D. 1 lipca.
Zdecydowanie 1 lipca to najlepszy wybór, jeśli chodzi o poprawę pożytków pszczelich w drugiej połowie sierpnia. Wynika to bezpośrednio z analizy tabeli: widzimy, że gorczyca biała wysiana 1 lipca kwitnie przeciętnie od 17 sierpnia do 28 września. To oznacza, że dokładnie trafiamy z okresem kwitnienia roślin na czas, gdy pszczoły najbardziej potrzebują nowych źródeł pokarmu właśnie po okresie głównego pożytku lipowego. Moim zdaniem nie ma tutaj przypadku — ta praktyka jest szeroko stosowana w gospodarstwach, które chcą zapewnić sobie tzw. pożytek późnoletni, a nie mają możliwości uprawy bardziej wymagających roślin miododajnych. Z doświadczenia widać, że termin siewu to jeden z kluczowych czynników wpływających na przesunięcie kwitnienia, co pozwala dopasować się do lokalnych potrzeb i warunków pogodowych. Warto dodać, że późniejszy siew, jak pokazuje tabela, skutkuje przesunięciem kwitnienia na jeszcze późniejszy okres, ale niestety po 15 lipca gorczyca już nie zdąży w pełni rozwinąć kwiatów, więc siew 1 lipca to graniczny optymalny termin. Branżowe dobre praktyki wyraźnie podkreślają, żeby terminy siewu dopasowywać do oczekiwanego okresu kwitnienia, a nie do klasycznej kalendarzowej daty, bo to daje przewagę konkurencyjną w produkcji miodu i optymalizuje wykorzystanie areału. Kierując się tym, możemy elastycznie zarządzać zasobami i poprawiać efektywność pasieki.

Pytanie 12

Zaraźliwą chorobą bakteryjną atakującą starszy czerw pszczeli jest

A. posocznica bakteryjna.
B. choroba sporowcowa.
C. zgnilec złośliwy.
D. chroniczny paraliż pszczół.
Choroby pszczół często bywają mylone, szczególnie gdy dotyczą czerwiu, bo wiele z nich daje podobne objawy. Jednak tylko zgnilec złośliwy jest bakteryjną, bardzo zakaźną chorobą atakującą głównie starszy czerw. Choroba sporowcowa, czyli najczęściej nosemoza, wywoływana przez grzyby (dokładniej: sporowce z rodzaju Nosema), nie dotyczy czerwiu, lecz dorosłych pszczół, prowadząc do biegunek, osłabienia i śmierci robotnic, ale nie objawia się typowymi zmianami w czerwiu. Chroniczny paraliż pszczół to z kolei choroba wirusowa, dotykająca głównie dorosłe osobniki, powodująca osłabienie, drżenia i utratę zdolności ruchowych – znowu, nie dotyczy czerwiu. Posocznica bakteryjna, choć faktycznie jest bakteryjna, dotyczy głównie dorosłych pszczół i powoduje szybkie ich zamieranie, ale jej rozwój i przebieg są zupełnie inne niż zgnilca. Typowym błędem jest tu utożsamianie wszystkich chorób bakteryjnych z czerwiem, pominięcie specyfiki wieku zainfekowanego czerwiu (starszy vs młodszy) oraz niedocenianie roli drobnoustrojów innych niż bakterie, jak wirusy czy grzyby. Praktyka pokazuje, że tylko dokładna obserwacja, znajomość cyklu rozwojowego pszczoły oraz ścisłe stosowanie się do procedur weterynaryjnych pozwala na prawidłowe rozróżnienie tych schorzeń. Moim zdaniem każdy pszczelarz powinien znać specyficzne oznaki zgnilca złośliwego, żeby nie pomylić go z innymi chorobami, które są dużo mniej groźne lub dotyczą zupełnie innych stadiów życia pszczoły. W branży kładzie się mocny nacisk na edukację w tym zakresie, bo błędna diagnoza może prowadzić do ogromnych strat w pasiece i rozprzestrzeniania się choroby w regionie.

Pytanie 13

Która z wymienionych pasz ma wpływ na rozwój żwacza u młodych cieląt?

A. Wysłodki buraczane.
B. Siano z traw.
C. Młóto browarniane.
D. Wywar ziemniaczany.
Prawidłowo – siano z traw to naprawdę kluczowa pasza w rozwoju żwacza u młodych cieląt. Moim zdaniem wielu hodowców trochę bagatelizuje ten temat, a to jest podstawa. Żwacz, czyli największy przedżołądek bydła, musi się odpowiednio rozwinąć, żeby cielę mogło potem w pełni trawić pasze objętościowe. Siano z traw pobudza rozwój brodawek żwaczowych, bo działa jak taka naturalna 'szczotka', drażniąc ściany żwacza i stymulując produkcję lotnych kwasów tłuszczowych – szczególnie kwasu masłowego. To te właśnie kwasy napędzają wzrost i dojrzewanie brodawek. W praktyce, kiedy młode cielęta mają dostęp do dobrej jakości siana już od pierwszych tygodni życia, szybciej przestawiają się z mleka na pasze stałe i mniej chorują na biegunki. To jest zgodne z zaleceniami żywieniowymi i wytycznymi Instytutu Zootechniki – regularne podawanie siana przyspiesza rozwój mikroflory żwacza. Sam kiedyś widziałem, jak cielęta, którym podawano siano od początku, rosły o wiele lepiej i szybciej podchodziły do pasz treściwych. Ważne tylko, żeby siano było czyste, bez pleśni – jakość ma ogromne znaczenie. Praktyka pokazuje, że siano to podstawa przy wychowie zdrowych i silnych krów.

Pytanie 14

Której rośliny miododajnej dotyczy załączony opis?

Roślina jednoroczna o wysokości 50-70 cm, cała szorstkо owłosiona. Posiada liście pojedynczo lub podwójnie pierzastosieczne, kwiaty barwy niebieskofioletowej, zebrane w skrętki. Owocem jest torebka. Ma krótki okres wegetacji i małe wymagania glebowe. Jest najlepszą roczną rośliną pożytkową.
Miód z tej rośliny ma barwę jasną, przyjemny aromat i wykwintny, delikatny smak.
A. Niecierpka Roylego.
B. Kocimiętki nagiej.
C. Wrzosu zwyczajnego.
D. Facelii błękitnej.
Opis dotyczy facelii błękitnej, która w branży pszczelarskiej znana jest jako jedna z najlepszych roślin miododajnych jednorocznych. To nie przypadek – facelia jest bardzo ceniona, bo rośnie praktycznie na każdej glebie, nie wymaga specjalistycznej uprawy ani nawożenia, a przy tym kwitnie obficie i długo. Właśnie te skrętki o niebieskofioletowych kwiatach to dla pszczół prawdziwa uczta. Wydziela ogromne ilości nektaru, nawet podczas mniej sprzyjających warunków pogodowych, co jest rzadkością. Z mojego punktu widzenia, jeżeli ktoś myśli o założeniu pożytku pszczelego na większą skalę, to facelia powinna być na pierwszym miejscu na liście. Jej charakterystyczny wygląd – wysokość, owłosienie, specyficzny kształt liści i kwiatów – pozwala łatwo ją odróżnić od innych gatunków. Miód z facelii wyróżnia się nie tylko barwą, ale też wyjątkową delikatnością i aromatem, co przekłada się na wysoką cenę rynkową i uznanie konsumentów. W branży uważa się, że jeśli pogoda nie dopisuje lub inne rośliny zawodzą, facelia potrafi „uratować sezon”. Warto pamiętać, że jej krótki okres wegetacji pozwala ją siać nawet jako poplon po innych roślinach, co jest świetnie wykorzystywane w rolnictwie zrównoważonym.

Pytanie 15

Z jakiej słomy najlepiej sporządzić sieczkę, która ma być dodatkiem do paszy treściwej dla konia?

A. Żytniej.
B. Pszennej.
C. Jęczmiennej.
D. Owsianej.
Moim zdaniem często padają wybory na słomę owsianą czy pszenną, bo kojarzą się z miękkością czy lepszym smakiem dla koni, ale w praktyce takie podejście nie zawsze się sprawdza. Słoma owsiana rzeczywiście jest bardziej smakowita, lecz jest za miękka i zbyt pyląca, co nie sprzyja mieszaniu z paszami treściwymi – koń może ją łatwo wydłubywać z mieszanki i nie żuć jej odpowiednio długo. Pszenna z kolei bywa za twarda, czasami wręcz ostra, i może drażnić błony śluzowe jamy ustnej, co jest zupełnie niepotrzebnym ryzykiem. Słoma jęczmienna także często ląduje w żywieniu, ale z mojego doświadczenia jest dość szorstka i potrafi mieć ostre kłosy, które mogą być niewygodne dla konia, szczególnie starszego lub bardziej wrażliwego. Część osób myli miękkość z odpowiednią strukturą – a prawda jest taka, że sieczka powinna być sprężysta, średnio twarda i niezbyt krucha, żeby koń musiał ją dobrze przeżuć, a jednocześnie nie miał problemów z połykaniem. Wielu młodych hodowców myśli, że każda słoma się nadaje, ale standardy żywienia koni wyraźnie promują słomę żytnią jako najlepszą do sieczki dodawanej do paszy treściwej – właśnie ze względu na optymalną strukturę i mniejsze ryzyko problemów zdrowotnych. Warto kierować się praktyką i zaleceniami branżowymi, a nie tylko subiektywnym odczuciem, co koń chętniej zje.

Pytanie 16

Która roślina pożytkowa charakteryzuje się najwyższą wydajnością miodową?

A. Chaber łąkowy.
B. Przegorzan pospolity.
C. Rezeda biała.
D. Gryka zwyczajna.
Przegorzan pospolity to naprawdę wyjątkowa roślina w kontekście pszczelarstwa. Jej wydajność miodowa potrafi osiągać wartości powyżej 1000 kg z jednego hektara, co stawia ją w absolutnej czołówce wśród roślin pożytkowych spotykanych w naszym klimacie. Przegorzan kwitnie dość długo, a jego kwiaty są bardzo bogate w nektar – w dodatku łatwo dostępny dla pszczół nawet przy niskiej wilgotności powietrza. W praktyce pszczelarskiej uprawa przegorzanu jest szczególnie polecana na obszarach, gdzie inne pożytki są niewystarczające albo występują luki w okresach nektarowania. Z mojego doświadczenia wynika, że przegorzan jest też dość odporny na suszę, a sam miód z tej rośliny ma bardzo ciekawy smak i aromat, więc bywa chętnie kupowany przez smakoszy. Warto też dodać, że przegorzan nie jest szczególnie wymagający jeśli chodzi o glebę, przez co doskonale sprawdza się w różnych warunkach siedliskowych. Według zaleceń Polskiego Związku Pszczelarskiego dobrze jest lokować przegorzan w pobliżu pasiek, zwłaszcza tam, gdzie istnieje potrzeba wydłużenia sezonu pożytkowego. Moim zdaniem każdy, kto myśli poważnie o dużej produkcji miodu, powinien rozważyć przegorzan w swoim planie nasadzeń.

Pytanie 17

Zasób roślinności nektarodajnej i pyłkodajnej jest najuboższy w Polsce

A. północno-wschodniej.
B. centralnej.
C. południowo-zachodniej.
D. południowej.
Centralna Polska jest faktycznie regionem, gdzie zasób roślinności nektarodajnej i pyłkodajnej jest najsłabszy. Wynika to głównie ze specyfiki użytkowania gruntów – przeważają tu duże połacie upraw monokulturowych, zwłaszcza zbóż, które praktycznie nie oferują pożytku dla pszczół. Mało jest tu naturalnych siedlisk, łąk kwietnych, zadrzewień śródpolnych i nieużytków, które gdzie indziej w kraju są naturalnym źródłem nektaru i pyłku. To poważny problem dla pszczelarzy, bo ogranicza potencjał rozwoju pasiek, zmusza też do wędrówek z ulami za lepszymi pożytkami. W praktyce planując lokalizację pasieki, zawsze warto sprawdzić nie tylko liczbę kwitnących roślin wokół, ale także czy teren nie jest zdominowany przez uprawy małowartościowe dla owadów zapylających. Z mojej perspektywy, warto promować tu mieszanki poplonowe, łąki kwietne czy nawet zwykłe rabaty bylinowe – każda taka inicjatywa poprawia sytuację pożytkową. W standardach dobrej gospodarki pszczelarskiej często podkreśla się znaczenie analizy bazy pożytkowej danego obszaru, a centralna Polska jest tu wręcz podręcznikowym przykładem, gdzie zachodzi potrzeba zwiększenia bioróżnorodności. Widać to także w raportach Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach czy analizach Polskiego Związku Pszczelarskiego, które regularnie pokazują, jak duże znaczenie dla wydajności pszczół ma dostępność nawet tych mniej oczywistych źródeł pożytku.

Pytanie 18

Zgodnie z danymi przedstawionymi w tabeli zapotrzebowanie na miód i pyłek w rodzinie pszczelej jest największe

ProduktKolejne miesiące rokuRazem
123456789101112
Miód113815201513832190
Pyłek-0,31,83,66,68,15,43,60,6---30
A. w maju.
B. w sierpniu.
C. w lipcu.
D. w czerwcu.
To jest dokładnie ten moment w roku, kiedy rodzina pszczela intensywnie się rozwija i potrzebuje najwięcej energii oraz białka – czyli właśnie miodu i pyłku. Czerwiec to czas największego rozwoju czerwienia, budowy plastrów, a zarazem szczytowego nasilenia lotów oraz aktywności zbieraczek. Jeśli spojrzeć na dane z tabeli, zarówno zapotrzebowanie na miód (20 jednostek), jak i na pyłek (8,1 jednostki) osiąga wtedy swoje maksimum w skali roku. To nie jest przypadek – w praktyce pszczelarstwa czerwiec to okres, kiedy pszczoły przygotowują się do najważniejszego pożytku i gromadzenia zapasów na kolejne miesiące. Często na kursach pszczelarskich podkreśla się, że jeżeli w czerwcu rodzina nie będzie miała wystarczającej podaży pyłku, bardzo ucierpi rozwój młodych pszczół, a później ich siła w sezonie spadnie. Moim zdaniem, kto to rozumie, lepiej planuje gospodarkę pasieczną, na przykład dbając o dostęp do roślin pyłkodajnych właśnie w tym okresie czy nawet stosując podkarmianie rozwojowe. To jest też powód, dla którego profesjonalni pszczelarze tak bardzo zwracają uwagę na monitoring siły rodzin i poziomu zapasów w czerwcu – tu decyduje się często siła produkcyjna rodziny na resztę sezonu. Czerwiec to pewnego rodzaju granica – jak się ją dobrze wykorzysta, to później dużo łatwiej o dobre wyniki w pasiece. Branżowe opracowania, np. Państwowego Instytutu Weterynaryjnego, podkreślają, że właśnie w tym miesiącu jest szczytowe zapotrzebowanie na oba te składniki w rodzinie pszczelej. W praktyce, jeśli chcesz mieć silne rodziny i wysokie zbiory miodu, nie możesz lekceważyć tego okresu.

Pytanie 19

Maksymalna odległość pasieki od bazy pożytkowej powinna wynosić

A. 8km
B. 4km
C. 6km
D. 2km
Maksymalna odległość pasieki od bazy pożytkowej rzeczywiście powinna wynosić około 2 km i to jest taki niepisany standard w branży pszczelarskiej. Chodzi tu przede wszystkim o efektywność pracy pszczół – im bliżej pożytek, tym bardziej wydajne są loty robotnic i tym mniej energii zużywają na transport nektaru, pyłku czy wody. Przekroczenie tej odległości sprawia, że pszczoły po prostu nie nadążają z donoszeniem odpowiedniej ilości surowca do ula, co w praktyce przekłada się na mniejsze zbiory miodu oraz gorsze zdrowie rodziny pszczelej. Z mojego doświadczenia, kiedy pasieka była oddalona od głównych roślin miododajnych na 3–4 km, wyraźnie spadała wydajność, a pszczoły wracały zmęczone i mniej aktywne. Co ciekawe, nawet literatura pszczelarska oraz wytyczne Polskiego Związku Pszczelarskiego podkreślają, że optymalna odległość to do 2 km – wtedy pszczoły mają szansę na więcej lotów w ciągu dnia i mogą lepiej wykorzystać krótki czas intensywnego kwitnienia niektórych roślin. Oczywiście, nie zawsze się da tak idealnie to ustawić w terenie, ale moim zdaniem warto się tego pilnować, bo to robi różnicę w produkcji i zdrowiu pasieki. Praktyka pokazuje, że już przy większych dystansach pszczelarze muszą stosować specjalne strategie, jak dowożenie rodzin bliżej pożytków. To też istotne przy planowaniu lokalizacji nowych pasiek – lepiej wybrać miejsce z łatwym dostępem do bazy pożytkowej, niż liczyć na to, że pszczoły doleciałyby po kilka kilometrów w jedną stronę.

Pytanie 20

Na podstawie danych zawartych w tabeli określ, który sposób suszenia zielonej masy przynosi największe straty białka strawnego.

Sposób suszeniaStraty w %
Suchej masyBiałka strawnegoKarotenu
Suszenie w kopkach przy sprzyjającej pogodzie15-3012-2560-85
Suszenie w kopkach przy niesprzyjającej pogodzie25-5050-6095-98
Dosuszanie nieogrzanym powietrzem15-2010-2050-85
Sztuczne suszenie ciągłym powietrzem5-105-85-6
A. Suszenie w kopkach przy sprzyjającej pogodzie.
B. Dosuszanie niedogrzanym powietrzem.
C. Suszenie w kopkach przy niesprzyjającej pogodzie.
D. Dosuszanie ciepłym powietrzem.
Wiele osób wybierając inne metody suszenia jako najbardziej stratne, kieruje się czasem jakimiś stereotypami albo myślą, że na przykład sztuczne dosuszanie czy suszenie w kopkach podczas dobrej pogody też może mocno pogorszyć jakość białka. Jednak analiza tabeli jasno pokazuje, że największe straty białka strawnego są tam, gdzie panują złe warunki atmosferyczne – czyli w kopkach przy niesprzyjającej pogodzie. Dosuszanie nieogrzanym powietrzem czy suszenie w kopkach podczas ładnej pogody daje znacznie mniejsze straty, bo pozwala roślinom szybciej pozbyć się wilgoci i ogranicza rozwój mikroorganizmów rozkładających białko. Normy branżowe sugerują, żeby w przypadku zagrożenia deszczem albo wilgocią unikać tradycyjnych metod suszenia na zewnątrz, bo to właśnie wtedy białko jest najbardziej narażone na rozpad, a przez to pasza traci na wartości odżywczej. Sztuczne suszenie powietrzem, mimo że kosztuje więcej energii, praktycznie minimalizuje straty białka, bo cały proces przebiega błyskawicznie i nie ma miejsca na rozwój bakterii czy pleśni. Częstym błędem jest też myślenie, że „naturalne” suszenie zawsze jest lepsze, ale moim zdaniem i zgodnie z praktyką, liczy się przede wszystkim kontrola nad procesem i szybkie odprowadzenie wilgoci. Warto zawsze kierować się konkretnymi danymi, nie ogólnikami – tabela jasno pokazuje, że najgorsze wyniki pod względem strat białka są właśnie tam, gdzie pogoda nie sprzyja, a zielonka długo leży na polu.

Pytanie 21

Objawami niedoboru azotu na roślinie są:

A. chloroza młodych liści, zabarwienie niebieskozielone.
B. zwiędły pokrój rośliny, zielononiebieskie zabarwienie.
C. młode liście skręcone i zgięte haczykowato, purpurowe zabarwienie.
D. strzelisty pokrój rośliny, żółtozielone zabarwienie.
Objawy niedoboru azotu u roślin są bardzo charakterystyczne, a odpowiedź ze strzelistym pokrojem rośliny i żółtozielonym zabarwieniem doskonale oddaje praktyczną rzeczywistość upraw. Azot to jeden z kluczowych makroskładników niezbędnych do prawidłowego wzrostu, ponieważ odpowiada za syntezę chlorofilu i białek. Jeśli brakuje go w glebie, rośliny słabiej rosną, ich pędy stają się nienaturalnie wydłużone i cienkie – to właśnie ten strzelisty pokrój. Bardzo łatwo go zauważyć w zbożach lub kukurydzy, gdzie rośliny przy niedoborze azotu przypominają wręcz cienkie łodygi z małą masą liści. Zabarwienie liści zmienia się z intensywnie zielonego na żółtozielone lub nawet jasnożółte, najczęściej zaczynając od starszych liści, bo azot jest składnikiem mobilnym i roślina „zabiera” go z dolnych partii na potrzeby młodszych. W praktyce ogrodniczej i rolniczej takie objawy to dla doświadczonych osób sygnał, że trzeba szybko zareagować – najlepiej poprzez racjonalne nawożenie azotem, stosując się do zaleceń IUNG czy lokalnych doradców rolniczych. Warto pamiętać, że zbyt duża ilość azotu też jest szkodliwa, więc zawsze trzeba działać z głową. Moim zdaniem rozpoznawanie tych objawów to absolutna podstawa codziennej praktyki, zwłaszcza jeśli ktoś pracuje z uprawami polowymi czy ogrodem warzywnym.

Pytanie 22

Która z wymienionych roślin uprawnych jest najmniej wrażliwa na uprawę po sobie?

A. Seradela siewna.
B. Żyto ozime.
C. Rzepak ozimy.
D. Koniczyna czerwona.
Żyto ozime rzeczywiście wyróżnia się na tle innych roślin pod względem tolerancji na uprawę po sobie, czyli tzw. monokulturę. Ta cecha wynika głównie z jego biologii – żyto ma stosunkowo niewielkie wymagania glebowe i jest odporne na wiele chorób odglebowych oraz szkodników, które często nasilają się przy powtórnej uprawie tej samej rośliny na tym samym polu. W praktyce rolniczej, szczególnie na słabszych glebach, gdzie rotacja upraw jest utrudniona albo mało opłacalna, żyto ozime bywa wysiewane nawet przez kilka lat z rzędu bez drastycznego spadku plonu i pogorszenia zdrowotności łanu. W porównaniu z rzepakiem ozimym czy koniczyną czerwoną, które są bardzo wrażliwe na następstwo po sobie przez nagromadzenie patogenów i wyczerpywanie specyficznych składników pokarmowych, żyto daje rolnikom większą elastyczność uprawową i ogranicza ryzyko niepowodzeń. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu gospodarzy, szczególnie w północno-wschodniej Polsce, korzysta z tej zalety żyta, uprawiając je w monokulturze nawet przez 3–4 lata, choć oczywiście zaleca się stosowanie zmianowania dla utrzymania dobrej struktury i żyzności gleby. Warto pamiętać, że nawet żyto w końcu odczuje skutki braku zmianowania, ale jego odporność w tym zakresie jest zdecydowanie największa spośród wymienionych roślin. To po prostu taki twardziel wśród zbóż ozimych.

Pytanie 23

Która roślina nadaje się do poprawy pożytków późnych?

A. Chaber nadreński.
B. Facelia błękitna.
C. Nawłoć kanadyjska.
D. Koniczyna biała.
Nawłoć kanadyjska to świetny przykład rośliny poprawiającej pożytki późne, czyli dostarczającej wartościowego nektaru i pyłku w okresie, gdy inne rośliny już przekwitły. To właśnie z tego powodu pszczelarze i rolnicy doceniają ją szczególnie pod koniec lata i na początku jesieni. Nawłoć kwitnie naprawdę długo – czasami do pierwszych przymrozków, co sprawia, że pszczoły mają co zbierać, kiedy większość pól już jest pusta. Często widuje się ule ustawione przy większych skupiskach nawłoci, bo miód z niej jest wyjątkowo gęsty, aromatyczny i dość charakterystyczny w smaku. Z mojego doświadczenia wynika, że w dobrze prowadzonych gospodarstwach pasiecznych celowo pielęgnuje się nawłoć na obrzeżach pól czy przy nieużytkach. Co ciekawe, w niektórych standardach europejskich, jak choćby niemieckie zalecenia dla pszczelarzy, promuje się obsiewanie nawłocią terenów mniej użytkowanych właśnie w celu wydłużenia sezonu zbiorów. Oczywiście trzeba uważać, żeby się nie rozprzestrzeniła za bardzo, bo potrafi być ekspansywna – to trochę taki miecz obosieczny. Ale mimo wszystko, jeśli chodzi o późne pożytki, to moim zdaniem nawłoć nie ma sobie równych pod względem wydajności i przydatności dla pszczół.

Pytanie 24

Do jakiego rodzaju chorób pszczół zalicza się zgnilec europejski?

A. Wirusowych.
B. Bakteryjnych.
C. Pasożytniczych.
D. Grzybiczych.
Zgnilec europejski to przykład choroby o podłożu bakteryjnym, która atakuje głównie czerw pszczeli, czyli larwy. Za wywołanie tej choroby odpowiada bakteria Melissococcus plutonius. W praktyce pszczelarstwa rozpoznanie jej jest dosyć istotne, bo zgnilec europejski często bywa mylony ze zgnilcem amerykańskim, choć wywołują je zupełnie inne bakterie. Według standardów branżowych przy podejrzeniu zgnilca europejskiego zaleca się natychmiastowe odizolowanie chorej rodziny i zgłoszenie tego faktu odpowiednim służbom weterynaryjnym. Moim zdaniem, wiedza na temat bakteryjnych chorób pszczół jest nie do przecenienia, bo pozwala szybciej reagować i ograniczyć straty w pasiece. Przykładem z mojego doświadczenia – kiedyś mieliśmy w ulu podejrzane objawy (nierówne wieczka komórek, martwe larwy), ale szybkie rozpoznanie i konsultacja ze specjalistą pozwoliły wdrożyć skuteczne działania. Dobre praktyki mówią też o regularnych przeglądach rodzin pszczelich i utrzymaniu higieny sprzętu. Warto pamiętać, że leczenie zgnilca europejskiego bywa trudne i czasem konieczna jest nawet likwidacja chorej rodziny. Choć bakteria nie zagraża bezpośrednio ludziom, jej rozprzestrzenianie się może mieć poważne skutki ekonomiczne dla pszczelarzy. Dlatego tak ważne jest ciągłe dokształcanie się w zakresie chorób bakteryjnych pszczół oraz prewencja – czysta pasieka, częsta wymiana plastrów i kontrola matek.

Pytanie 25

W jakiej maksymalnej temperaturze można dekrystalizować miód, aby nie tracił on wartości leczniczych?

A. 60°C
B. 42°C
C. 52°C
D. 75°C
W temacie dekrystalizacji miodu krąży sporo mitów i uproszczeń. Wydaje się, że im wyższa temperatura, tym szybciej miód wróci do płynnej postaci, ale niestety to bardzo zgubne myślenie. Podgrzewanie miodu powyżej 42°C, szczególnie w okolicach 52°C, 60°C czy nawet 75°C, praktycznie niszczy najcenniejsze składniki – enzymy, witaminy i związki lotne. Przykładowo, już przy temperaturze powyżej 45°C zaczyna się gwałtowna degradacja diastazy, czyli jednego z najważniejszych enzymów w miodzie, odpowiedzialnego za jego działanie antybakteryjne i wspomagające trawienie. Warto też pamiętać, że profesjonalne podgrzewanie miodu w przemyśle spożywczym czasami sięga tych wyższych temperatur, ale wtedy chodzi głównie o klarowność czy łatwość rozlewania, nie o zachowanie właściwości zdrowotnych – a to przecież jest sedno domowego podejścia do miodu. Bardzo częstym błędem jest myślenie, że skoro miód zastyga i krystalizuje się twardo, to trzeba go podgrzać mocno – tymczasem zasada jest odwrotna: im niższa temperatura, tym więcej dobra zostaje w środku. Ogrzewanie do 52°C czy 60°C jest popularne w szybkim przemyśle, ale skutkuje utratą praktycznie wszystkich enzymów, a nawet zmienia smak na taki lekko przypalony, co łatwo wychwycić, jeśli ktoś próbował naturalnego miodu z pasieki. Temperatura 75°C to już w ogóle temperatura bliska pasteryzacji, która kompletnie miód pozbawia wartości prozdrowotnych. Moim zdaniem, jeśli zależy nam na prawdziwym miodzie, lepiej uzbroić się w cierpliwość i podgrzewać powoli, zawsze kontrolując termometrem. Warto też pamiętać, że niektóre źródła podają nawet niższe temperatury jako optymalny kompromis. Krótko mówiąc, wybierając wyższe temperatury, tracimy to, co w miodzie najcenniejsze, a zyskujemy tylko płynność – a przecież nie o to chodzi w dobrej praktyce pszczelarskiej.

Pytanie 26

Który miód charakteryzuje się wysoką zawartością glukozy, szybką krystalizacją i drobnoziarnistą konsystencją?

A. Rzepakowy.
B. Akacjowy.
C. Wrzosowy.
D. Spadziowy.
Tutaj mamy klasyczną sytuację z miodem rzepakowym, który faktycznie wyróżnia się bardzo wysoką zawartością glukozy. To właśnie ten cukier powoduje, że krystalizacja rzepakowego następuje wyjątkowo szybko – nierzadko już w kilka dni po odwirowaniu z plastrów. Konsystencja staje się wtedy drobnoziarnista, prawie kremowa, przez co taki miód świetnie się rozsmarowuje na pieczywie. W praktyce, pszczelarze i technolodzy żywności doceniają tę cechę, bo pozwala łatwo uzyskać miód kremowany, bardzo lubiany przez konsumentów. Standardy przemysłowe sugerują, że miód rzepakowy powinien mieć właśnie taką strukturę, a jego szybka krystalizacja jest dowodem, że produkt jest świeży i nie został przegrzany przy rozlewie. Użytkownicy często pytają też, czemu miód rzepakowy bywa tak jasny – to efekt obecności właśnie glukozy i niewielkiej ilości barwników roślinnych. Warto wiedzieć, że taki miód ma też wysoką wartość odżywczą, zawiera dużo aminokwasów i biopierwiastków. Z mojego doświadczenia, to też pierwszy miód, który pszczelarze wybierają do produkcji kremowanych smarowideł, bo łatwo się z nim pracuje i klienci cenią jego łagodny smak. W pracy zawodowej często podkreśla się, że rozpoznanie rzepakowego po konsystencji i szybkości krystalizacji jest podstawą dobrej praktyki w branży.

Pytanie 27

Warunkiem koniecznym likwidacji nastroju rojowego jest

A. dodanie węzy.
B. poddanie matki czerwiącej.
C. wykonanie odkładów.
D. niszczenie mateczników.
Wielu początkujących pszczelarzy błędnie zakłada, że poddanie nowej matki czy nawet wykonanie odkładu automatycznie rozwiąże problem nastroju rojowego. Faktycznie, wykonanie odkładu częściowo obniża siłę rodziny i zmniejsza presję rojową, ale nie jest to metoda gwarantująca całkowitą likwidację nastroju – raczej odciąża rodzinę i przekłada w czasie proces rojowy. Poddanie matki czerwiącej też nie rozwiązuje sprawy, bo jeśli w rodzinie już są mateczniki rojowe, to pszczoły mogą ich nie zaakceptować lub po prostu dalej kontynuować wychów nowej matki, ignorując poddaną przez pszczelarza. To błąd wynikający z niezrozumienia biologii pszczoły miodnej – pszczoły w nastroju rojowym często odrzucają nawet najlepszą matkę, bo mają silny instynkt podziału rodziny. Dodawanie węzy, czyli dostawianie pustych ramek do rozbudowy, jest jedynie zabiegiem wspomagającym i raczej profilaktycznym, który ma na celu zapewnienie przestrzeni i zajęcie robotnic, ale nie usuwa przyczyny problemu, jeśli mateczniki już są. Kluczowe jest zrozumienie, że dopiero fizyczne usunięcie mateczników powstrzymuje rozwój nowej matki i decyzję rodziny o rojeniu. To częsty błąd – myśleć, że samo osłabienie rodziny czy rozbudowa gniazda wystarczy, a tymczasem biologiczne mechanizmy pszczół są mocniejsze i bez zniszczenia mateczników proces zazwyczaj postępuje dalej. Moim zdaniem, to jeden z podstawowych tematów, które trzeba dobrze zrozumieć, żeby efektywnie prowadzić gospodarkę pasieczną, szczególnie w okresie wiosenno-letnim, kiedy nastroje rojowe pojawiają się najczęściej. Warto pamiętać, że odpowiednie działanie zawsze zaczyna się od dokładnej kontroli ramek i świadomego niszczenia wszystkich mateczników, bo tylko to daje realne efekty.

Pytanie 28

Której metody tworzenia rodzin pszczelich dotyczy opis?

Z kilku rodzin pszczelich należy odebrać po 1-2 plastry z czerwiem na wygryzieniu, a także plastry z miodem i pierzgą oraz odsiadującymi je pszczołami. Po przewiezieniu ula na nowe pasieczysko należy podać matecznik na wygryzieniu lub nieunasiennioną matkę pszczelą.
A. Składańców.
B. Zsypańców.
C. Dzielenia na pół lotu.
D. Z dwóch trzecia.
Opis dotyczy metody tworzenia rodzin pszczelich zwanej składańcami. W praktyce pasiecznej jest to dosyć często wybierana technika wtedy, gdy pojawia się potrzeba szybkiego utworzenia nowej, silnej rodziny albo wzmocnienia istniejącej. Kluczowe tutaj jest pobranie plastrów z czerwiem, miodem, pierzgą i dorosłymi pszczołami z kilku różnych, zdrowych rodzin, a następnie zestawienie ich w jednym ulu. To znacznie zmniejsza ryzyko osłabienia pojedynczej rodziny i pozwala stworzyć nowy ul z różnorodnym materiałem genetycznym. Po przewiezieniu ula na nowe pasieczysko podanie matecznika na wygryzieniu lub nieunasiennionej matki to już standard, bo młode pszczoły szybciej akceptują nową królową. Moim zdaniem, dużym plusem tej metody jest szybka adaptacja nowej rodziny do pracy i mniejsza skłonność do nastroju rojowego (przynajmniej przez jakiś czas). Praktyka pokazuje, że składańce świetnie sprawdzają się podczas prowadzenia selekcji lub budowania zapasowych rodzin w pasiece. W branżowych opracowaniach, takich jak instrukcje PZP czy podręczniki do technologii pasiecznej, metoda składańców jest zawsze wymieniana jako efektywna i zgodna z zasadami bioasekuracji, pod warunkiem, że pszczoły są zdrowe i pochodzą ze sprawdzonych rodzin. To naprawdę dobry sposób na optymalizację populacji pszczół i utrzymanie pasieki w dobrej kondycji.

Pytanie 29

Którą roślinę pożytkową przedstawiono na zdjęciu?

Ilustracja do pytania
A. Ogórecznik.
B. Facelię.
C. Przegorzan.
D. Lucernę.
Facelia błękitna, którą przedstawiono na zdjęciu, to jedna z najważniejszych roślin pożytkowych w polskim rolnictwie i pszczelarstwie. Charakterystyczne są jej niebieskofioletowe kwiatostany, które przyciągają ogromne ilości pszczół – praktycznie w każdej literaturze fachowej znajdziesz informację, że to jedna z najlepszych roślin miododajnych. Co ciekawe, facelia ma bardzo krótki okres wegetacji, co pozwala wysiewać ją jako poplon, czyli po głównych zbiorach innych upraw. Dzięki temu ziemia nie leży odłogiem, a pszczoły mają stały dostęp do pożytku nawet w okresach tzw. dziur pożytkowych. Facelia jest też doceniana w uprawach ekologicznych jako roślina fitosanitarna – ogranicza rozwój wielu patogenów glebowych, poprawia strukturę ziemi i przeciwdziała erozji. Moim zdaniem jej wszechstronność jest często niedoceniana – zobaczysz ją i na polach uprawnych, i na działkach, i przy pasiekach. Z własnego doświadczenia wiem, że w standardach dobrej praktyki rolniczej zawsze zaleca się uprawę facelii dla poprawy bioróżnorodności oraz zwiększenia wydajności pszczół. Jeśli zależy Ci na wysokiej jakości miodzie i zdrowych pszczołach, facelia to absolutny must-have na każdym polu!

Pytanie 30

Na podstawie danych przedstawionych w tabeli podaj roślinę, która jest bardzo dobrym źródłem pożytku dla pszczół i dostarczy najbardziej wartościowego surowca miodowego.

Procentowa zawartość cukrów w nektarze
Roślina miododajnaGlukoza i fruktozaSacharozaRazem
Śliwy różne odmiany4,58,412,9
Jabłonie różne odmiany12,88,521,3
Lipa drobnolistna8,1-11,617,8-19,328,6
Trojeść syryjska1,3-4,026,7-27,229,6
Rzepak ozimy45,10,045,1
Jasnota biała9,632,842,4
A. Rzepak ozimy.
B. Trojeść syryjska.
C. Lipa drobnolistna.
D. Jasnota biała.
Analizując wybór roślin takich jak trojeść syryjska, jasnota biała lub lipa drobnolistna, można odnieść wrażenie, że wszystkie są wartościowymi pożytkami dla pszczół – i rzeczywiście, każda z nich ma swoje miejsce w kalendarzu pszczelarza. Jednak patrząc czysto technicznie na zawartość cukrów w nektarze, kluczowe znaczenie ma nie tylko suma procentowa, ale także stosunek poszczególnych cukrów i łatwość ich pobierania przez pszczoły. Trojeść syryjska wyróżnia się wysokim udziałem sacharozy, niestety ogólny poziom glukozy i fruktozy jest tam bardzo niski, przez co pszczoły zużywają więcej energii na pobranie i przetworzenie takiego nektaru. Z mojego punktu widzenia, taki pożytek sprawdza się głównie jako uzupełnienie, a nie podstawa produkcji miodu. Jasnota biała również ma sporą sumaryczną zawartość cukrów, ale dominuje tu sacharoza, co ma swoje ograniczenia – pszczoły preferują nektar bogaty w glukozę i fruktozę, bo szybciej mogą taki pokarm wykorzystać w rodzinie. Lipa drobnolistna z kolei daje bardzo wartościowy miód, ale jej zawartość cukrów, choć wysoka, nie dorównuje rzepakowi. Typowym błędem myślowym jest sugerowanie się wyłącznie wysoką sumą cukrów albo legendą miodów lipowych, bez szerszego spojrzenia na potrzeby pszczół w gospodarce towarowej. W realiach produkcyjnych najważniejsza jest intensywność i przewidywalność pożytku, a także tempo zbioru – to właśnie oferuje rzepak. W praktyce, to rzepak ozimy umożliwia masową produkcję wartościowego miodu w krótkim czasie, stanowiąc solidny fundament dla rozwoju pasieki. Warto więc patrzeć nie tylko na reputację miodu czy specyfikę danej rośliny, ale przede wszystkim na twarde dane i efektywność pozysku surowca miodowego.

Pytanie 31

Jaka jest różnica między temperaturą zewnętrzną wynoszącą -30°C a temperaturą panującą w środku kłębu podczas wychowu czerwiu?

A. 64,5°C
B. 50,5°C
C. 34,5°C
D. 60,5°C
Różnica temperatur między ekstremalnie niską temperaturą zewnętrzną –30°C a temperaturą wewnątrz kłębu pszczół podczas wychowu czerwiu (czyli ok. +34,5°C) wynosi właśnie 64,5°C. To jest niesamowite osiągnięcie termoregulacyjne pszczół. Moim zdaniem, warto się temu przyjrzeć bliżej, bo to pokazuje, jak zaawansowane są mechanizmy biologiczne tych owadów. W praktyce pszczoły utrzymują tak wysoką temperaturę w centrum kłębu nawet w trakcie silnych mrozów, korzystając z ciepła wytwarzanego przez własne mięśnie lotne, którymi wykonują drobne drżenia. Dzięki temu możliwy jest rozwój larw nawet w środku zimy, gdy na zewnątrz panują warunki niemal arktyczne. Według branżowych norm i doświadczeń pszczelarzy, zachowanie tej ściśle określonej temperatury czerwiu (od 34 do 36°C) to klucz do zdrowej kolonii i udanej wymiany pokoleń. Z mojego doświadczenia wynika, że zrozumienie tej różnicy temperatur pomaga zarówno w projektowaniu uli (lepsza izolacja, przemyślane wentylowanie), jak i planowaniu prac pasiecznych, bo pozwala określić, kiedy kłąb będzie najbardziej wrażliwy na zaburzenia. Pamiętaj, że ta ogromna różnica to wynik zbiorowego działania tysięcy robotnic i świetny przykład efektywności biologicznego systemu grzewczego. Mówiąc prosto – to modelowy przykład, jak natura radzi sobie z wyzwaniami klimatycznymi, a pszczelarze mogą tylko próbować dorównać temu w sztucznych warunkach.

Pytanie 32

Zwiększenie odległości pasieki od pożytku powoduje

A. zmniejszony wysiłek organizmu pszczoły.
B. zwiększone zużycie miodu przez pszczoły.
C. zwiększoną ilość lotów zbieraczek po nektar.
D. zmniejszone zużycie miodu przez pszczoły.
Zwiększenie odległości pasieki od pożytku rzeczywiście prowadzi do większego zużycia miodu przez pszczoły, co jest dość oczywiste, jeśli się chwilę nad tym zastanowić. Każdy dodatkowy metr, który pszczoła zbieraczka musi pokonać do kwiatów i z powrotem, to więcej energii, którą musi zużyć na lot. Energia ta pochodzi głównie z zapasów miodu, który jest podstawowym „paliwem” dla pszczół. Praktyka pszczelarska pokazuje, że im bliżej pożytku znajduje się pasieka, tym lepsza efektywność zbiorów i mniej strat energetycznych. Z mojego doświadczenia wynika, że gdy ule są oddalone od pól rzepaku czy sadu nawet o kilkaset metrów więcej, to wydajność miodowa wyraźnie spada. W literaturze branżowej przyjmuje się, że optymalna odległość to do 1 kilometra, a już powyżej 2 km straty energetyczne robią się odczuwalne. To też podstawa do planowania wędrówek pasiek – dlatego pszczelarze często przewożą swoje ule bliżej aktualnych pożytków. Warto też pamiętać, że zwiększone zużycie miodu może prowadzić do większego ryzyka głodowania rodzin pszczelich w okresach bezpożytkowych. Moim zdaniem, dobrym zwyczajem jest regularna obserwacja terenu wokół pasieki i ewentualna zmiana lokalizacji w sezonie, jeśli tylko jest taka możliwość. To nie tylko teoria, ale przede wszystkim praktyczna podstawa nowoczesnego pszczelarstwa.

Pytanie 33

Które narzędzie zootechniczne przedstawiono na ilustracji?

Ilustracja do pytania
A. Uchwyt dla byka.
B. Kleszcze do nozdrzy.
C. Kleszcze czołowe.
D. Poskrom dla krów.
To, co widzisz na zdjęciu, to poskrom dla krów, czyli bardzo przydatne narzędzie w pracy każdego hodowcy bydła. Moim zdaniem w każdym profesjonalnym gospodarstwie nie powinno go zabraknąć, bo znacznie ułatwia codzienne czynności związane z obsługą zwierząt – na przykład podczas zabiegów weterynaryjnych, inseminacji, czy nawet zwykłego zakładania kolczyków. Poskrom gwarantuje bezpieczeństwo zarówno człowieka, jak i zwierzęcia – ogranicza ruchy krowy i pozwala uniknąć przypadkowych kopnięć czy uderzeń. Z mojego doświadczenia wynika, że dobre ustawienie i odpowiednie dopasowanie poskromu do wielkości zwierzęcia to podstawa – zawsze warto poświęcić chwilę na sprawdzenie wszystkich zabezpieczeń, bo w praktyce, gdy krowa się wyrywa, łatwo o wypadek. Na rynku jest wiele modeli, ale te wykonane z solidnego metalu z gumowymi końcówkami świetnie sprawdzają się w codziennym użytkowaniu i są zgodne z zaleceniami branżowymi dotyczącymi dobrostanu zwierząt. Warto pamiętać, że zgodnie z zasadami BHP oraz dobrymi praktykami hodowlanymi, każde wykorzystanie poskromu musi być krótkotrwałe i nie powodować cierpienia – to nie jest narzędzie do długotrwałego unieruchamiania! Każdy, kto poważnie podchodzi do pracy ze zwierzętami, powinien znać zarówno budowę, jak i sposób wykorzystania tego narzędzia, bo to podstawa bezpiecznej i efektywnej pracy w oborze.

Pytanie 34

Którą metodę tworzenia rodzin pszczelich opisano?

W macierzaku wyłapać matkę do klateczki. Do podstawionego pustego ula z zakrytym wylotem przenieść z macierzaka 2-3 ramki z czerwiem na wygryzieniu razem z obsiadającymi je pszczołami. Do tworzonej rodziny dodatkowo zmieść pszczoły z kilku plastrów oraz dostawić plastry odrywowe z zapasami miodu i pierzgi. Młodą matkę pszczelą w klateczce z korkiem umieścić na plastrze środkowym. Wieczorem ocenić stan utworzonej rodziny. Korek w klateczce z matką zastąpić podziurkowaną wezą i ciastem miodowo-cukrowym. Nowo zasiedlony ul odstawić w miejsce na pasiecznisku i uchylić wylotek.
A. Zsypańce.
B. Z dwóch rodzin trzecią.
C. Odkłady.
D. Dzielenia rodziny na pół lotu.
Opisany w pytaniu sposób postępowania idealnie wpisuje się w metodę tworzenia odkładów pszczelich. Odkład to sztucznie utworzona, nowa rodzina pszczela, którą buduje się na bazie kilku ramek czerwiu oraz starszych i młodszych pszczół przenoszonych z macierzystej rodziny. Istotne jest przy tym zabezpieczenie odpowiednich zapasów, np. plastra z miodem i pierzgą, by nowy rój miał siły na rozwój. Kluczowym elementem w omawianym opisie jest wprowadzenie młodej matki do klateczki z ciastem miodowo-cukrowym. To bardzo ważne, bo matka powinna być przyjęta spokojnie przez nowe pszczoły. Z mojego doświadczenia często widuję, jak początkujący pszczelarze lekceważą etap z korkiem i wezą, co skutkuje odrzuceniem matki. W branży każde rozdzielanie rodziny przy jednoczesnym przenoszeniu czerwiu, pszczół i poddaniu nowej matki traktowane jest właśnie jako tworzenie odkładu. Ten sposób pozwala na szybkie powiększenie własnej pasieki albo odbudowę osypanych rodzin po zimie. Praktycznie rzecz biorąc, taki odkład można szybko transportować na inne pasieczysko czy też wykorzystać do produkcji miodu wrzosowego, jeśli odpowiednio go wzmocnimy. To jedna z podstawowych i najczęściej stosowanych metod według Polskiego Związku Pszczelarskiego, sprawdzona od lat przez wielu pszczelarzy.

Pytanie 35

Którą z wymienionych czynności można przeprowadzić podczas oceny terenowej pszczół?

A. Ujmowanie czerwiu.
B. Wymianę matek.
C. Dodawanie pszczół.
D. Odbieranie miodu.
Odpowiedź jest jak najbardziej trafiona – podczas oceny terenowej pszczół naprawdę można przeprowadzić odbieranie miodu. W praktyce pszczelarskiej taki przegląd rodzin pozwala ocenić, jak dużo miodu pszczoły zgromadziły w korpusach, czy plastry są już zakryte woskiem, a miód dojrzały. Właśnie wtedy pszczelarz decyduje, czy już czas na odbiór. Uważam, że to fajny moment, bo łączy obserwację stanu rodziny z praktycznym działaniem – z jednej strony sprawdzasz siłę pszczół, rozkład czerwiu, kondycję matki, a z drugiej oceniasz, czy możesz już zebrać nadwyżkę miodu. Takie podejście jest zgodne ze standardami gospodarki pasiecznej w Polsce – najpierw przegląd, potem decyzja o odbiorze. Trzeba pamiętać, żeby odbierać tylko miód dojrzały, czyli taki, który jest zasklepiony, a nie świeżo naniesiony. Z mojego doświadczenia wynika, że podczas oceny terenowej nawet szybko można oszacować, ile ramek się nadaje do odbioru, a to bardzo ułatwia organizację pracy w pasiece. Przy okazji można ocenić, czy miód nie został zanieczyszczony na przykład przez czerw czy pyłek. Dobrze przeprowadzona ocena terenowa pozwala też lepiej zaplanować kolejne działania, np. dosładzanie czy przygotowanie rodzin do pożytków późniejszych. To niby prosta czynność, ale w praktyce wymaga wprawy i uwagi – warto do niej podejść z głową.

Pytanie 36

Dobra kiszonka zawiera dużą ilość kwasu

A. masłowego.
B. mlekowego.
C. chlebowego.
D. octowego.
Kwas mlekowy to najważniejszy kwas organiczny powstający podczas prawidłowego procesu fermentacji kiszonki. To właśnie on odpowiada za właściwe zakonserwowanie paszy – obniża pH do poziomu około 3,8–4,2, co skutecznie hamuje rozwój bakterii gnilnych i pleśni. Od strony praktycznej, im więcej kwasu mlekowego, tym kiszonka jest bezpieczniejsza dla zwierząt i lepiej się przechowuje. W branży rolniczej często podkreśla się, że dobra kiszonka powinna mieć nawet powyżej 70% udziału kwasu mlekowego w ogólnej ilości kwasów organicznych. Z moich obserwacji wynika, że kiszonki bogate w ten kwas mają lepszy aromat, są mniej podatne na psucie i chętniej pobierane przez zwierzęta. Dodatkowo, kwas mlekowy jest łatwo przyswajalny przez organizm bydła czy owiec, co podnosi wartość pokarmową paszy. Nie bez powodu w podręcznikach do technologii pasz zawsze podkreśla się rolę bakterii kwasu mlekowego jako kluczowych mikroorganizmów procesu kiszenia. To właśnie ich obecność i aktywność gwarantuje wysoką jakość produktu końcowego – kiszonki pełnej energii, dobrze strawnej oraz stabilnej mikrobiologicznie. Takie szczegóły bywają niedoceniane w praktyce, a moim zdaniem są podstawą efektywnego żywienia zwierząt i oszczędności w gospodarstwie.

Pytanie 37

Roślina pożytkowa przedstawiona na rysunku jest

Ilustracja do pytania
A. lucerna sierpowata.
B. mniszek pospolity.
C. lnica pospolita.
D. wierzbownica kosmata.
Mniszek pospolity, zwany potocznie mleczem, jest jedną z najważniejszych roślin pożytkowych w Polsce, szczególnie dla pszczół i innych owadów zapylających. Roślina ta występuje praktycznie wszędzie – od trawników, przez łąki, po nieużytki, dlatego jest bardzo łatwo dostępna. Mniszek kwitnie bardzo obficie wczesną wiosną, kiedy jeszcze brakuje innych pożytków dla pszczół, więc ma dla nich ogromne znaczenie strategiczne. Jego kwiaty są źródłem zarówno nektaru, jak i pyłku, co jest kluczowe dla rodzin pszczelich w okresie rozwoju wiosennego. Miód mniszkowy, choć trudny do uzyskania w czystej postaci, jest bardzo ceniony za swoje właściwości smakowe i zdrowotne. Sama roślina jest stosowana również w ziołolecznictwie – liście, korzenie i kwiaty mają działanie moczopędne, żółciopędne czy przeciwzapalne. Moim zdaniem mniszek pospolity to taki trochę niedoceniany bohater naszych łąk – bardzo uniwersalny, łatwy w rozpoznaniu (charakterystyczne żółte kwiaty i postrzępione liście) oraz praktyczny w różnych gałęziach rolnictwa i zdrowia. W branżowych dobrych praktykach często podkreśla się, żeby nie usuwać mniszków z terenów zielonych, zwłaszcza wiosną, bo jego obecność pozytywnie wpływa na lokalne populacje zapylaczy.

Pytanie 38

Który szkodnik wiosną drąży łodygi rzepaku powodując ich łamanie?

A. Chowacz podobnik.
B. Chowacz brukwiaczek.
C. Słodyszek rzepakowy.
D. Gnatarz rzepakowiec.
Chowacz brukwiaczek to rzeczywisty postrach plantatorów rzepaku, szczególnie wczesną wiosną. Jego dorosłe osobniki pojawiają się na plantacjach, gdy tylko temperatura gleby przekroczy około 5-7°C, i od razu zaczynają żerować na młodych łodygach. Samice składają jaja do wnętrza łodyg, a larwy drążą w nich korytarze, przez co tkanka przewodząca w roślinie zostaje uszkodzona. Skutkiem tej aktywności są często charakterystyczne spękania łodyg i ich łamanie tuż nad ziemią, co w praktyce prowadzi do znacznych strat plonu, bo roślina albo ginie, albo wytwarza słabsze rozgałęzienia. Moim zdaniem, rozpoznanie pierwszych objawów żerowania chowacza to kluczowa umiejętność w ochronie rzepaku – pozwala nie przegapić optymalnego terminu zabiegu insektycydowego. Standardowo przyjmuje się, że zabieg przeciwko chowaczowi brukwiaczkowi wykonuje się, gdy średnio na 10 roślinach znajdzie się 1-2 osobniki. Warto pamiętać, że mylenie go z innymi szkodnikami jest niestety dość częste, a to skutkuje wdrożeniem niepotrzebnej lub nieefektywnej ochrony chemicznej. Z mojego doświadczenia wynika, że regularne lustracje i stosowanie żółtych naczyń do monitoringu są absolutnie niezbędne, bo pozwalają precyzyjnie określić moment nalotu szkodnika.

Pytanie 39

Jak nazywa się chwast roślin uprawnych przedstawiony na rysunku?

Ilustracja do pytania
A. Czyściec błotny.
B. Mlecz polny.
C. Wierzbownica kosmata.
D. Koniczyna żółtozłocista.
Wybrałeś koniczynę żółtozłocistą i to jest jak najbardziej słuszna odpowiedź. Ten chwast, mimo że wygląda całkiem niepozornie, potrafi zrobić sporo zamieszania w uprawach, szczególnie w zbożach czy na użytkach zielonych. Charakterystyczne żółtawe kwiatostany, zbite w małe główki i liście o wyraźnym, typowym dla koniczyn układzie, są dość łatwe do rozpoznania, choć czasami ludzie mylą ją z innymi gatunkami koniczyn. Moim zdaniem, umiejętność rozpoznawania tej rośliny to podstawa w rolnictwie, bo pozwala szybciej reagować, zanim chwast rozprzestrzeni się na dużą skalę. W praktyce, koniczyna żółtozłocista jest szczególnie uciążliwa na glebach lekkich i suchych, gdzie potrafi całkiem zdominować runię. Warto znać metody jej zwalczania – tutaj najlepiej sprawdzają się zabiegi agrotechniczne, jak odpowiednie zabiegi uprawowe, oraz selektywne środki ochrony roślin. W standardach branżowych zaleca się też monitoring zachwaszczenia i szybkie reagowanie, co pozwala ograniczyć straty plonów. Pamiętaj, że właściwa identyfikacja chwastów to połowa sukcesu w efektywnym gospodarowaniu uprawami. Takie rzeczy przydają się na co dzień – szczególnie jeśli ktoś planuje pracować w branży rolniczej czy ogrodniczej.

Pytanie 40

Jeżeli pszczoły oblepiają kitem siatkę klateczki, w której poddawana jest nowa matka to należy

A. wypuścić matkę do gniazda.
B. usunąć kit z klateczki.
C. usunąć z ula klateczkę z matką.
D. przejrzeć gniazdo w celu usunięcia mateczników.
Często spotyka się przekonanie, że jeśli pszczoły zasklepiają klateczkę kitem, wystarczy tylko usunąć ten kit i sprawa załatwiona. To jednak tylko powierzchowne rozwiązanie, bo nie dotyka prawdziwej przyczyny problemu. Kitowanie klateczki przez pszczoły oznacza w praktyce, że nie akceptują one nowej matki – a przyczyną tego zwykle są pozostawione w gnieździe mateczniki. Samo mechaniczne usunięcie kitu niczego nie zmieni, bo sygnał od pszczół pozostaje ten sam. Wypuszczanie matki do środka, gdy pszczoły już wcześniej ją odrzuciły, to wręcz ryzykowne – może się skończyć jej szybkim śmiercią, bo pszczoły mogą ją zabić. Takie działanie nie jest zalecane w żadnych standardach pszczelarskich. Usunięcie z ula klateczki z matką to z kolei tak naprawdę wycofanie się z poddania matki i nie rozwiązuje problemu w rodzinie; rodzina i tak zostanie bez matki, a z pozostawionymi matecznikami wyprowadzi sobie nową, niekontrolowaną przez hodowcę. To częsty błąd u początkujących, którzy nie dostrzegają, że klucz leży w kontroli mateczników, bo pszczoły zawsze będą wybierały swoje rozwiązania, jeśli tylko mają taką możliwość. Typowym błędem myślowym jest skupienie się na objawach (kit na klatce), zamiast sięgnąć do źródła problemu, jakim jest obecność mateczników. Praktyka i literatura branżowa jasno wskazują, że każda próba poddania matki powinna być poprzedzona dokładnym przeglądem i likwidacją wszystkich mateczników. Pominięcie tego elementu to gwarantowany kłopot i niepowodzenie w unasiennianiu nowych matek, co wiąże się z ryzykiem osłabienia rodziny lub jej wejściem w nastrój rojowy. Właściwe działanie to zawsze precyzyjna kontrola mateczników – bez tego, nawet najbardziej zaawansowane techniki poddawania matki mogą zawieść.