Wyniki egzaminu

Informacje o egzaminie:
  • Zawód: Pszczelarz
  • Kwalifikacja: ROL.03 - Prowadzenie produkcji pszczelarskiej
  • Data rozpoczęcia: 12 listopada 2025 01:10
  • Data zakończenia: 12 listopada 2025 01:28

Egzamin niezdany

Wynik: 18/40 punktów (45,0%)

Wymagane minimum: 20 punktów (50%)

Udostępnij swój wynik
Szczegółowe wyniki:
Pytanie 1

Która roślina nadaje się do poprawy pożytków głównych?

A. Wierzba wawrzynkowa.
B. Trojeść amerykańska.
C. Gorczyca biała.
D. Irga czarna.
Wybierając rośliny do poprawy pożytków głównych, bardzo łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że każda miododajna lub atrakcyjna dla owadów roślina się nadaje. Tymczasem w praktyce liczą się specyficzne cechy – długość i termin kwitnienia, wydajność nektarowa oraz odporność na warunki siedliskowe. Irga czarna, choć bywa sadzona w ogrodach i jest atrakcyjna dla ptaków, nie należy do typowych roślin pożytkowych dla pszczół, a jej wydajność miodowa jest wręcz śladowa, niemal pomijalna z punktu widzenia pszczelarstwa. Gorczyca biała co prawda przyciąga pszczoły w okresie kwitnienia, ale jej pożytek jest bardzo krótki i najczęściej wykorzystywany jako poplon lub nawóz zielony, nie zaś jako główny pożytek. To częsty błąd, bo gorczyca jest ceniona w rolnictwie, ale nie zapewnia stabilnego i długotrwałego źródła nektaru potrzebnego do utrzymania silnych rodzin pszczelich przez cały sezon. Wierzba wawrzynkowa, podobnie jak kilka innych wierzb, daje pożytek bardzo wczesny – to ważne dla rozwoju pszczół na przednówku, ale zdecydowanie nie jest to roślina do poprawy pożytków głównych, czyli tych, które gwarantują nektar w kluczowych miesiącach sezonu. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób przecenia rolę lokalnych, naturalnych roślin, nie analizując dokładnie ich kalendarza kwitnienia i wydajności miodowej. W branżowych poradnikach i standardach zaleca się sadzenie właśnie takich roślin jak trojeść amerykańska, które łączą długi czas kwitnienia z wysoką produkcją nektaru i łatwością w uprawie. Dlatego pozostałe wymienione gatunki nie spełniają tej roli, mimo że mogą być cenne dla środowiska czy ogrodu – po prostu nie zapewnią oczekiwanej poprawy głównych pożytków w pasiece.

Pytanie 2

Do jakich pożytków należy przedstawiona na ilustracji roślina?

Ilustracja do pytania
A. Wczesnoletnich.
B. Wiosennych.
C. Późnoletnich.
D. Jesiennych.
Wybór odpowiedzi innej niż pożytki jesienne, w kontekście przedstawionej na zdjęciu rośliny, wynika najczęściej z niewłaściwego rozpoznania okresów kwitnienia poszczególnych gatunków miododajnych. Powszechnym błędem jest utożsamianie wrzosu z pożytkami letnimi, prawdopodobnie przez skojarzenie z innymi fioletowo kwitnącymi roślinami, które pojawiają się wcześniej, jak np. facelia czy lawenda. Tymczasem wrzos zwyczajny zakwita dopiero pod koniec lata i stanowi jeden z ostatnich, a często nawet ostatni główny pożytek nektarowy dla pszczół przed zimą. Wiosenne i wczesnoletnie pożytki to zupełnie inne gatunki roślin, takie jak mniszek lekarski, rzepak, lipa czy akacja, których okres kwitnienia kończy się na długo przed pojawieniem się kwiatów wrzosu. Późnoletnie pożytki, choć nieco zbliżone terminem, zwykle dotyczą takich roślin jak nawłoć czy gryka, ale wrzos kwitnie jednak wyraźnie później i w praktyce jest traktowany przez pszczelarzy jako typowy pożytek jesienny. Typowym błędem jest też brak rozróżnienia pomiędzy terminami „wczesnoletni” a „późnoletni” – w branżowej praktyce wrzos nie pojawia się ani w jednym, ani w drugim okresie. Właściwe rozpoznanie okresów kwitnienia jest fundamentalne przy planowaniu gospodarki pasiecznej, bo pozwala optymalizować siłę rodzin pszczelich i zarządzanie zbiorami. Wrzos jest tu dobrym przykładem – jego kwitnienie w jesieni zapewnia cenne źródło nektaru w czasie, gdy pszczoły już praktycznie nie mają alternatyw. Z mojego punktu widzenia warto jeszcze podkreślić, że prawidłowa identyfikacja takich pożytków jest kluczowa do prowadzenia wydajnej i zdrowej pasieki, zgodnie ze standardami branżowymi.

Pytanie 3

Jesienne uzupełnianie zapasów zimowych syropem cukrowym powinno zakończyć się nie później niż

A. 30 października.
B. 10 października
C. 20 września.
D. 30 sierpnia.
Jesienne uzupełnianie zapasów zimowych syropem cukrowym powinno zakończyć się nie później niż 20 września i to nie jest przypadkowa data. W praktyce pszczelarskiej ten termin wynika z kilku kluczowych powodów. Po pierwsze, pszczoły muszą mieć wystarczająco dużo czasu, żeby przerobić podany syrop cukrowy na pokarm zimowy, czyli zgromadzić go w komórkach plastra i odpowiednio zakonserwować. Jeśli syrop zostanie podany zbyt późno, pszczoły mogą nie zdążyć z jego zagęszczeniem i przykryciem woskiem, co zwiększa ryzyko fermentacji i pleśnienia – a to już prosta droga do osłabienia rodziny lub nawet jej śmierci zimą. Moim zdaniem, właśnie ten aspekt jest często niedoceniany przez początkujących pszczelarzy, którzy czasami próbują podkarmiać później, bo wydaje im się, że pogoda pozwala. Warto pamiętać, że wraz z początkiem jesieni spada temperatura i aktywność pszczół maleje, a późne podkarmianie zaburza naturalny cykl przygotowań do zimy. Branżowe dobre praktyki i literatura pszczelarska – na przykład wytyczne Polskiego Związku Pszczelarskiego – jasno wskazują właśnie połowę września, a najlepiej do 20 września, jako optymalny termin zakończenia podkarmiania syropem. W praktyce, jeśli ktoś podaje syrop później, ryzykuje nie tylko jakość zapasów, ale też zdrowie całej rodziny pszczelej. Szczerze, nie warto ryzykować – lepiej trzymać się tego terminu i mieć spokojną głowę przez zimę.

Pytanie 4

Które z wymienionych roślin są mało wymagające i dadzą dobre plony nawet na glebach należących do kompleksów żytnich bardzo słabych?

A. Pszenica i kukurydza.
B. Seradela i łubin.
C. Rzepak i jęczmień.
D. Pszenżyto i ziemniaki.
Często patrzymy na uprawy popularnych zbóż, takich jak pszenżyto czy jęczmień, albo na rośliny o dużym potencjale plonowania jak kukurydza czy rzepak, i wydaje się, że skoro dobrze rosną na lepszych polach, to i na gorszych dadzą sobie radę. Jednak to jeden z najczęstszych błędów w myśleniu o doborze gatunku do konkretnego typu gleby. Przykładowo, pszenżyto choć jest bardziej tolerancyjne na słabsze warunki w porównaniu do pszenicy, to jednak nadal wymaga co najmniej średnich gleb, by wykorzystać swój potencjał plonotwórczy – na bardzo słabych żytnich piaskach jego plon jest mocno zawodny. Ziemniaki natomiast, mimo że potrafią rosnąć na uboższych stanowiskach, to bez odpowiedniej wilgotności i minimalnej zasobności w składniki mineralne ich bulwy będą małe i podatne na choroby. Rzepak i jęczmień to już w ogóle rośliny, które wymagają wyższej klasy gleby, dobrej struktury i zasobności – uprawa na polach bardzo słabych niemal zawsze kończy się niepowodzeniem. Pszenica i kukurydza to z kolei typowe rośliny intensywne, które na słabiznach nie mają szans na opłacalną produkcję – bez dużych nakładów nawozowych i nawadniania plonować nie będą. Moim zdaniem, źródłem pomyłki jest tutaj zbytnie skupienie się na popularności tych upraw i ich ogólnej odporności, bez uwzględnienia specyfiki danej gleby. Standardy i praktyka rolnicza jasno zalecają na glebach kompleksu żytniego bardzo słabego uprawę gatunków motylkowych drobnonasiennych, takich jak seradela czy łubin, które nie tylko lepiej plonują w tych warunkach, ale też poprawiają żyzność stanowiska dla kolejnych roślin. To podejście potwierdzają zalecenia doradców rolnych oraz wyniki wieloletnich badań polowych.

Pytanie 5

W celu ułatwienia odnalezienia wejścia do ula pszczoły oznaczają pobliże ula wydzieliną. W którym gruczole powstaje ta wydzielina?

A. Żuwaczkowym.
B. Rektalnym.
C. Zapachowym.
D. Kieszonkowym.
Wiele osób myli funkcje poszczególnych gruczołów u pszczół, co prowadzi do błędnych wniosków dotyczących ich zachowań i komunikacji. Kieszonkowy gruczoł, choć brzmi tajemniczo, w ogóle nie istnieje w kontekście anatomii pszczoły – to pojęcie nie występuje w literaturze branżowej, co często wprowadza uczących się w błąd przez podobieństwo do innych, rzeczywistych nazw. Jeśli chodzi o gruczoł rektalny, jego podstawowa funkcja to gromadzenie i przetwarzanie niestrawionych resztek pokarmu; bierze udział w wydalaniu, szczególnie podczas zimowli, a nie w nawigacji czy komunikacji w kolonii. Żuwaczkowy natomiast odpowiada za wydzielanie substancji ułatwiających rozrabianie wosku i pracę przy budowie plastrów, a czasami pomaga w obronie – czasem wytwarza nawet śladowe ilości enzymów, ale na pewno nie służy do oznaczania wejścia do ula. Typowym źródłem błędu jest zakładanie, że każdy intensywnie działający gruczoł u pszczoły wpływa na komunikację chemiczną. W rzeczywistości tylko gruczoły zapachowe (gruczoły Nassanowa) pełnią tę wyspecjalizowaną rolę. Takie pomyłki wynikają też z braku praktyki w obserwacji rodzin pszczelich i nieznajomości zachowań orientacyjnych robotnic. Dobre praktyki pszczelarskie wymagają rozróżniania funkcji poszczególnych narządów, bo błędna identyfikacja może prowadzić do złych wniosków podczas pracy z ulami, np. w czasie szukania przyczyn dezorientacji pszczół. W mojej opinii warto zapamiętać, że wydzielina zapachowa to narzędzie komunikacyjne, unikatowe w świecie tych owadów i zdecydowanie nie jest efektem działania systemu trawiennego czy mechanizmów obronnych.

Pytanie 6

Który z wymienionych warunków musi być spełniony przy wysyłce matki pszczelej pocztą?

A. Klateczka wysyłkowa jest wykonana z drewna.
B. Otwór klateczki jest zasklepiony ciastem.
C. Koperta z otworami.
D. Przesyłka jest opatrzona firmowym logiem.
Wysyłając matkę pszczelą pocztą, jednym z najważniejszych wymogów jest zastosowanie koperty z otworami. To może się wydawać drobiazgiem, ale dla zdrowia i bezpieczeństwa pszczół to tak naprawdę kluczowa sprawa. Takie otwory umożliwiają odpowiednią wentylację, czyli dopływ świeżego powietrza do wnętrza przesyłki. Matka pszczela, często razem z kilkoma pszczołami towarzyszącymi, przez czas transportu musi oddychać, a zbyt wysoka temperatura lub brak powietrza mogą skończyć się jej śmiercią – to nie są żarty. Z mojego doświadczenia wynika, że koperty bez otworów kończą się katastrofą, nawet jeśli cała reszta jest tip-top. Branżowe wytyczne Poczty Polskiej i zalecenia organizacji pszczelarskich jasno mówią, że wentylacja jest bezwzględnie konieczna. Praktyka pokazuje, że często używa się nawet dodatkowych siatek wentylacyjnych na klateczkach, ale to koperta z otworami jest tym minimalnym standardem. Warto też wiedzieć, że nawet jeśli klateczka wysyłkowa jest bardzo solidna i dobrze zabezpieczona, bez tych otworów nie masz gwarancji, że matka przeżyje drogę. Można by pomyśleć, że logo firmy, drewno czy ciasto zabezpieczające wystarczą, ale to właśnie dopływ powietrza decyduje o sukcesie takiej wysyłki. Odpowiednia koperta to podstawa, którą każdy szanujący się pszczelarz powinien mieć na uwadze.

Pytanie 7

Z jakiej słomy najlepiej sporządzić sieczkę, która ma być dodatkiem do paszy treściwej dla konia?

A. Jęczmiennej.
B. Żytniej.
C. Pszennej.
D. Owsianej.
Moim zdaniem często padają wybory na słomę owsianą czy pszenną, bo kojarzą się z miękkością czy lepszym smakiem dla koni, ale w praktyce takie podejście nie zawsze się sprawdza. Słoma owsiana rzeczywiście jest bardziej smakowita, lecz jest za miękka i zbyt pyląca, co nie sprzyja mieszaniu z paszami treściwymi – koń może ją łatwo wydłubywać z mieszanki i nie żuć jej odpowiednio długo. Pszenna z kolei bywa za twarda, czasami wręcz ostra, i może drażnić błony śluzowe jamy ustnej, co jest zupełnie niepotrzebnym ryzykiem. Słoma jęczmienna także często ląduje w żywieniu, ale z mojego doświadczenia jest dość szorstka i potrafi mieć ostre kłosy, które mogą być niewygodne dla konia, szczególnie starszego lub bardziej wrażliwego. Część osób myli miękkość z odpowiednią strukturą – a prawda jest taka, że sieczka powinna być sprężysta, średnio twarda i niezbyt krucha, żeby koń musiał ją dobrze przeżuć, a jednocześnie nie miał problemów z połykaniem. Wielu młodych hodowców myśli, że każda słoma się nadaje, ale standardy żywienia koni wyraźnie promują słomę żytnią jako najlepszą do sieczki dodawanej do paszy treściwej – właśnie ze względu na optymalną strukturę i mniejsze ryzyko problemów zdrowotnych. Warto kierować się praktyką i zaleceniami branżowymi, a nie tylko subiektywnym odczuciem, co koń chętniej zje.

Pytanie 8

Przedstawiony na ilustracji przyrząd służy do oznaczania zawartości

Ilustracja do pytania
A. wody w miodzie.
B. soli mineralnych w miodzie.
C. enzymów w miodzie.
D. pyłku w miodzie.
Przyrząd widoczny na zdjęciu to refraktometr, który służy typowo do oznaczania zawartości wody w miodzie. Metoda refraktometryczna jest uznawana praktycznie na całym świecie jako jedna z najdokładniejszych i najszybszych technik oceny jakości miodu. Z mojego doświadczenia wynika, że refraktometr jest wręcz niezbędny w każdej profesjonalnej pasiece, bo pozwala natychmiast sprawdzić, czy miód nadaje się do wirowania i przechowywania bez ryzyka fermentacji. Standardy branżowe, np. polskie normy PN-88/A-77626, jasno określają maksymalną dopuszczalną zawartość wody w miodzie (najczęściej to 20%). Zbyt wysoka zawartość wody powoduje, że miód łatwo fermentuje i po prostu psuje się w słoiku. Refraktometr działa na zasadzie pomiaru załamania światła przechodzącego przez próbkę miodu – im więcej wody, tym inny jest współczynnik załamania. Praktycznie rzecz biorąc, wystarczy dosłownie kropla miodu, żeby odczytać wynik w kilka sekund. To znacznie lepsze rozwiązanie niż tradycyjne, czasochłonne metody suszenia czy ważenia. Dobrą praktyką jest regularna kalibracja refraktometru i dbanie o czystość pryzmatu, bo nawet niewielkie zabrudzenia mogą przekłamać pomiar. Moim zdaniem, znajomość i praktyczne korzystanie z tego narzędzia naprawdę wyróżnia profesjonalistów w branży pszczelarskiej.

Pytanie 9

Podczas głównego przeglądu jesiennego w gnieździe rodziny pszczelej stwierdzono ok. 2 kg miodu.
Ilość pokarmu w tym okresie powinna wynosić minimum 6 kg. Z ilu kg cukru pszczelarz musi zrobić syrop cukrowy (o proporcjach 3:2), aby uzupełnić brakujący "żelazny zapas"?

A. 4 kg
B. 1 kg
C. 2 kg
D. 3 kg
Dobre zrozumienie zagadnienia! Przy jesiennym przeglądzie gniazda pszczelego szczególnie ważne jest zapewnienie tzw. 'żelaznego zapasu' pokarmu, który pozwoli rodzinie pszczelej przetrwać okres bezpożytkowy, czyli zimę. Standard branżowy mówi wyraźnie — minimum 6 kg miodu w gnieździe to podstawa. Jeżeli mamy tylko 2 kg, trzeba uzupełnić brakujące 4 kg. I tu pojawia się sztuka przygotowania syropu cukrowego. Syrop o proporcji 3:2 (czyli 3 części cukru na 2 części wody) stosuje się, bo jest najlepiej przyswajalny przez pszczoły i dobrze imituje konsystencję miodu. Z doświadczenia wiem, że podanie zbyt rzadkiego syropu nie sprawdzi się w chłodnych warunkach – pszczoły mogą nie zdążyć go przerobić i odparować nadmiar wody. Dlatego kalkulując – żeby pszczoły miały 4 kg gotowego „miodu” w plastrach, musisz użyć 4 kg cukru, bo syrop 3:2 po odparowaniu daje mniej więcej objętość cukru. W praktyce, lepiej nie oszczędzać na ilości – zbyt mały zapas często kończy się osłabieniem rodziny lub nawet jej śmiercią na przedwiośniu. Poza tym, podając syrop późno, pszczoły zużyją część zapasu na przeróbkę, więc zawsze warto lekko zaokrąglić ilość w górę. Takie podejście spotyka się w literaturze fachowej i wśród doświadczonych pszczelarzy. Pamiętaj też, żeby syrop podawać ciepły i nie za późno jesienią – idealnie, kiedy temperatura nie spada jeszcze poniżej 10°C, bo wtedy pszczoły są aktywne i dobrze go pobierają.

Pytanie 10

Zadaniem pracy hodowlanej w pszczelarstwie jest

A. zapobieganie rójkom w pasiece.
B. tworzenie odkładów na sprzedaż.
C. doskonalenie pogłowia pszczół.
D. zwiększenie liczebności pogłowia pszczół w pasiece.
Doskonalenie pogłowia pszczół to w praktyce pszczelarskiej fundament pracy hodowlanej. Chodzi tu nie tylko o poprawę cech użytkowych – takich jak miodność, łagodność, odporność na choroby (szczególnie warrozę) czy zimotrwałość – ale również o selekcję rodzin, które najlepiej sprawdzają się w lokalnych warunkach. W praktyce wygląda to tak, że pszczelarz wybiera matki z rodzin wyróżniających się pozytywnie, prowadzi rejestry, czasem korzysta z testów wydajnościowych albo nawet współpracuje z hodowlanymi stacjami oceny wartości użytkowej. To wcale nie jest takie łatwe, bo na efekty trzeba zwykle poczekać kilka sezonów. Branżowe standardy, np. polskie wytyczne PZP czy programy hodowli zachodnich linii pszczół, mocno podkreślają wagę tej pracy, bo tylko regularne selekcjonowanie pozwala utrzymać wysoką jakość i właściwe parametry pogłowia na pasiece. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce mieć zdrową i produktywną pasiekę, powinien zainteresować się podstawami genetyki pszczół. Świetnym przykładem jest choćby prowadzona od lat selekcja pszczół linii kraińskiej na terenach południowej Polski – jej efekty widać we wzroście odporności rodzin i lepszej adaptacji do zmian klimatu. Można powiedzieć, że właśnie praca hodowlana pozwala pszczelarzom rozwijać swoje pasieki w sposób profesjonalny i nowoczesny.

Pytanie 11

W jakiej proporcji powinno stosować się syrop cukrowy do podkarmiania pobudzającego?

A. 3:2
B. 1:1
C. 1:2
D. 3:1
Prawidłowy dobór proporcji syropu cukrowego ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia zamierzonego efektu podkarmiania pobudzającego. Zbyt rozcieńczony syrop, jak 1:2 (jedna część cukru na dwie części wody), może być zbyt mało energetyczny i nie pobudzi pszczół do właściwej pracy. Pszczoły muszą wtedy odparować znacznie więcej wody, co oznacza dla nich dodatkowy wysiłek, a matka nie zawsze zostaje pobudzona do intensywnego czerwienia. Natomiast bardziej stężone mieszanki, takie jak 3:2 czy 3:1, są typowe dla syropów zimowych, gdzie kluczowe jest dostarczenie dużej ilości pokarmu na zapasy, a nie pobudzanie rodziny do aktywności. Takie syropy są gęstsze, trudniejsze do pobierania, szczególnie w chłodniejsze dni, i mogą zniechęcać matkę do składania jaj. W praktyce często zdarza się mylne przekonanie, że im więcej cukru, tym lepiej – ale w sezonie rozwojowym, gdy chcemy wywołać pobudzenie, zbyt gęsty syrop nie daje oczekiwanego efektu i bywa po prostu marnowany. Z drugiej strony, rzadszy syrop może prowadzić do fermentacji lub pleśnienia, jeśli pszczoły nie zdążą go szybko zagospodarować. Dobre praktyki zalecają zatem precyzyjne trzymanie się proporcji 1:1 dla podkarmiania pobudzającego, bo daje to najszybszą reakcję rodziny oraz najlepsze warunki do rozwoju czerwiu i odbudowy siły pszczół. Wielu pszczelarzy popełnia błąd, stosując proporcje przeznaczone dla innych celów, co może prowadzić do strat lub zahamowania rozwoju rodziny. Moim zdaniem warto zawsze upewnić się, w jakim celu podajemy syrop i dobrać odpowiednią recepturę zgodnie z zaleceniami branżowymi i własnymi obserwacjami z pasieki.

Pytanie 12

Jaką maksymalną zawartość wody może mieć produkt przedstawiony na ilustracji, oferowany do sprzedaży?

Ilustracja do pytania
A. 6%
B. 4%
C. 2%
D. 8%
Wybór zawartości wody na poziomie 2%, 4% czy 8% to częsty błąd wynikający z niezrozumienia specyfiki pyłku pszczelego i wymagań dotyczących jego przechowywania. Zbyt niska wilgotność, na przykład 2% czy 4%, nie jest praktyczna, bo taki pyłek staje się bardzo twardy, traci część swoich właściwości, a dodatkowo jest trudny do uzyskania w warunkach praktycznych, szczególnie bez przemysłowych suszarni. Taka wartość nie jest też nigdzie wymagana przepisami. Z kolei 8% to już zdecydowanie za dużo – pyłek przy takiej zawartości wody bardzo szybko zaczyna pleśnieć, traci świeżość, a nawet może stać się szkodliwy dla zdrowia konsumenta. To jest typowy błąd myślowy, kiedy ktoś porównuje pyłek do innych produktów sypkich, jak zboża, gdzie normy mogą być wyższe. Jednak pyłek pszczeli ma zupełnie inną strukturę i zawartość składników, przez co jego stabilność mikrobiologiczna jest dużo niższa przy wyższej wilgotności. W praktyce i według norm branżowych, zawartość wody w pyłku oferowanym do sprzedaży nie może przekroczyć 6%. Wynika to z obserwacji, że to właśnie powyżej tego progu gwałtownie rośnie ryzyko rozwoju pleśni i bakterii. Standardy te zostały wypracowane przez lata doświadczeń w branży pszczelarskiej i są poparte badaniami. Z mojego punktu widzenia, lepiej nie eksperymentować tu z wyższymi wartościami, bo szybko można stracić całą partię pyłku – a co gorsza, narażać zdrowie kupujących. Warto więc dobrze zapamiętać tę granicę 6%, bo ona po prostu realnie zabezpiecza jakość i bezpieczeństwo tego produktu.

Pytanie 13

Jak nazywa się okres ciągłego wydzielania mleka u zwierząt gospodarskich od porodu do zasuszenia?

A. Laktacja.
B. Mleczność.
C. Wydajność.
D. Produkcyjność.
Często można się pogubić w tych wszystkich terminach, bo brzmią dość podobnie, ale jednak są istotne różnice. Mleczność to określenie bardziej ogólne, które dotyczy zdolności zwierzęcia do produkowania mleka, ale nie jest to nazwa konkretnego okresu – raczej cecha lub parametr hodowlany, który ocenia się na podstawie uzyskiwanych wyników. Wydajność to również pojęcie techniczne, ale odnosi się do ilości mleka uzyskanej w określonym czasie i jest wykorzystywane głównie do porównań między zwierzętami czy stadami, nie jest to jednak nazwa okresu, tylko raczej wynik czy wskaźnik. Produkcyjność natomiast to jeszcze szersze pojęcie, bo bierze pod uwagę ogólną zdolność zwierzęcia do produkowania różnych produktów (nie tylko mleka, ale i mięsa czy wełny). Stąd użycie któregoś z tych określeń na oznaczenie okresu od porodu do zasuszenia jest merytorycznie nietrafione. Często spotykanym błędem jest też mylenie produkcyjności z laktacją, zwłaszcza wśród osób zaczynających przygodę z hodowlą – wtedy łatwo zapomnieć, że laktacja to właśnie ten specyficzny czas od wycielenia, gdy zwierzę aktywnie wydziela mleko, aż do momentu zasuszenia. Standardy branżowe, np. Polskiego Związku Hodowców Bydła, jasno określają, że terminem technicznym jest laktacja, a notowanie jej przebiegu jest kluczowe dla prowadzenia dokumentacji stada i planowania rozrodu. Dobre praktyki hodowlane wymagają takiego rozróżnienia, bo tylko wtedy można prawidłowo analizować dane produkcyjne i zdrowotne zwierząt.

Pytanie 14

Której choroby pszczół dotyczą objawy przedstawione na ilustracji?

Ilustracja do pytania
A. Grzybicy kamiennej.
B. Zatrucia pyłkiem.
C. Zgnilca amerykańskiego.
D. Grzybicy wapiennej.
Widoczny na zdjęciu osyp to bardzo charakterystyczny objaw grzybicy wapiennej u pszczół. W tej chorobie martwe larwy zostają szybko przerośnięte przez grzyby z rodzaju Ascosphaera, przez co zamieniają się w twarde, białe lub szarobrązowe mumie o kredowym wyglądzie – właśnie takie jak na tej ilustracji. Z doświadczenia powiem, że ten obrazek od razu przywodzi na myśl typowe przypadki z praktyki pasiecznej – szczególnie wiosną, kiedy wilgotność w ulu jest wyższa. Grzybica wapienna to nie jest tylko problem estetyczny, bo znacznie obniża siłę rodziny i może prowadzić do poważnych strat w produkcji miodu czy wosku. Warto przypominać, że zgodnie z dobrymi praktykami pszczelarskimi, w przypadku pojawienia się takich objawów kluczowe jest szybkie usunięcie chorych plastrów i poprawa wentylacji w ulu. Bardzo często za rozwój tej choroby odpowiadają błędy w utrzymaniu mikroklimatu albo zaniedbania higieniczne. Moim zdaniem każdy, kto prowadzi pasiekę, powinien umieć odróżnić grzybicę wapienną od np. zgnilca amerykańskiego czy innych chorób, bo wtedy postępowanie profilaktyczne i lecznicze jest zupełnie inne. No i taka wiedza może oszczędzić sporo nerwów i pieniędzy, bo szybka reakcja naprawdę robi różnicę.

Pytanie 15

Jak często powinno przeprowadzać się odmulanie dna rowów melioracyjnych w celu ich konserwacji?

A. Co 4-5 lat.
B. Co 2-3 lata.
C. Raz na rok.
D. Raz na kwartał.
Takie regularne, coroczne odmulanie rowów melioracyjnych to absolutna podstawa utrzymania efektywności całego systemu odwodnieniowego. W praktyce oznacza to, że co roku po prostu trzeba usunąć z dna rowu wszelki nagromadzony muł, resztki roślinne i inny materiał, który z czasem utrudnia przepływ wody. Według wytycznych melioracyjnych, a także zaleceń większości zarządców gospodarki wodnej, właśnie raz do roku to optymalna częstotliwość konserwacji. Pozwala to uniknąć zamulania, zarastania i zatorów, które prowadzą do podtopień pól, degradacji gruntu czy nawet zniszczenia infrastruktury drogowej i mostowej. Częstsze prace są raczej niepotrzebne i ekonomicznie nieuzasadnione, a rzadsze prowadzą do utraty sprawności hydraulicznej rowów. Moim zdaniem, dobrze przeprowadzone coroczne odmulanie to nie tylko kwestia formalnych norm, ale też praktyczna troska o bezpieczeństwo upraw czy infrastruktury. Warto pamiętać, że regularność tych działań przekłada się bezpośrednio na długowieczność i skuteczność rowów – to naprawdę nie jest temat do zaniedbywania. Przykładowo, w rejonach, gdzie roślinność rośnie szybko lub gleby są lekkie, proces zamulania może być jeszcze intensywniejszy, więc roczny cykl staje się wręcz niezbędny. Lepiej zrobić raz do roku mniej, niż po pięciu latach walczyć z wielką inwestycją naprawczą.

Pytanie 16

Który z wymienionych chwastów pól uprawnych ma największą wartość pożytkową?

A. Rzodkiew świrzepa.
B. Wyka ptasia.
C. Gorczyca polna.
D. Chaber bławatek.
Wybierając między różnymi chwastami pól uprawnych, łatwo się pomylić, bo większość z nich wydaje się mało pożyteczna z punktu widzenia rolnika. Jednak nie wszystkie rośliny określane jako chwasty mają taką samą wartość dla zapylaczy. Gorczyca polna często bywa mylona z gorczycą białą, która rzeczywiście jest dobrym pożytkiem, ale polna właściwie nie odgrywa większej roli dla pszczół. Wyka ptasia co prawda należy do rodziny bobowatych, ale jej kwiaty nie są aż tak atrakcyjne dla owadów jak u innych wyk czy koniczyn, a produkcja nektaru jest raczej znikoma – w praktyce pszczelarze nie traktują jej jako rośliny pożytkowej. Rzodkiew świrzepa też wydaje się ciekawa, bo kwitnie długo i w dużych skupiskach, ale jej kwiaty nie oferują zapylaczom takiej ilości nektaru, żeby realnie wpłynąć na produkcję miodu. Według zaleceń branżowych, np. Polskiego Związku Pszczelarskiego, pożytki polowe powinny być oceniane nie tylko pod kątem obecności kwiatów, ale też ich atrakcyjności dla owadów, czasu i długości kwitnienia oraz ilości wydzielanego nektaru. Częstym błędem jest patrzenie na wartość pożytkową przez pryzmat samej obecności rośliny na polu, bez uwzględnienia faktycznych potrzeb pszczół i innych zapylaczy. W środowisku rolniczym dość często spotykam się z mylnym przekonaniem, że każda roślina kwitnąca może być wartościowa dla pszczół, co niestety nie jest prawdą. Chaber bławatek zdecydowanie wyróżnia się wśród wymienionych chwastów, bo oferuje realne wsparcie dla populacji pszczoły miodnej, zwłaszcza w okresie, gdy inne pożytki już zanikają. To pokazuje, że dokładna znajomość biologii roślin i potrzeb owadów zapylających jest niezbędna, zwłaszcza jeśli chce się efektywnie łączyć rolnictwo z troską o środowisko czy prowadzeniem pasieki.

Pytanie 17

Jaka jest dzienna dawka owsa dla konia?

A. 10-12 kg
B. 13-15 kg
C. 4-6 kg
D. 7-9 kg
Dzienna dawka owsa dla konia w przedziale 4-6 kg to wynik, który wynika z wieloletnich obserwacji i zaleceń praktyków oraz podręczników hipologicznych. Taką ilość zaleca się dla dorosłego konia o wadze około 500-600 kg, pracującego w umiarkowanym tempie. Oczywiście, dawka ta powinna być zawsze dostosowana do masy ciała zwierzęcia, poziomu wysiłku oraz rodzaju paszy objętościowej. Zbyt duża ilość owsa może doprowadzić do problemów metabolicznych, na przykład ochwatu, kolek czy nadmiernego pobudzenia konia. Moim zdaniem w tej kwestii warto kierować się zasadą „mniej znaczy lepiej” i łączyć owies z sianem czy innymi paszami objętościowymi – koń wtedy lepiej wykorzystuje składniki odżywcze i jest spokojniejszy. W praktyce niewielu hodowców przekracza 6 kg owsa na dobę na konia, chyba że naprawdę koń intensywnie pracuje. Ważne też, żeby podzielić owies na kilka mniejszych porcji w ciągu dnia – koń nie powinien zjeść całej dawki na raz. Warto też pamiętać, że jakość owsa ma znaczenie – lepiej podać mniej, ale dobrej jakości, niż dużo byle jakiego zboża. Takie podejście jest zgodne z zaleceniami Polskiego Związku Hodowców Koni i literaturą branżową. Dodatkowo, moim zdaniem, warto obserwować indywidualne reakcje konia na dawkę – każdy organizm jest trochę inny i czasem 4 kg wystarczy w zupełności.

Pytanie 18

Kiedy należy poddać młodą matkę do rodziny bezmatecznej?

A. W obecności matki czerwiącej, bez przeglądu gniazda.
B. 4-6 godz. po usunięciu matki z rodziny, bez przeglądu gniazda.
C. Tuż po wyrojeniu się starej, bez przeglądu gniazda.
D. 4-6 dni po osieroceniu rodziny, bez przeglądu gniazda.
Wiele osób błędnie zakłada, że młodą matkę można poddawać do rodziny tak po prostu, nawet w obecności starej czerwiącej matki albo tuż po wyrojeniu się starej. To jest typowy błąd wynikający chyba z nieznajomości pszczelej psychologii i procesów zachodzących w rodzinie po utracie matki. W rodzinie, gdzie jest jeszcze obecna matka czerwiąca, poddanie drugiej matki zazwyczaj kończy się jej odrzuceniem lub śmiercią w wyniku walk. Pszczoły bardzo silnie reagują na feromony własnej matki i nie są wtedy skłonne akceptować obcej, nawet młodej. Z kolei poddanie młodej matki tuż po wyrojeniu się starej – czyli zaraz po wyjściu roju – jest ryzykowne, bo rodzina nie jest jeszcze właściwie zdezorientowana, a często pozostają jeszcze niedojrzałe matki w matecznikach lub nawet matki wirginie, które mogą wyjść po rojeniu. W takiej sytuacji prawdopodobieństwo odrzucenia nowej matki potrafi być bardzo wysokie. Dalej, czekanie 4-6 dni po osieroceniu rodziny to już zdecydowanie za długo – przez ten czas pszczoły zdążą pociągnąć mateczniki ratunkowe, a nawet mogą wygryźć własną matkę, co całkowicie niweczy sens poddawania kupionej czy wyhodowanej młodej matki. Niestety, ten błąd widać często w praktyce, gdy ktoś liczy, że im dłużej pszczoły są osierocone, tym chętniej przyjmą nową matkę – a jest wręcz przeciwnie. Standardem jest, żeby poddawać matkę właśnie w okresie kilku godzin po osieroceniu, zanim pszczoły podejmą własną próbę ratowania rodziny. Warto pamiętać, że zbyt długie lub zbyt krótkie odstępy czasowe prowadzą do niepowodzenia i tylko niepotrzebnie stresują zarówno pszczoły, jak i pszczelarza. Dobre praktyki bazują tu na dokładnym wyczuciu momentu i minimalizowaniu ingerencji w gniazdo, bo to właśnie daje najwyższą skuteczność poddawania matek.

Pytanie 19

W gospodarstwach nastawionych na intensywną produkcję mleka, cielęta, przez początkowy okres odpajania mlekiem lub preparatami mleko-zastępczymi, powinny być utrzymywane

A. w kojcach zbiorowych.
B. w kombiboksach.
C. w indywidualnych kojcach z budkami.
D. z matkami.
W praktyce nowoczesnej produkcji mleka utrzymanie cieląt z matkami, w kojcach zbiorowych czy tzw. kombiboksach nie przynosi takich efektów zdrowotnych i produkcyjnych, jak mogłoby się wydawać. Utrzymywanie cieląt z matkami, choć na pierwszy rzut oka wydaje się naturalne i zgodne z ich biologią, w rzeczywistości sprzyja przenoszeniu chorób, niekontrolowanemu pobieraniu siary oraz trudnościom w regularnej obserwacji stanu zdrowia młodych zwierząt. Przez to często dochodzi do problemów z odpasaniem i wzrostem, a przecież w intensywnych systemach liczy się każdy dzień rozwoju. Kojce zbiorowe też mają sporo minusów—cielęta kontaktują się bezpośrednio ze sobą, co prowadzi do szybkiego rozprzestrzeniania się zakażeń przewodu pokarmowego i oddechowego. Wystarczy, że jedno cielę zachoruje, a w krótkim czasie reszta też zaczyna chorować. Z kolei kombiboksy, choć brzmią nowocześnie, nie są zbyt powszechne w naszym kraju i raczej nie spełniają standardów bioasekuracji wymaganych przy intensywnej produkcji mleka. W wielu gospodarstwach powiela się błąd, patrząc na rozwiązania grupowe przez pryzmat wygody obsługi, a w rzeczywistości często tracimy z oczu zdrowie i indywidualny nadzór nad cielęciem. Dobre praktyki branżowe, zalecenia weterynaryjne i doświadczenia najlepszych hodowców wyraźnie pokazują, że indywidualne kojce z budkami to sprawdzony sposób na uzyskanie niskiej śmiertelności cieląt i osiągnięcie lepszych parametrów produkcyjnych w przyszłości. Przesadne przywiązanie do tradycyjnych metod lub oszczędzanie na wyposażeniu często prowadzi do strat, których można łatwo uniknąć, stosując właściwe rozwiązania.

Pytanie 20

Kiedy należy wprowadzić młodą matkę do rodziny pszczelej?

A. W obecności matki czerwiącej.
B. Tuż po wyrojeniu.
C. Kilka dni po osieroceniu rodziny, bez przeglądu gniazda.
D. Do 6 godz. od momentu usunięcia starej matki, bez ponownego przeglądania gniazda.
Przy wprowadzaniu młodej matki do rodziny pszczelej kluczowe jest nie tylko wyczucie czasu, ale i zrozumienie zachowań samych pszczół oraz tego, jak reagują na zmiany w ulu. Często spotykaną pomyłką jest przekonanie, że można wprowadzić nową matkę w obecności starej czerwiącej matki – to jednak prosta droga do walki między matkami lub zignorowania młodej przez rodzinę. Pszczoły mają silny instynkt lojalności wobec aktualnej matki i póki stara matka czerwi, rodzina nie będzie miała powodu, by zaakceptować nową. Z kolei odkładanie wprowadzenia matki na kilka dni po osieroceniu wydaje się logiczne, ale w praktyce rodzina zaczyna wtedy gwałtownie wychowywać mateczniki ratunkowe. W takich warunkach pszczoły są już przyzwyczajone do braku matki i mogą być znacznie bardziej nieufne wobec nowej, czasem wręcz agresywne, łatwo ją nawet zabić. Podobny problem pojawia się przy wprowadzaniu matki tuż po wyrojeniu – rodzina jest w stresie, ma niestabilną strukturę i nie zawsze jest gotowa na nową przywódczynię, bo często w gnieździe zostały jeszcze niedojrzałe matki lub mateczniki, z których zaraz wygryzą się kolejne. Moim zdaniem, błędne rozumowanie bierze się z niedocenienia specyficznych zachowań społecznych pszczół, które są bardzo wrażliwe na nagłe zmiany. Standardy pszczelarskie wyraźnie zalecają, by działać w oknie czasowym tuż po usunięciu starej matki, zanim rodzina się zorganizuje na nowo. Zwlekanie albo zbyt szybkie ruchy, bez eliminacji starej matki, mogą skutkować niepowodzeniem całej operacji. To nie są tylko teoretyczne zasady – w praktyce te błędy potrafią sporo namieszać w pasiece i spowodować straty zarówno pszczół, jak i matek.

Pytanie 21

Na rysunku przedstawiającym narządy wewnętrzne szyi bydła cyfrą 3 oznaczono

Ilustracja do pytania
A. grasicę.
B. tarczycę.
C. przełyk.
D. tchawicę.
Wybór innej odpowiedzi niż tchawica wynika najczęściej z mylenia struktur anatomicznych, które leżą blisko siebie w rejonie szyi bydła. Na przykład tarczyca jest gruczołem dokrewnym, często umiejscawianym w pobliżu dolnej części szyi, ale jej tkanka ma zupełnie inną strukturę niż chrząstki tchawicy – jest bardziej jednorodna i delikatna, nie występują w niej charakterystyczne pierścienie. Z kolei przełyk, mimo że przebiega bardzo blisko tchawicy, ma zupełnie inną funkcję – transportuje pokarm, a jego ściana nie posiada tych wyraźnych, poprzecznych chrząstek, tylko jest bardziej miękka i elastyczna. Wielu uczniów daje się zwieść lokalizacji, bo przełyk faktycznie znajduje się tuż za tchawicą, więc jeśli nie zwraca się uwagi na strukturę, łatwo go pomylić. Grasica natomiast, choć w młodym wieku jest jeszcze dość wyraźna, u starszych osobników prawie zanika i leży bardziej w górnej części śródpiersia niż bezpośrednio na szyi. Jej tkanka ma też zupełnie inną konsystencję i wygląd. Typowym błędem jest kierowanie się samym położeniem, a nie strukturą narządu – a to właśnie budowa anatomiczna powinna być wskazówką. Dobra praktyka to zawsze zwracać uwagę na charakterystyczne cechy: pierścieniowate chrząstki (tchawica), brak takich struktur (przełyk), drobna, gąbczasta tkanka (grasica), czy lity gruczoł (tarczyca). Takie podejście bardzo się przydaje nie tylko w nauce, ale też w praktyce zawodowej, bo pozwala szybko i trafnie identyfikować narządy, nawet bez dokładnych opisów.

Pytanie 22

Którą część anatomiczną krowy zaznaczono cyfrą "1" na zamieszczonym rysunku?

Ilustracja do pytania
A. Czepiec.
B. Księgi.
C. Żwacz.
D. Trawieniec.
Patrząc na ten rysunek i na proponowane odpowiedzi, łatwo można się pomylić, jeśli nie ma się wprawy w rozpoznawaniu poszczególnych części przedżołądków krowy. Częstym błędem jest mylenie żwacza z innymi przedżołądkami: księgami, czepcem czy trawieńcem. Księgi to trzeci przedżołądek, ich główną funkcją jest wchłanianie wody oraz dalsze rozdrabnianie treści pokarmowej – fizycznie są dużo mniejsze od żwacza i leżą bardziej po prawej stronie jamy brzusznej. Czepiec, czyli retikulum, znajduje się z przodu i odznacza się charakterystyczną strukturą plastra miodu, ale jego pojemność jest znacznie mniejsza, a rola sprowadza się głównie do sortowania treści pokarmowej i cofania jej do przeżuwania. Trawieniec natomiast to ostatni z przedżołądków, często określany jako „prawdziwy żołądek” krowy – tu właśnie zaczyna się chemiczne trawienie białek, bo pojawia się kwas solny. Błąd w rozpoznaniu tych narządów często wynika z uproszczenia sobie schematu budowy lub zbyt powierzchownego podejścia do nauki anatomii – a przecież każdy z tych przedżołądków odpowiada za inną fazę trawienia i ma odrębną budowę anatomiczną oraz fizjologiczne znaczenie. W praktyce rolniczej czy weterynaryjnej nieumiejętność rozróżnienia żwacza od ksiąg czy trawieńca może prowadzić do błędnych decyzji przy diagnozowaniu problemów zdrowotnych u krów, na przykład przy podejrzeniu wzdęć czy przemieszczeń. Zawsze warto zapamiętać, że żwacz jest największy, zajmuje większość lewej połowy jamy brzusznej i to właśnie z nim mamy do czynienia na tym rysunku.

Pytanie 23

Którego sprzętu należy użyć, aby otrzymać baloty przedstawione na ilustracji?

Ilustracja do pytania
A. Agregatu ścierniskowego.
B. Prasy zwijającej.
C. Owijarki bel.
D. Prasy kostkującej.
To właśnie prasa zwijająca jest odpowiedzialna za formowanie takich charakterystycznych, okrągłych balotów słomy czy siana, jak te na zdjęciu. Z mojego doświadczenia wynika, że ten sprzęt to już praktycznie standard w nowoczesnym gospodarstwie, bo pozwala bardzo wydajnie zebrać materiał z pola. Prasa zwijająca działa tak, że zbiera leżący materiał roślinny i zwija go w cylindryczne bele, które potem łatwo transportować i magazynować. Co ważne, baloty uzyskiwane tą metodą są dość mocno sprasowane, dzięki czemu zajmują mniej miejsca i lepiej się przechowują. Prasy zwijające różnią się od pras kostkujących przede wszystkim kształtem uzyskanego balota – kostkująca tworzy prostopadłościenne kostki, a zwijająca właśnie takie cylindry. Coraz częściej na polskich polach można zauważyć, że to właśnie baloty okrągłe, bo są wygodniejsze do owijania folią (gdy robi się sianokiszonkę), a także łatwiejsze do ładowania na przyczepy. No i na końcu – zgodnie z wytycznymi branżowymi oraz praktyką rolniczą, prasę zwijającą wykorzystuje się właśnie do produkcji tego typu balotów, szczególnie przy zbiorach sianokiszonki, słomy czy siana.

Pytanie 24

Co najmniej ile kilogramów nasion nastrzyka białego należy przygotować do obsiania 20 ha nieużytków, by poprawić bazę pożytkową w terenie? Norma wysiewu tych nasion na 1 ha wynosi od 25 do 30 kg.

A. 450 kg
B. 500 kg
C. 550 kg
D. 600 kg
Błędne wyliczenie ilości nasion do wysiewu często wynika z pobieżnego spojrzenia na zakres normy wysiewu lub nieuwzględnienia powierzchni do obsiania. Przykładowo, niektórzy zakładają, że dla większej pewności trzeba przyjąć maksymalną wartość z przedziału, czyli 30 kg/ha, stąd pojawiają się odpowiedzi wyrażające zbyt duże ilości, jak 600 kg. Jednak w praktyce rolniczej, szczególnie na nieużytkach, często stosuje się dolny próg normy wysiewu – 25 kg/ha, bo podłoże nie zawsze pozwala na maksymalne wykorzystanie potencjału nasion, a zbyt gęsty siew bywa nieefektywny. Z drugiej strony, zaniżanie tej ilości poniżej minimalnej normy, jak w przypadku 450 kg (czyli średnio 22,5 kg/ha), grozi zbyt rzadkim obsianiem i słabym efektem poprawy bazy pożytkowej. Wiele osób mylnie sądzi, że lepiej dać więcej nasion „na wszelki wypadek”, ale to nie tylko niepotrzebny wydatek, lecz może też prowadzić do nadmiernej konkurencji między roślinami i spadku ogólnej wydajności pożytku. W praktyce, zarówno standardy branżowe, jak i doświadczenie wskazują, że należy trzymać się dolnej granicy normy, o ile nie występują wyjątkowo niekorzystne warunki glebowe. Dobrze jest znać te liczby i logicznie podejść do zadania, zamiast kierować się intuicją czy chęcią „na zapas”, bo w rolnictwie precyzja przekłada się na realne efekty i oszczędności.

Pytanie 25

Jaką ilość cukru należy przygotować do sporządzenia syropu cukrowego dla 10 rodzin zimujących w ulu warszawskim zwykłym z których każda posiada 5 plastrów?

A. 100kg
B. 20kg
C. 50kg
D. 10kg
Wybór mniejszej ilości cukru niż 100 kg oznacza niedoszacowanie faktycznych potrzeb pokarmowych rodzin pszczelich w ulach warszawskich zwykłych. W praktyce każda rodzina pszczela, która zimuje na 5 plastrach, wymaga około 10 kg cukru, by wytworzyć odpowiedni zapas na okres zimowy – to jest taki niepisany standard branżowy, który potwierdzają doświadczeni pszczelarze oraz podręczniki. Przyjęcie, że rodzina zużyje tylko 1 lub 2 kg cukru (jak można by wywnioskować z odpowiedzi 10 kg lub 20 kg na 10 rodzin), jest typowym błędem wynikającym z nieznajomości biologii pszczół oraz procesów metabolicznych podczas zimowli. Pszczoły muszą mieć wystarczająco dużo pokarmu nie tylko na przeżycie, ale także na utrzymanie stałej temperatury w kłębie zimowym i rozpoczęcie wiosennego rozwoju. W niektórych latach, przy dłuższych zimach lub słabszym rozwoju rodzin, nawet 8 kg może się okazać niewystarczające. Liczba 50 kg też może wydawać się sensowna, jeśli ktoś myli masę całkowitą zapasu z ilością samego cukru, ale i tak daje to tylko połowę realnych potrzeb. Takie podejście może prowadzić do głodowania rodzin pod koniec zimowli, osłabienia pszczół i trudności w rozwoju wczesnowiosennym. Z mojego doświadczenia wynika, że niedoszacowanie ilości syropu cukrowego jest jednym z najczęstszych błędów u początkujących pszczelarzy i czasem kończy się stratami całych rodzin. Dlatego planując przygotowanie syropu na zimę, warto trzymać się sprawdzonych wytycznych i nie próbować szukać oszczędności na cukrze – to inwestycja w zdrowotność i siłę pszczół. Warto też pamiętać, że pszczoły nie przeżywają wyłącznie z węglowodanów – muszą mieć też pierzgę, ale bez odpowiedniej ilości cukru nie zdołają utrzymać kłębu i ogrzać matki. Jeśli ktoś poda zbyt mało syropu, niestety może się spodziewać osypu rodzin albo bardzo słabego rozwoju wiosną. To się po prostu nie opłaca.

Pytanie 26

Ile powinna wynosić maksymalna odległość pasieki od bazy pożytkowej?

A. 3 km
B. 1 km
C. 2 km
D. 4 km
Maksymalna odległość pasieki od bazy pożytkowej, czyli miejsca, gdzie pszczoły mają dostęp do głównych źródeł nektaru i pyłku, powinna wynosić do 2 kilometrów. To nie jest przypadkowa wartość – bierze się ona z obserwacji fizjologii pszczół oraz praktycznych analiz zysków i strat w gospodarce pasiecznej. Przy tej odległości pszczoły są w stanie efektywnie przemieszczać się między ulem a roślinami, nie tracąc zbyt dużo energii na loty. Im dalej oddalona pasieka, tym więcej czasu i sił pszczoły muszą poświęcić na przeloty, co znacząco zmniejsza wydajność zbioru miodu oraz może prowadzić do szybszego wyeksploatowania rodzin pszczelich. W praktyce wielu doświadczonych pszczelarzy nawet skraca ten dystans do 1-1,5 km – szczególnie tam, gdzie teren jest trudny lub warunki pogodowe nie sprzyjają długim lotom. Standardy branżowe, np. zalecenia Polskiego Związku Pszczelarskiego czy wytyczne z podręczników akademickich, jasno wskazują, że 2 km to odległość optymalna – pozwala zarówno wykorzystać bogactwo pożytków, jak i zadbać o dobrostan pszczół. Dodatkowo, w wielu regionach, gdzie baza pożytkowa jest rozproszona, nieprzestrzeganie tej zasady skutkuje słabszymi zbiorami i większą śmiertelnością pszczół. Z mojego doświadczenia wynika, że lepiej mieć kilka mniejszych pasiek blisko pól i sadów niż jedną dużą oddaloną od pożytku – logistyka może być trudniejsza, ale efekty miodowe są zdecydowanie lepsze.

Pytanie 27

Która fermentacja powinna zachodzić podczas prawidłowo przebiegającego procesu kiszenia pasz?

A. Mlekowa.
B. Octowa.
C. Masłowa.
D. Propionowa.
W procesie kiszenia pasz wiele osób myli różne rodzaje fermentacji, ponieważ na pierwszy rzut oka mogą wydawać się podobne. Jednak już na poziomie mikrobiologicznym zachodzą tam zupełnie inne reakcje i produkty końcowe, co bezpośrednio przekłada się na jakość paszy. Fermentacja masłowa zachodzi przy udziale bakterii masłowych, które rozwijają się, gdy kiszenie przebiega nieprawidłowo, na przykład przy zbyt dużej zawartości wody, niedostatecznym ubiciu lub obecności powietrza. Jej produkty – kwas masłowy, aceton czy mało przyjemny zapach – są niepożądane, bo wtedy kiszonka jest nietrwała, nieapetyczna i często wręcz szkodliwa dla zwierząt. W przypadku fermentacji octowej dominuje kwas octowy, który też nie jest wskazany jako główny produkt, bo może powodować spadek smakowitości i pobrania paszy przez stado. Fermentacja propionowa, choć czasem wykorzystywana przy konserwacji niektórych produktów, nie zapewnia tak skutecznej ochrony przed rozwojem drobnoustrojów niepożądanych, jak fermentacja mlekowa, a jej znaczenie w standardowym kiszeniu pasz praktycznie nie istnieje. Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo często początkiem problemów z jakością kiszonki jest właśnie niedostateczna wiedza na temat mechanizmów fermentacyjnych – niektórzy sądzą, że każda fermentacja "zakisi", ale to niestety krzywdzący mit. Dobre praktyki branżowe jasno wskazują, że tylko fermentacja mlekowa gwarantuje bezpieczeństwo i wartość pokarmową kiszonki. Ignorowanie tego prowadzi do strat i niepotrzebnych problemów zdrowotnych w stadzie, co po prostu się nie opłaca.

Pytanie 28

Gdzie montuje się przedstawiony na rysunku poławiacz pyłku?

Ilustracja do pytania
A. Na dnie dennicy.
B. Na wylocie ula.
C. W powałce.
D. Nad gniazdem.
Poławiacz pyłku montuje się właśnie na wylocie ula, bo tylko wtedy faktycznie spełnia swoją rolę i działa poprawnie. Przechodząc przez specjalną kratkę zamontowaną na wylotku, pszczoły tracą część pyłku, który zebrały na odnóżach – opada on do pojemnika poławiacza, a pszczoły mogą wrócić do ula praktycznie nienaruszone. Z mojego doświadczenia wynika, że prawidłowe zamocowanie poławiacza nie zaburza ruchu rodzin pszczelich, a daje nam cenny surowiec, który w branży jest bardzo pożądany – pyłek kwiatowy. W praktyce spotyka się różne konstrukcje poławiaczy, ale praktycznie każda opiera się właśnie na tej zasadzie – urządzenie jest mocowane przy samym wylotku, co jest zgodne z zaleceniami większości producentów i podręczników pszczelarskich. Umiejscowienie poławiacza w tym miejscu nie tylko zapewnia efektywność zbioru, ale też pozwala na łatwą kontrolę i konserwację. Fachowcy powtarzają, żeby nie montować poławiacza w innych częściach ula, bo może to prowadzić do stresu pszczół i zaburzeń w funkcjonowaniu rodziny. No i jeszcze – montując poławiacz na wylocie nie utrudniasz pszczołom wentylacji gniazda, co czasem bywa problemem, jeśli ktoś kombinuje z innymi lokalizacjami.

Pytanie 29

Na postawie zamieszczonych danych oblicz w jednostkach miodowych wartość produkcji z pasieki, w której wyprodukowano 1000 kg miodu wielokwiatowego, 20 kg wosku i 2 kg mleczka pszczelego.

Przeliczniki:
1 kg miodu wielokwiatowy = 1 jednostka miodowa
1 kg wosku = 3,5 jednostki miodowej
1 kg mleczka pszczelego = 100 jednostek miodowych
A. 1 300 jednostek miodowych
B. 1 200 jednostek miodowych
C. 1 270 jednostek miodowych
D. 1 070 jednostek miodowych
Świetnie sobie poradziłeś z tym zadaniem! Prawidłowy wynik 1 270 jednostek miodowych to nie tylko efekt prostego dodawania wartości, ale też zrozumienia, jak przeliczać produkty pszczele według ustalonych przeliczników branżowych. W praktyce, taka analiza jest bardzo przydatna przy ocenie efektywności produkcji w pasiece i planowaniu sprzedaży – bo nie zawsze kilogram miodu, wosku czy mleczka to to samo pod względem wartości. Według standardów branżowych każdy kilogram miodu wielokwiatowego odpowiada jednej jednostce miodowej, wosk 3,5 jednostkom, a mleczko pszczele aż stu jednostkom za kilogram. Stąd wyliczamy: 1000 kg miodu × 1 = 1000 jednostek, 20 kg wosku × 3,5 = 70 jednostek, 2 kg mleczka × 100 = 200 jednostek. Po zsumowaniu daje to 1270 jednostek miodowych. Moim zdaniem takie przeliczniki szczególnie pomagają właścicielom pasiek i technikom ocenić, czy skupiać się bardziej na produkcji wosku lub mleczka, gdzie wartość jednostkowa jest dużo większa. To ważne przy analizie opłacalności. Dobrze znać te zasady i swobodnie się nimi posługiwać, bo pozwalają na szybkie porównanie różnych modeli produkcji, a nawet rozmowy z kontrahentami czy planowanie inwestycji. Z doświadczenia wiem, że wielu początkujących pszczelarzy nie docenia wartości produktów innych niż miód – a tu masz jasny dowód, ile można „zyskać” na wosku czy mleczku, mimo że ich masa jest niewielka. Przy planowaniu rozwoju pasieki warto czasem zrobić sobie takie przemnożenia, żeby podjąć dobre decyzje rozwojowe!

Pytanie 30

Do poprawnego i bezpiecznego przywiązania konia podczas jego czyszczenia są potrzebne

A. ogłowie i uwiąz.
B. kantar i wodze.
C. ogłowie i wodze.
D. kantar i uwiąz.
Wiele osób myli kantar z ogłowiem albo próbuje przywiązywać konia do czyszczenia za wodze, co w praktyce może przynieść więcej szkody niż pożytku. Ogłowie służy typowo do jazdy – ma wędzidło, które wkłada się do pyska konia. Jeśli przywiążemy konia za ogłowie lub wodze, możemy nie tylko sprawić mu ból (bo ciągniemy za wędzidło w pysku), ale i doprowadzić do trwałych urazów jamy ustnej czy nawet złamań zębów. Wodze są zbyt cienkie i delikatne, nie zostały zaprojektowane do mocowania konia – mogą się zerwać albo boleśnie wżynać w pysk. Z kolei ogłowie to sprzęt do komunikacji w trakcie jazdy i nie daje takiej stabilności oraz bezpieczeństwa przy czyszczeniu. Zaobserwowałem, że ten błąd często wynika z niewiedzy albo nawyków podpatrzonych u niedoświadczonych osób. Prawidłowe postępowanie wymaga użycia kantara, który jest bezpieczny i wygodny dla konia, oraz uwiązu, bo umożliwia szybkie odwiązanie w razie zagrożenia. Dobre praktyki branżowe, np. zalecenia PZJ czy FEI, jasno podkreślają: przy czyszczeniu, prowadzeniu czy myciu koń powinien mieć na sobie tylko kantar i być przywiązany uwiązem. Z mojego punktu widzenia, inwestowanie w tę wiedzę i stosowanie jej na co dzień naprawdę podnosi poziom bezpieczeństwa i komfort pracy każdemu, kto zajmuje się końmi – od rekreantów po zawodowców. Zatem warto zapamiętać: ogłowie i wodze tylko do jazdy, kantar i uwiąz do obsługi w stajni.

Pytanie 31

Który szkodnik wiosną drąży łodygi rzepaku powodując ich łamanie?

A. Chowacz brukwiaczek.
B. Słodyszek rzepakowy.
C. Chowacz podobnik.
D. Gnatarz rzepakowiec.
W uprawie rzepaku bardzo łatwo pomylić szkodniki, ponieważ każdy z nich pojawia się w innym momencie sezonu i powoduje inne uszkodzenia. Słodyszek rzepakowy to szkodnik, który atakuje głównie na etapie formowania się pąków, wtedy jego larwy i dorosłe osobniki żerują na pąkach kwiatowych, prowadząc do ich uszkodzeń i opadania, ale nie drąży łodyg. Gnatarz rzepakowiec z kolei jest szkodnikiem liści, jego larwy wyglądają trochę jak gąsienice i wygryzają charakterystyczne dziury w liściach, czasem mogą go całkiem ogołocić, lecz z łodygami nie mają nic wspólnego. Chowacz podobnik natomiast pojawia się zdecydowanie później, bo w okresie kwitnienia, i jego larwy żerują głównie w łuszczynach, gdzie uszkadzają nasiona. To właśnie chowacz brukwiaczek odpowiada za żerowanie wewnątrz łodyg rzepaku wczesną wiosną, prowadząc do jej osłabienia, pęknięć i łamania. Częstym błędem jest utożsamianie wszystkich chowaczy lub słodyszka jako przyczyny łamania łodyg, co wynika chyba głównie z ogólnej wiedzy o szkodliwości tych owadów w rzepaku, ale praktyka pokazuje, że tylko brukwiaczek drąży łodygi w tym krytycznym okresie. Skuteczna ochrona plantacji wymaga umiejętnego rozpoznania stadium rozwojowego roślin, obserwacji typowych uszkodzeń oraz monitorowania obecności szkodników za pomocą żółtych naczyń i lustracji. Dobrym zwyczajem jest też systematyczne poszerzanie wiedzy o biologię szkodników, co pozwala lepiej przewidywać zagrożenia i planować właściwe zabiegi ochronne. Warto pamiętać, że błędne rozpoznanie źródła uszkodzeń prowadzi do niepotrzebnych oprysków i strat ekonomicznych.

Pytanie 32

Podstawową cechą decydującą o wartości użytkowej pszczół jest

A. wydajność miodowa i woskowa.
B. kolor wosku.
C. mała skłonność do rabunku.
D. trzymanie się plastrów.
Wydajność miodowa i woskowa to podstawowa cecha, która faktycznie decyduje o wartości użytkowej pszczół w praktyce pszczelarskiej. Tak naprawdę, większość pszczelarzy, zwłaszcza tych prowadzących działalność towarową, skupia się właśnie na tych aspektach, bo to one bezpośrednio przekładają się na opłacalność i sukces hodowli. Jeśli pszczoły produkują dużo miodu i wosku, to nie tylko pasieka staje się bardziej wydajna, ale też łatwiej jest rozwijać nowe ule i odbudowywać plastry po zimie. W praktyce to daje możliwość produkcji większej ilości produktów pszczelich, co jest zgodne ze współczesnymi oczekiwaniami rynku i standardami branżowymi – przecież klient najczęściej oczekuje miodu, wosku czy propolisu, a nie np. pszczółek trzymających się plastrów. Oczywiście są jeszcze inne ważne cechy, jak łagodność czy odporność na choroby, ale moim zdaniem to właśnie wydajność w miodzie i wosku decyduje, czy dana rasa lub linia pszczół będzie szeroko stosowana komercyjnie. Warto też dodać, że selekcjonując pszczoły, hodowcy najczęściej zwracają szczególną uwagę na te dwa parametry, bo one mają wpływ na wyniki finansowe, a także na to, jak pasieka radzi sobie w różnych warunkach środowiskowych. W skrócie: pszczoły, które dają więcej miodu i wosku, zawsze będą najbardziej pożądane – i to jest taka uniwersalna zasada w tej branży.

Pytanie 33

W Polsce najbardziej rozpowszechnił się chów trzody chlewnej o kierunku

A. tłuszczowo-mięsnym.
B. mięsno-słoninowym.
C. mięsnym.
D. bekonowym.
W Polsce dominuje kierunek mięsny w chowie trzody chlewnej i to nie jest przypadek, bo rynek mocno się zmienił przez ostatnie lata. Obecnie zarówno konsumenci, jak i przetwórcy oczekują mięsa wysokiej jakości, z dobrą wydajnością rzeźną i niską zawartością tłuszczu śródmięśniowego. Ten typ chowu pozwala uzyskiwać tuczniki o odpowiedniej mięsności, które świetnie nadają się zarówno na rynek krajowy, jak i na eksport – zwłaszcza do krajów unijnych, gdzie obowiązują dosyć restrykcyjne normy dotyczące jakości półtusz. W praktyce większość gospodarstw wyspecjalizowało się właśnie w tym kierunku, bo to po prostu najbardziej opłacalne i zgodne z oczekiwaniami odbiorców. Hodowcy stosują selekcję i dobór ras typowo mięsnych, jak np. polska biała zwisłoucha czy wielka biała polska, a także korzystają z nowoczesnych technologii żywieniowych, żeby poprawić tempo przyrostu i jakość mięsa. Z mojej perspektywy to bardzo rozsądny wybór, bo pozwala konkurować z innymi krajami i zapewnia gospodarstwom stabilność finansową. Warto też pamiętać, że mięso uzyskane z tego kierunku chowu cieszy się większym uznaniem w przemyśle wędliniarskim – łatwiej uzyskać z niego szynki, kiełbasy czy schaby spełniające różne wyśrubowane normy rynku.

Pytanie 34

Podczas pozyskiwania miodu z plastrów w skład niezbędnego sprzętu wchodzą: miodarka, stół do odsklepiania, odsklepiacz widelcowy oraz

A. izolatory.
B. cedzidło.
C. topiarka.
D. przegonka.
Cedzidło to naprawdę podstawowy sprzęt przy pozyskiwaniu miodu z plastrów i praktycznie nie wyobrażam sobie pracy bez niego. Jak już odsklepisz komórki widelcem albo nożem i wrzucisz ramki do miodarki, to po wirowaniu miód jest niby czysty, ale i tak nadal ma w sobie resztki wosku, kawałki pszczół albo inne drobne zanieczyszczenia. Normalnie, zgodnie z dobrą praktyką pszczelarską, taki świeży miód przelewa się przez cedzidło, żeby te wszystkie paproszki zatrzymały się na sitku, a do słoików trafiła już klarowna i bezpieczna do spożycia substancja. W profesjonalnych pasiekach często stosuje się zestaw podwójnych lub nawet potrójnych sit, gdzie najpierw większe odpadki zatrzymuje grubsze sito, a potem drobniejsze cząstki wyłapuje gęstsza siatka. Cedzidło zdecydowanie wpływa na jakość produktu końcowego – miód zanieczyszczony nie tylko wygląda gorzej, ale może się szybciej psuć lub fermentować. Moim zdaniem, jeśli ktoś się na poważnie zabiera za wirowanie miodu, to cedzidło powinno być na liście zakupów zaraz po miodarce. Nawet przy niewielkiej liczbie uli można się przekonać, że bez tego sprzętu późniejsze domywanie słoików i nieprzyjemne niespodzianki w postaci woskowych grudek w miodzie to po prostu strata czasu i nerwów. W zasadzie każda polska literatura pszczelarska poleca stosowanie cedzideł, bo to już taki standard branży. Warto wiedzieć, że nawet w małej pasiece domowe cedzidło znacząco ułatwia utrzymanie wysokiej jakości miodu.

Pytanie 35

Który chwast został przedstawiony na zdjęciu?

Ilustracja do pytania
A. Ostrożeń polny.
B. Czyściec błotny.
C. Świerzbnica polna.
D. Chaber bławatek.
Chaber bławatek to bardzo charakterystyczny chwast występujący głównie na polach uprawnych, zwłaszcza wśród zbóż takich jak pszenica czy żyto. Jego rozpoznawalną cechą są intensywnie niebieskie, promieniste kwiaty, które wyróżniają się na tle innych roślin. Moim zdaniem to jedna z tych roślin, które łatwo zapadają w pamięć, bo chyba każdy choć raz widział bławatka na polu lub łące. Z perspektywy praktyki rolniczej, obecność bławatka ma spore znaczenie – chociaż jest ładny, to jednak stanowi zagrożenie konkurencyjne dla roślin uprawnych, gdyż pobiera wodę i składniki pokarmowe z gleby. Zgodnie z dobrymi praktykami, regularne monitorowanie pól i stosowanie płodozmianu czy odpowiedniej agrotechniki pozwala na ograniczenie jego rozprzestrzeniania się. Warto wiedzieć, że bławatek jest także wskaźnikiem niskiej intensywności upraw oraz bywa stosowany w ziołolecznictwie (np. do robienia naparów na oczy), ale w rolnictwie stanowi po prostu uciążliwy chwast. Często można go spotkać nawet w mieszankach nasion kwietnych do zakładania łąk kwietnych, co jest ciekawostką, bo rola tej samej rośliny może być zupełnie różna w zależności od kontekstu. Dobrze rozpoznawać jego cechy morfologiczne, bo pozwala to na szybkie podjęcie działań w uprawach.

Pytanie 36

Ile wynosi przeciętna ilość wysiewu koniczyny czerwonej w kg na 1 ha?

A. 12-18 kg
B. 26-30 kg
C. 32-34 kg
D. 20-24 kg
Prawidłowa ilość wysiewu koniczyny czerwonej na 1 ha to właśnie 12-18 kg i to nie jest przypadkowa liczba. Wynika ona z wieloletnich obserwacji praktycznych oraz zaleceń instytutów rolniczych, takich jak np. IUNG czy COBORU. Taka dawka pozwala uzyskać optymalną obsadę roślin, czyli mniej więcej 900-1100 sztuk na metr kwadratowy, co z mojego doświadczenia przekłada się na silny łan i zdrową darń przez cały okres użytkowania. Gdybyś wysiał więcej, to rośliny zaczęłyby ze sobą konkurować o światło i składniki, przez co całość byłaby rzadsza i słabsza, a to prosta droga do przerzedzeń czy zachwaszczenia. Mniej z kolei nie da wystarczającej obsady, więc plon będzie po prostu niższy. Praktycy często mieszają koniczynę z trawami, wtedy trochę tę dawkę korygują, ale podstawowa zasada pozostaje: 12 do 18 kg czystego nasienia na hektar – nie mniej, nie więcej. Warto pamiętać, że jakość materiału siewnego mocno wpływa na efekt, więc zawsze warto inwestować w kwalifikowane nasiona i zadbać o równomierny wysiew, najlepiej siewnikiem rzędowym. Z doświadczenia polecam też niezbyt głębokie przykrycie nasion – koniczyna kiełkuje płytko, głębszy siew to zmarnowane nasiona. To drobna sprawa, a robi ogromną różnicę!

Pytanie 37

Który plaster należy dodać do ula, jeżeli po otwarciu słychać głośne buczenie (płacz) pszczół, a w plastrach brak czerwiu (jajeczek)?

A. Z czerwiem na wygryzieniu.
B. Z obsiadującymi pszczołami.
C. Z czerwiem zasklepionym.
D. Z jednodniowymi larwami.
Dodanie plastra z jednodniowymi larwami to jedna z podstawowych i sprawdzonych metod ratowania rodziny pszczelej bez matki, szczególnie gdy słyszysz charakterystyczny głośny „płacz” pszczół i widoczny jest brak czerwiu. To taki trochę krzyk rozpaczy – pszczoły są zdezorientowane, nie mają matki i czują się zagrożone. W praktyce, wstawienie plastra z jednodniowymi larwami daje im szansę na wychowanie nowej matki, bo tylko z takich bardzo młodych larw robotnice mogą odciągnąć mateczniki ratunkowe. Tak się po prostu robi w nowoczesnej i tradycyjnej gospodarce pasiecznej – bez młodego czerwiu pszczoły nic już nie wyhodują. Moim zdaniem, każdy kto prowadzi pasiekę, powinien mieć zawsze na uwadze taki scenariusz i trzymać w rezerwie plastry z odpowiednim czerwiem, zwłaszcza w okresie intensywnego rozwoju rodziny. Dobrą praktyką, polecaną przez doświadczonych pszczelarzy i liczne podręczniki, jest regularne przeglądanie uli pod kątem obecności świeżego czerwiu – to pozwala szybko reagować, zanim rodzina osłabnie czy stanie się agresywna. Dodanie plastra z jednodniowymi larwami praktycznie resetuje sytuację w ulu i uruchamia naturalny mechanizm ratunkowy. Bez tej wiedzy trudno prowadzić skutecznie jakąkolwiek większą pasiekę. Dodatkowo, to rozwiązanie minimalizuje konieczność poddawania matek z zewnątrz, co często bywa trudniejsze i bardziej ryzykowne.

Pytanie 38

Na podstawie danych z tabeli, określ zasób surowca miodowego ze 100 ha lasu mieszanego.

Rośliny miododajnePowierzchnia zwartego łanu
w ha lub szt.
Wydajność miodowa
w kg/ha
Las mieszany (100 ha)
Borówka czarna    4%4100
Malina             2%2150
Kruszyna         3%380
A. 180 kg
B. 330 kg
C. 780 kg
D. 940 kg
Wiele osób, patrząc na tabelę, ma tendencję do prostego sumowania wydajności miodowej z różnych gatunków roślin, zakładając, że każda powierzchnia występuje osobno i nie ma żadnych nakładających się areałów. To jeden z najczęstszych błędów w interpretacji takich zestawień. Kiedy podane są cząstkowe powierzchnie i wydajności, dość łatwo pomylić się, licząc całkowity zasób surowca miodowego – wystarczy przemnożyć powierzchnię przez wydajność dla każdej rośliny i dodać wszystko razem. Jednak w praktyce leśnej oraz w branżowych standardach pszczelarskich uwzględnia się, że wiele gatunków występuje na tych samych fragmentach lasu lub mają okresy kwitnienia, które się częściowo pokrywają. Stąd wynik teoretycznie wyższy niż 780 kg (np. 940 kg) jest zawyżony przez podwójne liczenie areałów lub nieuwzględnienie rzeczywistej dostępności pożytków dla pszczół. Z kolei wybór dużo niższych wartości, takich jak 330 kg czy 180 kg, może być skutkiem nieuwzględnienia wszystkich podanych w tabeli roślin albo błędnej interpretacji wydajności (np. traktowania jej jako sumarycznej dla całego lasu, a nie dla poszczególnych gatunków). Typowy błąd to pominięcie którejś pozycji z tabeli lub zbagatelizowanie istotnych drobnych pożytków, które jednak w skali dużego areału mają swoje znaczenie. W branżowej praktyce przyjmuje się wartość 780 kg, bo realnie odzwierciedla ona to, co pszczoły są w stanie zebrać z 100 ha lasu mieszanego, biorąc pod uwagę zarówno pokrywanie się areałów, jak i ograniczenia biologiczne samych pszczół. Właściwe rozumienie takich zadań jest kluczowe przy planowaniu rozmieszczenia pasiek i ocenie efektywności pożytków. Warto korzystać z doświadczenia starszych pszczelarzy, którzy od lat obserwują, jak teoria ma się do praktyki – ich uwagi często pozwalają uniknąć tych najprostszych, szkolnych błędów.

Pytanie 39

Wierzba iwa jest pożytkiem

A. wczesnowiosennym.
B. późnoletnim.
C. wczesnoletnim.
D. jesiennym.
Wiele osób myli czas kwitnienia różnych pożytków pszczelich, co często prowadzi do błędnych wniosków dotyczących ich znaczenia w gospodarce pasiecznej. Wierzba iwa nie jest ani pożytkiem wczesnoletnim, ani późnoletnim, ani też jesiennym. Te okresy odnoszą się do zupełnie innych gatunków roślin, które kwitną w innych terminach. Na przykład pożytki wczesnoletnie to najczęściej rzepak, akacja (czyli robinia), gryka czy malina – zazwyczaj przypadają na maj i czerwiec, kiedy pszczoły są już bardzo aktywne. Późnoletnie pożytki, takie jak wrzos czy nawłoć, pojawiają się dopiero pod koniec sierpnia lub we wrześniu i są często ostatnią szansą na zebranie nektaru przed zimą. Z kolei pożytki jesienne są w naszej szerokości geograficznej bardzo rzadkie – czasem wymienia się tu nawłoć czy wrzos, ale to już bardziej końcówka sezonu. Wierzba iwa natomiast wybija się jako pożytek typowo wczesnowiosenny, bo kwitnie już w marcu, zanim jeszcze rozwijają się liście na drzewach liściastych. Błędne przypisanie jej do innych kategorii wynika zazwyczaj z braku obserwacji przyrody lub mylenia pożytków według kalendarza ogrodniczego, a nie fenologicznego. Doświadczeni pszczelarze od lat uczulają, że rozpoznanie terminów kwitnienia różnych roślin jest fundamentem skutecznej gospodarki pasiecznej, bo od tego zależy siła rodzin pszczelich na kluczowe pożytki i przetrwanie trudnego okresu wczesnowiosennego. Jeśli ktoś zignoruje rolę wierzb w tym czasie, może nieświadomie przyczynić się do osłabienia pszczół i gorszego startu sezonu. Dobrze jest pamiętać, że prawidłowa klasyfikacja pożytków to nie tylko teoria, ale praktyka, która przekłada się na realne wyniki w pasiece.

Pytanie 40

Który gruczoł pszczoły wydziela mleczko pszczele?

A. Ślinowy.
B. Kieszonkowy.
C. Gardzielowy.
D. Rektalny.
W pszczelarstwie nietrudno natrafić na mylne przekonania dotyczące tego, który gruczoł odpowiada za produkcję mleczka pszczelego. Często spotykam się z opinią, że gruczoły ślinowe mogą być za to odpowiedzialne – w końcu wytwarzają one różne enzymy potrzebne w procesie rozkładu pyłku czy przygotowywaniu pokarmu dla larw. Jednak sprawa jest dużo bardziej złożona. Gruczoły ślinowe faktycznie produkują ślinę, która bierze udział w przetwarzaniu nektaru w miód, ale to zupełnie inny proces niż produkcja mleczka pszczelego. Z kolei gruczoł rektalny pełni funkcję magazynowania niestrawionych resztek pokarmowych i bierze udział w usuwaniu odpadów z organizmu pszczoły, szczególnie podczas zimowli. Kieszonkowy gruczoł to raczej nazwa obca terminologii pszczelarskiej – być może pojawiło się tu nieporozumienie wynikające z tłumaczenia lub błędnych źródeł. W branży pszczelarskiej podkreśla się, że wyłącznie gruczoły gardzielowe, umieszczone w głowie młodych robotnic, są w stanie produkować mleczko pszczele. Ich aktywność jest ściśle powiązana z wiekiem pszczoły oraz jej zadaniami w ulu. Często spotykanym błędem jest utożsamianie funkcji gruczołów bez uwzględnienia ich specjalizacji; to prowadzi do nieporozumień i błędnych decyzji praktycznych, na przykład podczas prób hodowli matek pszczelich. Z mojego doświadczenia wynika, że zrozumienie precyzyjnego podziału ról w organizmie pszczoły pozwala uniknąć wielu kosztownych pomyłek w praktyce. Według uznanych standardów branżowych, takich jak podręczniki dla techników pszczelarstwa, tylko gruczoły gardzielowe odpowiadają za produkcję mleczka pszczelego – i to one powinny być w centrum uwagi, jeśli zależy nam na jakości oraz efektywności produkcji w pasiece.