Wyniki egzaminu

Informacje o egzaminie:
  • Zawód: Technik pszczelarz
  • Kwalifikacja: ROL.09 - Organizacja i nadzorowanie produkcji pszczelarskiej
  • Data rozpoczęcia: 17 grudnia 2025 13:45
  • Data zakończenia: 17 grudnia 2025 13:54

Egzamin niezdany

Wynik: 8/40 punktów (20,0%)

Wymagane minimum: 20 punktów (50%)

Udostępnij swój wynik
Szczegółowe wyniki:
Pytanie 1

Którym kolorem nie znakuje się matek pszczelich?

A. Czerwonym.
B. Białym.
C. Zielonym.
D. Różowym.
W branży pszczelarskiej oznaczanie matek pszczelich kolorami to naprawdę istotna sprawa, bo pozwala sprawnie identyfikować wiek matki w ulu. Z jakiegoś powodu wciąż zdarza się, że ludzie mylą kolory lub wydaje im się, że każdy kolor jest dozwolony, co prowadzi do różnych nieporozumień. W praktyce jednak światowa organizacja pszczelarska (Apimondia) ustanowiła bardzo ścisłe zasady: do oznaczania matek używa się pięciu określonych barw – białego, żółtego, czerwonego, zielonego i niebieskiego. Każdy z tych kolorów przypisany jest do końcówki roku, w którym matka się wygryzła: na przykład biały to lata kończące się na 1 lub 6, czerwony – 3 lub 8, zielony – 4 lub 9. Różowy natomiast nie ma żadnego przypisanego znaczenia i nigdy nie był używany oficjalnie. Wydaje mi się, że częstym powodem błędów jest utożsamianie koloru czerwonego z różowym, zwłaszcza przez osoby mniej doświadczone w pracy z matkami. Takie podejście jest jednak nieprawidłowe, bo różowy nie występuje w żadnych wytycznych, a stosowanie go utrudnia komunikację między pszczelarzami i prowadzi do nieporozumień przy sprzedaży matek. Z kolei kolory biały, czerwony i zielony są powszechnie stosowane i każdy pszczelarz wie, co oznaczają. Wybierając którykolwiek z tych kolorów jako 'nieużywany', po prostu pomijamy całą logikę stojącą za systemem oznaczania. W praktyce matka z białą, czerwoną czy zieloną kropką zawsze będzie rozpoznana zgodnie ze światowym standardem, więc nawet jeśli brzmi to nudno, warto trzymać się tych zasad. Eksperymentowanie z innymi kolorami, jak różowy, to raczej domena hobbystów, ale w profesjonalnej pasiece nie powinno mieć miejsca.

Pytanie 2

W jakiej odległości od granicy działki można urządzić płytę gnojową?

A. 4 m
B. 8 m
C. 2 m
D. 10 m
Odległość 4 metrów od granicy działki przy urządzaniu płyty gnojowej to wymóg wynikający bezpośrednio z przepisów prawa budowlanego oraz ochrony środowiska—głównie rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Chodzi tu nie tylko o kwestie formalne, ale także praktyczne: zabezpieczenie sąsiadujących terenów przed ewentualnym skażeniem, spływem nieczystości i uciążliwym zapachem. Z mojego doświadczenia to szczególnie ważne w gospodarstwach, gdzie sąsiadują różne obiekty mieszkalne lub uprawne. Umieszczając płytę gnojową bliżej niż 4 metry, narażamy się nie tylko na mandaty, ale i konflikty z sąsiadami—a tego nikt nie chce. Co ciekawe, te 4 metry to takie minimum, które sprawdza się zarówno na wsiach, jak i na obrzeżach miast, gdzie działki są mniejsze, ale wymagania środowiskowe się nie zmieniają. Warto też pamiętać, że ta odległość ułatwia późniejszy dostęp do płyty służbom komunalnym czy podczas prac konserwacyjnych. Takie usytuowanie ma ogromny sens praktyczny: minimalizuje ryzyko podtopień i rozprzestrzeniania się nieczystości na sąsiednie tereny, poprawia bezpieczeństwo sanitarno-epidemiologiczne. Zdecydowanie lepiej od razu robić zgodnie z przepisami—potem nie trzeba się martwić żadnym nadzorem budowlanym czy skargami od sąsiadów.

Pytanie 3

Na podstawie danych z tabeli określ optymalną temperaturę w pomieszczeniu dla tuczników.

ParametryGrupa/kategoria świń
Prosięta starszeWarchlakiTuczniki
Temperatura minimalna-optymalna, °C18-2117-1915-18
Wilgotność względna optymalna, %6070
Oświetlenie dzienne, stosunek powierzchni okien do podłogi1:251:30
Natężenie oświetlenia sztucznego, lx40-80
A. 18°C
B. 16°C
C. 15°C
D. 17°C
Optymalna temperatura dla tuczników, czyli świń przeznaczonych na opas, według tabeli mieści się w przedziale 15–18°C. Odpowiedź 18°C jest najbardziej trafna, bo wskazuje na górną granicę tego zakresu, czyli taką, która zapewnia zwierzętom komfort cieplny, a jednocześnie nie powoduje nadmiernych strat energetycznych na ogrzewanie budynku. W praktyce, właśnie 18°C często jest stosowane w nowoczesnych chlewniach z dobrą wentylacją i izolacją, gdzie zależy nam na utrzymaniu zdrowia świń oraz zapewnieniu im optymalnego przyrostu masy ciała. Zbyt niska temperatura wymusza na zwierzętach wydatkowanie energii na utrzymanie ciepłoty ciała, co prowadzi do spadku efektywności tuczu. Z drugiej strony, przekraczanie 18°C (np. latem) może powodować stres cieplny, zmniejszenie pobrania paszy i ogólny spadek wydajności produkcyjnej. Moim zdaniem, dobierając temperaturę, zawsze trzeba zwracać uwagę na wiek i kondycję tuczników, ale też na system wentylacji, poziom wilgotności i gęstość obsady. Z doświadczenia wiem, że wiele osób bagatelizuje te niuanse, a przecież nawet 1–2°C robi różnicę w wynikach produkcyjnych. Branżowe zalecenia, np. z Instytutu Zootechniki, potwierdzają, że okolice 18°C to taki złoty środek dla tej grupy świń.

Pytanie 4

Jeżeli w gospodarstwie istnieje zbyt duża produkcja nawozów naturalnych (powyżej 170 kg N/ha) w stosunku do powierzchni gruntów rolnych, to rolnik zobowiązany jest posiadać

A. roczny plan nawożenia.
B. ewidencję wydawania pasz z gospodarstwa.
C. umowę zbytu nawozów naturalnych.
D. umowy dzierżawy lub użytkowania gruntów.
Często można spotkać się z przekonaniem, że w sytuacji nadmiernej ilości nawozów naturalnych wystarczy np. prowadzić dokładną ewidencję pasz albo sporządzić plan nawożenia, ale to nie rozwiązuje problemu nadwyżki azotu w gospodarstwie. Sama umowa dzierżawy lub użytkowania gruntów nie jest wystarczająca, bo nie zawsze faktycznie zwiększa powierzchnię upraw objętych rejestracją – liczy się formalny stan posiadania gruntów na podstawie dokumentacji zgłoszonej do agencji rolnej, a nie jakakolwiek umowa. Plan nawożenia jest bardzo ważny przy racjonalnym gospodarowaniu składnikami pokarmowymi, lecz nie uprawnia do przekroczenia 170 kg N/ha – on tylko pomaga lepiej rozłożyć dawki nawozów w czasie i przestrzeni, ale nie rozwiązuje kwestii nadmiaru. Ewidencja wydawania pasz z gospodarstwa to już zupełnie inna kwestia, dotyczy głównie żywienia zwierząt, a nie zarządzania nawozami naturalnymi. Typowym błędem myślowym jest założenie, że im więcej dokumentów, tym lepiej – jednak w przypadku nadprodukcji nawozów kluczowe jest pokazanie, że ten nadmiar nie zostaje w gospodarstwie, tylko trafia na inne grunty zgodnie z prawem. Właśnie dlatego wymaga się formalnej umowy zbytu nawozów naturalnych, co potwierdza, że azot został przekazany poza gospodarstwo i nie dojdzie do przekroczenia dopuszczalnych norm środowiskowych. Bez tej umowy rolnik naraża się na poważne konsekwencje prawne i środowiskowe, a to jest już bardzo poważna sprawa, szczególnie w świetle coraz bardziej restrykcyjnych przepisów krajowych i unijnych.

Pytanie 5

Do którego z wymienionych pokarmów powinny mieć dostęp, jak najszybciej, nowonarodzone cielęta?

A. Do pójła.
B. Do wody.
C. Do siary.
D. Do mleka.
Sporo osób zakłada, że mleko to naturalny pokarm dla młodych ssaków i faktycznie, w późniejszych dniach życia cielęta powinny otrzymywać wysokiej jakości mleko lub pójło. Jednak tuż po urodzeniu samo mleko krowie nie wystarczy, bo nie zawiera odpowiedniej ilości immunoglobulin koniecznych do nabycia odporności. Czasami spotykam się z opinią, że podanie cielęciu samej wody jest równie istotne. Oczywiście, dostęp do świeżej wody jest ważny już od pierwszych dni życia, ale z punktu widzenia odporności i przeżywalności absolutnie nie zabezpiecza cielęcia przed infekcjami – woda służy raczej do nawadniania i wspomagania trawienia. Pójło z kolei to po prostu mieszanka mleka z wodą i ewentualnymi dodatkami, która może być stosowana w karmieniu, ale tylko po podaniu siary i w późniejszych etapach odchowu. Częstym błędem jest mylenie funkcji tych płynów i zakładanie, że każdy z nich spełni potrzeby cielęcia zaraz po urodzeniu. W praktyce, rezygnacja z szybkiego podania siary skutkuje podatnością na choroby, spadkiem odporności, a nawet śmiercią noworodków. Branżowe zalecenia, chociażby z norm żywieniowych Instytutu Zootechniki, jednoznacznie wskazują: pierwszym, kluczowym pokarmem musi być siara – żaden inny płyn nie jest w stanie dostarczyć tej ilości przeciwciał i składników odżywczych. Warto to zapamiętać i nie dać się zwieść pozornie logicznym, lecz niepełnym argumentom za mlekiem, wodą czy pójłem na starcie.

Pytanie 6

Jaka powinna być temperatura i wilgotność w pomieszczeniu do przekładania larw?

A. 20-27°C i 60%
B. 22-27°C i 70%
C. 18-20°C i 70%
D. 18-20°C i 60%
Temperatura w zakresie 22-27°C i wilgotność na poziomie 70% to warunki uznawane za optymalne przy przekładaniu larw, szczególnie pszczelich czy innych owadów hodowlanych. Czemu tak? No, przede wszystkim larwy są niesamowicie wrażliwe na zmiany temperatury i wilgotności – nawet drobne odchylenia mogą powodować ich zamieranie albo uszkodzenia. Z praktyki wynika, że jeśli w pomieszczeniu robi się chłodniej niż 22°C, larwy mogą być ospałe, trudniej je delikatnie przenieść, a rozwój jest wolniejszy. Natomiast powyżej 27°C zaczyna się stres cieplny, co też nie jest zdrowe, a obsługa robi się niekomfortowa. Wilgotność na poziomie 70% to taki złoty środek – zbyt suche powietrze (niżej 60%) sprawia, że larwy błyskawicznie wysychają, a zwłaszcza młode stadium nie radzi sobie z tym. Z kolei przy wyższej wilgotności (powyżej 80%) wzrasta ryzyko rozwoju pleśni i grzybów, co w praktyce kończy się często stratą całych serii przekładanych larw. Moim zdaniem właśnie te warunki (22-27°C, 70% wilgotności) są nie tylko zgodne z literaturą fachową i normami branżowymi, ale też po prostu sprawdzają się w codziennej pracy – łatwiej zachować precyzję przy pracy z larwami i minimalizuje się straty. Warto również pamiętać o ciągłej kontroli tych parametrów – dobry termohigrometr i system wentylacji to podstawa, bo nawet chwilowe wahania mają wpływ na przeżywalność larw. W sumie można powiedzieć, że pilnowanie tych warunków to jeden z kluczowych czynników sukcesu przy przekładaniu larw, niezależnie od tego, czy pracujemy w małej pasiece, czy w dużej hodowli.

Pytanie 7

Którą z wymienionych czynności należy wykonać w pierwszej kolejności, gdy podczas przeglądu wiosennego na ścianach ula stwierdzono liczne ślady kału?

A. Oczyszczenie ściany.
B. Pobranie próbki pszczół do analizy.
C. Podkarmienie rodziny syropem.
D. Ścieśnienie gniazda rodziny.
W przypadku stwierdzenia licznych śladów kału na ścianach ula, pszczelarze często próbują od razu reagować działaniami typu ścieśnianie gniazda, podkarmianie czy nawet szybkie oczyszczanie ścian. Takie postępowanie wynika zwykle z chęci szybkiego poprawienia warunków higienicznych lub zapewnienia rodzinie lepszego startu w sezon. Jednak to podejście jest niezgodne z dobrymi praktykami pszczelarskimi i wytycznymi branżowymi, ponieważ bagatelizuje potencjalne zagrożenie chorobowe. Samo oczyszczenie ścian nie usuwa przyczyny problemu, a jedynie maskuje objawy. Podkarmienie rodziny może w niektórych przypadkach tylko pogorszyć sprawę – np. przy nosemozie pożywka dodatkowo obciąża przewód pokarmowy chorych pszczół. Z kolei ścieśnianie gniazda, chociaż często stosowane przy osłabieniu rodziny, tutaj nie rozwiązuje źródła problemu i może prowadzić do dalszego stresu lub nawet przegrzania przy zbyt mocnym ograniczeniu przestrzeni. Z mojego doświadczenia wynika, że takie impulsywne działania wynikają z błędnego przekonania, że każda anomalia w ulu wymaga natychmiastowej interwencji technicznej, podczas gdy kluczowe jest ustalenie, z czym dokładnie mamy do czynienia. Dopiero fachowa analiza laboratoryjna daje możliwość postawienia prawidłowej diagnozy i zaplanowania skutecznej interwencji. Pszczelarstwo wymaga cierpliwości i systemowego podejścia – tu nie ma miejsca na pochopne decyzje. Tylko wtedy mamy szansę uratować rodzinę i nie narazić reszty pasieki na poważne straty.

Pytanie 8

Jedna jednostka miodowa jest równoważnikiem 1 kg miodu

A. rzepakowego.
B. wielokwiatowego.
C. gryczanego.
D. lipowego
Jednostka miodowa to w praktyce pszczelarskiej jedno z podstawowych pojęć pomocnych przy planowaniu gospodarki pasiecznej i rozliczaniu produkcji. Przyjmuje się, że jedna jednostka miodowa odpowiada dokładnie 1 kilogramowi miodu wielokwiatowego, bo to właśnie ten rodzaj miodu uznawany jest za tzw. miód referencyjny. Wynika to przede wszystkim z jego powszechności i stosunkowo jednolitych właściwości fizykochemicznych. Moim zdaniem, to duże ułatwienie w pracy – pozwala szybko przeliczać zbiory i planować zapasy np. do karmienia pszczół na zimę. W literaturze branżowej, jak „Gospodarka Pasieczna” czy normy PN-R-78891, także odwołuje się do tej właśnie definicji jednostki miodowej. Co ważne, miód wielokwiatowy jest najbardziej uniwersalny i najczęściej spotykany, bo pszczoły zbierają nektar z wielu różnych kwiatów, co daje uśrednione właściwości odżywcze i smakowe. Dzięki temu, przeliczanie wszystkich innych rodzajów miodu na jednostki miodowe pozwala unifikować rozliczenia w pasiece, choć wiadomo, że nie każdy miód ma tę samą gęstość czy zawartość cukrów. Ale praktycznie, przy zakupach, rozliczeniach czy nawet rozmowach z odbiorcami, zawsze odnosi się do 1 kg miodu wielokwiatowego jako wzorca. Taka standaryzacja to naprawdę spore ułatwienie dla każdego pszczelarza, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystkie miody są takie same.

Pytanie 9

Układanie dawki pokarmowej dla krowy należy zacząć od zaplanowania

A. pasz objętościowych suchych.
B. pasz objętościowych soczystych.
C. mieszanek paszowych.
D. dodatków paszowych.
Wielu osobom wydaje się, że układanie dawki najlepiej zacząć od dodatków paszowych czy gotowych mieszanek, bo to właśnie one dają „to, co najważniejsze” – jak białko, minerały czy witaminy. To jest częsty błąd myślowy, bo zapomina się wtedy o roli pasz objętościowych, które muszą stanowić główną część diety krowy. Dodatki paszowe, choć są istotne w żywieniu nowoczesnych stad, to zawsze pełnią rolę uzupełniającą. Są stosowane dopiero wtedy, gdy po wprowadzeniu podstawowych pasz okazuje się, że czegoś brakuje (np. mikroelementów, soli czy witamin). Z kolei zaczynanie od mieszanek paszowych to często wynik myślenia życzeniowego, że gotowe produkty załatwią za nas całą robotę. W rzeczywistości mieszanki powinny być dobrane na końcu – po przeliczeniu, ile składników pokryła już dawka objętościowa i dopiero wtedy stosować je tam, gdzie trzeba. Czasami ktoś próbuje zacząć od pasz objętościowych suchych, np. siana czy słomy. Jednak ich wartość odżywcza jest wyraźnie niższa od kiszonek czy zielonek, mają też mniej energii i są trudniejsze do zbilansowania w dawce dla krów wysokowydajnych. Praktyka pokazuje, że bez wystarczającej ilości pasz soczystych krowy mają niedobory energii, mogą pojawić się problemy z trawieniem i spada zdrowotność stada. Moim zdaniem właśnie przy klejeniu dawki od złej strony najłatwiej o niedobory albo przewartościowanie pewnych składników, co potem skutkuje problemami metabolicznymi i stratami produkcyjnymi. Dlatego zawsze zaleca się zaczynać od pasz objętościowych soczystych, a resztę traktować jako dodatki dopełniające, nie odwrotnie. Tak podchodzą do tego polskie i zagraniczne standardy żywieniowe – i doświadczenie hodowców też to potwierdza.

Pytanie 10

Którą maszynę, z przedstawionych na ilustracjach, należy zastosować do spulchniania głębszych warstw gleby?

Ilustracja do pytania
A. II.
B. I.
C. IV.
D. III.
Odpowiedź wymaga dokładniejszego zastanowienia się nad funkcją każdej z maszyn. Częsty błąd to utożsamianie maszyn służących do płytkiej uprawy lub mieszania gleby z tymi, które realnie spulchniają głębokie warstwy. Na przykład agregaty uprawowe (jak nr I) oraz talerzówki (nr II) są świetne do uprawy pożniwnej, rozdrabniania resztek pożniwnych czy przygotowania wierzchniej warstwy gleby pod siew, ale działają zwykle do 15-20 cm i nie są w stanie naruszyć utwardzonego podglebia. Pług (nr IV) z kolei, choć wykonuje orkę na głębokościach rzędu 20-25 cm i dobrze miesza ziemię, faktycznie tylko odwraca warstwę orną, nie penetrując tak głęboko jak głębosz. Typowym mylnym założeniem jest przekonanie, że orka zawsze wystarcza dla poprawy struktury gleby na każdym poziomie – tymczasem podeszwa płużna może się utrzymywać właśnie poniżej głębokości standardowej orki. Współczesne rolnictwo coraz częściej sięga po narzędzia głębokiego spulchniania, właśnie takie jak podsośniki czy głębosze (nr III), co potwierdzają dobre praktyki i zalecenia agrotechniczne. To one umożliwiają dotarcie do warstw, których inne maszyny nie obejmują, a to przekłada się na długofalową poprawę żyzności i retencji wody w polu. Zdecydowanie warto odróżniać narzędzia do uprawy płytkiej od tych do głębokiego spulchniania, bo wybór niewłaściwego sprzętu najczęściej kończy się niezadowalającym efektem uprawy.

Pytanie 11

Na podstawie danych w zamieszczonej tabeli oceń potrzebę wapnowania gleby średniej o pH 4,5.

Ocena potrzeb wapnowaniaKategoria agronomiczna gleb ornych pH w KCL
bardzo lekkielekkieśrednieciężkie
Koniecznedo 4,0do 4,5do 5,0do 5,5
Potrzebne4,1-4,54,6-5,05,1-5,55,6-6,0
Wskazane4,6-5,05,1-5,55,6-6,06,1-6,5
Ograniczone5,1-5,55,6-6,06,1-6,56,6-7,0
Zbędneod 5,6od 6,1od 6,6od 7,1
A. Konieczne.
B. Potrzebne.
C. Wskazane.
D. Zbędne.
Analizując dane z tabeli, łatwo zauważyć, że interpretacja poziomu konieczności wapnowania często sprawia trudność. Wybór odpowiedzi „zbędne”, „potrzebne” czy „wskazane” może być efektem mylnego skojarzenia poziomów pH dla innych kategorii gleb albo bagatelizowania znaczenia zakwaszenia. Ważne jest zrozumienie, że pH gleby średniej na poziomie 4,5 to już głęboka kwasowość – a właśnie takie warunki są wskazaniem do natychmiastowego wapnowania. Czasem można dać się zmylić, bo pH 4,5 w glebie bardzo lekkiej wymaga już tylko „potrzebnego” wapnowania, ale dla gleb średnich granica konieczności jest wyżej i wynosi aż do 5,0. Wapnowanie „potrzebne” czy „wskazane” to najczęściej sytuacje, gdzie pH jest nieco wyższe – typowo 5,1-5,5 lub 5,6-6,0, czyli gleba jeszcze nie jest bardzo zakwaszona, ale warto poprawić jej odczyn, żeby nie dopuścić do spadku plonów. Z kolei odpowiedź „zbędne” jest ryzykowna i pokazuje brak znajomości norm, bo tak niskie pH długo nie utrzyma żadna roślina w dobrej kondycji – kluczowe składniki pokarmowe są wtedy trudno dostępne, a toksyczność glinu mocno wzrasta. Branżowe zalecenia jasno mówią: przy pH 4,5 na glebie średniej wapnowanie to nie opcja, lecz pilna potrzeba. Najlepiej trzymać się aktualnych standardów, regularnie badać pH i nie odkładać wapnowania na później, bo straty w plonach mogą być znaczne. Mylenie tych kategorii często wynika z nieuważnego czytania tabeli lub przekładania własnych doświadczeń z innych typów gleb, co w praktyce nie zawsze się sprawdza. Lepiej raz porządnie zinterpretować dane niż potem naprawiać błędy na polu.

Pytanie 12

Który z wymienionych sprzętów pasiecznych może być zastosowany do usprawnienia i przyspieszenia odbioru plastrów z miodem?

A. Podkurzacz.
B. Odsiewacz trutni.
C. Omiatacz pszczół.
D. Rojołapka.
Często można się spotkać z błędnym przekonaniem, że każdy sprzęt pasieczny równie dobrze nadaje się do odbioru plastrów z miodem, ale to duże uproszczenie. Odsiewacz trutni, mimo podobnie brzmiącej nazwy, nie ma w ogóle zastosowania przy zrywaniu plastrów – to narzędzie służy wyłącznie do oddzielania trutni od reszty pszczół, najczęściej przy selekcji czy pracach hodowlanych. Przy miodobraniu nie ma tu żadnej praktycznej roli. Podkurzacz natomiast bywa mylnie uznawany za uniwersalne rozwiązanie – oczywiście, dymem można uspokoić pszczoły, ale nie usuwa się nim owadów bezpośrednio z ramki, bo to zbyt nieprecyzyjne i w praktyce po prostu niewydajne. Dym raczej rozprasza pszczoły i zmniejsza ich agresję, ale potem i tak trzeba zastosować narzędzie mechaniczne, żeby dokładnie oczyścić plaster. Rojołapka natomiast to sprzęt bardzo specjalistyczny, używany tylko do łapania rojów – w ogóle nie łączy się z procesem odbioru miodu i ramkami. Wielu początkujących myli przeznaczenie tych narzędzi, sądząc że wszystko, co pasieczne, przyda się przy każdym zadaniu – to błąd, bo w praktyce najważniejsze są narzędzia wyspecjalizowane. Dobra znajomość funkcji sprzętu to podstawa bezpiecznej i skutecznej pracy w pasiece. Jeśli chodzi o efektywność i tempo miodobrania, to właśnie omiatacz pszczół jest zgodny ze standardami branżowymi i zaleceniami doświadczonych pszczelarzy. Błędne wybory sprzętowe często biorą się z braku praktyki lub wiedzy, dlatego warto korzystać z doświadczenia starszych kolegów i literatury fachowej, zamiast sięgać po przypadkowe narzędzia.

Pytanie 13

1 kg cukru rozpuszczony w wodzie zwiększa objętość roztworu o

A. 0,8 litra.
B. 0,6 litra.
C. 1,0 litra.
D. 0,4 litra.
Często można się pomylić, myśląc, że objętość roztworu to po prostu suma objętości wody i cukru. W rzeczywistości jednak, rozpuszczając 1 kg cukru w wodzie, nie uzyskamy 1 litra dodatkowej objętości, bo cząsteczki cukru „wchodzą” w wolne przestrzenie między cząsteczkami wody – to zjawisko, które nazywa się kontrakcją objętości. Przy wyborze 0,4 litra niektórzy kierują się błędnym przekonaniem, że rozpuszczalność cukru powoduje tylko minimalne zwiększenie objętości. To nie jest zgodne z praktyką laboratoryjną, gdzie wyraźnie widać, że te 0,4 litra to jednak za mało – wystarczy spojrzeć na dane z laboratoriów spożywczych lub przemysłowych. Z kolei 0,8 litra i 1,0 litra to wartości zbyt wysokie – najczęściej wynikające z prostego sumowania objętości wsypanego cukru, tak jakby sypało się piasek do szklanki wody, bez uwzględnienia rozpuszczania i kontrakcji. To bardzo mylące, bo przecież kilogram cukru na sucho ma około 0,625 litra objętości, ale po rozpuszczeniu zajmuje znacznie mniej miejsca. W praktyce przemysłowej i szkolnej uczy się, że prawidłowe podejście do obliczania objętości roztworów wymaga uwzględnienia siły wiązań międzycząsteczkowych i struktury cieczy. Takie niuanse wydają się nieistotne, ale mają duże znaczenie choćby przy produkcji napojów, syropów czy nawet w domowej kuchni, gdzie precyzyjne proporcje wpływają na efekt końcowy. Warto zapamiętać, że taka precyzja w podejściu do objętości roztworu to nie wymysł, tylko standardowe rozwiązanie stosowane w profesjonalnej branży spożywczej i chemicznej. Jeśli ktoś chce przygotować coś według standardów branżowych, zawsze powinien sprawdzać takie detale, bo one odgrywają kluczową rolę w jakości produktu końcowego.

Pytanie 14

W którym miejscu gniazda pszczelego, przy poszerzaniu na początku maja, należy wstawić dwie ramki z węzą?

A. Obok siebie na skraju czerwiu.
B. Między plastry z czerwiem otwartym.
C. Po jednej z każdej strony czerwiu.
D. Między plastry z czerwiem krytym.
W całym zagadnieniu związanym z poszerzaniem gniazda na początku maja kluczowe jest zrozumienie, gdzie pszczoły najefektywniej rozbudowują nowe plastry i jak wpływa to na całą rodzinę. Umieszczenie ramek z węzą wyłącznie między plastrami z czerwiem otwartym lub krytym to bardzo częsty błąd – choć intuicyjnie wydaje się, że to właśnie tam pszczoły są najbardziej aktywne, to jednak zaburzenie ciągłości czerwiu może prowadzić do wychłodzenia jego fragmentów. Dotyczy to zwłaszcza wiosny, kiedy pogoda jeszcze bywa kapryśna, a młode pszczoły mają ograniczone możliwości utrzymania stabilnych warunków termicznych. Wstawianie obu ramek z węzą obok siebie na skraju czerwiu też jest rozwiązaniem mało praktycznym – pszczoły mogą zignorować taki blok nowych plastrów, skupiając się bardziej na części gniazda, gdzie już jest czerwień i gdzie matka pracuje najintensywniej. W efekcie nowe plastry mogą być długo nieodbudowane albo odbudowane niestarannie – często węższe lub zniekształcone. Często myli się to z zasadą „poszerzania od środka”, ale w praktyce pszczelarze unikają rozbijania zwartego gniazda czerwiowego. Uważa się, że lepiej rozmieścić węzę tak, by znajdowała się po jednej z każdej strony czerwiu. Takie podejście pozwala utrzymać zwartość gniazda, nie powoduje wychłodzenia młodego czerwiu i jednocześnie stymuluje matkę do dalszego czerwienia. Ten sposób to nie tylko teoria – to efekt wieloletniej praktyki, poparty licznymi obserwacjami w polskich pasiekach. Błędne rozumienie kwestii rozkładu czerwiu i ograniczeń termicznych gniazda to przyczyna wielu problemów w prowadzeniu silnych i zdrowych rodzin pszczelich. Warto o tym pamiętać przy każdym wiosennym przeglądzie.

Pytanie 15

Który z wymienionych zabiegów jest skuteczny przy pozyskiwaniu jadu pszczelego?

A. Drażnienie dymem.
B. Spryskiwanie melisą.
C. Drażnienie prądem.
D. Spryskiwanie wodą.
Wiele osób intuicyjnie sądzi, że spryskiwanie pszczół wodą, melisą czy drażnienie ich dymem może wpłynąć na ilość lub jakość pozyskiwanego jadu, ale to są dość powszechne błędy myślowe. Zacznijmy od melisy – to roślina, której zapach działa na pszczoły raczej uspokajająco, więc stosowanie jej do pozyskiwania jadu nie tylko nie ma sensu, ale wręcz działałoby odwrotnie niż zakładamy. Spryskiwanie wodą też nie pobudza owadów do żądlenia, a najczęściej tylko powoduje ich dezorientację i może nawet zaszkodzić rodzinie pszczelej, bo pszczoły zaczynają oczyszczać siebie i ul, a nie koncentrują się na obronie. Z kolei dym, choć powszechnie wykorzystywany w pszczelarstwie, służy głównie do uspokajania pszczół przy przeglądzie uli, a nie do stymulacji wydzielania jadu. W rzeczywistości dym powoduje, że pszczoły stają się mniej agresywne, ponieważ przygotowują się do ewakuacji – zaczynają pobierać miód i tracą zainteresowanie żądleniem. Trzeba też powiedzieć, że te błędne metody mogą źle wpływać na kondycję rodziny pszczelej i zamiast pomóc w pozyskaniu wartościowego surowca, mogą tylko ją osłabić. W branży przyjęło się, że najskuteczniejsze i najbardziej humanitarne jest właśnie drażnienie prądem – pod warunkiem, że odbywa się ono według ściśle określonych zasad. Warto mieć świadomość, że prawidłowe pozyskiwanie jadu to nie tylko kwestia efektywności, ale też szeroko pojętej etyki i dobrostanu pszczół. W sumie, jak ktoś naprawdę poważnie myśli o pracy z jadem pszczelim, powinien dobrze poznać biologię tych owadów i stosować wyłącznie metody sprawdzone oraz zalecane przez doświadczonych pszczelarzy.

Pytanie 16

Na podstawie informacji zawartych w tabeli określ, w której fazie rozwojowej lucerny należy ją zebrać, aby zielonka zawierała dużo białka i witamin oraz charakteryzowała się wysoką strawnością przy możliwie wysokim plonie?

Wartość pokarmowa lucerny w zależności od fazy rozwojowej rośliny
Faza rozwojowa roślinPlon zielonej masyZawartość białka ogólnegoPlon białka ogólnegoStrawność masy organicznejZawartość witamin
Przed pąkowaniemmałydużaśredniwysokaduża
Pąkowanieśrednidużadużywysokaduża
Początek kwitnieniadużyśredniadużyśredniaśrednia
Kwitnieniebardzo dużymałaśredniniskamała
Koniec kwitnieniaod 5,6bardzo małamałybardzo niskabardzo mała
A. Na początku kwitnienia.
B. Na końcu kwitnienia.
C. Kwitnienia.
D. Pąkowania.
Bardzo często przy wyborze terminu zbioru lucerny popełnia się błąd, kierując się wyłącznie jednym parametrem – zwykle masą zielonki. To jednak prowadzi do mylnych wniosków. Wybierając fazę końca kwitnienia lub pełnego kwitnienia, można rzeczywiście uzyskać najwyższy plon masy zielonej, ale niestety idzie to w parze z wyraźnym spadkiem zawartości białka ogólnego oraz witamin. Strawność też wyraźnie spada – im bardziej roślina dojrzała, tym więcej włókna, a mniej wartościowych składników, które są najlepiej przyswajane przez zwierzęta. To częsty błąd: skupienie się tylko na „tonach z hektara”, zamiast na faktycznej wartości pokarmowej paszy. Z kolei początek kwitnienia daje lepszy kompromis, bo plon białka jest jeszcze wysoki, ale już białka ogólnego i witamin jest wyraźnie mniej niż w fazie pąkowania, no i strawność nie jest już tak imponująca. Zbieranie lucerny przed pąkowaniem daje paszę o znakomitej jakości, ale plon jest bardzo niski i w praktyce to się nie kalkuluje – nie wyżywi się w ten sposób dużego stada. Moim zdaniem, najlepsze efekty – i tak pokazuje większość praktyków oraz opracowań branżowych – osiąga się właśnie przy zbiorze w fazie pąkowania. To wtedy uzyskujemy bardzo dobrą jakość paszy i jednocześnie solidny plon, co przekłada się na zdrowie i produkcyjność zwierząt. Nadmierna koncentracja na jednym wskaźniku, np. tylko na plonie lub tylko na białku, prowadzi do błędnych decyzji żywieniowych i strat ekonomicznych.

Pytanie 17

Które ze zbóż szczególnie źle znosi następstwo po sobie?

A. Pszenica.
B. Owies.
C. Jęczmień.
D. Żyto.
Wiele osób sądzi, że żyto, owies czy jęczmień źle znoszą uprawę po sobie, ale w praktyce to nie te gatunki są najbardziej wrażliwe na monokulturę. Żyto, choć tradycyjnie uchodzi za zboże odporne i niewymagające, ma głęboki system korzeniowy i potrafi pobierać składniki z głębszych warstw gleby, więc radzi sobie nawet po sobie przez kilka lat, choć nie jest to zalecane na dłuższą metę. Owies z kolei, ze względu na swoje właściwości allelopatyczne, nie jest najlepszym przedplonem dla innych zbóż, ale uprawiany po sobie nie powoduje tak gwałtownego spadku plonu czy wzrostu presji chorób jak w przypadku pszenicy. Jęczmień także jest nieco mniej wrażliwy na własne następstwo, choć w przypadku jęczmienia browarnego jakość ziarna może lekko ucierpieć przy nieprawidłowym płodozmianie. Typowy błąd myślowy to przekonanie, że każde zboże źle znosi monokulturę w takim samym stopniu, ale to właśnie pszenica jest najbardziej podatna na tzw. zmęczenie gleby, nagromadzenie patogenów i wyczerpanie składników, szczególnie azotu. W dobrych praktykach agrotechnicznych i zaleceniach branżowych podkreśla się, że pszenica powinna być siana możliwie rzadko po sobie, najlepiej wracać na to samo pole dopiero po 3-4 latach. Jeśli w gospodarstwie zignoruje się to zalecenie, efektem jest nie tylko spadek plonów, ale i większe koszty ochrony roślin – i to często bez szans na pokrycie strat. Właśnie dlatego prawidłowy płodozmian to podstawa racjonalnego zarządzania produkcją roślinną.

Pytanie 18

Który z wymienionych sposobów odkażania ula należy zastosować do zniszczenia form wegetatywnych i przetrwalnikowych patogenów występujących w korpusie ula, wykonanego ze styropianu?

A. Umycie roztworem sody kaustycznej.
B. Umycie gorącą wodą.
C. Opalanie płomieniem palnika.
D. Użycie oparów kwasu octowego lodowatego.
Wybierając metodę odkażania ula ze styropianu, łatwo popełnić błąd sugerując się tradycyjnymi technikami stosowanymi przy ulach drewnianych lub nadmiernie polegać na intuicji. Umycie gorącą wodą niestety nie daje szans w walce z formami przetrwalnikowymi – one wytrzymują znacznie wyższe temperatury i wymagają znacznie silniejszych środków chemicznych. To popularna, ale mylna praktyka, bo gorąca woda wystarczy tylko do usunięcia zabrudzeń i ewentualnie niektórych form wegetatywnych bakterii, ale przetrwalniki są po prostu zbyt odporne. Opalanie płomieniem palnika wydaje się skuteczne, ale absolutnie nie nadaje się do uli styropianowych – styropian pod wpływem ognia topnieje i wydziela toksyczne opary, a konstrukcja ula może ulec trwałemu uszkodzeniu. To nie tylko nieskuteczne, ale też po prostu niebezpieczne – taki pomysł sprawdza się wyłącznie przy drewnie. Użycie oparów kwasu octowego lodowatego jest skuteczne głównie przeciwko drobnoustrojom rozwijającym się w warunkach kwaśnych, ale nie daje gwarancji zniszczenia wszystkich form przetrwalnikowych, zwłaszcza przetrwalników bakterii odpowiedzialnych za najgroźniejsze choroby pszczół. Ta metoda jest czasem stosowana do dezynfekcji ramek lub wosku, ale nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa w przypadku materiałów odpornych na kwasy. Typowym błędem jest też traktowanie wszystkich środków chemicznych jako równie skutecznych – tymczasem tylko soda kaustyczna daje wystarczająco silny efekt biobójczy wobec pełnego spektrum patogenów, przy zachowaniu bezpieczeństwa materiału styropianowego. Warto na przyszłość dobrze rozpoznawać właściwości używanych substancji i pamiętać, że dobór techniki musi być zawsze zgrany z materiałem, z jakiego wykonany jest ul. Standardy branżowe wyraźnie na to wskazują, a praktyka pasieczna potwierdza – jeśli styropian, to tylko soda kaustyczna i ostrożne, dokładne stosowanie.

Pytanie 19

W intensywnej gospodarce pasiecznej pszczelarz zmuszony jest do systematycznej wymiany plastrów w gnieździe. Jaka minimalna część gniazda powinna być wymieniona w ciągu roku?

A. 70%
B. 10%
C. 20%
D. 30%
Wymiana plastrów w gnieździe to nie tylko czynność techniczna, ale kluczowy element profilaktyki zdrowotnej każdej pasieki prowadzonej w systemie intensywnym. Zbyt niska częstotliwość wymiany, jak sugerują wartości 10% czy 20%, zwyczajnie nie pozwala na skuteczną eliminację potencjalnych ognisk chorobowych. Stare, ciemne plastry to idealne miejsce dla rozwoju spor grzybów, bakterii czy pasożytów, jak choćby nosemoza czy zgnilec amerykański. Wielu początkujących pszczelarzy kieruje się przekonaniem, że każda wymiana wiąże się ze stratami w wosku i lepiej zostawić plastry na dłużej, jednak doświadczenie pokazuje, że takie podejście może w krótkim czasie doprowadzić do problemów zdrowotnych całej pasieki. Z drugiej strony, wskazanie bardzo wysokiego poziomu wymiany, jak 70%, też nie jest optymalne. Przesadna wymiana wiąże się z ogromnym nakładem pracy pszczół na odbudowę plastrów, stratami energii i czasem, który mogłyby poświęcić na produkcję miodu czy wychów czerwiu. W praktyce branżowej i literaturze fachowej przyjmuje się, że najlepsze efekty daje regularna wymiana ok. 30% plastrów rocznie. Pozwala to zachować świeżość gniazda, zmniejszyć ryzyko problemów zdrowotnych, a jednocześnie nie dezorganizuje życia rodziny pszczelej. Typowym błędem jest kierowanie się własną wygodą lub próbą ograniczenia kosztów przy wymianie plastrów – to krótkowzroczne. Optymalne proporcje nie są przypadkowe, tylko wynikają z wieloletnich obserwacji i badań prowadzonych w różnych regionach świata. Moim zdaniem, patrząc na sprawę praktycznie, regularna rotacja 30% daje najlepsze efekty w dłuższej perspektywie i minimalizuje ryzyka związane z intensywną produkcją.

Pytanie 20

Które narzędzie, używane przy pozyskiwaniu miodu, przedstawiono na rysunku?

Ilustracja do pytania
A. Sito do przesiewania pyłku.
B. Dekrystalizator.
C. Cedzidło do miodu.
D. Odsklepiacz.
Cedzidło do miodu to jedno z podstawowych narzędzi, które każda pasieka powinna mieć na wyposażeniu. Pozwala ono skutecznie oddzielić cząsteczki wosku, resztki pszczół czy inne zanieczyszczenia mechaniczne od świeżo odwirowanego miodu. Z mojego doświadczenia wynika, że dobre cedzidło potrafi naprawdę ułatwić życie, zwłaszcza przy większych zbiorach. Stosowanie tego narzędzia jest standardem w branży pszczelarskiej – praktycznie nie da się bez niego uzyskać klarownego, wysokiej jakości produktu. Cedzidła najczęściej wykonane są ze stali nierdzewnej i mają różną gęstość siatki, dzięki czemu można dopasować je do rodzaju miodu i stopnia jego zanieczyszczenia. Kluczowe jest, żeby cedzidło było łatwe do mycia i dezynfekcji, bo to wpływa na bezpieczeństwo i jakość miodu. Przez cedzidło miód przelewa się zaraz po odwirowaniu, zanim jeszcze trafi do odstojnika. I to takie proste, ale jakże ważne narzędzie! Warto też pamiętać, że korzystając z cedzidła, zachowujemy zgodność z normami branżowymi dotyczącymi czystości oraz przejrzystości produktu finalnego, co jest doceniane zarówno przez konsumentów, jak i odbiorców hurtowych. W praktyce, im drobniejsze sito, tym lepszy efekt filtracji, ale czasem warto używać podwójnych cedzideł – najpierw o większych oczkach, potem drobniejszych, żeby nie zatykać narzędzia i zaoszczędzić czas.

Pytanie 21

Które urządzenie, stosowane w pracowni pszczelarskiej, przedstawiono na fotografii?

Ilustracja do pytania
A. Sito podgrzewane.
B. Miodarkę.
C. Suszarkę do pyłku.
D. Poławiacz pyłku.
To urządzenie to suszarka do pyłku, bardzo charakterystyczne i powszechnie stosowane w nowoczesnych pracowniach pszczelarskich. Takie suszarki mają wiele półek, na których rozkłada się świeżo zebrany pyłek, a następnie poddaje się go działaniu ciepłego, kontrolowanego powietrza. Dzięki temu pyłek szybko traci wilgoć, ale nie traci przy tym swoich cennych właściwości odżywczych. Najważniejsze jest to, żeby suszenie odbywało się w odpowiedniej temperaturze – zbyt wysoka może zniszczyć enzymy i witaminy, z kolei zbyt niska nie pozwoli na prawidłowe zakonserwowanie pyłku. Moim zdaniem, każda nowoczesna pasieka, która myśli o produkcji pyłku na sprzedaż, powinna mieć taki sprzęt. W praktyce suszarka zapewnia powtarzalną jakość i bezpieczeństwo mikrobiologiczne produktu, bo ogranicza rozwój pleśni i bakterii. Zgodnie z dobrymi praktykami branżowymi, suszenie pyłku powinno być przeprowadzone niezwłocznie po zbiorze, najlepiej w temperaturze 40–45°C. Dzięki temu gotowy pyłek zachowuje naturalny kolor, aromat i wartości prozdrowotne. To według mnie podstawa profesjonalnej produkcji pyłku pszczelego.

Pytanie 22

Ile wody w swoim składzie może zawierać siano, aby nie uległo zagrzaniu i spleśnieniu?

A. 16-20%
B. 21-25%
C. Powyżej 26%
D. Poniżej 15%
Odpowiedź poniżej 15% jest zdecydowanie najwłaściwsza, jeśli chodzi o wilgotność siana nadającego się do bezpiecznego przechowywania. Każdy, kto miał do czynienia z gospodarką rolną, wie, że siano o wilgotności powyżej tego progu jest narażone na procesy fermentacyjne i rozwój pleśni – to zresztą klasyka wśród błędów początkujących rolników. Wilgotność poniżej 15% hamuje aktywność mikroorganizmów i procesy biochemiczne, które prowadzą do zagrzewania się masy siana. W praktyce, dobrze wysuszone siano jest sypkie, nie klei się i wydaje charakterystyczny, przyjemny zapach. Nawet niewielkie przekroczenie tego poziomu, np. 16–17%, może sprawić, że w dużych belach czy stertach temperatura wzrośnie i pojawi się niebezpieczeństwo samozapłonu – niestety w Polsce regularnie zdarzają się pożary spowodowane zbyt wilgotnym sianem. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepsi gospodarze nie tylko mierzą wilgotność siana przed magazynowaniem, ale też dbają o właściwe przewietrzanie stogu. Stosowanie wilgotnościomierzy elektronicznych staje się już standardem, szczególnie przy produkcji siana w dużych ilościach. Warto pamiętać, że siano o wilgotności poniżej 15% zachowuje też pełnię wartości pokarmowych i jest bezpieczne dla zwierząt – nie powoduje problemów zdrowotnych, takich jak schorzenia układu oddechowego czy zatrucia.

Pytanie 23

Jak powinien postąpić pszczelarz z rodziną pszczelą, w której pojawiły się trutówki fizjologiczne?

A. Przeprowadzić podwójne przesiedlenie rodziny.
B. Połączyć z inną rodziną pszczelą.
C. Poddać do rodziny nieunasienioną matkę w klateczce.
D. Spryskać rodzinę syropem.
Często można spotkać się z przekonaniem, że wystarczy poddać matkę – nawet nieunasienioną – rodzinie z trutówkami, ale to niestety nie działa w praktyce. Trutówki są już na tyle rozregulowane hormonalnie, że nie przyjmą nawet najlepszej matki, a wręcz z reguły ją zabijają. Syrop też nie rozwiązuje problemu – może trochę pobudzić pszczoły do aktywności, ale nie cofnie procesu rozwoju trutówek. Co więcej, spryskiwanie rodzin syropem to raczej metoda ułatwiająca łączenie rodzin, a nie leczenie trutówek. Spotkałem się też z pomysłem tzw. podwójnego przesiedlenia, czyli strząsania pszczół na nowe ramki i ul, czasem nawet poza pasieką, żeby pszczoły-mamki wróciły do starego miejsca. Teoretycznie ma to zresetować rodzinę, ale w praktyce rzadko przynosi trwały efekt – trutówki i tak często wracają, bo proces hormonalny już zaszedł zbyt daleko. Zdecydowana większość doświadczonych pszczelarzy nawet nie próbuje takich półśrodków. Podstawowy błąd polega tu na tym, że nie rozpoznaje się natury zjawiska – kiedy już są trutówki, rodziny praktycznie nie da się uratować w sensie jej samodzielnego rozwoju. Standardy branżowe i literatura fachowa zgodnie zalecają połączenie rodziny z inną silną rodziną pszczelą, aby maksymalnie wykorzystać pozostały potencjał robotnic. Inne metody to strata czasu i energii, a mogą doprowadzić do osłabienia całej pasieki lub nawet szerzenia się chorób.

Pytanie 24

Po ilu dniach od przełożenia jednodniowych larw do miseczek matecznikowych następuje wygryzanie się matek pszczelich?

A. Po 16 dniach.
B. Po 12 dniach.
C. Po 9 dniach.
D. Po 6 dniach.
Wybrana odpowiedź odzwierciedla praktyczne realia gospodarki pasiecznej. Matki pszczele rozwijają się z larw przez dokładnie określony czas – od jednodniowej larwy do wygryzienia się z matecznika mija 12 dni. To jest bardzo ważna informacja, bo pozwala pszczelarzowi planować wszystkie zabiegi związane z wychowem matek, np. terminowe klateczkowanie mateczników albo przewidywanie momentu unasiennienia. W praktyce zawsze liczymy te 12 dni od momentu przełożenia larwy do miseczki matecznikowej, bo wtedy mamy pewność, że larwa jest jednodniowa i cykl rozwoju przebiega podręcznikowo. Inaczej niż u robotnic czy trutni, tutaj ta precyzja jest kluczowa dla jakości matek. Z mojego doświadczenia wynika, że jak ktoś próbuje skrócić ten okres albo się pomyli w liczeniu dni, to często kończy się to zepsutą partią mateczników lub przedwczesnym wygryzieniem się matek, co potrafi zdezorganizować całą pasiekę. Tak więc te 12 dni to taki żelazny standard, o którym zawsze trzeba pamiętać – nawet jeśli pogoda się zmienia czy coś pójdzie nie tak w ulu. Warto wiedzieć, że ten czas jest niezmienny i nie zależy od rasy pszczół, bo wynika biologicznie z rozwoju larwy. Wielu doświadczonych pszczelarzy opiera na tym swoje harmonogramy wychowu matek i to jest naprawdę dobra praktyka branżowa.

Pytanie 25

Który z wymienionych kosztów produkcji pszczelarskiej w pasiece zalicza się do kosztów stałych?

A. Karma dla pszczół.
B. Wynagrodzenie pracowników sezonowych.
C. Paliwo na dojazd do pasieki.
D. Podatek od nieruchomości.
W pszczelarstwie łatwo pomylić koszty stałe z kosztami zmiennymi, bo oba są istotnym elementem prowadzenia pasieki, ale ich charakter jest zupełnie inny. Karma dla pszczół zdecydowanie należy do kosztów zmiennych – jej ilość i koszt zależą bezpośrednio od tego, ile rodzin pszczelich mamy, jaka jest pogoda w danym roku czy jak intensywnie prowadzimy gospodarkę pasieczną. Podobnie z paliwem dojazdowym: paliwo zużywasz tylko wtedy, gdy faktycznie musisz pojechać do pasieki, a więc jego koszt jest zmienny i wprost powiązany z liczbą kursów, odległością oraz skalą działalności. Wynagrodzenia pracowników sezonowych również zaliczamy do kosztów zmiennych, bo zatrudniasz ich głównie w okresie intensywnych prac (np. miodobranie, przeglądy rodzin), a poza sezonem często nie ponosisz w ogóle takich wydatków. To są typowe koszty operacyjne, które można ograniczać lub zwiększać w zależności od potrzeb i skali produkcji. Moim zdaniem najczęstszy błąd polega na utożsamianiu każdego dużego wydatku z kosztem stałym, nawet jeśli w praktyce występuje on tylko okresowo albo zależy od wielkości produkcji. W branżowych opracowaniach i kursach zawodowych podkreśla się, że do kosztów stałych należy zaliczać tylko te, które występują niezależnie od tego, czy produkcja się odbywa, czy nie. To kluczowe dla właściwego zarządzania finansami w pasiece, bo pozwala realnie ocenić, ile musimy sprzedać miodu, by pokryć wydatki niezależne od sezonu czy liczby uli. W praktyce, dobrze prowadzona pasieka zawsze rozróżnia te dwa rodzaje kosztów, co pozwala unikać błędów budżetowych i lepiej planować rozwój gospodarstwa.

Pytanie 26

Ile ulików weselnych trapezoidalnych należy wystawić na trutowisku, na którym umieszczono 8 rodzin ojcowskich?

Na 100 ulików weselnych Zandera wystarcza jeden pień ojcowski, który przez cały sezon ma dwa do trzech plastrów czerwiu trutowego.
A. 400 ulików.
B. 900 ulików.
C. 800 ulików.
D. 600 ulików.
Bardzo często przy obliczaniu liczby ulików weselnych na trutowisku pojawia się błąd polegający na przeszacowaniu lub niedoszacowaniu wydajności rodzin ojcowskich. Założenie, że jedna rodzina ojcowska może obsłużyć więcej niż 100 ulików weselnych (np. 900 lub 600) prowadzi do poważnych problemów praktycznych. Trutnie z jednej rodziny mają ograniczoną zdolność do unasienniania matek – zarówno ze względu na liczbę, jak i jakość. Zbyt duża liczba ulików na jedną rodzinę powoduje, że matki mogą nie zostać w pełni unasiennione albo unasiennienie będzie niekompletne, co bezpośrednio przekłada się na wydajność i zdrowotność przyszłych rodzin pszczelich. Z drugiej strony, zakładanie zbyt małej liczby ulików (np. 400) na daną liczbę rodzin ojcowskich nie wykorzystuje w pełni potencjału trutni, przez co marnuje się możliwość efektywnego unasienniania. W pszczelarstwie zawodowym przyjmuje się standardową relację: 1 silna rodzina ojcowska (z dwoma-trzema plastrami czerwiu trutowego przez cały sezon) na 100 ulików weselnych Zandera. Przekroczenie tej proporcji w którąkolwiek stronę nie jest zgodne z dobrą praktyką branżową. Często powodem takich błędów jest założenie, że każdy ul produkcyjny to automatycznie rodzina ojcowska albo przecenianie możliwości rodzin z mniejszą ilością czerwiu trutowego. Moim zdaniem, ucząc się do egzaminów czy praktykując w pasiece, warto zawsze wracać do podstawowych norm i nie próbować iść na skróty, bo skutki mogą być kosztowne – zarówno finansowo, jak i pod względem biologicznym. Dla trutowiska z 8 rodzinami ojcowskimi poprawna liczba ulików to właśnie 800, co pozwala zapewnić optymalne warunki unasienniania i utrzymać wysoką jakość matek pszczelich.

Pytanie 27

W którym miejscu gniazda pszczelego, przy poszerzaniu, należy wstawić dwie ramki z węzą?

A. Między plastry z czerwiem otwartym.
B. Obok siebie na skraju czerwiu.
C. Po jednej z każdej strony czerwiu.
D. Między plastry z czerwiem krytym.
Wielu początkujących i nawet trochę bardziej zaawansowanych pszczelarzy często myśli, że wystarczy wstawić ramki z węzą gdziekolwiek blisko czerwiu i pszczoły same się wszystkim zajmą. Niestety, nie do końca tak to działa. Jeżeli ramki z węzą wstawimy obok siebie na skraju czerwiu, może to prowadzić do sytuacji, w której pszczoły nie są w stanie efektywnie zagospodarować obu ramek naraz – najczęściej budują jedną, a drugą zostawiają „na później”. To niepotrzebnie wydłuża proces rozbudowy gniazda, a do tego wprowadza chaos w organizacji rodziny. Wkładanie ramek między plastry z czerwiem otwartym jest ryzykowne – matka może zostać zdezorientowana, a w najgorszym przypadku możemy narazić młody czerw na wychłodzenie, bo młode larwy są bardzo wrażliwe na zmiany temperatury i mogą obumrzeć. Z kolei wsadzanie węzy między plastry z czerwiem krytym to często popełniany błąd w szczycie sezonu – tam pszczoły są mniej aktywne, bo „kryty” czerw nie jest już tak pilnie doglądany przez młode pszczoły karmicielki. Utrudnia to szybkie podjęcie budowy, przez co ramki mogą długo pozostawać puste albo zostać zabudowane dziko. Moim zdaniem takie praktyki zwyczajnie komplikują życie pszczołom i pszczelarzowi. Dobrym nawykiem jest obserwować aktywność pszczół i dostosowywać metody do ich rzeczywistych potrzeb, bo standardy branżowe nie wzięły się znikąd – wynikają z wielu sezonów prób i błędów, które pokazują, że najwydajniejsze i najbezpieczniejsze jest rozdzielenie ramek z węzą po obu stronach czerwiu. Dzięki temu rodzina pracuje harmonijnie, a matka ma cały czas dostęp do środkowej części gniazda, gdzie czuje się najbezpieczniej i najchętniej czerwi.

Pytanie 28

Niedobór których makroelementów w organizmie bardzo szybko powoduje niekorzystne zmiany, szczególnie u młodych zwierząt?

A. Sodu i żelaza.
B. Fosforu i sodu.
C. Wapnia i żelaza.
D. Wapnia i fosforu.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Wapń i fosfor pełnią kluczową rolę w organizmie zwierząt, szczególnie młodych. Moim zdaniem to takie zupełnie podstawy o których każdy zootechnik czy technik weterynarii powinien pamiętać. Wapń to nie tylko budulec kości i zębów, ale też bardzo ważny pierwiastek dla prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego oraz mięśni. Fosfor z kolei, oprócz roli w mineralizacji kości, jest niezbędny do produkcji energii komórkowej (ATP). W praktyce niedobory tych dwóch pierwiastków dosłownie momentalnie odbijają się na zdrowiu młodych zwierząt – pojawiają się zaburzenia wzrostu, deformacje układu kostnego, a nawet trudności z chodzeniem czy ogólna apatia. Z mojego doświadczenia wynika, że źle zbilansowana dawka pokarmowa u cieląt czy prosiąt natychmiast skutkuje problemami, których później nie da się łatwo naprawić. Branżowe normy żywieniowe, np. INRA czy NRC, kładą ogromny nacisk na odpowiednie proporcje wapnia do fosforu (najczęściej 2:1). Nie warto tego lekceważyć – szczególnie w okresach intensywnego wzrostu. Przykładowo – u kurcząt już po kilku dniach niedoborów pojawiają się poważne nieprawidłowości w rozwoju szkieletu. W praktyce rolniczej i hodowlanej pierwszym sygnałem alarmowym jest niechęć do ruchu i zmiany w postawie. Warto też pamiętać, że nadmiar jednego z tych pierwiastków może utrudniać wchłanianie drugiego, więc zawsze liczy się całość dawki.

Pytanie 29

Zgodnie z Kodeksem Dobrej Praktyki Rolniczej w celu ochrony przed erozją gleb o nachyleniu powyżej 20% zaleca się

A. obsiewanie roślinami jarymi.
B. trwałe zadarnianie.
C. pozostawianie roli na zimę w ostrej skibie.
D. uprawę podłużno-stokową.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Trwałe zadarnianie to naprawdę kluczowy sposób ochrony gleb na terenach o dużym nachyleniu, szczególnie powyżej 20%. Rośliny zadarniające, głównie trwałe trawy czy mieszanki traw z lucerną, tworzą gęstą darń, która dosłownie trzyma glebę w miejscu. Taka roślinność ogranicza spływ powierzchniowy wody oraz fizycznie osłania glebę przed bezpośrednim działaniem deszczu – a to właśnie uderzenia kropel powodują pierwsze uszkodzenia struktury gleby i zapoczątkowują erozję. Z własnego doświadczenia wiem, że dobrze zadarniony stok po intensywnych opadach wygląda praktycznie tak samo, jak przed nimi, podczas gdy nieobsiana gleba często pokazuje wyraźne ślady spłukania. Kodeks Dobrej Praktyki Rolniczej wyraźnie zaleca zadarnianie na stromych zboczach, bo to rozwiązanie minimalizuje straty gleby i równocześnie poprawia mikroklimat, zwiększa bioróżnorodność i nawet ogranicza rozwój chwastów. Trawy są elastyczne, szybko się rozrastają i mają silny system korzeniowy, który wręcz spaja glebę. To właśnie dlatego na stromych zboczach raczej nie widzi się pól uprawnych – zadarnienie daje stabilność i jest zgodne z wszystkimi wytycznymi dotyczącymi ochrony środowiska, które podkreślają prewencję, a nie późniejsze leczenie skutków erozji.

Pytanie 30

Do którego z wymienionych pokarmów powinny mieć dostęp, jak najszybciej, nowonarodzone zwierzęta?

A. Do pójła.
B. Do wody.
C. Do mleka.
D. Do siary.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Siara to absolutny fundament w żywieniu nowonarodzonych zwierząt, zwłaszcza u ssaków gospodarskich, takich jak cielęta, źrebięta czy jagnięta. Bez niej praktycznie nie ma szans na prawidłowy start. Dlaczego? Siara (czyli pierwsze mleko matki po porodzie) zawiera bardzo dużą ilość immunoglobulin, które odpowiadają za odporność bierną – młode zwierzę, tuż po narodzeniu, praktycznie nie ma własnych przeciwciał, więc musi je dostać od matki właśnie przez siarę. Z moich obserwacji wynika, że nawet najlepsze warunki odchowu nie zastąpią tego pierwszego podania siary. W literaturze jasno się podkreśla, że czas jest kluczowy – najlepiej, jeśli młode wypije siarę do 2 godzin po porodzie, bo wtedy jelita są najbardziej przepuszczalne dla dużych cząsteczek białka. Branżowe standardy, np. wytyczne Polskiej Federacji Hodowców Bydła, wręcz nakazują monitorowanie jakości siary i szybką jej aplikację. Praktykowanie tego znacząco zmniejsza upadki, ogranicza występowanie biegunek i infekcji. Kto choć raz widział, jak wygląda cielę, które nie dostało siary – wie, że żadne pójło czy zwykłe mleko nie pomogą tak skutecznie na odporność i siły witalne jak właśnie siara. Warto dodać, że w siarze jest nie tylko wysoki poziom immunoglobulin, ale też bardzo dużo energii, witamin i czynników wzrostu, których nie znajdziemy w takich ilościach w mleku właściwym. Dlatego nie bez powodu mówi się w branży, że „siara to życie”.

Pytanie 31

Jaki jest optymalny zakres temperatur wychowu matek pszczelich?

A. 36-37°C
B. 31-32°C
C. 33-35°C
D. 38-39°C

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Zakres temperatury 33-35°C jest uznawany za optymalny podczas wychowu matek pszczelich i nie jest to przypadek. Matki pszczele wymagają szczególnej troski w trakcie rozwoju, bo od ich jakości zależy produktywność całej rodziny pszczelej. W praktyce pszczelarze pilnują, żeby temperatura w inkubatorze czy w specjalnej komórce wychowującej właśnie oscylowała wokół tych wartości. Jeśli temperatura spadnie poniżej 33°C, larwy mogą rozwijać się wolniej i być mniej odporne, a przy wyższych wartościach, powyżej 35°C, ryzykujemy poważne uszkodzenia ciała czy nawet nieprawidłową morfologię matek. Spotkałem się kiedyś z teorią, że można próbować lekko obniżać temperaturę, żeby wydłużyć czas rozwoju, ale praktyka pokazuje, że najlepiej trzymać się właśnie tych 33-35°C. W różnych podręcznikach, np. w „Hodowli pszczół” pod redakcją prof. Wildego, podkreśla się, że taka temperatura jest najbliższa warunkom naturalnym w gnieździe pszczelim, gdzie pszczoły same pilnują stabilnego mikroklimatu. Dobrą praktyką jest stosowanie precyzyjnych termostatów i regularne monitorowanie temperatury – nawet niewielkie odchylenia mogą mieć wpływ na późniejsze cechy matek, zwłaszcza ich plenność czy odporność na choroby. Moim zdaniem warto o tym pamiętać, planując profesjonalną hodowlę.

Pytanie 32

Którą z wymienionych dokumentacji zobowiązany jest prowadzić każdy pszczelarz w swojej pasiece?

A. Kartę wymiany matek pszczelich.
B. Książkę rachunkową.
C. Ewidencję leczenia rodzin pszczelich.
D. Książkę pasieczną.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Ewidencja leczenia rodzin pszczelich to dokument, który każdy pszczelarz powinien prowadzić bez względu na wielkość czy charakter swojej pasieki. Wynika to przede wszystkim z przepisów dotyczących bezpieczeństwa żywności oraz ochrony zdrowia zwierząt – chodzi tu o kontrolę stosowania leków weterynaryjnych i innych preparatów chemicznych w pasiece. Takie wymogi są nie tylko regulowane prawem polskim, ale także unijnym, a inspekcja weterynaryjna może w każdej chwili poprosić o wgląd do tej dokumentacji. Dzięki tej ewidencji wiadomo dokładnie, jakie leki były podawane, w jakich dawkach, kiedy przeprowadzono zabieg oraz kto był za to odpowiedzialny. To bardzo potrzebne w przypadku ewentualnych kontroli lub w razie podejrzenia skażenia produktów pszczelich. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet jeśli ktoś prowadzi małą, hobbystyczną pasiekę, warto sumiennie notować wszystkie zabiegi, bo potem uniknie się niepotrzebnych problemów czy nieporozumień podczas sprzedaży miodu. W praktyce taki zeszyt czy formularz elektroniczny potrafi też ułatwić planowanie zabiegów, przypomina o okresach karencji i pozwala szybko zweryfikować historię zdrowotną danej rodziny pszczelej. Dobrze prowadzona ewidencja to podstawa odpowiedzialnego pszczelarstwa, co często powtarzają doświadczeni pszczelarze i lekarze weterynarii.

Pytanie 33

Wstawienie ramki z suszem pomiędzy czerw jest wskazane, gdy

A. zachodzi potrzeba likwidacji nastroju rojowego.
B. należy ograniczyć matkę w czerwieniu.
C. gniazdo jest rozbijane na dwa.
D. następuje wybranie plastrów z miodem.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Wstawienie ramki z suszem pomiędzy czerw to jedna z praktycznych metod stosowanych przez pszczelarzy do likwidacji nastroju rojowego w rodzinie pszczelej. Takie działanie „rozciąga” gniazdo, co utrudnia pszczołom tworzenie tzw. kłębu rojowego i skutecznie rozprasza ich naturalne tendencje do rojenia się. W praktyce polega to na umieszczeniu pomiędzy plastrami z czerwiem ramki z wybudowanym już suszem, czyli z pustym plastrem bez miodu i czerwiu. Dzięki temu matka zaczyna składać jaja także na nowej ramce, co powoduje, że praca robotnic skupia się bardziej na opiece nad czerwiem, a mniej na przygotowaniach do rójki. Z mojego doświadczenia wynika, że w tej metodzie istotne jest nie tylko wstawienie samej ramki, ale też zapewnienie wystarczającej ilości młodych pszczół do opieki nad czerwiem. Typowo pszczelarze łączą tę technikę z innymi zabiegami przeciwrojowymi, jak zwiększenie wentylacji lub poszerzanie gniazda. Co ciekawe, w standardach hodowli pszczół taki zabieg jest zalecany właśnie wtedy, gdy widoczne są pierwsze objawy nastroju rojowego – np. obecność mateczników rojowych na plastrach. To rozwiązanie nie jest skuteczne w innych sytuacjach, jak ograniczanie matki czy dzielenie gniazda, tylko właśnie przy zwalczaniu nastroju rojowego.

Pytanie 34

Preparat Biowar 500 pozostawiony w ulu na zimę powoduje

A. narastanie odporności u osobników warroa.
B. narastanie oporności u osobników warroa.
C. nieprawidłowe ułożenie pokarmu.
D. wypryskiwanie pszczół w okresie zimowym.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Odpowiedź jest trafiona, bo to właśnie długotrwałe stosowanie preparatu Biowar 500 bez przerw i zmiany substancji czynnej sprzyja narastaniu oporności u roztoczy Varroa destructor. To w sumie bardzo częsty problem w pszczelarstwie – jak się jakiś preparat stosuje przez kilka sezonów z rzędu, szczególnie bez rotacji środków, roztocza mogą się dostosować i przestają reagować. Z mojego doświadczenia wynika, że niektórzy pszczelarze trochę bagatelizują ten problem, a potem są zdziwieni, że warroza wymyka się spod kontroli mimo regularnych zabiegów. Dobre praktyki branżowe mówią, żeby środki chemiczne zmieniać, stosować strategie rotacji – to po prostu ogranicza rozwój populacji odpornych pasożytów. Warto dodać, że nawet producent Biowaru 500 podkreśla, by nie zostawiać pasków przez całą zimę w ulu, bo to zwiększa selektywną presję na roztocza i tym samym powoduje narastające problemy z opornością. Z perspektywy praktycznej – oporność warroa skutkuje tym, że coraz trudniej zwalczać pasożyta, a kolonie mogą przez to masowo ginąć. Moim zdaniem najważniejsze to obserwować efekty leczenia i nie polegać tylko na jednym preparacie, a każda zmiana w podejściu powinna być podparta wiedzą i doświadczeniem innych pszczelarzy.

Pytanie 35

Który z wymienionych płodozmianów powinien być zastosowany na glebach kompleksu żytniego słabego?

IIIIIIIV
Ziemniaki
Jęczmień jary
Rzepak ozimy
Pszenica ozima
Ziemniaki
Owies
Łubin żółty
Żyto
Buraki cukrowe
Jęczmień jary
Lucerna
Lucerna
Buraki cukrowe
Pszenica jara
Kukurydza
Pszenica ozima
A. III
B. IV
C. I
D. II

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Prawidłowo rozpoznałeś, że na glebach kompleksu żytniego słabego najlepiej sprawdzi się płodozmian II, czyli taki, gdzie występują ziemniaki, owies, łubin żółty i żyto. Z mojego doświadczenia wynika, że na takich słabych, często przepuszczalnych glebach nie wszystko da się uprawiać z sukcesem. Tu akurat dobrze dobrano rośliny, które są mniej wymagające co do żyzności i zasobności gleby, a do tego łubin żółty świetnie wiąże azot atmosferyczny, poprawia strukturę gleby i zostawia ją w lepszym stanie dla kolejnych upraw. Rolnicy w Polsce od lat stosują takie rozwiązania, bo naprawdę widać później lepsze plony żyta, a owies też sobie daje radę nawet na słabszych stanowiskach. Jeżeli mówimy o dobrych praktykach, to zawsze warto wprowadzać do płodozmianu rośliny motylkowe, zwłaszcza na glebach żytnich, bo one poprawiają bilans materii organicznej i trochę "podciągają" jakość pola. Fachowcy z branży mówią też, że taki płodozmian pomaga ograniczać występowanie chorób i chwastów typowych dla monokultur. Stawianie na zróżnicowanie upraw to podstawa, szczególnie tam, gdzie gleba nie daje zbyt dużych możliwości. Z perspektywy praktyka: jak masz glebę słabą, nie eksperymentuj z wymagającymi roślinami – idź w klasykę, jak tutaj.

Pytanie 36

W jakiej części układu pokarmowego konia odbywa się trawienie włókna?

A. W jelicie cienkim.
B. W jelicie ślepym.
C. W żwaczu.
D. W trawieńcu.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Prawidłowo wskazałeś jelito ślepe jako miejsce, gdzie u konia odbywa się główne trawienie włókna. To bardzo charakterystyczne dla układu pokarmowego koni, bo w przeciwieństwie do przeżuwaczy (np. krów), konie są tzw. zwierzętami jednokomorowymi, ale za to mają bardzo rozbudowane jelito ślepe. Tam właśnie bakterie i mikroorganizmy rozkładają włókna pokarmowe, szczególnie celulozę i hemicelulozy, na prostsze związki – głównie lotne kwasy tłuszczowe. Efektem tego jest energia, którą koń może potem wykorzystać do pracy czy wzrostu. W praktyce na pastwisku czy przy karmieniu sianem, to właśnie sprawne funkcjonowanie jelita ślepego decyduje o zdrowiu, wydolności i kondycji konia. Z mojego doświadczenia, u koni źle żywionych czy z zaburzeniami w pracy tego odcinka często pojawiają się kolki albo inne poważne problemy trawienne. Branżowe zalecenia wyraźnie podkreślają konieczność zapewnienia odpowiedniej ilości włókna w diecie – to nie jest tylko kwestia trawienia, ale ogólnego komfortu i zdrowia konia. Dobrą praktyką jest regularna obserwacja zachowania zwierzęcia oraz kontrola jakości dawki paszowej, bo wszystko zaczyna się właśnie od tego, co się dzieje w tym odcinku układu pokarmowego.

Pytanie 37

Wstawienie ramki z węzą wiosną (w maju) między czerw spowoduje

A. przyspieszenie jej odbudowy.
B. zmniejszenie wentylacji.
C. ograniczenie czerwienia.
D. ścieśnienie gniazda.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Wstawienie ramki z węzą między czerw w maju to zabieg, który naprawdę ma sens i jest szeroko praktykowany przez doświadczonych pszczelarzy. Wiosną rodzina pszczela jest szczególnie silna, a młode pszczoły są bardzo chętne do budowy nowego plastra. Węza, czyli podstawa do budowy nowej komórki, umieszczona właśnie w środku gniazda (pomiędzy ramkami z czerwiem), dostaje najszybszy priorytet do odbudowy. Pszczoły mają tam dostęp do ciepła i młodej siły roboczej, więc zabierają się za robotę praktycznie od razu. Efekt? Cała ramka zostaje odbudowana zwykle już w kilka dni, a matka może zacząć tam szybko czerwić. Moim zdaniem, jest to jedna z najbardziej efektywnych metod na rozbudowę gniazda w okresie intensywnego rozwoju wiosennego – często polecają ją zarówno starsi praktycy, jak i literatura branżowa, np. „Gospodarka Pasieczna” czy poradniki Polskiego Związku Pszczelarskiego. Warto pamiętać, że taka ramka nie tylko przyspiesza odbudowę, ale też pomaga odświeżyć starą zabudowę i ograniczyć rozwój chorób. Sam stosuję ten sposób co roku w maju – efekty są bardzo zadowalające, a rodziny szybciej się wzmacniają przed pożytkiem. Polecam każdemu, kto chce mieć zdrową i silną pasiekę.

Pytanie 38

Który miód opisano w załączonej ramce?

Charakterystyka miodu
Miód posiada gęstą konsystencję, jego barwa może być ciemnobrunatna lub prawie czarna. Zawiera rutynę. Posiada wysoką aktywność antybiotyczną oraz zawiera najwięcej mikroelementów ze wszystkich rodzajów miodu, dlatego też zaleca się go przy uzupełnianiu niedoborów energetycznych. Stosowany jest w leczeniu schorzeń układu krążenia, chorobiach płuc i nerwicach.
A. Malinowy.
B. Gryczany.
C. Spadziowy.
D. Wielokwiatowy.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Miód gryczany to naprawdę wyjątkowy produkt, jeśli chodzi o właściwości prozdrowotne i skład chemiczny. Charakterystyczna ciemna, wręcz prawie czarna barwa i bardzo intensywny, lekko piekący smak, to znaki rozpoznawcze właśnie tego miodu. Wyróżnia się on bardzo wysoką zawartością rutyny, co nie jest przypadkowe – rutyna (z rośliny gryki) odpowiada za wspomaganie naczyń krwionośnych i wzmacnianie układu krążenia. Moim zdaniem osoby pracujące fizycznie albo po intensywnych treningach sportowych – właśnie po miód gryczany powinny sięgnąć w pierwszej kolejności, bo dostarcza on dużo mikroelementów, w tym magnez, żelazo czy mangan. Branżowo mówi się, że jest to miód „do zadań specjalnych”, bo potrafi skutecznie regenerować organizm po wysiłku czy chorobie. Praktycznie poleca się go osobom z miażdżycą czy przy anemii, bo wspiera produkcję czerwonych krwinek. Co ciekawe, w przemyśle spożywczym ceni się go też za walory smakowe – świetnie sprawdza się do polewania naleśników, owsianek czy nawet jako dodatek do ciemnego pieczywa. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli ktoś szuka mocnego wsparcia dla układu sercowo-naczyniowego i odporności, to trudno o lepszy wybór niż właśnie miód gryczany. Warto pamiętać, że jego aktywność antybiotyczna jest naprawdę godna uwagi, co sprawia, że bywa wykorzystywany nie tylko w kuchni, ale również w domowej apteczce.

Pytanie 39

W którym dniu rozwoju osobniczego matki pszczelej nie jest wskazane wykonywanie w rodzinie wychowującej żadnej pracy pasiecznej ze względu na histolizę?

A. W 8. dniu.
B. W 11. dniu.
C. W 10. dniu.
D. W 9. dniu.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
W 11. dniu rozwoju osobniczego matki pszczelej przypada najważniejszy okres histolizy, czyli intensywnego rozpadu i przebudowy tkanek larwalnych w nowotworzone narządy pszczoły dorosłej. To taki moment, kiedy larwa przekształca się w poczwarkę i zaczyna poważne zmiany wewnętrzne. Praktyka pszczelarska wyraźnie wskazuje, że w tym czasie rodzina wychowująca jest szczególnie wrażliwa na wszelkie zakłócenia. Każda ingerencja – podglądanie, przestawianie ramek, nawet lekkie podnoszenie daszka – może zaburzyć stabilność mikroklimatu w ulu, co prowadzi do pogorszenia warunków wychowu matek. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce mieć matki najwyższej jakości, powinien w tym dniu ograniczyć się tylko do obserwacji z zewnątrz. To trochę taki pszczelarski dzień święty – lepiej odpuścić, niż potem żałować, że matki będą niższej jakości albo nawet odrzucone przez pszczoły. Z punktu widzenia praktyki: najlepsi zawodowi pszczelarze planują prace tak, żeby ominąć 11. dzień po poddaniu larw, bo liczy się każda godzina spokoju dla rozwoju mateczników. Zwróć też uwagę, że profesjonalne podręczniki, jak „Gospodarka pasieczna” czy zalecenia Polskiego Związku Pszczelarskiego, zawsze ostrzegają przed pracami w tym kluczowym momencie histolizy. Takie detale techniczne mają ogromne znaczenie dla jakości hodowli matek!

Pytanie 40

Rasa bydła Jersey reprezentuje typ bydła

A. mlecznego.
B. kombinowanego.
C. mięsnego.
D. wszechstronnego.

Brak odpowiedzi na to pytanie.

Wyjaśnienie poprawnej odpowiedzi:
Rasa bydła Jersey to klasyczny przykład wysoko wydajnego bydła mlecznego. Typowa krowa tej rasy daje mleko o wyjątkowo wysokiej zawartości tłuszczu, dochodzącej nawet do 5–6%. To właśnie dlatego mleko od Jerseyów jest szczególnie cenione w mleczarstwie, zwłaszcza tam, gdzie liczy się jakość śmietany czy masła. Moim zdaniem, to jedna z najlepszych ras, jeśli chodzi o opłacalność produkcji mleka na małych i średnich gospodarstwach – są oszczędne w utrzymaniu, mają dobrą przemianę materii i nie potrzebują aż tyle paszy co np. duże rasy holsztyńsko-fryzyjskie. Co ciekawe, w praktyce często spotyka się je w fermach ekologicznych, gdzie liczy się zarówno zdrowotność zwierząt, jak i ekonomika produkcji. Warto też wiedzieć, że Jersey są dość odporne na choroby i świetnie radzą sobie w różnych warunkach klimatycznych. Z mojego doświadczenia wynika, że rolnicy, którzy postawili na Jersey, chwalą sobie nie tylko smak mleka, ale też łagodny charakter krów, co ma znaczenie przy codziennej obsłudze stada. Branżowe standardy, np. zalecenia Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, klasyfikują tę rasę jednoznacznie jako typ mleczny – ich potencjał mięsny jest stosunkowo niewielki. Warto zwrócić uwagę na ten praktyczny aspekt, bo wybór rasy powinien być ściśle dopasowany do celów produkcji w gospodarstwie.