Wyniki egzaminu

Informacje o egzaminie:
  • Zawód: Technik geolog
  • Kwalifikacja: GIW.06 - Wykonywanie prac geologicznych
  • Data rozpoczęcia: 8 grudnia 2025 11:14
  • Data zakończenia: 8 grudnia 2025 11:22

Egzamin niezdany

Wynik: 15/40 punktów (37,5%)

Wymagane minimum: 20 punktów (50%)

Udostępnij swój wynik
Szczegółowe wyniki:
Pytanie 1

Widoczne na mapie osady karbonu sfałdowane zostały

Ilustracja do pytania
A. po permie.
B. przed sylurem.
C. po jurze.
D. przed dewonem.
Odpowiedzi sugerujące, że fałdowanie osadów karbonu miało miejsce przed sylurem lub przed dewonem, są oparte na błędnym rozumieniu chronologii zdarzeń tektonicznych w Europie. Przed sylurem i dewonem rozgrywały się inne wielkie orogenezy – kaledońska i wcześniejsze, które dotknęły głównie starsze kompleksy skalne, a nie karbon i jego młodsze pokrywy. W praktyce, osady karbonu w Polsce i Europie Środkowej były depozytowane dużo później, a główna orogeneza, która je zdeformowała, to waryscyjska (hercyńska), która zakończyła się właśnie po permie. To fundamentalna wiedza, bo jeśli założysz fałdowanie przed okresem syluru czy dewonu, to pomijasz istnienie niezgodności stratygraficznych, które są jasnym śladem młodszych deformacji. Z kolei odpowiedź „po jurze” odnosi się już do zupełnie innej sytuacji geologicznej, bo wtedy działają procesy związane z orogenezą alpejską, które dotknęły głównie skały o wiele młodsze niż karbon. Takie mylenie epok jest bardzo częste, szczególnie gdy nie zwraca się uwagi na układ niezgodności i relacje wiekowe pokładów. W rzeczywistości fałdy osadów karbonu na większości map geologicznych Europy powstają właśnie po permskich przemianach, a nie wcześniej czy dopiero w mezozoiku. Zwracanie uwagi na tę chronologię pozwala uniknąć wielu pomyłek w analizie struktur podziemnych oraz przy poszukiwaniu surowców, bo od momentu fałdowania zależy zarówno przebieg złoża, jak i szansa na jego odkrycie. Branżowe dobre praktyki mówią jednoznacznie: zawsze analizuj niezgodności stratygraficzne i wiek deformacji w odniesieniu do najważniejszych orogenez, bo tylko taka metoda daje wiarygodne wyniki w pracy terenowej i interpretacji map.

Pytanie 2

Do poszukiwania form krasowych występujących płytko pod powierzchnią ziemi należy stosować metody

A. geotermiczne.
B. izotopowe.
C. magnetyczne.
D. grawimetryczne.
Wiele osób zakłada, że przy poszukiwaniu form krasowych warto sięgnąć po różnorodne techniki geofizyczne, jak metody izotopowe, magnetyczne czy geotermiczne. To dość popularny błąd interpretacyjny, wynikający z mylenia pojęć i charakteru badanych zjawisk. Metody izotopowe służą głównie do badania wieku skał, obiegu wody czy procesów związanych z radioaktywnością, więc do wykrywania pustek pod powierzchnią ziemi zupełnie się nie nadają. Magnetyczne techniki z kolei są użyteczne przy poszukiwaniu struktur zawierających minerały żelaza lub innych substancji o silnych właściwościach magnetycznych – w typowych terenach krasowych nie znajdziemy takich minerałów, więc metoda ta nie wskaże jaskiń czy szczelin. Zdarza się, że ktoś myśli o magnetometrii, bo kojarzy ją z wykrywaniem anomalii, ale tu chodzi raczej o pole magnetyczne, nie o gęstość skał. Metody geotermiczne polegają na analizie przepływu ciepła w podłożu i o ile mogą wykazać pewne różnice w głębi ziemi (np. przy poszukiwaniach złóż geotermalnych), tak w przypadku płytkich form krasowych są praktycznie bezużyteczne – te pustki nie generują wyraźnych anomalii temperaturowych. Typowy błąd wynika z przekonania, że każda metoda geofizyczna sprawdzi się w każdym przypadku, a to nieprawda. W branżowych standardach do oceny płytkich struktur pustkowych zdecydowanie poleca się właśnie grawimetrię, bo mierzy ona subtelne zmiany masy i gęstości, które są charakterystyczne dla krasu. Praktyka pokazuje, że próba zastosowania innych metod nie daje wiarygodnych efektów i często prowadzi do błędnych wniosków lub niepotrzebnych kosztów.

Pytanie 3

Jaki typ jeziora przedstawiony jest na zdjęciu satelitarnym?

Ilustracja do pytania
A. Deltowe.
B. Cyrkowe.
C. Przybrzeżne.
D. Rynnowe.
Jezioro rynnowe to taki typ zbiornika wodnego, który powstał w wyniku działalności lodowca, a konkretnie – przez wytopienie się lodowcowej rynny, czyli długiego, wąskiego obniżenia terenu. Właśnie kształt tego jeziora na zdjęciu satelitarnym jest typowy dla jezior rynnowych – widać wyraźnie wydłużony, wąski, nieregularny układ, ciągnący się przez kilka kilometrów i wpisujący się równolegle w krajobraz polodowcowy. W praktyce takie jeziora można spotkać głównie na Pojezierzu Pomorskim, Mazurskim czy Wielkopolskim. Moim zdaniem warto zapamiętać, że jeziora rynnowe są często bardzo głębokie w stosunku do swojej powierzchni i mają stromą linię brzegową – to efekt działania potężnych mas lodu, które drążyły doliny pod wysokim ciśnieniem. W branży geograficznej oraz podczas planowania zagospodarowania przestrzennego uwzględnia się takie cechy, bo wpływają one na warunki hydrologiczne i potencjał rekreacyjny. Przykładem praktycznego zastosowania tej wiedzy jest chociażby planowanie infrastruktury turystycznej – żeglarstwo, sporty wodne czy nawet strefy ochrony środowiska często są tu rozpatrywane inaczej niż przy jeziorach płytkich. Charakterystyczne dla rynnowych jezior jest też to, że mogą pełnić funkcje ważnych korytarzy ekologicznych. Z własnego doświadczenia wiem, że rozpoznanie tego typu jeziora w terenie praktycznie zawsze ułatwia planowanie wycieczek czy analizę map topograficznych.

Pytanie 4

W Masywie Śnieżnika położony jest rezerwat geologiczny

A. Jaskinia Piekło.
B. Jaskinia Mroźna.
C. Jaskinia Niedźwiedzia.
D. Jaskinia Raj.
Jaskinia Niedźwiedzia to naprawdę unikatowe miejsce na mapie geologicznej Polski i Masywu Śnieżnika. Położona w Sudetach Wschodnich, w miejscowości Kletno, stanowi jeden z najważniejszych rezerwatów geologicznych w naszym kraju. To, co ją wyróżnia, to przede wszystkim zachowane formy krasowe, czyli stalaktyty, stalagmity i stalagnaty, które powstawały przez tysiące lat w wyniku rozpuszczania wapieni krystalicznych. Dla miłośników geologii jest to wręcz podręcznikowy przykład procesów krasowych, świetnie ilustrujący mechanizmy rozwoju jaskiń. Zresztą, często przywołuje się ją na zajęciach z geologii lub geografii jako modelową jaskinię do analizowania mikroklimatu czy ekosystemów podziemnych. Praktycznie każda wycieczka szkolna dotycząca geologii Sudetów zahacza o Kletno. Warto dodać, że Jaskinia Niedźwiedzia została objęta ochroną, bo odkryto w niej liczne szczątki niedźwiedzia jaskiniowego – stąd zresztą jej nazwa – a także innych wymarłych gatunków. Moim zdaniem to świetny przykład, jak praktyka ochrony przyrody idzie tu w parze z popularyzacją nauki i edukacją. Rezerwat geologiczny chroni nie tylko skały i procesy, ale też bezcenne znaleziska paleontologiczne. Gdyby ktoś chciał zacząć przygodę z geologią czy speleologią, naprawdę warto tam zajrzeć – choćby po to, żeby zobaczyć, jak wyglądają standardy zabezpieczania takich miejsc w Polsce.

Pytanie 5

Klif Orłowski, jeden z najciekawszych obiektów przyrodniczych okolic Gdyni, powstał w wyniku

A. abrazji.
B. korazji.
C. deflacji.
D. egzaracji.
Wybierając inną odpowiedź niż abrazja, łatwo wpaść w pułapkę mylenia różnych procesów erozyjnych, które choć brzmią podobnie, dotyczą zupełnie odmiennych mechanizmów. Korazja to ścieranie powierzchni skalnych przez niesione przez wiatr twarde ziarna piasku – typowe dla pustyń, nie dla wybrzeży morskich. W praktyce korazja prowadzi raczej do powstawania charakterystycznych form, jak grzyby skalne czy wygładzone ściany skalne, których nie zobaczymy na wybrzeżu morskim, a już w okolicach Gdyni to w ogóle nie występuje. Deflacja z kolei oznacza wywiewanie drobnych cząstek z powierzchni przez wiatr, co prowadzi do powstawania zagłębień deflacyjnych i odsłaniania skał macierzystych – to proces kluczowy na terenach suchych lub półsuchych, ale nad morzem nie ma ku temu warunków. Egzaracja natomiast dotyczy działania lodowców – polega na zdzieraniu i wydzieraniu materiału skalnego przez poruszający się lód, typowa dla obszarów polodowcowych, ale nie dla stromych klifów nadmorskich. Częstym błędem jest utożsamianie wszystkich procesów niszczących powierzchnię Ziemi jako jednego, uniwersalnego mechanizmu, podczas gdy każdy z tych procesów wymaga specyficznych warunków środowiskowych. W praktyce technicznej, np. w geotechnice czy inżynierii środowiska, precyzyjne rozróżnianie tych pojęć jest kluczowe, bo pozwala poprawnie prognozować zmiany krajobrazu i dobierać właściwe metody ochrony czy zagospodarowania terenu. W przypadku Klifu Orłowskiego to właśnie fale morskie są główną siłą sprawczą, a nie wiatr czy lodowiec, więc tylko abrazja oddaje rzeczywisty proces tworzenia tego unikatowego obiektu.

Pytanie 6

Przedstawiona na rysunku marszruta zastosowana do wykonania zdjęcia geologicznego prowadzona była metodą

Ilustracja do pytania
A. granic geologicznych.
B. punktową.
C. profilową.
D. sieciową.
Wybierając inne odpowiedzi, można łatwo pomylić się, bo każda z pozostałych metod ma zupełnie inny cel i przebieg. Profilowa marszruta polega na przechodzeniu wzdłuż ustalonych linii – zazwyczaj prosto przez teren, często w poprzek struktur geologicznych – żeby zobaczyć przekrojowe ułożenie warstw. To jest dobra opcja, jeśli zależy nam na szybkim rozpoznaniu zmian w jednym kierunku, ale kompletnie nie nadaje się do szczegółowego pokrycia całego obszaru, bo łatwo coś przeoczyć między liniami. Metoda punktowa z kolei skupia się na wybranych miejscach, najczęściej charakterystycznych odsłonięciach, wykopach czy studniach. To podejście jest wygodne, ale daje bardzo fragmentaryczny obraz – dobre do wstępnego rozpoznania, lecz nie do systematycznego zdjęcia całego terenu. No i na koniec – marszruta granic geologicznych, która polega na śledzeniu linii kontaktu pomiędzy różnymi rodzajami skał. W praktyce wygląda to tak, że idzie się wzdłuż granicy formacji i dokumentuje jej przebieg. To ważna metoda, ale nie zapewnia pełnego rozpoznania wszystkich elementów w danym obszarze, bo skupia się wyłącznie na granicach, a nie na wnętrzu jednostek. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób wybiera złą metodę, bo patrzy tylko na łatwość wykonania, a nie na to, jaki efekt końcowy chce uzyskać. W geologii terenowej kluczowym błędem jest właśnie pomijanie systematyczności i pełności obrazu – a tylko metoda sieciowa gwarantuje, że każdy fragment terenu zostanie sprawdzony z tą samą dokładnością, co jest niezbędne w profesjonalnej dokumentacji geologicznej.

Pytanie 7

Jaką formę złoża przedstawiono na rysunku?

Ilustracja do pytania
A. Pokład.
B. Diapir.
C. Kieszeń.
D. Soczewka.
Analizując przedstawiony rysunek, można zauważyć, że forma złoża ukazuje mocno zarysowane przebicie materiału przez nadległe warstwy skalne. W przypadku pokładu spodziewalibyśmy się raczej płaskiego, równoległego ułożenia warstw złoża względem otoczenia – to klasyczna sytuacja w złożach węgla, rud metali czy gipsów osadowych. Kieszeń natomiast to forma złoża o nieregularnych, zwykle niewielkich rozmiarach i wyraźnie ograniczonych granicach – spotykana najczęściej w złożach rud żelaza czy boksytów, gdzie minerały gromadzą się lokalnie w zagłębieniach skały. Soczewka to z kolei soczewkowate, wydłużone skupienie surowca, zazwyczaj o ograniczonych wymiarach, które nie wykazuje tak silnego przebicia przez warstwy nadległe, jak w przypadku diapiru – przypomina bardziej zamknięte oko w przekroju. Niezrozumienie tych różnic często prowadzi do błędnych interpretacji, zwłaszcza gdy ktoś skupia się wyłącznie na kształcie złoża bez uwzględniania mechanizmu jego powstawania. Najważniejsze jest, żeby rozpoznawać pochodzenie i sposób uformowania danego złoża, bo to warunkuje późniejszy dobór technologii wydobycia czy zabezpieczeń. Diapiry, w przeciwieństwie do pozostałych wymienionych tutaj form, powstają na skutek różnicy gęstości i plastycznych właściwości materiału, co skutkuje charakterystycznym przebiciem przez skały nadległe. Dobre praktyki branżowe wymagają dokładnego rozpoznania geologicznego złoża przed rozpoczęciem robót, by uniknąć typowych pomyłek w identyfikacji struktur podziemnych.

Pytanie 8

Obecność większych ziarn minerałów tkwiących w bardziej drobnoziarnistej lub afanitowej masie jest charakterystyczna dla struktury

A. seryjnej.
B. ofitowej.
C. pismowej.
D. porfirowej.
Struktura porfirowa to taki klasyk wśród struktur skał magmowych – często pojawia się na zajęciach i w praktyce geologicznej, zwłaszcza jak ktoś zaczyna pracować w terenie. Charakterystyczne jest to, że w skale widzisz wyraźnie większe ziarna minerałów (to są tzw. fenokryształy), które są zatopione w dużo drobniejszej masie skalnej, czyli tzw. tle skalnym albo masie podstawowej. Taki układ wynika z tego, że niektóre minerały zaczęły krystalizować wcześniej w magmie, zanim ta magma zdążyła się całkowicie schłodzić – no i właśnie te większe kryształy mają na to więcej czasu niż reszta, która krystalizuje szybciej i w niższej temperaturze. Struktura porfirowa jest typowa choćby dla andezytów czy bazaltów, ale pojawia się też w innych skałach wulkanicznych i subwulkanicznych. To bardzo ważna cecha rozpoznawcza w geologii – zarówno w badaniach laboratoryjnych, jak i bezpośrednio w terenie, bo pozwala od razu domyślać się, jak wyglądała historia krystalizacji danej skały. W praktyce, jeśli ktoś pracuje przy identyfikacji skał, np. w laboratorium petrograficznym czy przy dokumentacji geologicznej, od razu zwraca uwagę na obecność tych dużych ziaren w drobniejszej masie – i już wie, że ma do czynienia z porfirową strukturą. Często spotykam się z tym, że młodzi geolodzy mylą porfirową z innymi strukturami, ale tak naprawdę wystarczy raz dobrze to zrozumieć i potem już się nie da pomylić. W podręcznikach i standardach opisu skał struktura porfirowa jest zawsze bardzo mocno podkreślana – moim zdaniem, to absolutna podstawa do dalszego rozpoznawania i opisu skał magmowych.

Pytanie 9

Skała przedstawiona na rysunku to

Ilustracja do pytania
A. łupek muskowitowy.
B. marmur.
C. gnejs oczkowy.
D. kwarcyt.
Gnejs oczkowy to bardzo charakterystyczna odmiana gnejsu, którą rozpoznaje się głównie po wyraźnych, zaokrąglonych soczewkach (tzw. 'oczka'), powstałych w wyniku silnej rekrystalizacji i deformacji pierwotnych minerałów, najczęściej skaleni. Właśnie ta struktura oczkowa sprawia, że skała jest łatwa do odróżnienia od innych metamorficznych, nawet jeśli czasami barwa lub ogólna tekstura mogą wprowadzać w błąd. Gnejsy oczkowe to skały bardzo odporne na warunki atmosferyczne, dlatego chętnie stosuje się je w budownictwie drogowym czy jako kamień dekoracyjny, na przykład do budowy murków, schodów lub okładzin ściennych. Moim zdaniem, takie skały świetnie sprawdzają się również jako materiał do ogrodów skalnych – mają niebanalny wygląd dzięki tym 'oczkom', a jednocześnie są bardzo trwałe. W praktyce geologicznej i inżynierskiej przy klasyfikacji skał metamorficznych zawsze zwracamy uwagę na strukturę i skład mineralny – i tutaj te duże, widoczne 'oczka' naprawdę nie sposób przeoczyć. Warto też pamiętać, że gnejsy oczkowe są ważnym wskaźnikiem silnych przemian tektonicznych w historii geologicznej danego obszaru. Z mojego doświadczenia wynika, że kto raz zobaczy taką skałę, już jej raczej z niczym innym nie pomyli.

Pytanie 10

Do minerałów kowalnych, podatnych na walcowanie i rozciąganie należy

A. kwarc.
B. grafit.
C. miedź.
D. galena.
Wielu osobom wydaje się, że wszystkie minerały można łatwo obrabiać, ale w rzeczywistości tylko nieliczne wykazują kowalność, czyli zdolność do zmiany kształtu pod wpływem działania sił mechanicznych bez pękania. Przykładowo, grafit to forma węgla, który jest kruchy i łatwo się łamie – świetnie nadaje się do produkcji ołówków czy smarów, ale nigdy nie da się go rozciągnąć czy wywalcować. To wynika z jego warstwowej struktury krystalicznej, gdzie połączenia między warstwami są bardzo słabe. Jeśli chodzi o kwarc, również jest to minerał twardy, szklisty i bardzo kruchy. W przemyśle szklarskim i elektronicznym wykorzystuje się go ze względu na odporność chemiczną i właściwości piezoelektryczne, ale nie da się go obrabiać plastycznie – nawet próba delikatnego uderzenia prowadzi do rozkruszenia, a nie odkształcenia. Galena z kolei, chociaż jest popularna jako ruda ołowiu, to także nie wykazuje kowalności – jest ciężka, miękka, ale przede wszystkim krucha i rozdziela się na sześcienne fragmenty pod naciskiem. Często popełnianym błędem jest mylenie „miękkości” minerału z jego kowalnością; nie każdy miękki minerał można rozciągać czy walcować. Warto o tym pamiętać, bo w branży metalurgicznej i materiałoznawczej pojęcia te mają bardzo konkretne znaczenie praktyczne. Tylko niektóre metale rodzime, jak właśnie miedź, złoto czy czasami srebro, są podatne na te procesy, co bezpośrednio przekłada się na ich zastosowanie w przemyśle. Rozpoznanie tych właściwości pomaga unikać oczywistych błędów podczas doboru materiałów do obróbki mechanicznej czy projektowania konstrukcji.

Pytanie 11

Skały fliszowe w Polsce występują w

A. Beskidach.
B. Górach Izerskich.
C. Górach Świętokrzyskich.
D. Karkonoszach.
Wybierając inne pasma górskie, łatwo pomylić się ze względu na podobieństwa krajobrazowe, ale od strony geologicznej jest tu sporo niuansów. Karkonosze i Góry Izerskie to góry zbudowane głównie ze skał krystalicznych, takich jak granity, gnejsy czy łupki metamorficzne, a nie flisz. To są typowe skały magmowe i metamorficzne, które powstały w zupełnie innym procesie geologicznym, związanym raczej z plutonizmem i metamorfizmem, nie z osadzaniem się materiału w morzu. Góry Świętokrzyskie natomiast charakteryzują się głównie występowaniem skał paleozoicznych, jak piaskowce, wapienie czy dolomity, ale nie tworzą one charakterystycznych warstw fliszowych. W praktyce, takie błędne założenia często biorą się z powierzchownego oglądu terenu – z daleka wszystkie góry wyglądają podobnie, a jednak ich budowa geologiczna jest zupełnie inna. Podstawową pomyłką jest tu utożsamianie wszystkich terenów górskich ze skałami fliszowymi, bo tylko część obszaru Polski ma taką specyficzną strukturę geologiczną. W standardach geotechnicznych i planowaniu inwestycji przyjmuje się, że rozpoznanie typu podłoża to absolutna podstawa – błędy w tej kwestii mogą prowadzić do poważnych problemów inżynierskich, jeśli założy się obecność fliszu tam, gdzie go faktycznie nie ma. Przykładowo, w Karkonoszach czy Górach Izerskich spotkasz raczej twarde granity niż łupki fliszowe, co wymaga zupełnie innego podejścia np. przy projektowaniu fundamentów czy zabezpieczeń skarp. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepszą praktyką jest zawsze konsultacja z lokalnymi mapami geologicznymi i literaturą fachową, żeby uniknąć nieporozumień na etapie planowania i realizacji projektów budowlanych.

Pytanie 12

Urwanie przewodu wiertniczego objawia się nagłym

A. zwiększeniem ciśnienia płuczki wiertniczej i ciężaru na haku.
B. zwiększeniem ciśnienia płuczki wiertniczej i zmniejszeniem ciężaru na haku.
C. zmniejszeniem ciśnienia płuczki wiertniczej i ciężaru na haku.
D. zmniejszeniem ciśnienia płuczki wiertniczej i zwiększeniem ciężaru na haku.
To jest bardzo charakterystyczna sytuacja na wiertni – urwanie przewodu wiertniczego faktycznie objawia się nagłym spadkiem zarówno ciśnienia płuczki wiertniczej, jak i ciężaru na haku. Dlaczego tak się dzieje? Otóż kiedy przewód się urywa, część przewodu wraz z narzędziem zostaje w otworze, a na haku zostaje odciążona reszta – stąd spadek ciężaru. Z kolei płuczka natrafia na nagle otwartą przestrzeń i odpływa do otworu, więc ciśnienie na manometrze gwałtownie spada. W praktyce, operatorzy bardzo pilnują tych parametrów – obniżone ciśnienie i odciążenie haka są sygnałami alarmowymi, które wymagają natychmiastowego zatrzymania prac i oceny sytuacji. Co ciekawe, ten objaw jest jednym z podstawowych kryteriów rozpoznania urwania przewodu, wpisanych nawet w instrukcje postępowania na platformach zgodnie z wytycznymi branżowymi, np. API RP 54 czy standardami PGNiG. Moim zdaniem warto ćwiczyć odczytywanie tych parametrów, bo szybka reakcja pozwala uniknąć poważnych komplikacji, np. zatkania otworu czy utraty narzędzi. To też przydaje się podczas wszelkich szkoleń BHP na wiertni – praktyka pokazuje, że osoby, które rozumieją, dlaczego akurat te wskaźniki się zmieniają, lepiej sobie radzą w stresie i potrafią szybciej podjąć właściwą decyzję. Oczywiście, oprócz spadku ciśnienia i ciężaru mogą pojawić się też inne objawy, ale te są najbardziej wyraziste i powtarzalne. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu początkujących wiertaczy zwraca uwagę na te dwie wartości jako pierwsze wyznaczniki problemu z przewodem.

Pytanie 13

Który rodzaj intruzji magmowej przedstawiono na przekroju?

Ilustracja do pytania
A. Dajka.
B. Sill.
C. Lakolit.
D. Lopolit.
W przypadku tego typu rysunku geologicznego najczęściej można się pomylić, sugerując się ogólnym ułożeniem magmy w przekroju lub zbyt pobieżną analizą kształtu intruzji. Sill to intruzja, która powstaje równolegle do istniejących warstw skalnych i zazwyczaj nie powoduje wyraźnych deformacji – ma raczej kształt prosty, nie zapadający się, przez co łatwo go odróżnić od lopolitu. Dajka natomiast to forma przeciwnych cech: przecina ona warstwy skalne pod kątem i wygląda jak wąska ściana magmy, więc nie znajdziemy jej w takim wklęsłym ułożeniu. Lakolit to z kolei soczewkowata, wypukła intruzja, która wypycha nadkład na kształt kopuły, a nie zapada się w głąb geologicznej struktury, co już na pierwszy rzut oka odróżnia ją od pokazanej na schemacie misowatej formy. Często spotykam się z tym, że osoby uczące się geologii mylą lopolit z lakolitem – oba są w pewnym sensie „poziome”, ale tylko lopolit ma tę charakterystyczną, wklęsłą budowę, przypominającą talerz czy miskę. Typowym błędem jest skupianie się tylko na umiejscowieniu intruzji, bez analizy jej wpływu na otaczające warstwy – a właśnie to zapadnięcie się nadkładu odróżnia lopolit od pozostałych typów. Z doświadczenia wiem, że w praktyce inżynierskiej właściwe rozpoznanie tej formy ma kluczowe znaczenie przy planowaniu eksploatacji surowców czy przewidywaniu rozkładu minerałów. Standardową praktyką jest więc zawsze dokładne analizowanie przekrojów geologicznych, bo nawet subtelne różnice w morfologii mogą świadczyć o zupełnie odmiennym typie intruzji magmowej.

Pytanie 14

Próbkę gruntu do badań laboratoryjnych suszy się w temperaturze

A. 75÷80°C
B. 125÷130°C
C. 95÷100°C
D. 105÷110°C
Temperatura 105–110°C to taki standard, któremu ufają praktycznie wszyscy laboranci zajmujący się badaniami gruntów. Suszenie próbki gruntu właśnie w takim zakresie pozwala na niemal całkowite usunięcie wody grawitacyjnej i kapilarnej, czyli tej, która nie jest chemicznie związana z cząstkami gleby. To superważne, bo podczas wyznaczania wilgotności, czyli jednego z kluczowych parametrów gruntów, chodzi nam tylko o wodę nietrwałą, która odparowuje przy tej temperaturze. W normie PN-88/B-04481 jasno pisze się o tej temperaturze – i nie bez powodu, bo wyższe temperatury mogą powodować utratę składników organicznych (np. materii humusowej), a zbyt niskie nie gwarantują pełnego wysuszenia. Z mojego doświadczenia, jeśli ktoś zastosuje niższą temperaturę, to próbka może dalej zawierać trochę wody, co przekłamuje wyniki i czasem prowadzi do poważnych błędów przy projektowaniu fundamentów czy nasypów drogowych. W praktyce laboratoryjnej nawet stare suszarki mają ustawienie „110°C” jako domyślne dla takich prób. Tak więc odpowiedź 105–110°C nie tylko jest zgodna z teorią, ale i z praktyką inżynierską, bo dzięki temu mamy pewność, że wyniki są rzetelne i porównywalne z innymi laboratoriami.

Pytanie 15

Przepływ małego cieku mierzony w terenie podaje się w

A. dm/s²
B. dm²/s
C. dm³/s
D. dm/s
Podanie przepływu cieku w dm³/s to typowy, praktyczny standard stosowany zarówno w terenowych pomiarach hydrometrycznych, jak i w dokumentacjach branżowych związanych z gospodarką wodną. Przepływ, inaczej natężenie przepływu, określa objętość wody przemieszczającej się przez dany przekrój poprzeczny cieku w jednostce czasu. Najczęściej używaną jednostką na świecie jest m³/s, jednak w przypadku małych cieków, gdzie wartości są znacznie mniejsze, wygodniej operować decymetrami sześciennymi na sekundę, czyli dm³/s. To ułatwia odczytywanie i zapisywanie wyników bez użycia zbyt wielu zer po przecinku. Moim zdaniem, dzięki temu unikamy niepotrzebnych przeliczeń i łatwiej porównujemy wyniki pomiarów z różnych małych cieków. Warto też wiedzieć, że dm³ to nic innego jak litr, więc czasem w praktyce inżynierskiej, zwłaszcza przy bardzo drobnych ciekach czy rowach melioracyjnych, można spotkać się z zapisem l/s (litrów na sekundę), chociaż formalnie dm³/s jest poprawniejsze. Branżowe normy i literatura przedmiotu, np. podręczniki hydrologii, wyraźnie wskazują tę jednostkę jako standard w praktyce pomiarowej. Tak więc wybór dm³/s wynika z praktycznego dostosowania do skali zjawiska i jest zgodny z dobrymi praktykami terenowych pomiarów przepływów. Swoją drogą, przy większych rzekach operuje się raczej m³/s, ale na małych ciekach dm³/s jest najwygodniejsze i logiczne.

Pytanie 16

Zdjęcie lotnicze przedstawia

Ilustracja do pytania
A. przeciągnięcie rzeki.
B. deltę rzeczną.
C. meandry rzeczne.
D. rzekę i starorzecza.
Na zdjęciu lotniczym nietrudno się pomylić, bo formy rzeczne bywają bardzo zróżnicowane i czasem różnice są subtelne. Delta rzeczna to układ rozgałęzionych ramion rzeki, zwykle widoczny przy ujściu do morza lub jeziora, gdzie osady rzeczne rozdzielają wodę na kilka odnóg – charakterystyczny widok np. w deltach Nilu czy Wisły. Tutaj jednak nie widać takiego układu – nie ma wielu ramion, a woda płynie jedną wyraźną nitką. Z kolei meandry rzeczne to zakola rzeki, gdzie koryto płynie łukami – i faktycznie, tutaj obecne są meandry, ale kluczowym szczegółem na zdjęciu są fragmenty starych, odciętych zakoli, czyli tzw. starorzecza. To właśnie one odróżniają ten widok od zwykłych meandrów, bo widać, że rzeka już zmieniła bieg, a dawne koryta zostały odizolowane i tworzą osobne zbiorniki wodne. Przeciągnięcie rzeki to raczej kolokwialny błąd, nie jest to termin stosowany w hydrologii – można się domyślić, że chodzi o sztuczną regulację koryta, ale nie ma tu na to dowodów (proste, wyprostowane fragmenty i brak naturalnych meandrów). W praktyce, błędne rozpoznanie takich form prowadzi do nietrafionych decyzji w gospodarce przestrzennej, ochronie środowiska czy nawet rolnictwie. Uważam, że najczęstszy błąd w myśleniu to skupianie się tylko na „żywym” korycie rzeki i pomijanie odciętych, ale wciąż bardzo ważnych ekologicznie starorzeczy. To właśnie ich obecność świadczy o wysokiej dynamice środowiska wodnego i decyduje o tym, jak takie miejsce należy traktować np. w planowaniu działań renaturyzacyjnych czy analizie zagrożeń powodziowych. Ważne jest, żeby dokładnie patrzeć nie tylko na to, gdzie płynie woda, ale też gdzie kiedyś płynęła – bo to mówi najwięcej o historii i przyszłości danego terenu.

Pytanie 17

Od czego w największym stopniu zależy przepuszczalność hydrauliczna skał magmowych?

A. Wielkości kryształów.
B. Porowatości.
C. Składu mineralnego.
D. Szczelinowatości.
W temacie przepuszczalności hydraulicznej skał magmowych często pojawiają się różne błędne przekonania, zwłaszcza dotyczące porowatości czy składu mineralnego. Wiele osób myśli, że skoro porowatość w skałach osadowych jest kluczowa, to podobnie będzie w magmowych. Tymczasem w skałach magmowych, takich jak granity czy bazalty, porów niemal nie ma – są one bardzo zwarte, więc ich porowatość pierwotna jest praktycznie zerowa. Oczywiście, można się spotkać z mikroporami, ale ich wpływ na przepuszczalność jest znikomy i raczej teoretyczny. Skład mineralny to kolejny punkt, który bywa mylący. Owszem, różne minerały w skałach magmowych mogą wpływać na odporność na wietrzenie czy barwę, ale sam skład nie określa, czy skała będzie przepuszczalna. Nawet jeśli skała zbudowana jest z minerałów łatwo rozpuszczalnych, to bez szczelin i tak nie przepuści wody. Często pojawia się też pomysł, że wielkość kryształów może mieć znaczenie. Moim zdaniem to takie skróty myślowe wynikające z mylenia tekstury skały z jej właściwościami filtracyjnymi. Faktycznie, wielkość kryształów decyduje o wyglądzie, ale nie wpływa na to, czy skała przepuszcza wodę – chyba że duże kryształy powodują powstawanie mikroszczelin, ale to naprawdę marginalny efekt. Generalnie przepuszczalność hydrauliczna w skałach magmowych to nie kwestia tego, z czego są zbudowane ani jak duże mają ziarna, tylko tego, jak bardzo są poprzecinane przez szczeliny. Takie podejście potwierdzają też normy europejskie i zalecenia dotyczące badań geotechnicznych – bez analizy szczelinowatości nie da się rzetelnie ocenić przepuszczalności magmatyków. W praktyce inżynierskiej ignorowanie tego aspektu prowadzi do poważnych błędów projektowych, zwłaszcza przy inwestycjach związanych z wodą podziemną. Warto więc wystrzegać się tych uproszczeń i zawsze patrzeć na skałę jak na system potencjalnych szczelin, a nie zbiór porów czy pojedynczych minerałów.

Pytanie 18

Skały fliszowe powstają

A. na obszarach bagiennych.
B. w strefie działalności lądolodu.
C. w strefie brzegowej morza.
D. w głębokim basenie morskim.
Często spotykam się z błędnym rozumieniem pochodzenia skał fliszowych i myleniem ich z innymi typami skał osadowych, które powstają w zupełnie odmiennych środowiskach. Skały fliszowe nie powstają na obszarach bagiennych – tam dominują torfy, węgle brunatne i inne osady organiczne charakterystyczne dla środowisk lądowych, wilgotnych i bogatych w roślinność. To zupełnie inny proces sedymentacyjny, oparty głównie na odkładaniu materii organicznej, a nie na transportach podwodnych prądów zawiesinowych. Z kolei strefa brzegowa morza to miejsce, gdzie powstają przede wszystkim piaski, żwiry czy muszle, czyli osady typowe dla środowisk płytkowodnych, o dużej energii falowania i prądów morskich. Tu nie ma warunków do powstania warstwowanych struktur typowych dla fliszu, bo materiał jest ciągle przemieszczany i sortowany według wielkości ziaren. Odpowiedź dotycząca działalności lądolodu dotyczy skał polodowcowych, czyli glin zwałowych, piasków i żwirów lodowcowych, które powstały w wyniku mechanicznej działalności lodowca, a nie w wyniku sedymentacji w głębokim środowisku morskim. Typowym błędem jest też utożsamianie wszelkich warstwowanych skał z działalnością lądolodu lub wodami płytkimi, a przecież mechanizmy powstawania są diametralnie różne – tylko w głębokim basenie morskim mogą zachodzić procesy prowadzące do powstania klasycznego fliszu, które potem tworzy rozpoznawalne struktury geologiczne, ważne m.in. dla gospodarki czy planowania inwestycji infrastrukturalnych. Warto zapamiętać, że znajomość tych środowisk jest kluczowa, żeby unikać błędnych interpretacji na gruncie praktycznym i inżynierskim.

Pytanie 19

Różnica wysokości pomiędzy punktami K i P przedstawionymi na fragmencie mapy wynosi

Ilustracja do pytania
A. 250 m
B. 200 m
C. 150 m
D. 100 m
W przypadku odczytywania różnic wysokości na mapie poziomicowej, bardzo często można natknąć się na kilka typowych pułapek myślowych, które prowadzą do błędnych wniosków. Po pierwsze, niektórzy sugerują się liczbą poziomic oddzielających punkty, zamiast faktycznymi wartościami liczbowymi przypisanymi do tych linii. To dość częsty błąd, zwłaszcza u osób rozpoczynających naukę geodezji czy kartografii, które próbują liczyć poziomice, ale nie zwracają uwagi na to, czy poziomice mają stały interwał albo czy punkty nie leżą na tych samych poziomicach. Inni z kolei automatycznie zakładają, że różnice wysokości na mapach są niewielkie, szczególnie jeśli mapa obejmuje mały obszar – a to fałszywe założenie, bo nawet na niewielkim fragmencie terenu może być bardzo duży spadek. Bywa też tak, że ktoś patrzy tylko na najbliższą opisaną poziomicę dla każdego punktu i zaokrągla wartości, ignorując precyzyjne dane. Tymczasem poprawne podejście zakłada, że należy sprawdzić dokładnie wartości liczbowych przypisanych poziomicom, na których leżą punkty K i P, a następnie od siebie je odjąć – właśnie tak powstaje prawidłowa różnica wysokości. Standardy branżowe, m.in. instrukcje techniczne GUGiK czy dobre praktyki projektowe w budownictwie, zawsze podkreślają konieczność korzystania z precyzyjnych danych kartograficznych, nie zaś szacunków czy uproszczeń. Moim zdaniem, większość pomyłek w tego typu zadaniach wynika z pośpiechu lub niedokładnego spojrzenia na mapę – a szkoda, bo poprawna analiza mapy poziomicowej jest absolutnie kluczowa nie tylko na egzaminie, ale przede wszystkim w codziennej pracy geodety, inżyniera czy planisty.

Pytanie 20

Fragmenty skały pobrane z jednego lub kilku miejsc, w jednakowych odstępach i zbliżonej masie nazywamy próbkami

A. punktowymi.
B. zdzierkowymi.
C. bruzdowymi.
D. urobkowymi.
Prawidłowo, próbki punktowe to właśnie te, które pobiera się z jednego lub kilku miejsc, zachowując przy tym jednakowe odstępy i dbając o ich zbliżoną masę. Taka metodyka jest bardzo ważna, bo pozwala na uzyskanie reprezentatywnych wyników, gdy badamy właściwości skały czy gruntu, na przykład pod kątem zagrożeń geotechnicznych lub jakości surowca. W praktyce, podczas pobierania próbek punktowych, zwraca się szczególną uwagę na to, by próbki nie były zebrane przypadkowo – tu liczy się powtarzalność i precyzja. Tego typu próbki stosuje się m.in. w badaniach laboratoryjnych gruntów, w analizie złóż czy przy kontroli jakości materiałów budowlanych. Z mojego doświadczenia wynika, że prawidłowe pobieranie próbek punktowych minimalizuje ryzyko błędów interpretacyjnych w laboratoriach. W normach, na przykład wg PN-EN ISO 22475-1, jasno jest określone, jak należy pobierać takie próbki, żeby mieć pewność, że wyniki będą wiarygodne. Zdecydowanie warto o tym pamiętać, bo w praktyce geologicznej czy budowlanej każda nieścisłość może prowadzić do poważnych konsekwencji, jak złe rozpoznanie podłoża czy źle zaprojektowane fundamenty. Porządna próbka punktowa to podstawa solidnych badań!

Pytanie 21

W Masywie Śnieżnika położony jest rezerwat geologiczny

A. Jaskinia Raj.
B. Jaskinia Mroźna.
C. Jaskinia Niedźwiedzia.
D. Jaskinia Piekło.
Wybór innych jaskiń jako rezerwatu geologicznego w Masywie Śnieżnika to dość częsty błąd, wynikający głównie z mylenia nazw lub położenia poszczególnych obiektów krasowych w Polsce. Jaskinia Raj, mimo że jest jednym z najbardziej znanych przykładów jaskiń krasowych i świetnym punktem odniesienia do omawiania zjawisk krasowych, znajduje się w Górach Świętokrzyskich, a nie w Sudetach czy Masywie Śnieżnika. Jaskinia Mroźna to typowy przykład jaskini tatrzańskiej, położonej w Tatrach Zachodnich, i chociaż jest ona udostępniona dla turystów oraz objęta ochroną, to nie spełnia warunków rezerwatu geologicznego w rozumieniu występowania w Masywie Śnieżnika. Jaskinia Piekło natomiast występuje w różnych regionach kraju, ale żadna z tych lokalizacji nie pokrywa się z obszarem Masywu Śnieżnika – najczęściej spotykane znajdują się np. w okolicach Nielepic lub w rejonie Gór Świętokrzyskich. Błąd w rozpoznaniu wiąże się też często z niewłaściwym przypisywaniem znanych obiektów do niewłaściwych regionów geograficznych Polski. Tego typu pomyłki są typowe dla osób, które opierają się na popularnych nazwach, nie weryfikując faktycznego położenia i statusu ochrony danego obiektu. Dobre praktyki w geoturystyce i edukacji geograficznej zalecają, by zawsze zwracać uwagę na lokalizację i charakter ochrony – rezerwaty geologiczne mają określone kryteria prawne oraz naukowe, a tylko Jaskinia Niedźwiedzia spełnia te wymagania w Masywie Śnieżnika. Z mojego doświadczenia wynika, że znajomość konkretnych przykładów rezerwatów, powiązana z ich położeniem i specyfiką geologiczną, znacząco ułatwia późniejsze zrozumienie zagadnień ochrony przyrody i planowania turystyki w Polsce.

Pytanie 22

Pokład jest formą występowania złoża charakterystyczną dla

A. siarki.
B. gipsu.
C. ołowiu.
D. węgla.
Pokład to jedna z najbardziej charakterystycznych form występowania złoża w przypadku węgla kamiennego i brunatnego. Chodzi tutaj o warstwę surowca, która zalega równolegle do warstw geologicznych – często o stosunkowo dużej powierzchni i stosunkowo niewielkiej grubości, ale za to bardzo rozciągłej. Właśnie tak zbudowane są złoża węgla, co ma olbrzymie znaczenie praktyczne w planowaniu eksploatacji, bo umożliwia stosowanie systemów ścianowych czy kombajnowych, które są bardzo wydajne. W przemyśle górniczym, szczególnie w Polsce, mamy do czynienia głównie z pokładami węgla o bardzo zróżnicowanej miąższości, czasem występujących na kilku poziomach w jednym rejonie. Takie złoża są typowe dla rejonów takich jak Górny Śląsk, gdzie dzięki pokładowej formie można projektować kopalnie na wiele dekad do przodu. Moim zdaniem, rozumienie, czym jest pokład, znacznie pomaga w ogarnięciu tematu geologii górniczej, bo inne typy złóż – np. gniazdowe czy żyłowe – wymagają zupełnie innych rozwiązań technologicznych. Warto też podkreślić, że zgodnie z klasyfikacją geologiczną i normami branżowymi, „pokład” odnosi się właśnie przede wszystkim do węgla, a inne surowce mają swoje własne, charakterystyczne formy występowania. To wiedza, którą potem wykorzystuje się praktycznie na każdym etapie pracy w górnictwie.

Pytanie 23

Jak nazywają się osady pośrednie między skałami węglanowymi a krzemionkowymi, które zbudowane są z organogenicznej krzemionki i węglanu wapnia?

A. Tufy.
B. Miki.
C. Opoki.
D. Margle.
Opoki to rzeczywiście dość ciekawe skały osadowe, które powstają na pograniczu środowisk typowo węglanowych i krzemionkowych. Ich główną cechą wyróżniającą jest mieszany skład – dominują w nich zarówno organogeniczna krzemionka (czyli taka, która pochodzi z rozkładu organizmów, np. radiolarii czy gąbek), jak i węglan wapnia. Moim zdaniem to świetny przykład, jak środowisko geologiczne potrafi być złożone – nie wszystko musi być czystą odmianą wapienia czy piaskowca. Opoki często występują w utworach kredowych w Polsce (szczególnie na Wyżynie Lubelskiej), co jest istotne dla geologów, ale także np. dla budowniczych czy inżynierów, bo ich własności fizyczne są zupełnie inne niż klasycznych wapieni. Często mają dużą porowatość, mogą być dość wytrzymałe, choć zależy to od proporcji krzemionki i węglanów. W praktyce opoki bywają używane lokalnie jako materiał budowlany albo kruszywo drogowe, choć nie zawsze się do tego idealnie nadają. Dodatkowo, wiedza o ich genezie pomaga w poszukiwaniach surowców i analizie przeszłości geologicznej obszaru, co jest nieocenione np. w hydrogeologii albo planowaniu inwestycji. Z mojego doświadczenia, niewiele osób docenia ten typ skał, a szkoda, bo potrafią dawać ciekawe informacje o środowisku powstawania.

Pytanie 24

Którą z przedstawionych na rysunkach skamieniałości można znaleźć w osadach kambru Gór Świętokrzyskich?

A. Rysunek 2
Ilustracja do odpowiedzi A
B. Rysunek 1
Ilustracja do odpowiedzi B
C. Rysunek 3
Ilustracja do odpowiedzi C
D. Rysunek 4
Ilustracja do odpowiedzi D
Wybierając inną odpowiedź niż rysunek 2, łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że każde popularne skamieniałości muszą pochodzić z kambru, zwłaszcza jeśli nie kojarzymy dokładnie okresów geologicznych z konkretnymi organizmami. Na przykład amonity, takie jak na rysunku 1, są powszechnie znane, ale w rzeczywistości pojawiły się znacznie później – typowe są dla jury i kredy, nie dla kambru. To częsty błąd, bo spiralna muszla bywa myląca, a jednak w kambrze ich po prostu nie znajdziemy. Rysunek 3 przedstawia liliowca, który co prawda pojawił się już w paleozoiku, ale w Górach Świętokrzyskich jego szczątki dominują raczej w skałach dewońskich i karbonowych. Z mojego doświadczenia wynika, że liliowce bywają mylone z trylobitami, bo ich szkielet zwapniały jest też dobrze zachowany, ale jednak nie pochodzą z kambru. Natomiast rysunek 4 to belemnit, czyli rodzaj głowonoga – one towarzyszą raczej okresom mezozoicznym, szczególnie jurze i kredzie, więc ich obecność w kambryjskich skałach jest niemożliwa. Takie mylenie wynika często z oglądania popularnych ilustracji skamieniałości bez znajomości ich stratygraficznego rozkładu. W praktyce geologicznej kluczowe jest nie tylko rozpoznanie kształtu, ale też wiedza o okresie, w którym dany organizm mógł występować. Brak tej świadomości prowadzi do błędnych wniosków przy analizie profili geologicznych czy podczas terenowych badań skał.

Pytanie 25

Jaka struktura geologiczna została przedstawiona na fragmencie mapy?

Ilustracja do pytania
A. Monoklina.
B. Synklina.
C. Antyklina.
D. Platforma.
Rozpoznanie struktur geologicznych na mapach zawsze sprawia trochę trudności, zwłaszcza kiedy nie do końca pamięta się, jak układają się warstwy wiekowo i przestrzennie. Synklina, choć dość podobna z wyglądu, jest odwrotnością antykliny – tam w centrum znajdziemy najmłodsze skały, a na zewnątrz starsze, co nie pasuje do przedstawionej sytuacji. Platforma natomiast to zupełnie inny typ struktury, o bardzo szerokim, rozległym charakterze, gdzie warstwy są praktycznie poziome i nie wykazują tak wyraźnych wygięć – raczej kojarzy się z rozległym, stabilnym fragmentem skorupy ziemskiej, jak na przykład platforma wschodnioeuropejska. Monoklina z kolei to struktura o jednym wyraźnym nachyleniu warstw w jednym kierunku, najczęściej rozpoznawalna po prostoliniowym układzie warstw, co tutaj nie występuje – tu mamy wyraźne wygięcie przypominające grzbiet. Wiele osób myli te pojęcia przez podobieństwo nazw, ale praktyka geologiczna wymaga dokładnego rozpoznania: wiek warstw, ich układ oraz wygięcia. Częsty błąd to ocenianie tylko po kształcie bez zwracania uwagi na kolejność warstw – moim zdaniem warto zawsze patrzeć na litery lub symbole wieku geologicznego, bo to one są kluczem do poprawnej interpretacji. W branży mówi się, że dobra praktyka to nie tylko skupienie się na kształcie, ale także logiczne prześledzenie porządku stratygraficznego – to daje najlepsze efekty, zwłaszcza w geologii złożowej czy przy kartowaniu terenu.

Pytanie 26

Złoża, które powstały wskutek wyparcia jednych składników ze skały i zastąpienia ich innymi należą do złóż

A. metasomatycznych.
B. hydrotermalnych.
C. magmowych.
D. pegmatytowych.
Złoża metasomatyczne powstają w wyniku procesu, który nazywamy metasomatozą, czyli wymiany składników chemicznych pomiędzy krążącymi roztworami a skałą macierzystą. To nie jest tylko jakieś tam proste wypełnianie pustek, tylko naprawdę głęboka przemiana – jedne minerały są usuwane, a na ich miejsce wchodzą nowe. Przykładem z praktyki mogą być złoża rud żelaza czy miedzi, które powstały dokładnie w taki sposób na styku skał osadowych i magmowych, gdzie gorące roztwory hydrotermalne transportowały pierwiastki i podstawiały je za pierwotne składniki. W geologii zjawisko to jest dobrze opisane: zachodzi nie tylko zmiana składu chemicznego, ale często też tekstury i struktury skały, a sam proces bywa bardzo selektywny. W praktyce górniczej takie złoża cechuje często duża koncentracja surowca, bo nowe minerały wytrącają się w korzystnych warunkach fizykochemicznych. Moim zdaniem warto pamiętać, że metasomatyczne złoża często towarzyszą one kontaktom magmatycznym lub strefom uskokowym, gdzie łatwiej o przepływ roztworów. W sumie, dla kogoś kto pracuje lub zamierza pracować w geologii złożowej czy górnictwie, rozpoznawanie tego typu złóż bywa kluczowe – można dzięki temu przewidzieć obecność określonych surowców i zrozumieć procesy ich powstawania. Takie podejście jest zgodne z klasyfikacją złóż stosowaną w literaturze i praktyce inżynierskiej.

Pytanie 27

Biorąc pod uwagę twardość skał oraz jednostkowy koszt wiercenia największy zasięg stosowalności mają świdry

A. diamentowe.
B. gryzowe.
C. skrzydłowe.
D. diamentowe typu PDC.
Popularnym błędem jest zakładanie, że świdry diamentowe lub diamentowe typu PDC zawsze są najlepszym wyborem do trudnych warunków – bo kojarzą się z wysoką twardością. Faktycznie, są wręcz nieocenione przy bardzo twardych, ścierających skałach, jak kwarcyt czy granit, ale ich jednostkowy koszt jest znacznie wyższy niż świdrów gryzowych. Diamentowe (zarówno klasyczne, jak i PDC) stosuje się, gdy zależy nam na szybkim postępie w niezmiernie twardych formacjach, gdzie inne świdry po prostu się zniszczą albo będą pracowały nieefektywnie. Jednakże ich zakres zastosowań jest przez to ograniczony – nie opłaca się ich używać w skałach miękkich czy nawet średnio twardych, bo koszt eksploatacji i wymiany elementów ścieralnych jest wtedy nieproporcjonalnie wysoki. Świdry skrzydłowe z kolei są bardzo dobre do iłów, piasków czy żwirów, ale w twardszych skałach po prostu nie dają rady – bardzo szybko się zużywają i nie zapewniają stabilnej pracy, co potwierdzają praktyczne realizacje na budowach geotechnicznych. W praktyce, wybór świdra to zawsze balans między efektywnością a kosztami. Błędne jest myślenie, że nowocześniejsze albo droższe rozwiązanie będzie dobre w każdej sytuacji – to osoby mniej doświadczone często dają się nabić na takie rekomendacje. Świdry gryzowe mają największy zakres stosowalności, bo są kompromisem: radzą sobie i w skałach miękkich, i w średnich, i w niektórych twardszych, a przy tym koszt jednostkowy wiercenia jest relatywnie niski. Standardy branżowe oraz praktyka inżynierska jasno pokazują, że podstawą doboru narzędzia jest właśnie to relacja: wydajność w różnych warunkach do kosztu użytkowania. Warto na to patrzeć szerzej, a nie tylko przez pryzmat „im twardsza skała, tym droższy świder”. Kluczowe jest, żeby narzędzie było dobrane do konkretnej pracy, a nie żeby było po prostu najnowocześniejsze czy najdroższe.

Pytanie 28

Jak nazywa się narzędzie ratunkowe przedstawione na rysunku, które używane jest do wyciągania z otworu urwanego przewodu wiertniczego?

Ilustracja do pytania
A. Gwintownik.
B. Frez czołowy.
C. Tuta.
D. Korona magnetyczna.
W branży wiertniczej łatwo się pomylić, bo nazwy narzędzi są czasem bardzo podobne, a drobny szczegół decyduje o funkcji. Gwintownik to typowe narzędzie, które służy do chwytania urwanych elementów przewodu, ale działa zupełnie inaczej niż tuta – jego zadaniem jest wkręcenie się w wewnętrzną część urwanego przewodu, żeby umożliwić jego wyciągnięcie. Jednak w praktyce gwintownik jest używany raczej wtedy, gdy przewód urwał się równo i dostęp do jego wnętrza jest możliwy. Często popełnianym błędem jest myślenie, że frez czołowy może tu pomóc, bo faktycznie w branży używa się frezów do usuwania przeszkód czy obróbki końcówek rur, ale to narzędzie nie służy stricte do wyciągania urwanych przewodów – jest raczej pomocnicze i nie gwarantuje skutecznego wydobycia. Korona magnetyczna natomiast znajduje zastosowanie przy zbieraniu drobnych metalowych fragmentów z otworu – czasem śrubek, czasem opiłków, ale nie jest skuteczna wobec dużych, zwartych fragmentów rur wiertniczych. Wydaje mi się, że częstym powodem błędnego wyboru jest mylenie narzędzi o podobnych nazwach lub nie do końca zrozumiana zasada działania każdego z nich. Praktyka pokazuje, że znajomość specyfiki pracy narzędzi ratunkowych jest absolutnie kluczowa – niewłaściwy dobór może nawet pogorszyć sytuację i utrudnić dalsze prace. Z mojego doświadczenia dobrze jest nie tylko znać teorię, ale też widzieć te narzędzia w akcji, bo wtedy łatwiej zrozumieć, dlaczego akurat tuta jest jedynym skutecznym rozwiązaniem przy urwanych przewodach osadzonych w otworze.

Pytanie 29

W poszukiwaniu rud żelaza, w przypadkach gdy złoże nie zostało trafione otworem wiertniczym, a znajduje się w odległości około 50 m od ściany otworu stosuje się profilowanie

A. pola magnetycznego PZM
B. magnetyzmu jądrowego PMJ
C. grawimetryczne PGr
D. akustyczne PA
Zdarza się, że poszukując rud żelaza, można pomylić się co do najbardziej odpowiedniej metody profilowania otworu wiertniczego. Jedną z popularnych błędnych koncepcji jest założenie, że profilowanie akustyczne (PA) mogłoby sprawdzić się w takim zadaniu. W rzeczywistości, choć metody akustyczne są bardzo dobre do wykrywania zmian litologicznych, pustek czy szczelin w skałach, to jednak nie są w stanie bezpośrednio wskazać obecności rud żelaza, zwłaszcza jeśli złoże nie zostało przewiercone. Akustyka zwyczajnie nie reaguje na obecność metali ferromagnetycznych, a skupia się na odbiciu fali dźwiękowej od granic różnych środowisk skalnych. Podobnie sytuacja wygląda z profilowaniem grawimetrycznym (PGr). Owszem, zmiany masy objętościowej skał mogą być wykryte przez sondy grawimetryczne, ale czułość tej metody w otworach wiertniczych jest zbyt niska, żeby wykrywać złoża żelaza oddalone od otworu o kilkadziesiąt metrów. W praktyce grawimetria lepiej sprawdza się na dużych przestrzeniach (np. z powierzchni terenu), a nie w wąskim otworze, gdzie gradienty grawitacyjne są zbyt słabe. Kolejna metoda, magnetyzm jądrowy (PMJ), z pozoru brzmi obiecująco, jednak jest stosowana głównie do badania zawartości wody, porowatości skał oraz innych właściwości fizykochemicznych, zupełnie niezwiązanych z wykrywaniem rud żelaza na dystans od otworu. Typowym błędem myślowym jest utożsamianie 'magnetyzmu' z każdą metodą zawierającą to słowo w nazwie, a tu chodzi o oddziaływania jądrowe, a nie makroskopowe pole magnetyczne rudy. Suma summarum, tylko profilowanie pola magnetycznego (PZM) odpowiada na specyficzny problem wykrywania żelaza nawet kilkadziesiąt metrów od ściany otworu, bo to właśnie ferromagnetyczność rudy wywołuje mierzalne zaburzenia w polu magnetycznym Ziemi. W geologii to wręcz codzienność – najpierw profilowanie magnetyczne, potem jeśli wyniki są obiecujące, przechodzi się do droższych i bardziej inwazyjnych działań. Warto o tym pamiętać przy wyborze odpowiedniej metody badawczej.

Pytanie 30

Który minerał w swoim wzorze chemicznym zawiera żelazo?

A. Magnetyt.
B. Kupryt.
C. Sfaler yt.
D. Anhydryt.
Magnetyt to klasyczny przykład minerału, w którego wzorze chemicznym występuje żelazo – Fe3O4. To właśnie dzięki zawartości żelaza magnetyt zyskał swoje właściwości magnetyczne, przez co nazywa się go też rudą magnetyczną lub żelaziakiem magnetycznym. W praktyce górniczej i hutniczej magnetyt jest jednym z podstawowych surowców do produkcji stali – wykorzystuje się go na ogromną skalę w przemyśle ciężkim. Co ciekawe, żelazo w magnetycie występuje na dwóch różnych stopniach utlenienia: Fe2+ i Fe3+, co wpływa na jego właściwości fizyczne i chemiczne. Moim zdaniem ciekawostką jest to, że magnetyt można spotkać nie tylko w skałach magmowych czy metamorficznych, ale nawet w niektórych organizmach żywych, które wykorzystują jego magnetyczność do orientacji w polu magnetycznym Ziemi – to tak zwany biomagnetyzm. W technice laboratoryjnej podkreśla się też znaczenie magnetytu jako wskaźnika procesów geologicznych. Jeżeli chodzi o dobre praktyki w mineralogii i materiałoznawstwie, rozpoznawanie magnetytu opiera się nie tylko na analizie chemicznej, ale również na badaniu właściwości magnetycznych – to szybki test terenowy. Standardy branżowe, na przykład w hutnictwie, wymagają starannego wydzielania magnetytu ze złóż mieszanych, bo daje on wysoką wydajność w procesach redukcji żelaza. Warto wiedzieć, że inne powszechnie spotykane rudy żelaza to hematyt (Fe2O3) czy limonit (FeO(OH)·nH2O), ale to właśnie magnetyt ma największy udział w produkcji żelaza na świecie. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie nowoczesnego przemysłu bez tego minerału.

Pytanie 31

Który rysunek przedstawia lawę poduszkową?

A. Rysunek 3
Ilustracja do odpowiedzi A
B. Rysunek 2
Ilustracja do odpowiedzi B
C. Rysunek 1
Ilustracja do odpowiedzi C
D. Rysunek 4
Ilustracja do odpowiedzi D
Bardzo łatwo jest pomylić różne typy lawy na podstawie samych zdjęć, szczególnie jeśli nie miało się okazji zobaczyć ich na żywo. Część osób kieruje się kolorem lub powierzchnią, co prowadzi do błędnych wniosków. Na przykład lawa typu aa, widoczna na pierwszym zdjęciu, charakteryzuje się bardzo szorstką, poszarpaną powierzchnią i ostrymi krawędziami – taka lawa tworzy się na powietrzu i nie ma nic wspólnego z formami poduszkowymi, bo jej chłodzenie przebiega powoli i nierównomiernie. Drugi obrazek prezentuje lawę typu pahoehoe, która ma bardziej gładką i falistą powierzchnię, często przypominającą rozlaną smołę czy linie papilarne. Pahoehoe występuje na lądzie, wylewa się powoli i tworzy cienkie, zwarte pokrywy – znów daleko jej do poduszkowatych kształtów pillow lavy. Ostatni rysunek to z kolei bliskie ujęcie właśnie lawy pahoehoe – te charakterystyczne, gładkie fałdy są wynikiem bardzo płynnej, bazaltowej magmy, która stygnie powoli na powierzchni ziemi. Typowym błędem jest utożsamianie falistych lub „pofalowanych” powierzchni z lawą poduszkową, tymczasem pillow lava rozpoznaje się po zaokrąglonych, wydłużonych kulach czy bochenkach i zawsze jest dowodem wulkanizmu podwodnego. Lawa poduszkowa nie powstaje tam, gdzie magma wypływa swobodnie na ląd, bo tylko szybkie zetknięcie z wodą daje ten wyjątkowy efekt. Praktyka geologiczna i branżowe standardy (np. podręczniki geologii strukturalnej) jasno podkreślają, że pillow lava jest główną wskazówką na obecność dawnych oceanów lub jezior. Warto unikać uproszczonych skojarzeń typu „to wygląda nietypowo, więc to musi być lawa poduszkowa” – w rzeczywistości kształt i kontekst geologiczny są tutaj kluczowe.

Pytanie 32

Wyniki pomiarów i interpretacji pola siły ciężkości można odczytać z mapy

A. grawimetrycznej.
B. magnetycznej.
C. sejsmicznej.
D. hipsometrycznej.
Wiele osób myli mapy grawimetryczne z innymi typami map geofizycznych, co jest dość częstym błędem, zwłaszcza na początku nauki. Mapa sejsmiczna służy do przedstawiania wyników badań fal sejsmicznych, czyli rozchodzenia się fal dźwiękowych przez skorupę ziemską – pozwala to odtwarzać strukturę warstw geologicznych, ale nie daje informacji o rozkładzie pola siły ciężkości. Z kolei mapa magnetyczna prezentuje rozkład natężenia pola magnetycznego Ziemi, co jest kluczowe przy poszukiwaniu rud żelaza i innych surowców magnetycznych, ale nie ma związku z grawitacją. Mapa hipsometryczna natomiast to w zasadzie klasyczna mapa pokazująca ukształtowanie terenu, wysokości nad poziomem morza – przydatna w kartografii i turystyce, lecz nie w analizie siły ciężkości. Typowym błędem jest założenie, że skoro mapa hipsometryczna pokazuje wysokości, to można z niej wywnioskować coś o polu grawitacyjnym – niestety, to mylne uproszczenie, bo pole siły ciężkości zależy nie tylko od wysokości, ale i od rozkładu mas pod powierzchnią. Równie często spotykam się z myśleniem, że mapy sejsmiczne czy magnetyczne mogą dać podobną informację jak grawimetryczne, ale to zupełnie inne aspekty geofizyki. Z mojego doświadczenia, ważne jest, aby rozumieć, że każda z tych map ma swoje konkretne zastosowanie i pokazuje zupełnie inne właściwości fizyczne Ziemi – stąd właściwy wybór mapy to podstawa dobrej interpretacji danych terenowych.

Pytanie 33

Jezioro zaznaczone literą A na zdjęciu satelitarnym powstało w wyniku

Ilustracja do pytania
A. zatamowania odpływu przez czoło lądolodu.
B. działalności prądu przybrzeżnego.
C. zalania wodą obniżeń krasowych.
D. wytopienia bryły martwego lodu.
W kontekście tego typu zdjęcia satelitarnego i położenia jeziora A przy linii brzegowej morza, pojawia się kilka typowych nieporozumień dotyczących genezy takich zbiorników wodnych. Wytopienie bryły martwego lodu prowadzi do powstania jezior polodowcowych, czyli tzw. oczek, które są zwykle niewielkie, mają nieregularny kształt i nie występują bezpośrednio przy wybrzeżu morskim. Ich geneza związana jest z lodowcem kontynentalnym i nie mają one typowych cech jezior przybrzeżnych, takich jak mierzeja oddzielająca je od morza. Z kolei zalanie wodą obniżeń krasowych dotyczy terenów krasowych, gdzie procesy chemicznego rozpuszczania skał wapiennych prowadzą do powstawania lejów krasowych czy polji, które mogą być później okresowo lub trwale zalewane wodą. Takie zbiorniki są charakterystyczne dla obszarów zbudowanych z wapieni, dolomitów czy gipsów, a nie dla stref nadmorskich. Zatamowanie odpływu przez czoło lądolodu to mechanizm powstawania jezior zaporowych, takich jak jeziora morenowe czy zaporowe, które powstają w wyniku spiętrzenia wód przez naturalną barierę lodową lub morenową, także typowych dla obszarów polodowcowych. Widać więc, że odpowiedzi opierające się na skojarzeniach z procesami lodowcowymi, krasowymi czy zaporowymi wynikają z niezrozumienia specyfiki form przybrzeżnych i roli prądów przybrzeżnych, które są kluczowe dla kształtowania linii brzegowej oraz powstawania jezior oddzielonych od morza mierzeją. W praktyce najczęściej popełnianym błędem jest nieuwzględnianie wpływu procesów akumulacyjnych działających w strefie przybrzeżnej – to one decydują o powstawaniu tak dużych, płytkich jezior oddzielonych od morza tylko wąskim pasem lądu. Porównując typowe przykłady z polskiego wybrzeża, można zauważyć, że geneza jezior przybrzeżnych jest zupełnie inna niż geneza jezior polodowcowych czy krasowych, co warto mieć na uwadze przy analizie podobnych zdjęć.

Pytanie 34

Przestrzeń, w obręb której przedsiębiorca upoważniony jest do prowadzenia działalności górniczej zgodnie z wydaną koncesją i na zasadach ustalonych w tej koncesji, nazywa się

A. terenem górniczym.
B. obszarem wydobywczym.
C. obszarem górniczym.
D. zakładem górniczym.
Obszar górniczy to określenie bardzo konkretne i ważne w branży górniczej. To właśnie ta przestrzeń jest ściśle wyznaczona w koncesji górniczej – czyli w takim oficjalnym dokumencie, który daje przedsiębiorcy prawo do wydobywania kopalin. Obszar górniczy jest wyznaczony w pionie i poziomie, obejmuje określone granice pod ziemią, a nie tylko na powierzchni. To w jego obrębie prowadzi się całą działalność wydobywczą zgodnie z zasadami prawa geologicznego i górniczego – i każda kopalnia czy zakład musi się tego trzymać. Przykładowo, gdy firma chce wydobywać węgiel kamienny, musi najpierw uzyskać koncesję, w której zostanie dokładnie określony obszar górniczy – bez tego wydobycie byłoby nielegalne. W praktyce to wygląda tak, że mapy, dokumentacja projektowa, wszelkie plany zabezpieczeń technicznych czy ochrony środowiska zawsze odnoszą się właśnie do tego obszaru. Moim zdaniem to najważniejszy element całego procesu planowania inwestycji górniczej, bo bez jasnego wyznaczenia obszaru górniczego nie da się dobrze zarządzać ryzykiem, środowiskiem ani spełnić wymogów prawa. Warto zauważyć, że obszar górniczy nie zawsze pokrywa się z powierzchniowym terenem kopalni – często przebiega pod terenami należącymi do innych właścicieli. Takie szczegóły są bardzo istotne dla bezpieczeństwa i odpowiedzialności prawnej przedsiębiorcy.

Pytanie 35

W celu ustalenia zasobów złóż kopalin wykonuje się otwory

A. badawcze.
B. rozpoznawcze.
C. eksploatacyjne.
D. poszukiwawcze.
Wydaje się, że często mylimy funkcje otworów badawczych, poszukiwawczych czy eksploatacyjnych właśnie z otworami rozpoznawczymi. Wbrew pozorom, to nie jest tylko kwestia nazewnictwa – każdy z tych otworów pełni zupełnie inną rolę w całym procesie rozpoznawania i eksploatacji złóż. Otwory badawcze mają głównie charakter wstępny i często służą do bardzo ogólnej oceny geologicznej, nie pozwalają jednak na dokładne ustalenie zasobów czy zaprojektowanie kopalni. Z kolei otwory poszukiwawcze, jak sama nazwa wskazuje, służą przede wszystkim do zlokalizowania potencjalnych złóż w nieznanych jeszcze obszarach – to taka pierwsza linia frontu, trochę jak szukanie igły w stogu siana. Często mają one mniejszą głębokość i są rozmieszczane szeroko, żeby tylko wytypować lokalizację. Otwory eksploatacyjne to już zupełnie inna bajka, bo one są elementem samego wydobycia kopaliny, najczęściej drąży się je w trakcie prowadzenia właściwych robót górniczych, a nie do rozpoznania złoża. Moim zdaniem kluczowy błąd popełniają osoby, które uważają, że otwory poszukiwawcze czy badawcze wystarczą do precyzyjnego ustalenia zasobów – niestety, branżowe standardy (np. polskie rozporządzenia w sprawie dokumentacji geologicznej) wyraźnie wskazują, że właśnie otwory rozpoznawcze są niezbędne do wykonania rzetelnych obliczeń i dokumentacji złoża. Bez tego nie da się przygotować planu eksploatacji czy uzyskać koncesji na wydobycie. W praktyce każdy etap prac w geologii złożowej wymaga trochę innego podejścia i różnych typów odwiertów, więc warto dobrze rozróżniać ich przeznaczenie, żeby uniknąć później kosztownych błędów w planowaniu inwestycji.

Pytanie 36

Koncesję na wydobywanie złóż znajdujących się w granicach morskich Rzeczpospolitej Polskiej udziela

A. starosta.
B. minister właściwy do spraw środowiska.
C. wojewoda.
D. burmistrz.
Właściwą odpowiedzią jest minister właściwy do spraw środowiska, bo to wynika bezpośrednio z przepisów prawa geologicznego i górniczego, konkretnie z ustawy z dnia 9 czerwca 2011 r. (Dz. U. z 2023 r. poz. 633 z późn. zm.). Złoża znajdujące się w granicach morskich należą do Skarbu Państwa i mają charakter strategiczny, stąd ich eksploatacja musi być ściśle kontrolowana przez organ administracji centralnej. Moim zdaniem to całkiem logiczne – morskie złoża, jak ropa naftowa czy gaz, mogą mieć ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, więc decyzje o udzieleniu koncesji nie mogą być rozproszone po różnych szczeblach samorządu. W praktyce starostowie czy wojewodowie mogą wydawać koncesje, ale tylko na niektóre typy złóż i tylko na lądzie, nigdy na morzu. Minister środowiska analizuje wnioski, rozpatruje wpływ na środowisko, kontroluje zgodność z planami zagospodarowania przestrzennego obszarów morskich oraz nadzoruje cały proces wydobywczy. Warto też wiedzieć, że takie koncesje są udzielane zwykle na wiele lat, a firmy ubiegające się o nie muszą spełnić szereg wymagań dotyczących doświadczenia, zabezpieczeń środowiskowych czy technologii wydobycia. Branża trzyma się tutaj międzynarodowych standardów, bo prace na morzu są znacznie bardziej złożone niż na lądzie i wymagają najwyższego poziomu kontroli. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie zapewnia bezpieczeństwo i odpowiedzialność za kluczowe zasoby kraju.

Pytanie 37

Granit i dioryt to skały magmowe

A. plutoniczne.
B. piroklastyczne.
C. żyłowe.
D. wulkaniczne.
Wiele osób myli rodzaje skał magmowych, bo te nazwy bywają zawiłe i podobne do siebie, ale każda z podanych opcji odnosi się do zupełnie innych procesów powstawania skał. Skały żyłowe to takie, które krystalizują w szczelinach w skale, czyli w tzw. żyłach magmowych – one powstają płycej niż plutoniczne, ale głębiej niż wulkaniczne, i często mają pośrednią wielkość kryształów. Przykład: pegmatyt, ale nie granit czy dioryt. Skały wulkaniczne, jak bazalt czy andezyt, powstają na powierzchni lub tuż pod nią, kiedy magma bardzo szybko stygnie – wtedy nie zdążą się wykształcić duże kryształy. Granit i dioryt mają te kryształy naprawdę spore, więc nie mogą być wulkaniczne. Natomiast skały piroklastyczne to zupełnie osobna bajka: to produkty gwałtownych erupcji wulkanicznych, powstające z wyrzuconego materiału (popioły, bomby wulkaniczne, tufy itd.), a nie z wolno stygnącej magmy. Moim zdaniem typowym błędem jest kierowanie się samą nazwą, bez spojrzenia na strukturę i genezę skały – a to właśnie ta geneza decyduje, gdzie zaklasyfikować skałę. W branży geologicznej odróżnienie tych typów jest kluczowe, bo np. skały plutoniczne mają zupełnie inne właściwości wytrzymałościowe niż wulkaniczne czy piroklastyczne, co wpływa na projektowanie fundamentów lub dobór materiałów budowlanych. Warto pamiętać, żeby nie sugerować się tylko wyglądem zewnętrznym czy nazwą, ale poznać historię powstawania skały – to podstawa solidnej wiedzy geologicznej.

Pytanie 38

Pomiar gęstości płuczki wiertniczej jest przeprowadzany przy użyciu

A. lejka Marsha.
B. wagi Baroida.
C. lepkościomierza typu Fann.
D. szirometru.
W branży wiertniczej temat pomiaru parametrów płuczki jest na tyle szeroki, że łatwo się pomylić, wybierając niewłaściwe narzędzie do danej czynności. Szirometr, choć ma swoją nazwę trochę zbliżoną do urządzeń laboratoryjnych, praktycznie nie jest stosowany do żadnych rutynowych pomiarów parametrów płuczki – jego rola ogranicza się raczej do innych zastosowań, na przykład w badaniach geotechnicznych, i nie jest znany jako narzędzie do określania gęstości. Lejek Marsha to bardzo klasyczne narzędzie, które rzeczywiście często widuje się na wiertni, ale jego zadaniem jest mierzenie czasu przepływu płuczki przez lejek, czyli w praktyce pozwala na ocenę lepkości (tzw. lepkość Marsh’a, wyrażana w sekundach), a nie gęstości. Myślenie, że szybciej płynąca płuczka ma inną gęstość, jest tu pułapką – bo czas przepływu zależy głównie od obecności cząstek stałych i jej lepkości dynamicznej, nie od masy objętościowej. Z kolei lepkościomierz typu Fann (czyli tzw. viscometer) to już bardziej zaawansowany sprzęt laboratoryjny, który pozwala na precyzyjne określanie własności reologicznych płuczki, takich jak lepkość plastyczna czy granica płynięcia, ale znowu – nie gęstość. Typowy błąd myślowy polega tu na utożsamianiu lepkości z gęstością, a to są zupełnie inne właściwości fizyczne. W praktyce stosowanie niewłaściwego sprzętu do pomiaru gęstości może prowadzić do poważnych nieporozumień na wiertni i skutkować błędnymi decyzjami odnośnie parametrów płuczki. Branżowe standardy wyraźnie wskazują, że do pomiaru gęstości używa się właśnie wagi Baroida, bo tylko ona daje szybki i wiarygodny wynik w warunkach polowych. Moim zdaniem warto dobrze zapamiętać, do czego służą poszczególne przyrządy – to ułatwia później życie na wiertni i pozwala uniknąć niepotrzebnych zamieszania.

Pytanie 39

Koronki rdzeniowe przeznaczone są do

A. zwiercania powierzchni pierścieniowej dna otworu.
B. zwiercania skał dna otworu o pełnym profilu.
C. prowadzenia prac ratunkowych.
D. odchylania średnicy otworu.
W kontekście technik wiertniczych, często pojawiają się nieporozumienia dotyczące funkcji poszczególnych narzędzi – a koronki rdzeniowe bywają mylone z innymi elementami wyposażenia wiertniczego. Założenie, że koronki rdzeniowe służą do odchylania średnicy otworu, to typowe nieporozumienie: zmiana średnicy wymaga zastosowania specjalnych narzędzi poszerzających, tzw. poszerzaczy czy reamerów, a nie koronek rdzeniowych, których zadaniem jest precyzyjne wycinanie pierścienia skały wokół rdzenia. Kolejny mit to wykorzystywanie koronek rdzeniowych w pracach ratunkowych – choć narzędzia wiertnicze faktycznie bywają używane przy akcjach awaryjnych, to jednak koronki rdzeniowe są zbyt delikatne i nastawione na jakość pobieranego rdzenia, a nie na szybkie usuwanie przeszkód czy ratowanie sprzętu. Co do pomysłu, że koronki rdzeniowe służą do zwiercania pełnego profilu dna otworu – to raczej domena zwykłych koronek pełnoprofilowych, które wycinają całą objętość skały na dnie otworu, przez co nie ma możliwości pobrania rdzenia do badań. Główna różnica polega na tym, że rdzeniowanie pozwala zachować próbkę w stanie niezmienionym, podczas gdy zwiercanie pełnym profilem nie daje takiej możliwości. Z mojego doświadczenia wynika, że mylenie tych narzędzi wynika głównie z braku praktyki lub nieznajomości podstawowych zasad pracy wiertniczej. W dobrych praktykach branżowych zawsze zwraca się uwagę na precyzyjne dobranie narzędzi do celu wiercenia: jeśli zależy nam na rdzeniu – wybieramy koronki rdzeniowe, jeśli na szybkim przewierceniu skał – klasyczne koronki pełnoprofilowe. Warto o tym pamiętać, bo efektywność wiercenia i jakość uzyskanych danych zależy właśnie od takiej świadomości technicznej.

Pytanie 40

Niewyraźna łupliwość jest cechą charakterystyczną

A. piroksenów.
B. oliwinów.
C. biotytu.
D. skaleni potasowych.
Oliwiny to minerały z grupy krzemianów, które cechuje bardzo słabo wykształcona, wręcz niewyraźna łupliwość. W praktyce geologicznej, jeżeli podczas badania cienkiej płytki pod mikroskopem polaryzacyjnym widzimy, że minerał praktycznie nie pęka w określonych kierunkach, a zamiast tego wykazuje raczej muszlowaty lub nierówny przełam, to mamy do czynienia właśnie z cechą oliwinów. Moim zdaniem, wiedza o łupliwości jest fundamentalna dla każdego, kto pracuje z identyfikacją minerałów – dotyczy to nie tylko geologów, ale też technologów materiałowych czy osób zajmujących się inżynierią materiałową. Warto podkreślić, że ta cecha jest wykorzystywana np. przy ocenie wytrzymałości surowca w budownictwie, bo oliwiny – przez brak łupliwości – są bardziej odporne na rozpad mechaniczny wzdłuż płaszczyzn, co czasami bywa atutem w przemyśle ceramicznym i kamieniarskim. W praktyce terenowej, brak widocznych, prostych pęknięć lub regularnych płaszczyzn łupliwości przy przełamie pozwala szybko odróżnić oliwiny od np. piroksenów. Warto jeszcze dodać, że właśnie z tej przyczyny oliwiny są często używane jako wskaźnik wysokich temperatur w skałach magmowych, bo ich struktura zachowuje się stabilnie nawet w bardzo trudnych warunkach. Sam nie raz spotkałem się z sytuacją, gdzie tylko dokładne rozpoznanie łupliwości pozwoliło mi poprawnie zidentyfikować próbkę skały ultrazasadowej.