Wyniki egzaminu

Informacje o egzaminie:
  • Zawód: Technik pszczelarz
  • Kwalifikacja: ROL.03 - Prowadzenie produkcji pszczelarskiej
  • Data rozpoczęcia: 8 grudnia 2025 15:00
  • Data zakończenia: 8 grudnia 2025 15:03

Egzamin niezdany

Wynik: 7/40 punktów (17,5%)

Wymagane minimum: 20 punktów (50%)

Udostępnij swój wynik
Szczegółowe wyniki:
Pytanie 1

Którą metodę pozyskiwania mateczników przedstawiono na ilustracji?

Ilustracja do pytania
A. Alleya.
B. Hopkinsa.
C. Millera.
D. Zandera.
W praktyce pszczelarskiej istnieje kilka metod pozyskiwania mateczników, jednak nie wszystkie sprawdzają się tak samo dobrze w każdych warunkach. Często spotykaną pomyłką jest utożsamianie metody Millera z innymi popularnymi technikami, jak np. metoda Hopkinsa czy Zandera. W przypadku metody Hopkinsa cały plaster z młodym czerwiem kładzie się poziomo nad rodziną wychowującą – pszczoły budują mateczniki na górnej powierzchni plastra. To rozwiązanie wymaga specyficznego ustawienia ramek i raczej nie jest aż tak uniwersalne. Metoda Alleya, z kolei, polega na wycinaniu pasków plastra z jajeczkami i larwami, a następnie zawieszaniu ich pionowo, przy czym mateczniki powstają głównie na skraju tych pasków – jednak sama konstrukcja i sposób montażu różnią się od techniki Millera. Jeśli chodzi o metodę Zandera, mamy tu do czynienia z bardziej zaawansowaną hodowlą sztuczną, gdzie wykorzystuje się np. przenoszenie larw i specjalne miseczki matecznikowe. To już wymagające większej wprawy działania, bardziej typowe dla profesjonalnych hodowli matek pszczelich. Często mylące są podobieństwa wizualne – na pierwszy rzut oka fragmenty plastra mogą wyglądać podobnie, lecz kluczowe jest, jak pszczoły są stymulowane do budowy mateczników oraz jak plastry są przygotowane. Warto mieć na uwadze, że błędny wybór metody nie tylko obniża efektywność, ale może prowadzić do uzyskania gorszej jakości matek lub wręcz do braku przyjęcia mateczników przez rodzinę wychowującą. Z mojego punktu widzenia, zachowanie zgodności ze sprawdzonymi procedurami i rozumienie różnic między poszczególnymi metodami to podstawa sukcesu w praktycznej hodowli matek pszczelich.

Pytanie 2

Według W. Ostrowskiej najlepiej zimują pszczoły, które wygryzają się

A. do połowy lipca.
B. około połowy października.
C. na przełomie sierpnia i września.
D. na przełomie lipca i sierpnia.
Wielu pszczelarzy popełnia pewien podstawowy błąd myślowy, zakładając, że im wcześniej wygryzą się pszczoły, tym lepiej przechodzą przez zimę. Tymczasem, robotnice wygryzające się do połowy lipca, choć początkowo wydają się silne i energiczne, do zimowli przystępują już w stanie częściowego wyeksploatowania – większość z nich wykonuje przez kilka tygodni intensywne prace polowe i opiekuńcze, przez co ich ciało tłuszczowe zostaje poważnie uszczuplone. Z kolei pszczoły wygryzające się na przełomie lipca i sierpnia mogą być jeszcze stosunkowo dobrze przygotowane, ale wciąż nie są to optymalne warunki, bo często angażowane są w późne pożytki, a do zimy mają za dużo czasu, by zachować pełną żywotność. Jeśli chodzi o pszczoły wygryzające się około połowy października – tutaj pojawia się odwrotny problem: są zbyt młode, nie zdążą się jeszcze odpowiednio rozwinąć, a nierzadko nawet nie doczekają zimy, bo w tym czasie warunki wychowu czerwiu są już bardzo niekorzystne (chłód, brak odpowiednich warunków mikroklimatycznych, ograniczona ilość pyłku). W praktyce błędne planowanie momentu wychowu pszczół zimowych prowadzi do osłabienia rodzin i wzrostu strat zimowych, co potwierdzają zarówno badania, jak i codzienne doświadczenia hodowców. Moim zdaniem najczęstszy błąd wynika z niezrozumienia fizjologii pszczół zimowych – te, które mają przetrwać do marca czy kwietnia, muszą wygryźć się wtedy, gdy matka ma jeszcze szansę zapewnić im dobrą dietę i optymalne warunki rozwoju, czyli właśnie na przełomie sierpnia i września, zgodnie z dobrymi praktykami zalecanymi m.in. przez Ostrowską.

Pytanie 3

W jakim stadium rozwoju matki pszczelej nie należy robić żadnych przeglądów w rodzinie wychowującej?

A. Przedpoczwarki.
B. Larwy zwiniętej.
C. Larwy przędzącej.
D. Poczwarki.
W temacie wychowu matek pszczelich często pojawia się zamieszanie co do tego, kiedy można bezpiecznie otwierać ul i wykonywać przeglądy. Część osób zakłada, że jeśli larwy są jeszcze zwinięte lub przędą kokony, to nie ma szczególnego ryzyka, ale to nie do końca tak działa. Larwy zwinięte, czyli te w młodszym stadium, faktycznie są dość wrażliwe, ale najgorszy moment na ingerencję przypada tuż przed przepoczwarczeniem, czyli właśnie w stadium przedpoczwarki. Wtedy jakakolwiek zmiana temperatury lub wilgotności może mieć katastrofalne skutki – mateczniki schną, larwy obumierają, a rodzina wychowująca traci potencjał na wyhodowanie porządnej matki. Przekonanie, że poczwarki albo larwy przędzące można łatwo uszkodzić podczas przeglądu, bierze się chyba z mylenia delikatności struktury matecznika z etapem rozwoju matki. Oczywiście, przeglądy zawsze wiążą się z pewnym ryzykiem dla ciągłości wychowu, ale praktyka pszczelarska i standardy (np. rekomendacje Polskiego Związku Pszczelarskiego czy zagranicznych podręczników) wyraźnie wskazują, że największym zagrożeniem jest ingerencja podczas stadium przedpoczwarki. Dopiero później, w fazie poczwarki, młoda matka jest już zamknięta i względnie odporna na krótkotrwałe zakłócenia. Typowym błędem myślowym jest uogólnianie – 'każda ingerencja jest zła', podczas gdy kluczowe jest zrozumienie, w którym momencie jest najbardziej szkodliwa. Warto zapamiętać, że to właśnie ów moment tuż przed przepoczwarzeniem wymaga największej ostrożności i cierpliwości, bo wtedy kształtuje się przyszła matka pszczela. W codziennej praktyce konsekwentne przestrzeganie tej zasady daje najlepsze rezultaty przy wychowie zdrowych i silnych matek.

Pytanie 4

Wapnowanie gleby pod plantacje koniczyny czerwonej należy przeprowadzić

A. latem poprzedzającym wiosenny zasiew.
B. jesienią poprzedzającą wiosenny zasiew.
C. jesienią, dwa lata przed zasiewem.
D. latem, dwa lata przed zasiewem.
Sporo osób sądzi, że wapnowanie trzeba wykonać na długo przed założeniem plantacji, nawet kilka lat wcześniej, ale to jeden z typowych mitów powtarzanych na wsi. Wapno, kiedy zalega w glebie zbyt długo przed uprawą rośliny właściwej, potrafi się częściowo przemieszczać z wodą opadową poza zasięg systemu korzeniowego nowo zasianych roślin. Wapnowanie dwa lata wcześniej, niezależnie czy latem czy jesienią, nie daje takich efektów jak zabieg wykonany w sezonie poprzedzającym siew. Traci się wtedy istotną część korzyści, bo podwyższenie pH i poprawa struktury gleby są najbardziej potrzebne tuż przed i w trakcie wzrostu koniczyny. Równie mylne jest przekonanie, że można spokojnie wapnować latem tuż przed zasiewem wiosną. W praktyce gleba wtedy często nie zdąży się ustabilizować, a wapno może nie zadziałać dość skutecznie przed kiełkowaniem i wzrostem młodych roślin. Zbyt szybkie zastosowanie może nawet lokalnie zaszkodzić siewkom, szczególnie jeśli trafi się na suchy okres po wapnowaniu. Warto pamiętać, że efektywność wapnowania zależy mocno od terminu i rodzaju gleby. Naprawdę częsty błąd polega na niedocenianiu czasu potrzebnego na reakcje chemiczne w glebie – to nie dzieje się z dnia na dzień. W doświadczalnictwie rolniczym podkreśla się, że zbyt wczesne lub zbyt późne wapnowanie skutkuje albo stratami wapna, albo słabą reakcją gleby. Dlatego najkorzystniej jest przeprowadzić ten zabieg jesienią przed planowanym wiosennym siewem, zgodnie z zaleceniami praktyki rolniczej i wynikami wieloletnich badań agrotechnicznych. Właśnie wtedy uzyskuje się najlepszą efektywność działania wapna i optymalne warunki startowe dla koniczyny czerwonej.

Pytanie 5

Która roślina nadaje się do poprawy pożytków głównych?

A. Irga czarna.
B. Trojeść amerykańska.
C. Gorczyca biała.
D. Wierzba wawrzynkowa.
Wybierając rośliny do poprawy pożytków głównych, bardzo łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że każda miododajna lub atrakcyjna dla owadów roślina się nadaje. Tymczasem w praktyce liczą się specyficzne cechy – długość i termin kwitnienia, wydajność nektarowa oraz odporność na warunki siedliskowe. Irga czarna, choć bywa sadzona w ogrodach i jest atrakcyjna dla ptaków, nie należy do typowych roślin pożytkowych dla pszczół, a jej wydajność miodowa jest wręcz śladowa, niemal pomijalna z punktu widzenia pszczelarstwa. Gorczyca biała co prawda przyciąga pszczoły w okresie kwitnienia, ale jej pożytek jest bardzo krótki i najczęściej wykorzystywany jako poplon lub nawóz zielony, nie zaś jako główny pożytek. To częsty błąd, bo gorczyca jest ceniona w rolnictwie, ale nie zapewnia stabilnego i długotrwałego źródła nektaru potrzebnego do utrzymania silnych rodzin pszczelich przez cały sezon. Wierzba wawrzynkowa, podobnie jak kilka innych wierzb, daje pożytek bardzo wczesny – to ważne dla rozwoju pszczół na przednówku, ale zdecydowanie nie jest to roślina do poprawy pożytków głównych, czyli tych, które gwarantują nektar w kluczowych miesiącach sezonu. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób przecenia rolę lokalnych, naturalnych roślin, nie analizując dokładnie ich kalendarza kwitnienia i wydajności miodowej. W branżowych poradnikach i standardach zaleca się sadzenie właśnie takich roślin jak trojeść amerykańska, które łączą długi czas kwitnienia z wysoką produkcją nektaru i łatwością w uprawie. Dlatego pozostałe wymienione gatunki nie spełniają tej roli, mimo że mogą być cenne dla środowiska czy ogrodu – po prostu nie zapewnią oczekiwanej poprawy głównych pożytków w pasiece.

Pytanie 6

Jaki maksymalny wzrost plonu nasion rzepaku można uzyskać, jeśli zostanie on zapylony przez pszczoły?

A. 70%
B. 40%
C. 10%
D. 20%
Odpowiedź 40% to faktycznie maksimum, jakie można uzyskać w plonie nasion rzepaku dzięki obecności pszczół jako zapylaczy. Wynika to z wielu badań prowadzonych w kraju i za granicą – sam wielokrotnie spotykałem się z tymi danymi w literaturze branżowej, np. w publikacjach Instytutu Ogrodnictwa czy w rekomendacjach Polskiego Związku Pszczelarskiego. Jeżeli w okolicy plantacji rzepaku zagwarantuje się intensywną obecność pszczół, to kwiaty są znacznie lepiej zapylone, co bezpośrednio przekłada się na większą liczbę i jakość wykształconych łuszczyn. Co ciekawe, często rolnicy inwestują nawet specjalnie w ustawianie uli na obrzeżach pól rzepakowych, bo to po prostu się opłaca. Praktyka pokazuje, że gdzie są pszczoły, tam plon jest nie tylko większy, ale też bardziej wyrównany, nasiona są pełniejsze i mają lepsze parametry jakościowe. Z mojego doświadczenia wynika, że korzystanie z usług pszczelarzy to już u wielu gospodarzy standardowa praktyka, szczególnie tam, gdzie zależy im na optymalizacji produkcji. Warto też pamiętać, że oprócz wzrostu plonu, korzyścią są lepsze właściwości techniczne nasion – mniej pustych łuszczyn i wyższa masa tysiąca nasion. To jest dobry przykład synergii rolnictwa i pszczelarstwa, o czym coraz częściej mówią doradcy rolniczy na szkoleniach.

Pytanie 7

Którego miodu dotyczy opis?

Miód ten należy do miodów nektarowych, przybiera galaretowatą konsystencję w kolorze pomarańczowym lub ciemnobrunatnym. Odznacza się niską słodyczą, ma przyjemny zapach. Zalecany jest przy chorobach dróg moczowych, prostaty, kamicy nerkowej oraz przy zapaleniu jelit i biegunkach. Zwiększa odporność organizmu i chroni przed rozwojem zakażeń.
A. Spadziowego.
B. Akacjowego.
C. Rzepakowego.
D. Wrzosowego.
Opis dotyczy miodu wrzosowego i to jest trafna odpowiedź. Miód wrzosowy rzeczywiście wyróżnia się galaretowatą konsystencją, która jest dość nietypowa wśród miodów nektarowych. Barwa tego miodu może się wahać od pomarańczowej do ciemnobrunatnej, co wynika z obecności związków polifenolowych i naturalnych barwników roślinnych. Charakterystyczna dla wrzosowego jest też niska słodycz – nie jest tak mdły jak miód akacjowy czy rzepakowy, dzięki czemu jego smak może bardziej przypaść do gustu osobom, które nie lubią bardzo słodkich miodów. Z mojego doświadczenia, pasjonaci pszczelarstwa chwalą sobie wrzosowy za wyrazisty, lekko gorzkawy posmak i subtelny aromat, który trudno pomylić z innymi gatunkami. Praktyczne zastosowanie tego miodu w domowej apteczce jest naprawdę szerokie – tradycyjnie poleca się go przy chorobach dróg moczowych, a także problemach z prostatą i kamicą nerkową. Pochodzi to z wysokiej zawartości antybiotycznych składników, takich jak flawonoidy i enzymy, które wzmacniają odporność oraz działają przeciwzapalnie. W branży pszczelarskiej i ziołolecznictwie miód wrzosowy uchodzi za jeden z bardziej wartościowych, choć przez trudne warunki zbioru jest dość rzadki. Warto o tym pamiętać, bo jego wysoka cena na rynku często jest uzasadniona realnymi właściwościami i korzyściami zdrowotnymi. Jeśli chodzi o praktyczny aspekt – świetnie sprawdza się np. jako dodatek do herbaty dla osób z infekcjami układu moczowego albo jako naturalny środek wspomagający rekonwalescencję, zgodnie z rekomendacjami wielu lekarzy medycyny naturalnej.

Pytanie 8

W jakim czasie po udoju należy schłodzić mleko?

A. Do dwóch godzin.
B. Do czterech godzin.
C. Do trzech godzin.
D. Bezpośrednio po udoju.
Schłodzenie mleka bezpośrednio po udoju to absolutna podstawa w profesjonalnej produkcji mleczarskiej. Taki zabieg pozwala znacznie ograniczyć rozwój bakterii i przedłuża świeżość surowca – naprawdę nie ma tu miejsca na opóźnienia. W praktyce, w dobrze zorganizowanej oborze mleko trafia od razu do zbiornika schładzającego, gdzie temperatura powinna spaść poniżej 8°C (albo nawet bliżej 4°C, jeżeli ma być przechowywane dłużej niż 24 godziny). Moim zdaniem to jest jeden z tych elementów, które niby wydają się oczywiste, a w praktyce sporo gospodarzy próbuje "przeczekać" z wstawieniem mleka do chłodni – i potem są zaskoczeni złą jakością, przekroczeniami norm bakteriologicznych czy karami od mleczarni. Właściwe, szybkie schłodzenie to nie tylko dobre praktyki, ale po prostu wymóg prawa i norm, np. rozporządzenia (WE) nr 853/2004. W Polsce też inspekcja weterynaryjna kładzie na to nacisk. Warto zapamiętać, że temperatura i czas są tu najważniejsze – im szybciej, tym lepiej dla jakości i zdrowia konsumentów. Rzetelna produkcja mleka zaczyna się od tych drobnych, ale kluczowych szczegółów technicznych.

Pytanie 9

Z której rośliny w okresie wczesno letnim uzyskuje się miód towarowy?

A. Z rzepaku ozimego.
B. Z koniczyny czerwonej.
C. Z robinii akacjowej.
D. Z przegorzanu pospolitego.
Temat pozyskiwania miodu towarowego w okresie wczesnoletnim często bywa mylący, zwłaszcza gdy bierze się pod uwagę rośliny powszechnie występujące w krajobrazie rolniczym. Wiele osób automatycznie wskazuje rzepak ozimy, bo rzeczywiście jest to jedna z ważniejszych roślin miododajnych w Polsce, jednak jej okres kwitnienia przypada na późną wiosnę, a nie wczesne lato. Poza tym, z mojego doświadczenia wynika, że rzepakowy miód już pod koniec maja jest praktycznie pozyskany i wywirowany. Koniczyna czerwona także pojawia się w kalendarzu pszczelarza jako pożytek letni, ale jej wartość miododajna jest dość ograniczona – nektar znajduje się głęboko w kwiatach, przez co większość pszczół miodnych ma problem z jego efektywnym pobieraniem. Z kolei przegorzan pospolity, choć bardzo ceniony za późne pożytki, kwitnie dopiero pod koniec lata, więc nie może być mowy o miodzie towarowym z tej rośliny na początku sezonu letniego. Typowym błędem myślowym jest utożsamianie masowej obecności danej rośliny w krajobrazie z jej faktyczną użytecznością w danym okresie dla pasieki towarowej. Część osób sugeruje się też nazwami potocznymi – np. myli robinię akacjową z akacją właściwą, która w polskich warunkach nie występuje. W branżowych standardach zarządzania pożytkami zaleca się dokładne śledzenie terminów kwitnienia i zasobności nektarowej poszczególnych gatunków, bo tylko w ten sposób można uzyskać pełnowartościowy miód towarowy w odpowiednim momencie sezonu. W praktyce komercyjnej, wybór niewłaściwego pożytku oznacza niższe plony miodu i gorszą opłacalność pasieki. Dlatego warto nauczyć się rozróżniać podstawowe rośliny miododajne i znać ich cykl fenologiczny, bo właśnie od tego zależy sukces każdej profesjonalnej gospodarki pasiecznej.

Pytanie 10

Jaką maksymalną temperaturę należy zapewnić podczas suszenia ziarna, aby nie utraciło ono zdolności kiełkowania?

A. 20 °C
B. 45 °C
C. 50 °C
D. 35 °C
Odpowiedź na to pytanie wymaga rozumienia, jak wysoka temperatura wpływa na strukturę i właściwości ziarna przeznaczonego do siewu. Wielu osobom może wydawać się, że suszenie w temperaturze 45°C czy nawet 50°C przyspieszy cały proces i nie zaszkodzi ziarnu – w końcu technologia idzie do przodu, a sprzęt jest coraz nowocześniejszy. Jednak to dość mylny tok rozumowania. Tak wysokie temperatury faktycznie pozwalają szybciej pozbyć się wody z ziarna, ale jednocześnie powodują poważne uszkodzenia białek enzymatycznych i zarodka, co przekłada się na utratę zdolności kiełkowania. To tak, jakby ugotować jajko i liczyć, że wykluje się z niego kurczak – po przekroczeniu pewnych progów termicznych natura po prostu nie odwraca już tych zmian. Z kolei wybór zbyt niskiej temperatury suszenia, np. 20°C, chociaż zupełnie bezpieczny dla żywotności ziarna, jest rozwiązaniem bardzo nieefektywnym – proces trwa długo, wzrasta ryzyko rozwoju pleśni i innych mikroorganizmów, a warunki pogodowe w polskich magazynach często uniemożliwiają tak łagodne suszenie na dużą skalę. Optymalna temperatura, czyli 35°C, to kompromis pomiędzy bezpieczeństwem a wydajnością – taka zalecana w normach branżowych i poparta wieloletnimi obserwacjami rolników oraz badaniami instytutów naukowych. Częsty błąd polega na ocenianiu suszenia tylko przez pryzmat szybkości, a pomija się kwestię zachowania żywotności ziarna. W praktyce niejedna partia nasion o dużej wartości została już zniszczona zbyt agresywnym suszeniem. Warto o tym pamiętać, bo naprawić tego się już nie da.

Pytanie 11

Którą rasę kur opisano w załączonej ramce?

charakterystyka rasy kur:

– stara polska rasa.

– nie nadaje się do chowu wielkostadnego.

– przejawia skłonności do kanibalizmu i pterofagii w stadach większych niż 50 szt.

– nadaje się do chowu w małych stadach gospodarskich.

A. Zielononóżka kuropatwiana.
B. Dominant white.
C. Karzełek polski.
D. Plymouth rock.
Dość często podczas nauki o rasach kur pojawia się zamieszanie związane z ich przeznaczeniem i specyficznymi wymaganiami. Karzełek polski, mimo że bywa mylony z rodzimymi rasami, nie cechuje się tak wyraźną nietolerancją chowu wielkostadnego i nie jest aż tak rozpowszechniony jako rasa typowo gospodarska. Z kolei Plymouth rock oraz Dominant white to rasy (czy w przypadku Dominant white – linia hybrydowa) przeznaczone do intensywnej produkcji, zwłaszcza na fermach. Zarówno Plymouth rock, jak i Dominant white były selekcjonowane pod kątem odporności na stres oraz zachowania się w dużych stadach, dlatego nie wykazują aż tak nasilonych problemów z kanibalizmem i pterofagią przy dużym obsadzeniu, jak to ma miejsce u zielononóżki kuropatwianej. Typowym błędem jest przekonanie, że każda stara lub rodzima rasa źle znosi chów intensywny, jednak praktyka pokazuje, iż tylko niektóre – jak właśnie zielononóżka – mają wyraźne zachowania niepożądane w dużych grupach. W branży drobiarskiej ważne jest właściwe dopasowanie rasy do systemu chowu, bo niewłaściwy wybór prowadzi do strat ekonomicznych i pogorszenia dobrostanu zwierząt. Z mojego doświadczenia wynika, że kluczowe jest zwracanie uwagi nie tylko na pochodzenie rasy, ale i jej cechy behawioralne oraz wymagania środowiskowe. W literaturze branżowej często podkreśla się, że zielononóżka kuropatwiana najlepiej czuje się w warunkach ekstensywnych, podczas gdy rasy użytkowe, takie jak Plymouth rock czy Dominant white, zostały stworzone właśnie z myślą o dużych fermach. Właściwe rozpoznanie tych różnic jest ważne przy podejmowaniu decyzji o doborze stad do konkretnych warunków chowu.

Pytanie 12

Podgatunek pszczoły Apis mellifera sicula zaliczany jest do pszczół

A. orientalnych.
B. bałkańskich.
C. afrykańskich.
D. środkowoeuropejskich.
Podczas rozwiązywania tego typu pytań można łatwo się pomylić, bo podgatunki pszczół miodnych bywają mylone na podstawie ich nazwy lub występowania. Apis mellifera sicula to podgatunek, który rzeczywiście pochodzi z Sycylii, ale nie jest zaliczany do pszczół afrykańskich – te tworzą odrębną linię (np. Apis mellifera scutellata). W praktyce często panuje przekonanie, że skoro Sycylia leży dość blisko Afryki, to stamtąd wywodzą się jej pszczoły, ale to zbyt duże uproszczenie i niezgodne ze współczesną systematyką. Jeśli chodzi o pszczoły orientalne, ta grupa obejmuje zupełnie inne gatunki, które występują w Azji, np. Apis cerana czy Apis dorsata, a Apis mellifera sicula nie ma z nimi nic wspólnego pod względem genetycznym ani morfologicznym. Z kolei środkowoeuropejskie podgatunki, takie jak bardzo znana Apis mellifera mellifera (pszczoła środkowoeuropejska), występują w zupełnie innym obszarze i różnią się zarówno wyglądem, jak i zachowaniem. Typowym błędem jest kierowanie się kryterium geograficznym wprost z mapy, bez wzięcia pod uwagę, jak klasyfikuje się linie na podstawie badań morfometrycznych i genetycznych. Moim zdaniem warto zapamiętać, że linia bałkańska to nie tylko rejon Bałkanów w ścisłym sensie, ale także obszary śródziemnomorskie, do których zalicza się Sycylia. W praktyce pszczelarskiej wybór odpowiedniego podgatunku ma wpływ na odporność rodzin, produktywność i dostosowanie do lokalnych warunków – dlatego znajomość takiej systematyki powinna być standardem dla każdego, kto myśli poważnie o hodowli pszczół. Właśnie takie szczegóły nierzadko decydują o sukcesie pasieki.

Pytanie 13

Który sprzęt przedstawiony jest na ilustracji?

Ilustracja do pytania
A. Gniotownik walcowy.
B. Prasa belująca.
C. Owijarka bel.
D. Prasa zwijająca.
Odpowiedzi typu gniotownik walcowy, prasa belująca lub prasa zwijająca są dość często wybierane przez osoby, które kierują się ogólnikową znajomością sprzętu rolniczego i nie zwracają uwagi na kluczowe szczegóły konstrukcyjne. Gniotownik walcowy służy do rozdrabniania i zgniatania ziaren lub innych materiałów roślinnych, najczęściej wykorzystywany w przetwórstwie zbóż, a nie w zabezpieczaniu pasz objętościowych. Prasa belująca natomiast formuje materiał roślinny w bele, zwykle o kształcie prostopadłościanu, i nie posiada mechanizmu do owijania folią. Prasa zwijająca z kolei produkuje bele o przekroju cylindrycznym, jednak jej zadaniem również nie jest owijanie gotowego produktu folią, a jedynie zagęszczenie i uformowanie kiszonki lub siana. Typowym błędem jest mylenie fazy tworzenia beli z jej zabezpieczaniem – są to dwa osobne procesy, zwykle realizowane przez dwa różne urządzenia. Właściwe rozpoznanie owijarki bel wymaga zwrócenia uwagi na obecność mechanizmu do nawijania folii oraz platformy obracającej belę. Branżowe dobre praktyki jasno rozdzielają funkcje tych urządzeń: prasy skupiają się na formowaniu bel, a owijarki – na ich hermetycznym zabezpieczeniu. Takie pomyłki zdarzają się nawet doświadczonym operatorom maszyn, dlatego warto ćwiczyć rozpoznawanie sprzętu na podstawie detali konstrukcyjnych i specyfiki zastosowań w gospodarstwie.

Pytanie 14

Co najmniej ile kilogramów nasion nastrzyka białego należy przygotować do obsiania 20 ha nieużytków, by poprawić bazę pożytkową w terenie? Norma wysiewu tych nasion na 1 ha wynosi od 25 do 30 kg.

A. 500 kg
B. 600 kg
C. 550 kg
D. 450 kg
Błędne wyliczenie ilości nasion do wysiewu często wynika z pobieżnego spojrzenia na zakres normy wysiewu lub nieuwzględnienia powierzchni do obsiania. Przykładowo, niektórzy zakładają, że dla większej pewności trzeba przyjąć maksymalną wartość z przedziału, czyli 30 kg/ha, stąd pojawiają się odpowiedzi wyrażające zbyt duże ilości, jak 600 kg. Jednak w praktyce rolniczej, szczególnie na nieużytkach, często stosuje się dolny próg normy wysiewu – 25 kg/ha, bo podłoże nie zawsze pozwala na maksymalne wykorzystanie potencjału nasion, a zbyt gęsty siew bywa nieefektywny. Z drugiej strony, zaniżanie tej ilości poniżej minimalnej normy, jak w przypadku 450 kg (czyli średnio 22,5 kg/ha), grozi zbyt rzadkim obsianiem i słabym efektem poprawy bazy pożytkowej. Wiele osób mylnie sądzi, że lepiej dać więcej nasion „na wszelki wypadek”, ale to nie tylko niepotrzebny wydatek, lecz może też prowadzić do nadmiernej konkurencji między roślinami i spadku ogólnej wydajności pożytku. W praktyce, zarówno standardy branżowe, jak i doświadczenie wskazują, że należy trzymać się dolnej granicy normy, o ile nie występują wyjątkowo niekorzystne warunki glebowe. Dobrze jest znać te liczby i logicznie podejść do zadania, zamiast kierować się intuicją czy chęcią „na zapas”, bo w rolnictwie precyzja przekłada się na realne efekty i oszczędności.

Pytanie 15

Który z wymienionych sposobów ochrony upraw truskawek przed przymrozkami wiosennymi jest najskuteczniejszy?

A. Późne wysadzanie roślin.
B. Odymianie plantacji.
C. Okrycie powierzchni uprawy włókniną.
D. Skrapianie środkami przeciw wyleganiu.
Ochrona upraw truskawek przed przymrozkami to temat, do którego trzeba podejść praktycznie i z wiedzą opartą na doświadczeniu ogrodników. Często pojawia się mylne przekonanie, że skrapianie roślin różnego rodzaju preparatami, na przykład środkami przeciw wyleganiu, może mieć wpływ na odporność truskawek na niskie temperatury. Tymczasem preparaty te są przeznaczone do wzmacniania łodyg i zapobiegania przewracaniu się roślin, zwłaszcza w zbożach, a nie do ochrony przed mrozem. Ich zastosowanie na truskawkach nie daje żadnej gwarancji ochrony kwiatów przed przemarznięciem, a bywa nawet stratą pieniędzy. Późne wysadzanie roślin to zaś rozwiązanie, które może wydawać się logiczne – przesuwając cykl rozwojowy, można uniknąć przymrozków. W praktyce jednak opóźnione sadzenie często prowadzi do słabego ukorzenienia, gorszego wzrostu i niższego plonu. Truskawki najlepiej sadzić w optymalnych terminach rekomendowanych przez branżę, bo wtedy mają szansę prawidłowo się rozwinąć i dobrze przezimować. Z kolei odymianie plantacji, czyli zadymianie w celu utworzenia warstwy ochronnej z dymu, to metoda raczej historyczna i mało skuteczna. Współczesne badania i doświadczenia pokazują, że dym tylko na krótko może obniżać straty ciepła, ale nie daje realnej ochrony przy silniejszych przymrozkach. Poza tym jest uciążliwy i nieekologiczny. Wybierając metodę ochrony, warto kierować się nowoczesnymi technologiami i sprawdzonymi praktykami, a nie mitami czy przypadkowymi rozwiązaniami. Dobrym podejściem jest korzystanie z materiałów, które faktycznie tworzą barierę termiczną, a jednocześnie nie utrudniają rozwoju roślin. Warto czytać aktualne zalecenia instytutów ogrodnictwa i konsultować się z doświadczonymi producentami, bo to pozwala uniknąć typowych błędów i lepiej zadbać o plon.

Pytanie 16

Miód z której rośliny zmienia się w ciągu 23 tygodni w galaretowatą masę?

A. Z rzepaku ozimego.
B. Z gryki zwyczajnej.
C. Z maliny właściwej.
D. Z wrzosu zwyczajnego.
Miód wrzosowy to naprawdę ciekawy przypadek wśród miodów, głównie ze względu na swoją unikalną strukturę. Po odwirowaniu jest płynny, ale już po około 2-3 tygodniach bardzo szybko przechodzi w galaretowatą, niemal mazistą konsystencję. Wynika to z wysokiej zawartości polisacharydów, głównie pektyn, oraz dość specyficznego stosunku glukozy do fruktozy. W praktyce to bardzo pożądana cecha dla koneserów – galaretowaty miód wrzosowy trudno pomylić z czymkolwiek innym, nawet laik od razu to zauważy. Co ciekawe, przy produkcji i konfekcjonowaniu trzeba uważać: taki miód bardzo źle się leje i jest ciężki do rozlewania po upływie tego krótkiego czasu. Najlepsze pasieki butelkują go praktycznie zaraz po miodobraniu. Warto wiedzieć również, że miód wrzosowy jest ceniony za wyjątkowy aromat i charakterystyczny, lekko cierpki smak, co podkreślają branżowe standardy w ocenie jakości miodów pszczelich (np. normy PN-A-77626). W Polsce to wręcz rarytas i często spotykany na konkursach branżowych. Z mojego doświadczenia, kiedy ktoś poszukuje miodu „galaretkowatego”, to praktycznie zawsze chodzi właśnie o wrzosowy. Jego właściwości żelujące mają nawet zastosowanie w kuchni – można wykorzystać go np. do deserów czy jako niebanalny dodatek do serów. Taka konsystencja świadczy nie tylko o pochodzeniu roślinnym, ale i o prawidłowym przebiegu procesu pozyskiwania. Jeśli miód z wrzosu nie galarecieje, to coś prawdopodobnie poszło nie tak podczas odbioru lub przechowywania – to naprawdę ważne dla jakości produktu.

Pytanie 17

Którego krzewu miododajnego, poprawiającego bazę pożytkową, dotyczy opis?

Krzew ten zakwita w czerwcu, kwitnie zawsze obficie. Daje nektar i bardzo dużo pyłku. Ma małe wymagania glebowe, jest odporny na susze i mróz. Wysadzany jest jako krzew ozdobny, głównie na żywopłoty, doskonale znosi strzyżenie.
A. Kruszyny pospolitej.
B. Pęcherznicy kalinolistnej.
C. Ligustra pospolitego.
D. Wiciokrzewu pospolitego.
Opis krzewu, który kwitnie w czerwcu, dostarcza dużo pyłku i nektaru, a przy tym jest odporny na warunki atmosferyczne oraz dobrze znosi cięcie, bywa mylący, bo kilka popularnych krzewów spełnia część tych kryteriów. Często myli się pęcherznicę kalinolistną z ligustrem, bo obie są wykorzystywane w zieleni miejskiej i na żywopłoty. Jednak pęcherznica kalinolistna, choć jest ozdobna i dość wytrzymała, nie jest istotnym pożytkiem dla pszczół – jej kwitnienie nie jest ani długie, ani szczególnie obfite pod względem nektaru czy pyłku. Kruszyna pospolita z kolei to roślina miododajna, ale raczej dla owadów dziko żyjących, nie dla pszczoły miodnej. Dodatkowo kruszyna ma wyższe wymagania siedliskowe, preferuje wilgotniejsze i kwaśniejsze gleby, a jej kwiaty pojawiają się przez dłuższy czas, ale nie są tak masowe. Wiciokrzew pospolity to przede wszystkim roślina ozdobna – kwitnie pięknie i pachnie, ale nie jest fundamentem bazy pożytkowej dla pszczół, bo jego kwiaty są raczej niedostępne dla pszczoły miodnej, lepiej radzą sobie z nimi trzmiele. Powszechnym błędem jest ocenianie atrakcyjności pożytku na podstawie samego wyglądu lub zapachu kwiatów, a nie biorąc pod uwagę realnej wydajności pyłkowej i nektarowej oraz dostępności dla pszczół. Ligustr pospolity wyróżnia się właśnie tym, że w okresie czerwcowym stabilnie wspiera rodziny pszczele, a do tego jest praktycznie bezobsługowy, dlatego jest tak często polecany w nowoczesnych zaleceniach branżowych dotyczących kształtowania terenów przyjaznych dla zapylaczy.

Pytanie 18

Brunatne pasożyty widoczne na larwach i poczwarkach pszczół oraz na odwłoku i tułowiu dorosłych osobników są objawem

A. warrozy.
B. amebiozy.
C. kiślicy.
D. nosemozy.
Warroza to jedna z najgroźniejszych chorób pszczół, która w praktyce pszczelarskiej występuje niemal wszędzie. Jej przyczyną jest pasożyt Varroa destructor – roztocz, który żeruje na larwach, poczwarkach oraz dorosłych pszczołach. To właśnie te brunatne pasożyty, widoczne gołym okiem na odwłoku i tułowiu, są charakterystycznym objawem warrozy. Co ciekawe, samice Varroa chowają się w komórkach z czerwiem zamkniętym, gdzie rozmnażają się na larwach i poczwarkach. Z mojego doświadczenia wynika, że regularna kontrola ramek – najlepiej wczesną wiosną i po ostatnim miodobraniu – pozwala na szybkie wykrycie problemu. Warto pamiętać, że same pasożyty nie tylko osłabiają pszczoły przez wysysanie hemolimfy, ale także przenoszą różne wirusy, które mogą dodatkowo pogarszać stan rodziny pszczelej. W praktyce zawodowej korzysta się z różnych metod zwalczania warrozy: od leczenia kwasem szczawiowym czy mrówkowym, przez stosowanie leków na receptę typu amitraz, aż po metody biotechniczne (wycinanie czerwiu trutowego). Najważniejsze, moim zdaniem, to systematyczna profilaktyka i nielekceważenie pojedynczych osobników Varroa w ulu, bo ich liczebność rośnie geometrycznie. W branżowych wytycznych, Polskie Stowarzyszenie Pszczelarzy mocno podkreśla konieczność monitoringu populacji roztoczy i reagowania jeszcze zanim pojawią się objawy widoczne gołym okiem – wtedy ochrona rodzin jest znacznie skuteczniejsza.

Pytanie 19

Do pasz treściwych zalicza się

A. okopowe.
B. susze z zielonek.
C. ziarna zbóż.
D. kiszonki.
Wśród pasz wykorzystywanych w żywieniu zwierząt gospodarskich bardzo łatwo pomylić rodzaje, bo ich nazwy czy klasyfikacja mogą się wydawać podobne, a w praktyce różnią się zawartością składników czy przeznaczeniem. Pasze okopowe, takie jak buraki pastewne, ziemniaki czy marchew, są bogate w wodę i mają dość niską koncentrację składników pokarmowych – dlatego uznaje się je za pasze objętościowe soczyste, a nie treściwe. One świetnie nadają się jako uzupełnienie diety, bo dostarczają włókna i pewnych witamin, ale nie zaspokajają w pełni potrzeb energetycznych zwierząt wymagających szybkiego wzrostu. Z kolei kiszonki to również pasze objętościowe, powstające przez zakiszanie zielonek, np. kukurydzy lub traw. Ich główną zaletą jest to, że są dobrym źródłem energii i białka, ale nadal mają dużą objętość i mniejszą koncentrację składników niż pasze treściwe. Susze z zielonek, mimo wysokiej zawartości substancji odżywczych i względnie niskiej wilgotności, także zaliczane są do pasz objętościowych. Częsty błąd wynika z tego, że słowo „treściwy” kojarzy się z czymś odżywczym, ale w branży rolniczej kluczowe jest rozróżnienie na podstawie koncentracji składników pokarmowych w suchej masie. Brak świadomości tej różnicy prowadzi do mylnego komponowania dawek żywieniowych, co później odbija się np. na wynikach produkcyjnych lub zdrowiu zwierząt. W dobrych praktykach hodowlanych zawsze warto dokładnie analizować, który rodzaj paszy jest stosowany, bo tylko wtedy da się prawidłowo zbilansować dietę zwierząt. Moim zdaniem, warto zapamiętać tę różnicę, zwłaszcza jeśli planuje się pracę w gospodarstwie lub doradztwie paszowym.

Pytanie 20

Która z opisanych sytuacji w ulu jest wskazaniem do użycia węzy?

A. Zajęcie przez pszczoły ostatniej uliczki.
B. Budowa dzikiej zabudowy.
C. Pojawienie się nakropu w gnieździe.
D. Pojawienie się czerwiu na drugim plastrze z brzegu.
W pytaniu pojawiło się kilka sytuacji, które często mylą mniej doświadczonych pszczelarzy, ale nie są jednoznacznym wskazaniem do użycia węzy. Przykładowo, pojawienie się nakropu w gnieździe to znak, że pszczoły zaczynają znosić świeży nektar, ale nie musi oznaczać braku miejsca na plastry czy konieczności rozbudowy gniazda. Oczywiście, jeśli w ulu nie ma miejsca na magazynowanie miodu, trzeba działać – ale sama obecność nakropu nie jest wystarczającą przesłanką do podania węzy. Kolejna sytuacja, czyli zajęcie przez pszczoły ostatniej uliczki, bywa często interpretowana jako znak pełnego ula, jednak w praktyce lepszym rozwiązaniem jest wtedy powiększenie gniazda lub dodanie nadstawki, a niekoniecznie od razu węzy. To może być mylące dla osób, które utożsamiają „pełny ul” z koniecznością budowy nowych plastrów, choć czasami wystarczy przestawienie ramek lub inna organizacja przestrzeni. Pojawienie się czerwiu na drugim plastrze z brzegu świadczy najczęściej o rozwoju rodziny i powiększaniu gniazda, ale nie jest to jeszcze sygnał do natychmiastowego podania węzy – bardziej obserwacyjny punkt do monitorowania dalszych zmian. Typowym błędem jest nadmierna ingerencja bez wyraźnego powodu, co może tylko zaburzyć naturalny rytm życia rodziny pszczelej. W wielu poradnikach podkreśla się, by nie wyciągać pochopnych wniosków tylko na podstawie pojedynczych obserwacji – decyzja o podaniu węzy powinna wynikać z całościowej oceny sytuacji, a nie chwilowego obrazu. Najważniejszym, praktycznym wyznacznikiem potrzeby dodania węzy jest właśnie pojawienie się dzikiej zabudowy. To sygnał, że pszczoły mają potencjał do budowy, ale nie mają jak – i wtedy węza staje się najlepszym rozwiązaniem. Pozostałe opisane sytuacje wymagają raczej dalszej obserwacji lub innych działań gospodarczych, a niekoniecznie podania węzy.

Pytanie 21

Do wyrobu świec parafinowo-woskowych o średnicy 2,3 cm powinny być użyte knoty o numerach

Średnica świecy
mm
Numery knota dla świec
parafinowo (45%)-
woskowa (55%)
woskowa (100%)
0 – 50 – 10 – 1
5 – 80 – 11 – 2
8 – 102 – 33 – 4
10 – 1534 – 5
15 – 183 – 46 – 7
18 – 2048 – 9
20 – 224 – 510 – 11
22 – 256 – 711 – 12
25 – 307 – 812 – 13
30 – 358 – 913 – 14
35 – 4010 – 1114 – 15
40 – 4511 – 1215 – 16
45 – 5012 – 1316 – 17
50 – 5513 – 1418 – 19
55 – 6014 – 1519 – 20
60 – 7016 – 1720
70 – 8018 – 19-
A. 4-5
B. 13-14
C. 11-12
D. 6-7
Wybór innego numeru knota niż 6-7 dla świecy parafinowo-woskowej o średnicy 2,3 cm pokazuje, jak łatwo pomylić się na podstawie pobieżnego spojrzenia na tabelę lub nieznajomości właściwości materiałów. Bardzo często przy pracy z knotami ludzie myślą, że jeśli numer wydaje się blisko, to zadziała. Przykładowo numery 4-5 czy 11-12, a nawet 13-14 widnieją w sąsiednich zakresach, ale są one przeznaczone dla świec o innej średnicy lub dla zupełnie innego składu surowca. Na przykład knot 4-5 według tabeli powinien być stosowany dla świec parafinowo-woskowych o średnicy 20-22 mm, czyli już dla świec węższych niż ta z pytania, natomiast 11-12 to już rozmiar dla świec o średnicy aż 40–45 mm, co w praktyce oznacza znacznie większy przepływ powietrza i zupełnie inne warunki spalania. Podobnie 13-14 to już zupełnie duży knot, typowy dla bardzo grubych świec, gdzie bez takiej średnicy knot nie byłby w stanie zapewnić równomiernego spalania całej masy wosku. Tymczasem świeca o średnicy 2,3 cm (czyli 23 mm) jest dokładnie w środku zakresu 22-25 mm i wymaga knota 6-7 według standardów producentów i branżowych. Z mojego doświadczenia wiele osób nie zwraca uwagi na różnicę pomiędzy świecami z czystego wosku a parafinowo-woskowymi, a to błąd – te materiały spalają się w inny sposób i wymagają innych knotów. Przy zbyt cienkim knocie świeca będzie się tunelować, przy zbyt grubym – kopcić i gasić się przez nadmiar stopionego wosku. Trzymanie się wytycznych z tabeli pozwala uniknąć tych kłopotów. Warto też pamiętać, że nawet drobne przekroczenia zakresu średnicy świecy mogą skutkować widoczną zmianą jakości spalania, dlatego dobór knota to nie przypadek, ale rzecz wymagająca precyzji i praktycznego, rzetelnego podejścia.

Pytanie 22

Wilgotność przechowywanych nasion rzepaku powinna wynosić około

A. 7%
B. 4%
C. 13%
D. 18%
Wilgotność nasion rzepaku przeznaczonych do dłuższego przechowywania powinna rzeczywiście wynosić około 7%. To jest taka wartość, która według praktyków oraz zaleceń instytutów rolniczych pozwala na bezpieczne przechowywanie bez ryzyka rozwoju pleśni, grzybów czy samonagrzewania się ziarna. Zbyt wysoka wilgotność, nawet rzędu 10%, już może prowadzić do poważnych problemów podczas magazynowania. Z kolei zbyt niska, np. 4%, generuje straty masy i może powodować pękanie nasion, co potem utrudnia chociażby proces tłoczenia oleju. W magazynach rzepak często przechowuje się w silosach lub workach typu Big-Bag, gdzie kontrola wilgotności jest kluczowa – wystarczy, że rzepak będzie miał nawet o 1-2% za dużo wody, a mogą się zacząć procesy fermentacyjne, szczególnie jeśli temperatura otoczenia jest wyższa. Z mojego doświadczenia, rolnicy zwracają ogromną uwagę właśnie na wilgotność podczas zbioru i suszenia, bo raz zawilgocone nasiona mogą stracić na jakości nieodwracalnie. Warto też dodać, że normy np. PN-EN ISO 665 jasno podają tę wartość jako docelową dla długoterminowego składowania. I to naprawdę nie jest tylko teoria – zbyt wilgotny rzepak potrafi całkowicie zepsuć się w kilka tygodni! Widząc osobiście takie przypadki, wiem, że 7% to żelazna zasada i nie ma tu co eksperymentować.

Pytanie 23

Jeżeli pszczoły oblepiają kitem siatkę klateczki, w której poddawana jest nowa matka to należy

A. wypuścić matkę do gniazda.
B. usunąć kit z klateczki.
C. usunąć z ula klateczkę z matką.
D. przejrzeć gniazdo w celu usunięcia mateczników.
Często spotyka się przekonanie, że jeśli pszczoły zasklepiają klateczkę kitem, wystarczy tylko usunąć ten kit i sprawa załatwiona. To jednak tylko powierzchowne rozwiązanie, bo nie dotyka prawdziwej przyczyny problemu. Kitowanie klateczki przez pszczoły oznacza w praktyce, że nie akceptują one nowej matki – a przyczyną tego zwykle są pozostawione w gnieździe mateczniki. Samo mechaniczne usunięcie kitu niczego nie zmieni, bo sygnał od pszczół pozostaje ten sam. Wypuszczanie matki do środka, gdy pszczoły już wcześniej ją odrzuciły, to wręcz ryzykowne – może się skończyć jej szybkim śmiercią, bo pszczoły mogą ją zabić. Takie działanie nie jest zalecane w żadnych standardach pszczelarskich. Usunięcie z ula klateczki z matką to z kolei tak naprawdę wycofanie się z poddania matki i nie rozwiązuje problemu w rodzinie; rodzina i tak zostanie bez matki, a z pozostawionymi matecznikami wyprowadzi sobie nową, niekontrolowaną przez hodowcę. To częsty błąd u początkujących, którzy nie dostrzegają, że klucz leży w kontroli mateczników, bo pszczoły zawsze będą wybierały swoje rozwiązania, jeśli tylko mają taką możliwość. Typowym błędem myślowym jest skupienie się na objawach (kit na klatce), zamiast sięgnąć do źródła problemu, jakim jest obecność mateczników. Praktyka i literatura branżowa jasno wskazują, że każda próba poddania matki powinna być poprzedzona dokładnym przeglądem i likwidacją wszystkich mateczników. Pominięcie tego elementu to gwarantowany kłopot i niepowodzenie w unasiennianiu nowych matek, co wiąże się z ryzykiem osłabienia rodziny lub jej wejściem w nastrój rojowy. Właściwe działanie to zawsze precyzyjna kontrola mateczników – bez tego, nawet najbardziej zaawansowane techniki poddawania matki mogą zawieść.

Pytanie 24

W celu wyrównania zapachu łączonych rodzin pszczelich można zastosować

A. olejek lawendowy.
B. kamforę krystaliczną.
C. wywar z pokrzywy.
D. roztwór octu.
Wybór substancji takich jak olejek lawendowy, roztwór octu czy wywar z pokrzywy do wyrównania zapachu podczas łączenia rodzin pszczelich często wynika z mylnego przekonania, że każda intensywna lub naturalna woń nada się do tego celu. W praktyce jednak takie środki są nie tylko nieskuteczne, ale bywa, że wręcz szkodliwe. Olejek lawendowy, mimo że ma przyjemny zapach dla ludzi, nie jest akceptowany przez pszczoły jako neutralizator ich własnych feromonów. Co gorsza, niektóre olejki eteryczne działają na pszczoły odstraszająco albo nawet toksycznie – i tu zdarzały się przypadki podrażnień lub strat w rodzinie po nieprzemyślanym użyciu. Roztwór octu to kolejny przykład pomyłki – ocet, będąc substancją kwaśną, może zaburzać mikroklimat ula, drażnić pszczoły i prowadzić do niepożądanych zachowań obronnych. Czasem ktoś sugeruje, że ocet maskuje zapach, ale niestety nie daje efektu, o który chodzi – pszczoły dalej rozpoznają się po feromonach, a dodatkowo są zestresowane kwaśnym środowiskiem. Wywar z pokrzywy natomiast, choć stosowany bywa jako środek wzmacniający odporność czy do przemywania ramek, nie posiada właściwości maskujących zapach do tego stopnia, by skutecznie zapobiec wzajemnej agresji między łączonymi rodzinami. Typowy błąd w myśleniu to przekładanie ludzkich doświadczeń zapachowych na świat pszczół – dla nich kluczowe są inne substancje, przede wszystkim takie, które skutecznie zakłócają rozpoznawanie feromonów, a nie tylko te, które „ładnie pachną” dla nas. W dobrych praktykach pszczelarskich stawia się na sprawdzone środki, takie jak kamfora krystaliczna, bo to one gwarantują bezpieczeństwo pszczół i skuteczność w trudnych operacjach, jak łączenie rodzin. Warto o tym pamiętać, bo nieumiejętne eksperymenty z niezalecanymi substancjami mogą narazić rodzinę na osłabienie lub nawet jej rozpad.

Pytanie 25

Która z wymienionych roślin miododajnych jest pożytkiem najwcześniejszym?

A. Wierzba iwa.
B. Mniszek lekarski.
C. Rzepak ozimy.
D. Chaber bławatek.
Wierzba iwa to roślina miododajna, która rozpoczyna kwitnienie bardzo wcześnie, nieraz już w marcu, kiedy inne pożytki jeszcze praktycznie nie są dostępne dla pszczół. Jej kwiaty pojawiają się często jako jedne z pierwszych w sezonie, co jest kluczowe w kontekście gospodarki pasiecznej. W praktyce wierzba iwa dostarcza pszczołom nie tylko nektaru, ale także bardzo cennego pyłku, który jest pszczołom niezbędny do rozwoju czerwiu na przedwiośniu. Bez tego wczesnego źródła białka rodziny pszczele mogą mieć trudności z szybkim rozwojem na początku sezonu, a nawet przetrwaniem. W wielu publikacjach i podręcznikach branżowych (np. standardowe materiały PZP czy 'Gospodarka Pasieczna' S. Wildego) podkreśla się, jak ważne są pożytki przedwiośnia, a wierzba iwa jest tutaj liderem. Z mojego doświadczenia, nawet na chłodniejszych terenach, pszczoły potrafią masowo latać na wierzby w te pierwsze cieplejsze dni, kiedy inne rośliny jeszcze nawet nie myślą o kwitnieniu. Warto dodać, że sadzenie wierzb w pobliżu pasiek to dobra praktyka, bo pomaga pszczołom wystartować sezon z odpowiednią ilością pyłku i nektaru. Moim zdaniem, każda pasieka powinna mieć dostęp do takich roślin jak wierzba iwa, bo to zdecydowanie poprawia kondycję rodzin wiosną.

Pytanie 26

Obszar porośnięty maliną leśną zajmuje 2% obszaru lasu o powierzchni 50 ha. Oblicz zasób surowca miodowego, jeśli wydajność miodowa maliny wynosi 100 kg/ha.

A. 100 kg
B. 200 kg
C. 50 kg
D. 150 kg
Wiele osób podczas rozwiązywania tego typu zadań popełnia dość podobne błędy, których źródłem są głównie nieścisłości w liczeniu procentów lub niewłaściwe zrozumienie, jak przekłada się wydajność na powierzchnię. Przykładowo, wybierając 150 kg lub 200 kg, można było założyć, że malina zajmuje większy niż rzeczywisty fragment lasu – a wystarczyło poprawnie policzyć 2% z 50 ha, co daje tylko 1 ha. W przypadku 50 kg pojawia się inny, również typowy problem: czasem ktoś po prostu zapomina pomnożyć przez wydajność lub myli kolejność działań, dzieląc zamiast mnożyć. Branżową dobrą praktyką jest zawsze rozbijanie zadania na etapy – najpierw wyliczamy, ile hektarów faktycznie zajmuje dana roślina, potem dopiero przeliczamy to na jednostki produkcyjne, czyli kilogramy, litry miodu czy inne surowce. W pracy technika czy leśnika te podstawowe umiejętności matematyczne są wręcz niezbędne. Moim zdaniem, gdy pojawiają się wyniki powyżej 100 kg, zwykle ktoś z rozpędu mnoży przez całą powierzchnię lasu lub dodaje jakieś „rezerwy na oko”, co nie jest zgodne z branżowym podejściem. Przypomnę, że w tego typu zadaniach nie chodzi o zgadywanie, tylko o rzetelne przełożenie danych liczbowych na rzeczywistą wartość. Dobre praktyki zalecają tu cierpliwość i dokładność – najlepiej krok po kroku, żeby nie pogubić się między hektarami a kilogramami. Takie zadania są też świetnym treningiem logicznego myślenia, bo pokazują, jak prosta matematyka przekłada się na skuteczne planowanie w gospodarce leśnej i pszczelarskiej.

Pytanie 27

Na podstawie danych przedstawionych w tabeli podaj roślinę, która jest bardzo dobrym źródłem pożytku dla pszczół i dostarczy najbardziej wartościowego surowca miodowego.

Procentowa zawartość cukrów w nektarze
Roślina miododajnaGlukoza i fruktozaSacharozaRazem
Śliwy różne odmiany4,58,412,9
Jabłonie różne odmiany12,88,521,3
Lipa drobnolistna8,1-11,617,8-19,328,6
Trojeść syryjska1,3-4,026,7-27,229,6
Rzepak ozimy45,10,045,1
Jasnota biała9,632,842,4
A. Trojeść syryjska.
B. Rzepak ozimy.
C. Lipa drobnolistna.
D. Jasnota biała.
Analizując wybór roślin takich jak trojeść syryjska, jasnota biała lub lipa drobnolistna, można odnieść wrażenie, że wszystkie są wartościowymi pożytkami dla pszczół – i rzeczywiście, każda z nich ma swoje miejsce w kalendarzu pszczelarza. Jednak patrząc czysto technicznie na zawartość cukrów w nektarze, kluczowe znaczenie ma nie tylko suma procentowa, ale także stosunek poszczególnych cukrów i łatwość ich pobierania przez pszczoły. Trojeść syryjska wyróżnia się wysokim udziałem sacharozy, niestety ogólny poziom glukozy i fruktozy jest tam bardzo niski, przez co pszczoły zużywają więcej energii na pobranie i przetworzenie takiego nektaru. Z mojego punktu widzenia, taki pożytek sprawdza się głównie jako uzupełnienie, a nie podstawa produkcji miodu. Jasnota biała również ma sporą sumaryczną zawartość cukrów, ale dominuje tu sacharoza, co ma swoje ograniczenia – pszczoły preferują nektar bogaty w glukozę i fruktozę, bo szybciej mogą taki pokarm wykorzystać w rodzinie. Lipa drobnolistna z kolei daje bardzo wartościowy miód, ale jej zawartość cukrów, choć wysoka, nie dorównuje rzepakowi. Typowym błędem myślowym jest sugerowanie się wyłącznie wysoką sumą cukrów albo legendą miodów lipowych, bez szerszego spojrzenia na potrzeby pszczół w gospodarce towarowej. W realiach produkcyjnych najważniejsza jest intensywność i przewidywalność pożytku, a także tempo zbioru – to właśnie oferuje rzepak. W praktyce, to rzepak ozimy umożliwia masową produkcję wartościowego miodu w krótkim czasie, stanowiąc solidny fundament dla rozwoju pasieki. Warto więc patrzeć nie tylko na reputację miodu czy specyfikę danej rośliny, ale przede wszystkim na twarde dane i efektywność pozysku surowca miodowego.

Pytanie 28

Który pomiar służący do oceny cech pokroju krowy mlecznej przedstawiono na rysunku?

Ilustracja do pytania
A. Wysokość w kłębie.
B. Kątowość sylwetki.
C. Wysokość w krzyżu.
D. Głębokość tułowia.
Pojęcia takie jak wysokość w krzyżu, kątowość sylwetki czy głębokość tułowia bywają mylone, ale każdy z nich oznacza zupełnie coś innego w praktyce oceny bydła mlecznego. Wysokość w krzyżu to pomiar od podłoża do najwyższego punktu krzyża, czyli w okolicy zadu – ten parametr jest użyteczny głównie w ocenie proporcji tylnej części ciała i bywa wykorzystywany przy analizie potencjału rozrodczego czy ocenianiu poprawności zadu. Kątowość sylwetki odnosi się natomiast do stopnia wygięcia linii grzbietu i zadu, co jest ważne w kontekście oceny płodności, długowieczności oraz ekspresji cech użytkowych, ale nie jest klasycznym pomiarem liniowym, tylko bardziej subiektywną oceną kształtu. Głębokość tułowia mierzy się najczęściej od kłębu do dolnej linii brzucha i parametr ten świadczy głównie o pojemności klatki piersiowej, a więc potencjale oddechowym i trawiennym zwierzęcia, co ma szczególne znaczenie dla wydajności mlecznej, ale nie jest to pomiar od podłoża jak w przypadku wysokości w kłębie. W praktyce błędne rozpoznanie miejsca, z którego mierzy się wysokość w kłębie, może wynikać z niewłaściwego rozumienia anatomii krowy lub zbyt powierzchownego podejścia do oceny. Wiele osób skupia się tylko na ogólnej wielkości zwierzęcia, a pomija precyzję punktów odniesienia, co potem skutkuje nieścisłościami w dokumentacji hodowlanej i trudnościach w porównywaniu wyników między stadami. Zawsze warto wrócić do podstaw i przypomnieć sobie, że kluczowe pomiary mają swoje ściśle określone miejsce i uzasadnienie praktyczne.

Pytanie 29

Do pasz objętościowych soczystych należą:

A. burak pastewny, kiszonka z kukurydzy.
B. kiszonka CCM, pójło z otrąb.
C. siano, słoma.
D. ziarno zbóż, śruta poekstrakcyjna.
Temat pasz objętościowych soczystych potrafi sprawiać trudności, bo w praktyce wiele produktów żywieniowych dla zwierząt miesza się i trudno wyłapać różnice. Kiszonka CCM i pójło z otrąb, choć brzmią trochę podobnie do pasz soczystych, to jednak nie do końca o to chodzi. Kiszonka CCM to kiszonka z całego kolba kukurydzy, ale głównie ziarna, a nie masy zielonej, przez co jej zawartość wody jest niższa niż u typowych pasz soczystych – stąd zalicza się ją raczej do pasz treściwych energetycznych. Pójło z otrąb to natomiast produkt uboczny przy produkcji mąki, bardzo wilgotny, owszem, ale jego wartość paszowa i funkcja w dawce nie odpowiadają klasycznym objętościowym paszom soczystym, bo jest głównie źródłem białka i niestrukturalnych węglowodanów, a nie włókna. Ziarno zbóż i śruta poekstrakcyjna to typowe pasze treściwe, bogate w energię lub białko i bardzo suche – nie mają one cech pasz objętościowych ani soczystych, są wręcz odwrotnością tej grupy. Siano i słoma natomiast to pasze objętościowe, ale suche – bardzo istotne w żywieniu, szczególnie jeśli chodzi o dostarczanie włókna strukturalnego, jednak zupełnie nie pasują do kategorii soczystych. Typowym błędem myślowym jest utożsamianie pasz o wysokiej wilgotności z każdą mokrą resztką czy produktem ubocznym, ale według dobrych praktyk rolniczych i klasyfikacji branżowych objętościowe soczyste to takie, które mają dużo wody, są objętościowe przez zawartość włókna i masy, i idealnie komponują się z zielonką, kiszonką z kukurydzy lub burakiem pastewnym. Warto więc patrzeć nie tylko na „mokrość” paszy, ale też na jej strukturę, przeznaczenie i wartość żywieniową w kontekście żywienia przeżuwaczy, bo to wpływa na optymalne bilansowanie dawki i zdrowie zwierząt.

Pytanie 30

Którą cyfrą oznaczono na rysunku wole pszczoły robotnicy?

Ilustracja do pytania
A. 1
B. 4
C. 2
D. 3
Przyjrzyjmy się wszystkim wskazanym na rysunku strukturom, bo to właśnie dokładne rozumienie anatomii pszczoły robotnicy pozwala uniknąć błędów w rozpoznawaniu narządów. Wole pszczoły, zwane także żołądkiem miodowym, jest narządem typowo magazynującym – to właśnie tam pszczoła gromadzi nektar po jego pobraniu z kwiatu, zanim przekaże go dalej w ulu. Często myli się je z żołądkiem właściwym lub innymi odcinkami układu pokarmowego, szczególnie żołądkiem środkowym czy nawet gruczołami ślinowymi. Jednym z typowych błędów jest utożsamianie numeru 2 lub 3 z wolem – tymczasem są to części przewodu pokarmowego odpowiedzialne za kolejne etapy trawienia lub przetwarzania pokarmu, ale nie za magazynowanie nektaru. Wole jest wyraźnie oddzielone od żołądka właściwego specjalnym przewężeniem i zlokalizowane bliżej gardzieli. Część osób myli też wole z przewodem prowadzącym do żądła lub workiem jadowym, co jest już zupełnie innym układem narządów. Moim zdaniem wynika to głównie z nieuważnego oglądania ilustracji lub braku praktycznej pracy z anatomią pszczół, np. podczas zajęć w pasiece. W praktyce pszczelarskiej precyzyjna identyfikacja tych narządów jest kluczowa choćby przy ocenie stanu zdrowia pszczół czy analizie zjawisk, takich jak miodobranie. Standardy edukacyjne zalecają dokładne poznanie budowy układu pokarmowego pszczoły, bo to podstawa dalszego rozumienia procesów produkcji miodu i funkcjonowania całej rodziny pszczelej. Właściwe rozpoznanie wola, oznaczonego na rysunku cyfrą 1, to zatem nie tylko kwestia teorii, ale bardzo praktyczna umiejętność przydatna każdemu, kto poważnie myśli o pracy z pszczołami.

Pytanie 31

Alkoholu etylowego podczas zwalczania zgnilca łagodnego używa się do odkażania

A. uli i drewnianego sprzętu.
B. rąk i drobnego sprzętu metalowego.
C. ubioru pasiecznego.
D. plastrów z zapasem.
Temat dezynfekcji w pasiece, zwłaszcza podczas zwalczania zgnilca łagodnego, bywa źle rozumiany. Warto wiedzieć, że alkohol etylowy, choć jest bardzo skutecznym środkiem odkażającym, nie nadaje się do wszystkiego. Na przykład, plastry z zapasem absolutnie nie powinny być dezynfekowane alkoholem – kontakt spirytusu z woskiem lub zapasem pokarmu prowadziłby do poważnego skażenia miodu czy pierzgi, a nawet utraty wartości biologicznej tych zapasów. To byłby ogromny błąd technologiczny, bo alkohol nie usuwa przetrwalników z plastrów, a tylko zanieczyści produkty. Jeśli chodzi o ule i drewniany sprzęt, to tutaj standardem jest raczej opalanie ogniem lub stosowanie specjalnych środków na bazie sody kaustycznej – alkohol nie wnika w strukturę drewna i nie daje gwarancji zniszczenia wszystkich patogenów. Trochę szkoda marnować alkohol na takie powierzchnie. Co do ubioru pasiecznego – tu z kolei najlepsze są pranie w wysokiej temperaturze i/lub specjalne środki odkażające, bo alkohol nie dociera do wszystkich włókien i nie daje porządnej sterylizacji, poza tym jest niepraktyczny na większych powierzchniach materiału. Wiele osób zakłada, że skoro alkohol jest powszechnie dostępny i skuteczny na bakterie, to można nim dezynfekować wszystko. To jednak uproszczenie – dezynfekcja zawsze musi być dopasowana do materiału i zagrożenia, a w naszym przypadku – do konkretnych zasad higieny pasiecznej. Największym ryzykiem są ręce i małe narzędzia, gdzie bakterie łatwo się przenoszą i gdzie alkohol działa najlepiej. Utrzymywanie czystości właśnie w tych miejscach jest zgodne z dobrą praktyką pszczelarską i rekomendacjami inspektorów weterynaryjnych. Warto o tym pamiętać, żeby nie wpaść w pułapkę uniwersalnych, ale nieprawidłowych rozwiązań.

Pytanie 32

Wykaszanie dna i skarp rowów melioracyjnych powinno przeprowadzać się

A. 4 razy w roku.
B. 3 razy w roku.
C. 5 razy w roku.
D. 2 razy w roku.
Wykaszanie rowów melioracyjnych wydaje się prostą czynnością, jednak technicznie rzecz biorąc, jej częstotliwość ma spore znaczenie dla efektywności systemu odwadniającego. Często powielanym błędem jest założenie, że im częściej się kosi, tym lepiej, albo wręcz przeciwnie – że można sobie pozwolić na dłuższe przerwy. Praktyka pokazuje jednak, że zarówno zbyt intensywne, jak i zbyt rzadkie wykaszanie nie prowadzi do optymalnych rezultatów. Koszenie trzy, cztery czy nawet pięć razy w roku generuje niepotrzebne koszty w postaci robocizny i paliwa, a także może negatywnie wpływać na lokalną faunę i florę. Niektóre rośliny, nawet jeśli wyglądają na chwasty, pełnią ważną funkcję w umacnianiu skarp czy filtracji wody. Zbytnie usuwanie roślinności prowadzi do erozji, osuwania się ziemi i szybszego zamulania. Z drugiej strony, zbyt rzadkie koszenie skutkuje zarastaniem rowów, zmniejszoną przepustowością i zwiększa ryzyko podtopień, szczególnie podczas intensywnych opadów. Wydaje mi się, że wielu osobom umyka, iż rowy melioracyjne mają swój mikroekosystem i nie da się ich utrzymać w dobrym stanie, działając tylko na wyczucie. Standardy branżowe i dobre praktyki zalecają dokładnie dwa koszenia w sezonie – to kompromis między wymaganiami technicznymi a ekonomią i ekologią. Z mojego doświadczenia wynika, że planowy, umiarkowany harmonogram zabiegów pielęgnacyjnych pozwala zachować drożność rowów oraz ograniczyć ryzyko awarii czy zatorów. Warto więc kierować się tym, co już wielokrotnie zostało sprawdzone w praktyce, zamiast szukać rozwiązań bardziej radykalnych czy, przeciwnie, zbyt oszczędnych.

Pytanie 33

Który z wymienionych warunków musi być spełniony przy wysyłce matki pszczelej pocztą?

A. Otwór klateczki jest zasklepiony ciastem.
B. Przesyłka jest opatrzona firmowym logiem.
C. Klateczka wysyłkowa jest wykonana z drewna.
D. Koperta z otworami.
Przy wysyłce matek pszczelich pocztą bardzo łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że najważniejsze są solidność klateczki, materiał wykonania albo zabezpieczenia pokarmowe. To typowy błąd początkujących pszczelarzy: skupianie się na detalach konstrukcyjnych, a nie na warunkach transportu. Otwór klateczki zasklepiony ciastem oczywiście jest ważny – matka i pszczoły towarzyszące muszą mieć pokarm na drogę, jednak to nie rozwiązuje kwestii wymiany powietrza. Samo ciasto nie zapewni wentylacji, a w zamkniętej, szczelnej kopercie może dojść do szybkiego wzrostu temperatury, wilgotności albo nawet uduszenia owadów. Materiał klateczki, nawet jeśli jest z drewna, nie ma większego znaczenia dla bezpieczeństwa przesyłki – kiedyś stosowało się drewno głównie z braku alternatyw, teraz coraz częściej używa się klatek z tworzyw sztucznych, które mają lepszą wentylację i są lżejsze. Wysyłanie przesyłki z firmowym logiem to już w ogóle czysty marketing: nie wpływa ani trochę na dobrostan matki pszczelej w trakcie transportu. W branży liczą się przede wszystkim przepisy pocztowe oraz rekomendacje organizacji pszczelarskich, które jasno stawiają wymóg: musi być koperta z otworami, bo tylko wtedy jest szansa, że matka dotrze żywa i w dobrej kondycji. Moim zdaniem warto zapamiętać, że bezpieczeństwo i zdrowie pszczół zawsze stawia się wyżej niż estetykę, tradycję czy zwyczaje firmowe. Brak wentylacji to najprostsza droga do katastrofy – nawet najlepiej zabezpieczona klateczka nie uratuje matki, jeśli zabraknie jej powietrza. Najważniejsze to myśleć praktycznie i nie dać się zwieść pozorom zabezpieczeń, które nie mają wpływu na realne potrzeby transportowanych pszczół.

Pytanie 34

O czym świadczy tworzony "stożek" spływającego miodu z miodarki?

Ilustracja do pytania
A. O wysokiej zawartości wody.
B. O dojrzałości miodu.
C. O braku zanieczyszczeń.
D. O początkach krystalizacji.
Mylne interpretacje dotyczące stożka tworzonego przez spływający miód często wynikają z braku praktycznej znajomości właściwości fizycznych i chemicznych tego produktu. Wiele osób może uznać, że jeśli miód tworzy stożek, to oznacza brak zanieczyszczeń, jednak w praktyce czystość miodu nie wpływa w istotny sposób na jego lepkość czy sposób rozlewania się. Zanieczyszczenia – takie jak drobiny wosku czy pyłku – manifestują się raczej przez mętność i osady, a nie formowanie się stożka. Podobnie, utożsamianie tego z początkiem krystalizacji to błąd – proces krystalizacji widoczny jest głównie jako zmętnienie, pojawienie się kryształków i zmiana konsystencji na ziarnistą. Miód krystalizujący nie będzie tworzył gładkiego stożka, tylko raczej będzie wypływać nieregularnie, miejscami nawet „zrywać się” z lejka. Jeszcze innym nieporozumieniem jest przekonanie, że stożek świadczy o wysokiej zawartości wody. Jest wręcz odwrotnie – im więcej wody, tym miód jest rzadszy, szybciej się rozlewa i stożek po prostu nie powstaje. Taki miód jest nie tylko mniej wartościowy, ale i narażony na fermentację, co jest niepożądane zarówno w pszczelarstwie amatorskim, jak i zawodowym. Typowym błędem myślowym jest łączenie wizualnych efektów z przypadkowymi cechami produktu, zamiast opierać się na sprawdzonych wskaźnikach branżowych. Dobrą praktyką jest zawsze konfrontować swoje obserwacje z wiedzą doświadczonych pszczelarzy oraz literaturą techniczną. Takie podejście pozwala uniknąć błędów, które mogą realnie obniżyć jakość produktu finalnego.

Pytanie 35

Pierwszym symptomem pojawienia się nastroju rojowego u pszczół jest

A. pojawienie się czerwiu garbatego.
B. budowa miseczek matecznikowych.
C. pojawienie się mateczników.
D. bielenie przez nie plastrów.
W branży pszczelarskiej nietrudno się pomylić, bo wiele objawów w rodzinie pszczelej jest do siebie podobnych albo pojawia się w krótkich odstępach czasu. Zacznijmy od „bielenia plastrów” – to zjawisko, gdy pszczoły pokrywają woskiem nowo budowane plastry. Jednak to raczej świadczy o dobrej kondycji rodziny i dużym pożytku, a nie jest jeszcze sygnałem nastroju rojowego. Takie bielenie można zauważyć nawet w bardzo spokojnych, produktywnych rodzinach, gdzie o rójce na razie nie ma mowy. Kolejny temat to „pojawienie się mateczników” – tu łatwo się nabrać, bo mateczniki rzeczywiście są już poważnym znakiem, że pszczoły planują wychować nową matkę. Jednak w praktyce, gdy pojawiają się już mateczniki z jajami czy larwami, to znaczy, że proces jest bardzo zaawansowany. Profesjonalny pszczelarz powinien zareagować dużo wcześniej, bo wtedy zarządzanie nastrojem rojowym staje się o wiele trudniejsze i często kończy się utratą części pszczół. Jeszcze inny wątek to „pojawił się czerw garbaty” – to raczej objaw braku matki lub jej wadliwej pracy (na przykład matka trutowa lub starzejąca się), a nie nastrój rojowy. Czerw garbaty wskazuje na problemy z rozrodem – pszczoły wychowują trutnie zamiast robotnic, gdy matka nie jest w stanie złożyć zapłodnionych jaj. To zupełnie inna kwestia, choć czasem może się zbiec w czasie z innymi problemami w pasiece. Typowy błąd myślowy, który prowadzi do błędnej interpretacji tych objawów, to nadmierne skupienie się na „widocznych” zmianach, zamiast na tych subtelnych, jak właśnie budowa miseczek matecznikowych. Dobre praktyki branżowe uczą, żeby nie czekać na oczywiste, rozwinięte objawy (mateczniki z jajami, masowe bielenie czy garbaty czerw), tylko reagować na pierwsze, niepozorne sygnały – głównie na pojawienie się pustych miseczek. To kluczowa różnica, która często decyduje o sukcesie w nowoczesnej gospodarce pasiecznej.

Pytanie 36

Który z wymienionych typów uli przystosowany jest do prowadzenia gospodarki wędrownej?

A. Wielkopolski stojak.
B. Warszawski poszerzony.
C. Warszawski zwykły.
D. Wielkopolski leżak.
Bardzo często początkujący pszczelarze wybierają ul wielkopolski leżak lub warszawski (zwykły albo poszerzony) sądząc, że większa pojemność lub klasyczna konstrukcja będzie zaletą w gospodarce wędrownej. Nic bardziej mylnego. Leżaki, jakkolwiek wygodne do pracy stacjonarnej, są po prostu nieporęczne w transporcie. Szeroka, ciężka bryła utrudnia załadunek na przyczepę, a każda próba przenoszenia kilku uli na raz kończy się frustracją i większym nakładem siły. Do tego taki ul jest mniej stabilny w czasie podróży – z mojego doświadczenia, szczególnie na nierównych drogach, łatwo nabawić się uszkodzenia plastrów lub stresować rodzinę pszczelą. Ule warszawskie budowane były w czasach, gdy domowe pasieki były raczej stacjonarne, a dzisiejsze wymogi wędrownej gospodarki wymagają mobilności i szybkości działania. Konstrukcja warszawskiego zwykłego czy poszerzonego nie pozwala na swobodne piętrowanie korpusów, co w warunkach zmiennych pożytków jest sporą przeszkodą. Duży ciężar, gabaryty i brak modularności tych uli sprawiają, że przewożenie ich na większe odległości jest po prostu niepraktyczne. Typowym błędem jest zakładanie, że im większy ul, tym lepszy dla transportu – jednak w rzeczywistości liczy się wygoda manipulacji, możliwość wymiany elementów i bezpieczeństwo pszczół. Standardy branżowe i doświadczenia doświadczonych pszczelarzy jednoznacznie wskazują, że konstrukcja wielkopolskiego stojaka jest o wiele bardziej uniwersalna w warunkach wędrownych – łatwość demontażu, lekkość i możliwość dostosowania liczby korpusów pod bieżące potrzeby rodziny pszczelej to cechy, które deklasują inne typy uli w tej konkretnej dziedzinie. Moim zdaniem, wybierając ul do wędrownej pasieki, lepiej nie kierować się sentymentem do tradycji, ale praktycznością i sprawdzonymi rozwiązaniami.

Pytanie 37

Jakiej rasy pszczół dotyczy opis?

Należą do najmniejszych pszczół europejskich lecz posiadają najdłuższy języczek 6,7-7,3 mm. Są bardzo łagodne, podczas przeglądów dobrze trzymają się plastrów. Posiadają zdolność szybkiego wyszukiwania nowych pożytków. Pszczoły te wykazują dużą skłonność do rabunków, ale własnego gniazda bronią bardzo energicznie. Wyjątkowo mocno kitują gniazdo i wylot.
A. Włoskiej.
B. Kaukaskiej.
C. Środkowoeuropejskiej.
D. Kraińskiej.
Wydaje się, że niektóre charakterystyki opisane w pytaniu mogą kojarzyć się z innymi popularnymi rasami pszczół użytkowych, ale po dokładniejszym przeanalizowaniu widać, gdzie tkwi różnica. Często myli się pszczołę kraińską z kaukaską, bo obie należą do dość łagodnych i są stosowane w Polsce. Jednak kraińskie (Apis mellifera carnica) są większe od kaukaskich, mają krótszy języczek (ok. 6,4-6,8 mm), a ich kitowanie gniazda należy raczej do umiarkowanych, co pszczelarze uważają za wygodne. Kraińskie słyną z szybkiego rozwoju wiosną i dobrej zimotrwałości, ale nie mają aż takiej zdolności penetrowania trudnych pożytków jak kaukaskie. Z kolei środkowoeuropejskie (Apis mellifera mellifera) to pszczoły bardziej agresywne, o większych rozmiarach, z języczkiem raczej krótkim i minimalną tendencją do rabunków. Często są wybierane do pasiek stacjonarnych, gdzie priorytetem jest odporność na choroby i surowy klimat, a nie wydajność na głębokich pożytkach. Włoskie (Apis mellifera ligustica) natomiast słyną z bardzo łagodnego usposobienia i bardzo dobrej produktywności, lecz ich języczek jest średniej długości. W polskich warunkach rzadko spotyka się silne kitowanie u tej rasy, a tendencja do rabunków nie jest aż tak wyraźna jak u kaukaskich. Typowym błędem w rozpoznawaniu ras jest kierowanie się wyłącznie łagodnością lub kolorem ciała – to za mało. Cechy takie jak długość języczka, intensywność kitowania czy skłonność do rabunków są kluczowe przy identyfikacji i powinny być zawsze brane pod uwagę zgodnie z branżowymi standardami, np. zaleceniami Polskiego Związku Pszczelarskiego. W praktyce, moim zdaniem, najlepsze efekty daje ocenianie rasy na podstawie całokształtu zachowań, a nie wyrwanych z kontekstu pojedynczych cech.

Pytanie 38

Którą roślinę paszową przedstawiono na fotografii?

Ilustracja do pytania
A. Koniczyna inkarnatka.
B. Lucerna.
C. Komonica.
D. Koniczyna biała.
Lucerna, komonica oraz koniczyna inkarnatka to również wartościowe rośliny paszowe, ale każda z nich ma inną charakterystykę morfologiczną i nieco odmienne wymagania stanowiskowe. Lucerna wyróżnia się intensywnie fioletowymi, motylkowatymi kwiatami i wyraźnie wyprostowanym pokrojem – zupełnie inaczej niż koniczyna biała, która rośnie nisko, bardziej płożąco i ma białe, kuliste kwiatostany. Komonica natomiast tworzy drobniejsze, żółte kwiaty, często w postaci wydłużonych gron, co łatwo odróżnić nawet bez dużej wiedzy botanicznej. Z kolei koniczyna inkarnatka jest do rozpoznania głównie po charakterystycznych, intensywnie czerwonych, podłużnych kwiatostanach, a jej liście są mniej błyszczące i roślina ma bardziej pionowy pokrój. Typowym błędem jest sugerowanie się samą nazwą lub ogólną podobizną liści – w praktyce jednak to właśnie kolor i kształt kwiatów są najlepszymi cechami diagnostycznymi. W branży rolniczej podkreśla się, żeby nie mylić tych gatunków, bo mają różną wartość paszową, odporność na warunki glebowe i przydatność w mieszankach. Z mojego doświadczenia wynika, że początkujący rolnicy często skupiają się tylko na liściach, co prowadzi do błędnych wniosków, dlatego zawsze warto zwracać uwagę na cały pokrój rośliny i obserwować ją w różnych fazach rozwoju. To pozwala uniknąć podstawowych pomyłek przy rozpoznawaniu gatunków i lepiej wykorzystać potencjał zielonki na gospodarstwie.

Pytanie 39

W jakim zakresie temperatury należy przechowywać mleczko pszczele po odebraniu z mateczników?

A. 0 do 5°C
B. 5 do 10°C
C. -5 do 0°C
D. 10 do 15°C
Zdarza się, że osoby początkujące próbują przechowywać mleczko pszczele w temperaturach wyższych niż 5°C, np. w zakresie 10 do 15°C albo 5 do 10°C, sądząc, że skoro lodówka domowa pracuje w tych rejonach, to mleczko „da radę”. Jednak w praktyce taka temperatura jest niewystarczająca, żeby powstrzymać psucie się produktu – bakterie kwasu mlekowego czy drożdże mogą się dalej powoli namnażać, przez co mleczko traci swoje cenne właściwości znacznie szybciej. To spory błąd, który wynika z traktowania tego produktu jak zwykłego nabiału, a przecież mleczko pszczele jest dużo bardziej podatne na degradację. Jeszcze częściej spotyka się próbę zamrażania w domowych zamrażarkach, czyli przechowywanie w temperaturach od -5 do 0°C. Owszem, mrożenie jest stosowane, ale raczej wtedy, gdy planujemy przechowywać mleczko bardzo długo – kilka miesięcy i więcej. Trzeba jednak pamiętać, że przy tak niskiej temperaturze część składników bioaktywnych może ulec częściowej degradacji, a po rozmrożeniu zmienia się konsystencja produktu. Najlepsze efekty daje przechowywanie świeżego mleczka w przedziale 0–5°C – tu mamy najwolniejszy rozkład białek, enzymów i innych ważnych substancji. Z mojego punktu widzenia, wiele nieporozumień bierze się z niewiedzy o specyfice chemicznej mleczka. Często ktoś myśli, że wszystkie produkty pszczele zachowują się podobnie, a tak nie jest – propolis czy miód to zupełnie inna bajka. Dlatego warto zapamiętać, że tylko temperatura 0–5°C daje gwarancję zachowania jakości oraz pełnej wartości odżywczej mleczka pszczelego w krótkim i średnim okresie magazynowania. Takie są też zalecenia większości instytucji branżowych.

Pytanie 40

Który szkodnik jest przedstawiony na ilustracji?

Ilustracja do pytania
A. Chowacz czterozębny.
B. Pryszczarek kapustnik.
C. Słodyszek rzepakowy.
D. Mszyca kapuściana.
Pomylone rozpoznanie szkodnika na rzepaku zdarza się dość często, szczególnie gdy opiera się wyłącznie na ogólnej obserwacji, a nie na znajomości charakterystycznych cech biologicznych i morfologicznych. Na przykład mszyca kapuściana to zdecydowanie inny typ szkodnika – jest mała, miękka, najczęściej koloru zielonego lub szarego, a żeruje raczej na dolnych partiach roślin, wysysając soki, co prowadzi do deformacji liści i ogólnego osłabienia rośliny, ale nie wygryza części kwiatów. Z kolei chowacz czterozębny jest chrząszczem, ale jego szkody są najbardziej widoczne na łodygach oraz ogonkach liściowych, gdzie samice składają jaja, a larwy penetrują wnętrze rośliny, powodując charakterystyczne chodniki; nie niszczy jednak w ten sposób kwiatów rzepaku. Pryszczarek kapustnik natomiast to niewielka muchówka, która składa jaja w stożkach wzrostu, a larwy niszczą tkanki wewnętrzne, co prowadzi do skręcania i deformacji młodych części roślin. Typowym błędem podczas rozpoznawania jest skupianie się jedynie na ogólnych objawach typu „uszkodzenia na kwiatach” bez uwzględnienia specyficznych metod żerowania i wyglądu samego szkodnika. Praktyka terenowa pokazuje, że najskuteczniejsze jest łączenie obserwacji morfologii owada z analizą typowych uszkodzeń, zgodnie z zaleceniami branżowymi i progami szkodliwości. Tylko w ten sposób można dobrze rozpoznać i skutecznie zwalczać zagrożenie, minimalizując zastosowanie środków chemicznych i dbając o rentowność upraw.