Kleje kauczukowe rzeczywiście przyporządkowuje się do grupy klejów rozpuszczalnikowych. Wynika to z ich składu chemicznego oraz sposobu aplikacji. W praktyce produkcyjnej te kleje powstają przez rozpuszczanie kauczuku naturalnego lub syntetycznego w rozpuszczalnikach organicznych, np. toluenie albo heksanie. Po nałożeniu kleju na powierzchnię rozpuszczalnik odparowuje, a na materiale zostaje cienka, elastyczna warstwa klejąca. Fajne w tych klejach jest to, że dają dość szybki chwyt początkowy, więc często używa się ich do sklejania materiałów trudnych, jak guma, skóra, tkaniny techniczne czy nawet niektóre tworzywa sztuczne. Bardzo popularne są przy naprawie obuwia, tapicerce samochodowej czy produkcji sprzętu sportowego. Warto wiedzieć, że zgodnie z normami branżowymi, np. PN-EN 923:2016, kleje rozpuszczalnikowe stanowią osobną kategorię właśnie przez obecność lotnych rozpuszczalników. Trzeba jednak pamiętać o wentylacji pomieszczeń i ochronie dróg oddechowych – to taka praktyczna uwaga z warsztatu. Moim zdaniem ta grupa klejów jest trochę niedoceniana, bo chociaż nie są tak ekologiczne jak wodne, to czasami są niezastąpione. I jeszcze taki detal z praktyki: powierzchnie klejone trzeba dobrze odtłuścić, bo wtedy uzyskuje się optymalną przyczepność. Takie niuanse często decydują o jakości połączenia.
W branży klejowej łatwo pomylić niektóre grupy produktów, bo ich nazwy brzmią podobnie albo mają wspólne zastosowania, ale ich skład i mechanizm działania są zupełnie różne. Kleje poliuretanowe, chociaż bardzo wytrzymałe i odporne na wodę czy temperaturę, w ogóle nie bazują na kauczuku. Tworzą elastyczne spoiny na bazie reakcji chemicznych poliolu z izocyjanianem, a nie po prostu przez odparowanie rozpuszczalnika. W praktyce używa się ich do łączenia drewna w stolarstwie czy przy klejeniu paneli, ale raczej nie do materiałów typowo elastycznych jak guma. Z kolei kleje emulsyjne, najczęściej oparte o wodę (np. polioctan winylu – ten popularny „wikol”), są ekologiczne, ale zupełnie inne technologicznie. Nie zawierają rozpuszczalników organicznych, więc nie nadają się do rozpuszczania kauczuku. Z mojego doświadczenia, to właśnie przez takie skojarzenia – że jeśli coś jest białe, wodniste lub „emulsyjne” – łatwo pomylić typ kleju, zwłaszcza na początkowym etapie nauki. Kleje topliwe natomiast to zupełnie inna bajka. Podgrzewa się je do upłynnienia, nakłada gorące, a po ostudzeniu twardnieją. Są fajne przy pakowaniu czy produkcji kartonów, ale kauczuku raczej tam nie znajdziesz. Typowym błędem jest myślenie, że elastyczność spoiny zawsze oznacza obecność kauczuku albo że wszystko, co elastyczne, musi być poliuretanowe. Tymczasem to skład chemiczny i sposób utwardzania decydują o klasyfikacji. W przypadku kauczukowych rozpuszczalnik odgrywa kluczową rolę – odparowuje pod wpływem powietrza, zostawiając warstwę klejącą. Takie detale techniczne są właśnie fundamentem przy doborze kleju w praktyce warsztatowej. Dlatego warto poświęcić chwilę na „wgryzienie się” w skład i mechanizm działania, żeby uniknąć niepotrzebnych rozczarowań podczas pracy.