Karta techniczna to absolutna podstawa, jeśli chodzi o prawidłowe przygotowanie i przeprowadzenie procesu lakierowania. Właśnie w tym dokumencie znajdziesz wszystkie kluczowe informacje, jak np. zalecane proporcje mieszania, czas schnięcia, grubość warstwy czy wymagane warunki środowiskowe (temperatura, wilgotność). Moim zdaniem, bez karty technicznej można łatwo popełnić błędy, które potem skutkują wadami powłoki, np. łuszczeniem, zmatowieniem albo nawet brakiem przyczepności. Producenci lakierów i innych materiałów chemicznych bardzo precyzyjnie opracowują te instrukcje zgodnie z normami branżowymi (np. ISO 12944, jeśli chodzi o powłoki antykorozyjne), bo dzięki temu użytkownik wie dokładnie, jak bezpiecznie i skutecznie stosować produkt. W praktyce, kiedy pracowałem w warsztacie, karta techniczna wisiała często przy stanowisku i była pierwszą rzeczą, po którą sięgało się przed mieszaniem materiałów. Nawet jeśli masz już doświadczenie, to czasami producent coś zmieni w składzie i bez aktualnej karty można się „naciąć”. Dobrą praktyką jest nie tylko czytać, ale i stosować się do tych wytycznych – to zresztą zaleca każda firma ubezpieczeniowa czy audytor jakości. Szczerze mówiąc, z własnej praktyki wiem, że ignorowanie karty technicznej kończyło się nieraz reklamacjami. Dlatego zawsze trzeba ją mieć pod ręką i traktować jak swojego technicznego przewodnika po produkcie.
Kiedy rozpatrujemy dokumentację wymaganą w procesie lakierowania, łatwo jest pomylić różne typy dokumentów, zwłaszcza jeśli nie miało się jeszcze zbyt wiele praktyki w warsztacie lub na produkcji. Często spotykam się z sytuacją, że ktoś bierze kartę zleceń za podstawowe źródło informacji o produkcie. Tymczasem karta zleceń pełni zupełnie inną funkcję – to dokument organizacyjny, w którym opisuje się zakres prac, klienta czy terminy, ale nie znajdziesz tam szczegółowych parametrów technicznych lakieru. Kolejna myląca opcja to instrukcja obsługi – ona, owszem, może dotyczyć urządzenia do lakierowania, ale nigdy nie zawiera szczegółów dotyczących konkretnego lakieru czy innych środków chemicznych. Z mojego doświadczenia wynika, że to bardzo częsty błąd, bo czasem producenci sprzętu dołączają skrócone zalecenia, ale to nie to samo, co wymogi dotyczące samego produktu lakierniczego. Jeszcze inny trop to karta gwarancyjna – ona w ogóle nie jest przeznaczona do codziennej pracy technicznej; służy raczej do egzekwowania praw w przypadku reklamacji, a nie do informowania o parametrach aplikacji. Moim zdaniem źródłem pomyłki jest to, że wszystkie te dokumenty są elementem papierologii w firmie, ale ich funkcja jest zupełnie różna. Praktyka pokazuje, że tylko karta techniczna zawiera szczegółowe dane o proporcjach, czasach schnięcia, warunkach aplikacji i bezpieczeństwie pracy z konkretnym wyrobem lakierniczym. Właśnie na jej podstawie można zgodnie ze standardami wykonać powłokę, która będzie trwała i zgodna z normami. Pomijanie kart technicznych lub próba ich zastąpienia innymi dokumentami to typowy błąd początkujących, ale czasem zdarza się nawet osobom z doświadczeniem, jeśli pracują pod presją czasu. Warto zawsze sprawdzać źródło informacji i nie sugerować się nazwami, tylko realną zawartością dokumentu.