Wysokociśnieniowa metoda natrysku (HP) rzeczywiście wyróżnia się tym, że generuje zdecydowanie największe straty materiału lakierniczego spośród wszystkich wymienionych sposobów. Wynika to głównie z wysokiego ciśnienia, które rozbija farbę na bardzo drobne cząsteczki i powoduje mocny rozprysk oraz zjawisko odbicia (tzw. overspray). Część materiału po prostu nie trafia na malowaną powierzchnię, przez co zużycie lakieru jest większe, a wydajność niższa. W praktyce, stosując HP, można stracić nawet do 60% materiału, szczególnie przy malowaniu detali o skomplikowanych kształtach lub w trudno dostępnych miejscach. Spotkałem się z tym nie raz na warsztatach – czasem aż szkoda patrzeć, ile idzie w powietrze. Branża lakiernicza dąży obecnie do ograniczania strat, zarówno ze względów ekonomicznych, jak i ekologicznych. Dlatego częściej wybiera się technologie HVLP czy RP, gdzie odsetek materiału osiadającego na powierzchni jest znacznie większy. Jeśli chodzi o przepisy i normy (np. PN-EN 1953), też wyraźnie wskazuje się na konieczność minimalizowania strat i emisji lotnych związków organicznych. Moim zdaniem, warto rozumieć, że HP to trochę przeszłość i raczej używa się jej tylko tam, gdzie nie ma innych możliwości lub gdzie liczy się wyłącznie szybkość, nie oszczędność. W codziennej pracy lepiej postawić na rozwiązania efektywne i przyjazne środowisku.
Bardzo łatwo pomylić się, wybierając inną metodę niż HP, bo na pierwszy rzut oka każda z nich ma swoje wady i zalety. Niskociśnieniowy system HVLP rzeczywiście jest znany z ograniczania strat materiału, bo materiał podawany jest pod niskim ciśnieniem, a przepływ powietrza pozwala na lepszą kontrolę rozpylenia i mniejsze odbicie. W praktyce to właśnie HVLP stosuje się, gdy zależy nam na wysokiej skuteczności nanoszenia powłok i minimalizacji strat, nawet kosztem nieco wolniejszej pracy. Podobnie jest z technologią RP – to kompromis między HP a HVLP, bo trochę zwiększa wydajność względem HVLP, ale nadal zachowuje relatywnie niskie straty lakieru. Hydrodynamiczny natrysk AIRLESS, mimo że działa na zasadzie wysokiego ciśnienia, nie używa powietrza, przez co rozpylenie jest bardziej „skierowane” i mniej materiału ucieka w powietrze. Typowym błędem jest myślenie, że każda wysoka wartość ciśnienia automatycznie zwiększa straty, ale to zależy czy jest powietrze, czy go nie ma. W AIRLESS wiele zależy od lepkości materiału i rodzaju malowanej powierzchni, jednak ogółem straty są mniejsze niż w HP. Często spotykałem się z opiniami, że RP czy AIRLESS jest mniej efektywny, ale to nie do końca prawda – dzisiejsze standardy branżowe skupiają się na tym, by uzyskać jak największą wydajność i jak najmniej marnować materiał. Tak więc, największe straty materiału notuje się przy klasycznym natrysku wysokociśnieniowym z powietrzem (HP), bo tam po prostu najwięcej lakieru „odfruwa” zamiast znaleźć się na malowanej części. Myślenie, że każda nowoczesna metoda jest gorsza lub mniej efektywna, to już lekko przestarzały pogląd. Warto być na bieżąco z nowinkami w lakiernictwie i konsekwentnie wybierać technologie, które są zarówno tańsze w eksploatacji, jak i korzystniejsze dla środowiska, bo to już nie tylko ekonomia, ale też zwykła ludzka odpowiedzialność.