Podkład reaktywny to taki trochę fundament pod całą dalszą pracę lakierniczą. Zaraz po oczyszczeniu stalowego elementu z rdzy i starej powłoki lakierniczej, to właśnie jego nakładamy jako pierwszy. Chodzi o to, by zapewnić maksymalną przyczepność kolejnych warstw i zabezpieczyć stal przed powrotem korozji. Podkłady reaktywne, często na bazie fosforanu cynku, reagują chemicznie z metalem, tworząc na nim warstwę ochronną. Z mojego doświadczenia wynika, że pomijanie tego etapu albo stosowanie innego produktu to proszenie się o problemy – szczególnie jeśli chodzi o trwałość i odporność na korozję. Branżowe normy, jak choćby wytyczne PPG czy Sika, mówią jasno: najpierw podkład reaktywny na gołą, czystą stal, potem następne warstwy. W praktyce, kiedy naprawiasz progi albo dolne fragmenty drzwi, to bez tego podkładu nawet najlepsza farba czy szpachla nie wytrzymają długo. No i właśnie, dzięki temu rozwiązaniu możesz być pewien, że cała naprawa będzie miała profesjonalny poziom. Rzadko się zdarza, żeby ktoś decydował się na coś innego – to naprawdę podstawa w lakiernictwie i nawet starsi fachowcy powtarzają, że tego się nie przeskoczy.
Wiele osób, zwłaszcza na początku nauki zawodu, myli kolejność nakładania poszczególnych produktów lakierniczych. Wydaje się, że lakier bazowy czy emalia epoksydowa będzie dobrym wyborem, bo to przecież widoczne warstwy, ale to błąd myślenia. Lakier bazowy służy wyłącznie do nadania koloru i efektu dekoracyjnego, a nakładanie go bezpośrednio na stal to praktycznie gwarancja, że pokrywa lakiernicza się złuszczy, a pod spodem szybko pojawi się korozja. Emalia epoksydowa, chociaż wykazuje świetne właściwości izolujące i wytrzymałościowe, nie jest zaprojektowana do bezpośredniego kontaktu z gołym metalem – zazwyczaj wymaga wcześniejszego zagruntowania powierzchni podkładem reaktywnym, by prawidłowo związać całą powłokę. Co do szpachlówki natryskowej, to jej głównym zadaniem jest wyrównanie powierzchni i maskowanie drobnych niedoskonałości, a nie ochrona antykorozyjna czy poprawa przyczepności. Szpachlówka nałożona na goły metal bardzo szybko traci przyleganie i może się odspajać. Typowy błąd wynika z niezrozumienia, że każda warstwa pełni inną rolę: podkład reaktywny chroni i wiąże się z metalem, kolejne podkłady czy szpachle wyrównują, a lakiery dekorują i zabezpieczają przed czynnikami atmosferycznymi. Fachowcy i normy warsztatowe, jak wytyczne Axalta lub Standoxa, jasno wskazują, że najlepszą praktyką jest zawsze zaczynać od podkładu reaktywnego – i to nie jest przypadek, bo tylko w tej kolejności da się osiągnąć trwały i odporny efekt naprawy. Pominięcie tego etapu albo pomylenie produktów zwykle kończy się reklamacją i koniecznością ponownego wykonania całej pracy, co nikomu nie jest na rękę.