Lakierowanie krawędzi wewnętrznych faktycznie należy wykonać dwoma przejściami – najpierw malujemy pionową, potem poziomą ścianę krawędzi. To nie jest przypadkowy wybór, tak się po prostu robi, bo pozwala to osiągnąć równomierną powłokę i uniknąć powstawania zacieków, tzw. "spływek" w narożu. Jeśli zaczniesz malować obie powierzchnie naraz, z dużym prawdopodobieństwem lakier będzie zbierał się w załamaniu i tam wyschnie nierówno. W praktyce, fachowcy z branży stolarskiej czy lakierniczej zawsze rozdzielają te dwa przejścia – najpierw pion (bo łatwiej kontrolować spływ lakieru), potem poziom, i to po lekkim przeschnięciu pierwszej warstwy. To sprawia, że na całym odcinku krawędzi uzyskujemy identyczną strukturę, bez grubych rantów albo widocznych "pofalowań". Warto wiedzieć, że według norm branżowych, np. wytycznych dotyczących lakierowania powierzchni MDF czy elementów drewnianych, właśnie taka kolejność i oddzielne przejścia są zalecane. Często to detale, ale z czasem człowiek zaczyna doceniać, kiedy krawędź jest równa, a naroże nie "puchnie" od nadmiaru lakieru. Moim zdaniem, to jeden z tych małych trików, które odróżniają robotę na poziomie od amatorszczyzny. Warto to stosować chociażby przy lakierowaniu frontów meblowych, schodów czy detali w stolarce otworowej – efekt jest wtedy dużo solidniejszy i po prostu estetyczny.
Problem lakierowania krawędzi wewnętrznych jest wbrew pozorom dość częstym źródłem błędów, zwłaszcza wśród początkujących lakierników albo osób, które nie miały okazji podpatrzeć technik profesjonalnych. Najczęstszy błąd polega na tym, że ktoś próbuje jednym przejściem pomalować i pionową, i poziomą ścianę krawędzi – wydaje się to szybkie i praktyczne, ale niestety prowadzi do powstawania grubych warstw lakieru w narożu. Lakier z dwóch kierunków zbiera się wtedy w załamaniu, co skutkuje nie tylko nieestetycznymi zaciekami czy pęcherzami po wyschnięciu, ale także osłabieniem przyczepności powłoki. Z kolei malowanie trzema przejściami: osobno pionowa, osobno pozioma i jeszcze raz samo naroże, jest przesadą – to niepotrzebna komplikacja, bo naroże siłą rzeczy pokrywa się lakierem podczas dwóch przejść i dodatkowa warstwa w tym miejscu prowadzi tylko do nadmiernego nagromadzenia materiału. Stąd biorą się potem przebarwienia lub nawet odpryski przy eksploatacji. Cztery przejścia, z dwukrotnym malowaniem na przemian każdej ze ścian, to już zupełnie niepraktyczne – poza stratą czasu istnieje ryzyko, że lakier zacznie się zbyt szybko nadbudowywać, szczególnie w narożach, a efektem mogą być nieestetyczne wałki, marszczenia czy nawet odpadające płaty powłoki. Typowym błędem myślowym jest też przekonanie, że im więcej przejść, tym lepszy efekt – w praktyce liczy się nie ilość, a precyzja i kontrola nanoszenia materiału. Dobre praktyki podkreślają, że dwie oddzielne aplikacje pozwalają zoptymalizować rozkład lakieru, kontrolować jego rozlewność i unikać typowych problemów, takich jak zalewanie narożników. Wystarczy pamiętać o tej zasadzie, by przyspieszyć pracę i poprawić jakość wykończenia, szczególnie w miejscach, które są najbardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne.