Lepkość lakieru najczęściej sprawdza się w temperaturze około 20°C i to nie jest przypadek. To taka standardowa temperatura laboratoryjna, uznawana za tzw. warunki referencyjne w branży lakierniczej. Przy 20°C większość substancji, w tym lakiery, ma przewidywalne i powtarzalne właściwości fizykochemiczne – czyli po prostu wiadomo, jak się zachowają. W praktyce, jeśli ktoś testuje lepkość lakieru w innej temperaturze, wyniki mogą być zafałszowane albo po prostu nieporównywalne z tym, co podają producenci na etykietach czy kartach technicznych. Moim zdaniem to jest mega ważne zwłaszcza w warsztatach, gdzie często od lepkości zależy nie tylko efekt wizualny, ale w ogóle trwałość powłoki i łatwość aplikacji. Przykład: za niska temperatura – lakier gęstnieje, trudniej go rozprowadzić, mogą powstać zacieki albo grudki. Za wysoka – robi się rzadki i może „spływać” z elementu. Standardy branżowe, jak choćby normy ISO czy zalecenia producentów sprzętu lakierniczego, zawsze odnoszą się do 20°C właśnie dlatego, żeby wszystko było robione „na tych samych zasadach”. Słyszałem, że niektórzy próbują testować na chłodzie, ale to bardziej prowadzi do niepotrzebnych problemów niż jakiejkolwiek oszczędności czasu. Naprawdę warto zawsze sprawdzać lepkość lakieru przy tej referencyjnej temperaturze – wtedy praca idzie sprawniej i nie ma niespodzianek na gotowym elemencie.
Wielu osobom wydaje się, że lepkość lakieru można sprawdzać w dowolnej temperaturze, ale niestety to prowadzi do poważnych błędów w praktyce. Gdy pomiar wykonuje się np. przy 0°C, lakier jest znacznie gęstszy niż powinien być. Zdarza się, że ktoś uznaje, że skoro lakier prawie nie płynie, to trzeba go rozcieńczyć, a potem przy normalnej aplikacji w ciepłym miejscu wychodzi katastrofa – wszystko spływa i nie da się uzyskać jednolitej powłoki. Z kolei 10°C też jest zbyt niską temperaturą: wiele lakierów rozpuszczalnikowych w tej temperaturze już zaczyna zmieniać swoją strukturę, a pomiary są bardzo niereprezentatywne. Praca przy takich temperaturach może prowadzić do powstawania tzw. oczek czy marszczeń na powierzchni lakierowanej. No a jeśli ktoś wybierze 30°C – to znowu skrajność w drugą stronę. Wysoka temperatura sprawia, że lepkość bardzo spada, a lakier jest wtedy za rzadki, może zbyt szybko odparować i nie zdążyć się odpowiednio rozłożyć na powierzchni. To często kończy się powstawaniem tzw. suchych zacieków, nierównomiernym połyskiem czy nawet pękaniem warstwy. Typowym błędem jest myślenie, że skoro w hali jest chłodno albo gorąco, to trzeba mierzyć lepkość w takich warunkach. Tymczasem standardy branżowe, zalecenia producentów i wszelkie normy np. ISO jasno wskazują 20°C jako temperaturę referencyjną. Tylko taka temperatura gwarantuje, że lepkość będzie zgodna z deklaracją producenta, a efekty aplikacji powtarzalne i przewidywalne. Moim zdaniem warto o tym pamiętać w każdej pracowni lakierniczej – to jest taka podstawowa rzecz, która pozwala uniknąć wielu kłopotów i nieporozumień, zwłaszcza na etapie doboru rozcieńczalników i ustawień pistoletu natryskowego.