Pomiary przyczepności powłok lakierowych rzeczywiście są metodą niszczącą. To oznacza, że po takim badaniu powierzchnia testowana nie nadaje się już do użytku czy dalszej eksploatacji – warstwa lakieru zostaje uszkodzona lub wręcz oderwana. Przykładowo, test siatki nacięć czy tzw. test pull-off (odrywanie przy pomocy specjalnego urządzenia) polega właśnie na mechanicznym naruszeniu powłoki. W branży lakierniczej takie badania są nieodzowne, bo pozwalają realnie ocenić, czy lakier trzyma się podłoża zgodnie z wymaganiami norm, np. PN-EN ISO 2409 albo ISO 4624. Sama grubość czy lepkość powłoki nie mówi nic o jej wytrzymałości na odspajanie. Moim zdaniem, każdy kto myśli poważnie o jakości wykończeń, powinien znać te normy i wiedzieć, że test przyczepności po prostu niszczy próbkę – taki już urok tej metody. Dobrą praktyką jest robić taki test na specjalnie przeznaczonych próbkach, a nie na gotowym elemencie, który trafi do klienta. W codziennej pracy często spotykam się z lekceważeniem tego aspektu, a przecież od przyczepności zależy trwałość całej powłoki. Mając to na uwadze, warto pamiętać: test przyczepności to zawsze badanie niszczące, ale daje bezcenne informacje o jakości lakierowania.
W praktyce lakierniczej łatwo pomylić różne metody badań powłok i nie zawsze intuicja prowadzi do dobrych wniosków. Sporo osób uważa, że pomiar grubości czy lepkości może być niszczący, ale to nie do końca tak działa. Grubość lakieru mierzy się najczęściej metodami nieniszczącymi, jak pomiar indukcyjny lub magnetyczny (norma PN-EN ISO 2808), który nie narusza powierzchni – to po prostu przykładamy miernik i odczytujemy wynik, bez żadnej szkody dla powłoki. Tak samo z rozlewnością – tu sprawdza się, jak lakier rozprowadza się po powierzchni w stanie płynnym, zanim jeszcze wyschnie, np. za pomocą specjalnych rozlewnościomierzy lub prostą próbą na szkle. To badanie przeprowadza się jeszcze przed utworzeniem powłoki, więc nie ma ryzyka uszkodzenia gotowego wyrobu. Lepkość natomiast jest mierzona w laboratorium przy użyciu kubków wypływowych lub wiskozymetrów i dotyczy samej cieczy lakierniczej, a nie utwardzonej powłoki – tutaj też nie ma mowy o jakimkolwiek niszczeniu. Typowym błędem jest utożsamienie badań fizykochemicznych lakieru z badaniem gotowej powłoki na elemencie – a przecież każda z tych metod służy do czegoś innego i nie każda niesie ryzyko uszkodzenia. Jedynie testy przyczepności, które polegają na próbie oderwania powłoki od podłoża, rzeczywiście pozostawiają trwałe ślady i dyskwalifikują dany fragment z dalszego użytkowania. Warto o tym pamiętać w praktyce, bo niepoprawne zastosowanie metod niszczących może prowadzić do niepotrzebnych strat materiałowych i nieporozumień z klientem.