Oddziaływanie powietrza i wilgoci na nadwozie pojazdów samochodowych faktycznie prowadzi do powstawania korozji. Korozja to proces chemiczny, który zachodzi, gdy metal reaguje z tlenem i wodą, a efektem jest powstawanie tlenków metali, najczęściej dobrze nam znanej rdzy na stalowych elementach auta. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet mikroskopijne zarysowania na lakierze potrafią być początkiem poważnych ognisk korozji, szczególnie gdy samochód intensywnie eksploatuje się zimą, a na drogach pojawia się sól. Branżowo mówi się wręcz, że odpowiednie zabezpieczenie antykorozyjne to podstawa długowieczności każdego samochodu, dlatego producenci stosują różnorodne powłoki ochronne, galwanizację czy lakiery podkładowe, właśnie po to, by chronić stalowe elementy przed bezpośrednim kontaktem z wilgocią i powietrzem. Polskie normy branżowe i zalecenia producentów zawsze podkreślają, jak ważne jest regularne mycie podwozia i kontrolowanie stanu powłok lakierniczych. Co ciekawe, nie tylko starsze auta mają z tym problem – nawet nowe nadwozia ze słabą ochroną mogą rdzewieć już po kilku sezonach. Korozja to nie tylko kwestia estetyki czy wartości pojazdu, ale przede wszystkim bezpieczeństwa, bo osłabione elementy nadwozia mogą z czasem stracić swoją wytrzymałość. Moim zdaniem, świadomość procesu korozji i odpowiednie działania zapobiegawcze naprawdę potrafią wydłużyć życie każdego auta.
Bardzo często spotykam się z pewnymi nieporozumieniami dotyczącymi pojęć takich jak erozja, gnicie czy śniedź – wszystkie te procesy faktycznie mają związek z degradacją różnych materiałów, ale ich przyczyny i przebieg są zupełnie inne niż w przypadku korozji nadwozia pojazdu. Erozja to zjawisko fizyczne polegające na ścieraniu powierzchni przez działanie czynników mechanicznych, takich jak wiatr, woda czy piasek – typowe dla gleb, skał, a nie dla metalowych elementów samochodu. Nadwozie na pewno nie ulega erozji w znaczeniu geologicznym; czasem spotyka się określenie „erozja mechaniczna” np. przez piasek na drogach, ale to zupełnie co innego niż powstawanie rdzy. Gnicie natomiast dotyczy materiałów organicznych jak drewno, papier czy tkaniny – to proces rozkładu biologicznego, wywoływany przez mikroorganizmy, bakterie, grzyby. Metal nie gnije, bo nie jest organizmem żywym. To takie dość częste uproszczenie, które wprowadza w błąd, bo rdza i gnicie choć wyglądają czasem podobnie (rozkład, zmiana struktury), to stoją za nimi zupełnie inne mechanizmy. Z kolei śniedź to nalot, który powstaje na powierzchni metali kolorowych, głównie miedzi i jej stopów, pod wpływem wilgoci i związków chemicznych z powietrza – przykładowo ta zielonkawa warstwa na starych dachach miedzianych czy rurkach instalacji wodnych. Śniedź nie występuje na stalowych nadwoziach samochodów. Myślę, że te skojarzenia często biorą się z podobieństwa skutków wizualnych, ale w motoryzacji, jeśli mówimy o skutkach działania powietrza i wilgoci na stal, mamy do czynienia wyłącznie z korozją. To wiedza podstawowa, którą warto naprawdę dobrze zapamiętać, bo pozwala uniknąć niepotrzebnych kosztów i błędnych decyzji przy naprawach czy konserwacji auta.