Plamy wodne na powłoce lakierowej to coś, co w branży jest naprawdę trudne do usunięcia, a ich obecność świadczy o poważnym problemie technologicznym podczas procesu lakierowania. Najczęstszą przyczyną pojawiania się takich plam jest właśnie zawilgocenie instalacji natryskowej – można powiedzieć, że wilgoć w sprężonym powietrzu to wróg każdego lakiernika. Gdy do układu przedostaje się para wodna, podczas aplikacji miesza się ona z rozcieńczalnikami i lakierem. Tworzą się wtedy mikrocząsteczki wody, które osadzają się na powłoce w postaci nieestetycznych plam czy zacieków. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli nie zadbamy o odpowiednie separatory wody i regularne opróżnianie zbiorników, można bardzo łatwo „złapać” wilgoć do układu. Standardem branżowym jest stosowanie filtrów i osuszaczy powietrza w całej instalacji – można nawet spotkać w niektórych warsztatach specjalne wskaźniki wilgoci. Warto też pamiętać, że plamy wodne praktycznie zawsze oznaczają konieczność ponownego szlifowania i lakierowania, a to już spora strata czasu i materiałów. Uczciwie mówiąc, prewencja jest tu najlepszą strategią. Dlatego tak ważne jest regularne serwisowanie sprzętu i stosowanie się do zaleceń producentów zarówno systemów lakierniczych, jak i samych instalacji natryskowych. W praktyce, nawet niewielka ilość wilgoci w systemie może popsuć całą robotę. Lepiej zapobiegać niż potem walczyć z efektem końcowym.
Temat powstawania plam wodnych na powłokach lakierowych bywa mylący, bo na pierwszy rzut oka możemy podejrzewać różne przyczyny związane z technologią nakładania czy suszenia lakieru. Często wydaje się, że niewłaściwy czas wygrzewania lub zbyt krótki czas schnięcia międzywarstwy mogą skutkować wadami powłoki, i owszem, ale zwykle objawia się to problemami z przyczepnością, marszczeniem czy tzw. „skórką pomarańczy”, a nie plamami wodnymi. Praktyka pokazuje, że niewłaściwe wygrzewanie prowadzi raczej do niedoschnięcia lakieru, co potem objawia się miękkością powłoki albo długim czasem utwardzania. Z kolei skrócony czas schnięcia międzywarstwy może spowodować reakcje chemiczne, które prowadzą do matowienia lub odparzeń, ale nie do powstawania plam typowo wodnych. W branży można też spotkać się z opinią, że zastosowanie niewłaściwych rozcieńczalników odpowiada za takie wady. Oczywiście, złe dobranie rozcieńczalnika potrafi mocno pogorszyć rozlewność, spowodować tzw. „złapanie mgły”, a nawet uwidocznić smugi, ale rzadko kiedy generuje to właśnie plamy wodne. Takie podejście wynika raczej z mylenia ogólnego wyglądu powłoki z bardzo konkretną wadą, jaką są właśnie plamy pochodzenia wodnego. Kluczowe jest zrozumienie, że plamy wodne powstają przez obecność wilgoci w powietrzu podawanym do natrysku – i to jest błąd technologiczny na etapie przygotowania sprzętu, a nie samej chemii czy parametrów suszenia. Moim zdaniem to właśnie zaniedbanie filtracji i osuszania instalacji natryskowej jest najczęstszym powodem tej konkretnej wady, a nie błędy w czasie schnięcia czy wyborze rozcieńczalnika. Warto sobie to dobrze zapamiętać.