Plastyfikatory w wyrobach lakierowych to bardzo ważny temat, o którym często się zapomina, a to właśnie one decydują, czy powłoka lakierowa pozostanie elastyczna nawet w trudnych warunkach. W skrócie: plastyfikator to dodatek chemiczny, który „zmiękcza” strukturę lakieru, przez co lakierowana powierzchnia lepiej znosi odkształcenia, uderzenia czy naprężenia wynikające ze zmian temperatury albo pracy podłoża. Przykładowo – jeśli mamy mostek nad drogą albo metalowe poręcze, które pracują pod wpływem słońca, zimna, czy nawet wibracji, to bez plastyfikatora lakier potrafi popękać bardzo szybko. Branżowe normy, jak choćby PN-EN ISO 2811 czy wytyczne producentów lakierów przemysłowych, zawsze wskazują na konieczność dobrania odpowiedniego plastyfikatora, aby zapewnić trwałość i odporność na pękanie. Moim zdaniem, szczególnie w lakierach stosowanych na zewnątrz, plastyfikator jest kluczowy – bez tego nawet najlepsza farba będzie krucha jak suchy chleb. Warto też pamiętać, że plastyfikatory stosuje się nie tylko w lakierach, ale też w tworzywach sztucznych, gdzie spełniają praktycznie tę samą rolę. W praktyce, jeśli ktoś widzi, że powłoka lakierowa jest odporna na wyginanie, ścieranie czy nawet lekko się „ugina”, to prawdopodobnie właśnie zasługa dobrze dobranego plastyfikatora. W dobrych praktykach zaleca się używanie plastyfikatorów zgodnie z recepturą producenta – ich przedawkowanie może prowadzić do pogorszenia innych parametrów, np. przyczepności, ale odpowiednia ilość daje naprawdę świetne efekty.
W lakiernictwie przemysłowym i dekoracyjnym często spotykam się z błędnymi przekonaniami na temat roli poszczególnych składników lakierów. Plastyfikator nie służy do zwiększania grubości powłoki lakierowej – jej grubość wynika głównie z techniki nakładania, stężenia suchej masy i liczby warstw, a nie z obecności plastyfikatora. To trochę tak, jakby sądzić, że tłuszcz w cieście powoduje jego wyrośnięcie – nie tędy droga. Jeśli chodzi o twardość, to plastyfikator zazwyczaj ją właśnie obniża; jego zadaniem jest uczynienie powłoki mniej kruchą, bardziej odporną na wyginanie czy uszkodzenia mechaniczne, co czasem wiąże się z lekkim spadkiem twardości. Przekonanie, że plastyfikator poprawia ekonomiczność powłoki, też jest dość często spotykane, ale wynika raczej z nieporozumienia – o ekonomiczności decydują takie czynniki jak wydajność produktu, cena czy trwałość w eksploatacji, a nie obecność tego składnika chemicznego. Typowym błędem jest traktowanie plastyfikatorów jako uniwersalnych „ulepszaczy” wszystkiego, a tak naprawdę one mają dość specyficzne zadanie – zwiększyć elastyczność powłoki, co ma kluczowe znaczenie tam, gdzie podłoże pracuje lub jest narażone na uderzenia czy zmiany temperatury. W branżowych standardach, np. w wytycznych producentów lakierów samochodowych, jasno się mówi, że plastyfikator to dodatek, który zapobiega pękaniu i łuszczeniu się lakieru, zwłaszcza przy podłożach giętkich lub metalowych. Zbyt duża twardość powłoki bez plastyfikatora prowadzi do jej szybkiego uszkodzenia w eksploatacji, co można łatwo zaobserwować na starych barierkach czy elementach stalowych – pękają, bo zabrakło tej elastyczności. Tak więc klucz to nie grubość, nie twardość ani nie cena, ale właśnie zdolność powłoki do pracy razem z podłożem, bez utraty szczelności czy odporności na czynniki zewnętrzne. Moim zdaniem warto zapamiętać, że plastyfikatory, stosowane zgodnie z recepturą, wprost wpływają na żywotność i jakość powłok lakierowych w praktyce zawodowej.