Liniał krawędziowy to naprawdę podstawowe, ale bardzo skuteczne narzędzie, jeśli chodzi o ocenę nierówności podłoża przed szpachlowaniem. W praktyce wygląda to tak: liniał przykładamy w różnych miejscach do powierzchni ściany lub sufitu, a potem patrzymy, gdzie pojawiają się prześwity. Prześwity te pokazują nam, gdzie są wgłębienia albo garby. To jest metoda szacunkowa, jasne, ale w zupełności wystarczająca do prac budowlanych, remontowych i wykończeniowych – na tym etapie nie potrzebujemy jakiejś dokładności na setki mikrometrów, jak w mechanice precyzyjnej. Najczęściej używa się liniałów o długości 2 metrów, bo wtedy lepiej widać większe odchyłki, a norma PN-EN 13914-2:2017-03 wręcz podaje, że odchylenia powinno się sprawdzać właśnie liniałem o odpowiedniej długości. Moim zdaniem to jeden z tych przypadków, gdzie najprostsze narzędzie okazuje się najlepsze – nic nie zastąpi szybkiego przyłożenia liniału i zobaczenia, gdzie trzeba jeszcze poprawić, zanim pójdzie pierwsza warstwa masy. Bardzo cenna umiejętność na budowie, serio – nie raz widziałem, jak ktoś się bawił w skomplikowane pomiary, a potem i tak wracał do liniału. Warto pamiętać, że zbyt duże nierówności mogą spowodować pękanie szpachli lub powstawanie nieestetycznych fal, więc ten krok to nie tylko formalność, ale element realnie wpływający na jakość wykończenia.
W praktyce budowlanej szacowanie nierówności podłoża przed szpachlowaniem wymaga narzędzia, które pozwoli ocenić całą powierzchnię, a nie tylko jeden punkt czy bardzo mały fragment. Stąd często spotykam się z mylnym przekonaniem, że skoro mikrometr jest dokładny, to będzie najlepszy – tymczasem to narzędzie typowe dla warsztatu mechanicznego, służące do pomiarów bardzo małych elementów, jak grubość blachy czy średnica wałka. Tutaj taka precyzja się po prostu nie przyda. Suwmiarka działa podobnie – świetnie sprawdza się przy pomiarach detali czy elementów stalowych, ale nie wyobrażam sobie mierzenia nią nierówności na tynku czy gładzi, bo po prostu nie ogarnie większych powierzchni i nie da obrazu całości. Czujnik zegarowy to jeszcze inna bajka – wykorzystuje się go głównie do pomiaru przemieszczenia czy bicia na wałkach lub maszynach, gdzie liczą się mikrometry, nie centymetry. Myślę, że wiele osób popełnia błąd, bo kojarzy te przyrządy z dokładnością i zakłada, że skoro potrzeba ocenić nierówność, to trzeba sięgnąć po coś z pomiarem cyfrowym lub zegarowym. Niestety, w budownictwie i pracach wykończeniowych najważniejsza jest ocena wizualna i praktyczna – liniał krawędziowy daje tę możliwość natychmiast. Przykładasz, patrzysz, widzisz prześwity – dokładnie takie podejście zalecają podręczniki branżowe i normy, np. PN-EN 13914, które wyraźnie opisują użycie liniału jako podstawowej metody sprawdzania równości tynków i podłoży. Nadmierne skupianie się na drobiazgowych pomiarach kończy się zwykle stratą czasu i niepotrzebnym stresem, a przecież chodzi o to, by powierzchnia była równa gołym okiem i pod liniałem, a nie pod mikroskopem. Warto o tym pamiętać i wybierać metody adekwatne do potrzeb konkretnej branży.