Szpachlówki poliestrowe zdecydowanie najlepiej szlifować na sucho. Wynika to bezpośrednio z ich składu oraz właściwości utwardzania. Gdyby użyć wody podczas szlifowania, mogłoby dojść do absorpcji wilgoci przez szpachlówkę, co w konsekwencji prowadzi do różnego rodzaju problemów – na przykład pęcherzy, łuszczenia się czy nawet pękania powłoki podczas późniejszej eksploatacji. Branżowe standardy i wytyczne lakiernicze zawsze podkreślają, żeby po utwardzeniu szpachlówki poliestrowej stosować wyłącznie szlifowanie na sucho, najlepiej z użyciem papierów ściernych o odpowiedniej gradacji. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet niewielka ilość wilgoci potrafi popsuć efekt końcowy, a w skrajnych przypadkach całą naprawę trzeba zaczynać od nowa. W warsztatach często stosuje się szlifierki oscylacyjne lub ręczne bloczki, ale zawsze na sucho. Dzięki temu łatwiej też kontrolować postęp prac – widzisz od razu, gdzie jeszcze trzeba popracować, bo pył się nie zbryla ani nie zatyka papieru. Co ciekawe, szlifowanie na sucho umożliwia także lepszą ocenę gładkości i wykrycie ewentualnych nierówności. Warto pamiętać, że inne materiały, takie jak podkłady epoksydowe czy niektóre lakiery bazowe, mogą być szlifowane na mokro, ale nie dotyczy to szpachlówek poliestrowych. To taki klasyk branżowy – zawsze szlifuj poliestrową tylko na sucho.
Szlifowanie szpachlówek poliestrowych innymi metodami niż na sucho to dość powszechny błąd, szczególnie u osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z lakiernictwem. Wydaje się, że szlifowanie na mokro może być korzystne, bo przecież wiele materiałów lakierniczych, np. podkładów czy lakierów, rzeczywiście dobrze znosi tę metodę, a nawet bywa ona zalecana przy wykańczaniu powierzchni. Jednak w przypadku szpachlówek poliestrowych sytuacja jest zupełnie inna. Poliester jest materiałem, który po utwardzeniu nadal posiada pewną porowatość, a co za tym idzie – potrafi chłonąć wodę. Gdy szlifuje się na mokro, wilgoć może wniknąć w głębsze warstwy masy. Potem, nawet po wyschnięciu na powierzchni, pozostałości wody mogą zostać uwięzione, co w przyszłości prowadzi do takich problemów jak pęcherze, złuszczanie się lakieru albo nawet mikropęknięcia. Zdarza się też, że ktoś próbuje szlifować „ręcznie na mokro” lub stosuje technikę „mokro na mokro”, myśląc, że w ten sposób uzyska lepszą gładkość. Niestety, takie podejście nie tylko nie daje przewagi, ale może wręcz zniweczyć całą pracę. Częstym błędem myślowym jest założenie, że skoro szlifowanie na mokro sprawdza się przy podkładach, to i tu będzie dobrze. A to nieprawda, bo typowe szpachlówki poliestrowe mają inny skład i wymagają suchych warunków obróbki. Branżowe dobre praktyki jasno wskazują: tylko suche szlifowanie pozwala na zachowanie trwałości i jakości naprawianych powierzchni. Praca na mokro przy szpachlówkach poliestrowych to proszenie się o kłopoty przy końcowym lakierowaniu. Warto o tym pamiętać, nawet jeśli czasem wydaje się, że to detal – w lakiernictwie takie detale często decydują o efekcie końcowym.