Termin „korygowanie” w branży lakierniczej, szczególnie w kontekście napraw czy renowacji, odnosi się do bardzo precyzyjnego dopasowania koloru lakieru do oryginalnego odcienia nadwozia lub innego elementu. To w sumie jedna z najważniejszych czynności w procesie lakierowania, bo nawet minimalna różnica w barwie czy tonacji potrafi rzucać się w oczy – zwłaszcza pod światłem lub w słońcu. Z mojego doświadczenia wynika, że dobry lakiernik spędza sporo czasu właśnie na korygowaniu, czyli sprawdzaniu próbnych natrysków, analizie pod różnymi kątami i przy różnych źródłach światła. Często korzysta się z kart kolorystycznych, spektrofotometrów albo po prostu własnego oka, żeby uzyskać ten idealny efekt. W praktyce chodzi o taką sytuację, gdzie ktoś po naprawie nawet nie jest w stanie powiedzieć, gdzie była ingerencja – to jest właśnie efekt dobrze przeprowadzonego korygowania. Branżowe standardy, chociażby te z systemów lakierniczych dużych producentów jak PPG, Standox czy Glasurit, podkreślają, że bez tego etapu nie da się uznać naprawy za profesjonalną. Moim zdaniem opanowanie korygowania to sztuka, ale i konieczność – zwłaszcza przy nowych odcieniach lakierów, gdzie pigmenty bywają bardzo kapryśne. Warto pamiętać, że dobór koloru to nie tylko sama receptura, ale i testy na miejscu – bo na aucie kolor potrafi wyglądać inaczej niż w katalogu.
Niektóre pojęcia z lakiernictwa bywają mylone, szczególnie przez osoby, które dopiero wchodzą w temat. Przykładowo, dobór właściwej lepkości lakieru to kwestia przygotowania materiału do aplikacji i ma związek głównie z uzyskaniem odpowiedniej konsystencji do natrysku – za rzadki lakier może spływać, za gęsty nie rozprowadzi się równo. Dobór właściwego podkładu natomiast odnosi się do przygotowania podłoża przed lakierowaniem, gdzie kluczowa jest kompatybilność chemiczna i zapewnienie odpowiedniej przyczepności, a nie dopasowanie koloru. Z kolei wybór odpowiedniego pistoletu lakierniczego to już zupełnie inny etap – tu chodzi o rodzaj aplikacji, typ dyszy, ciśnienie robocze, a także indywidualne preferencje lakiernika czy specyfikę lakieru (np. bazy wodne lub rozpuszczalnikowe). Często spotykam się z przekonaniem, że korygowanie to po prostu poprawka czegoś, co nie wyszło, np. zacieku czy pyłka – to nie jest precyzyjne. W rzeczywistości korygowanie dotyczy głównie koloru, bo to właśnie zgodność wizualna jest najtrudniejsza do odtworzenia. Złe rozumienie tego pojęcia prowadzi do sytuacji, gdzie naprawione elementy odstają kolorystycznie od reszty pojazdu, a to już nie spełnia żadnych standardów jakościowych, nawet tych podstawowych. W profesjonalnych lakierniach praktykuje się zupełnie inne podejście: zanim cokolwiek zostanie polakierowane, przeprowadza się właśnie korygowanie koloru, często na osobnych płytkach testowych, żeby mieć pewność, że efekt końcowy nie będzie budził zastrzeżeń. Branżowe normy i dobre praktyki kładą nacisk na cierpliwość i dokładność w tym zakresie, bo klient widzi przede wszystkim barwę i odcień – nie lepkość lakieru czy model pistoletu. Moim zdaniem ignorowanie tego etapu to jeden z najczęstszych błędów niedoświadczonych lakierników i stąd potem biorą się reklamacje albo złe opinie o warsztacie.