Warstwa ochronna nakładana na podwozie pojazdu, szczególnie jeśli chodzi o zabezpieczenie antykorozyjne czy tzw. bitumiczne powłoki ochronne, powinna mieć grubość właśnie w przedziale 0,5 do 2 mm. To nie jest przypadkowa wartość – wynika z wieloletnich doświadczeń branży motoryzacyjnej oraz zaleceń producentów chemii samochodowej. Gdy warstwa jest zbyt cienka, ochrona przed wodą, solą drogową i drobnymi uszkodzeniami mechanicznymi jest niewystarczająca – a przecież podwozie to najbardziej narażona część auta. Z kolei grubsza warstwa niż 2 mm zaczyna powodować problemy – może np. pękać, nie wysychać do końca albo nawet odpadać podczas eksploatacji. Stosowanie grubości w zakresie 0,5–2 mm sprawia, że materiał dobrze przylega do powierzchni, nie odspaja się, a jednocześnie skutecznie chroni przed czynnikami zewnętrznymi. Dodatkowo, taka warstwa nie wpływa negatywnie na masę pojazdu – co jest ważne z punktu widzenia ekonomiki jazdy i bezpieczeństwa. Moim zdaniem to jeden z takich detali, nad którymi laik się nie zastanawia, a w praktyce potrafi zadecydować o trwałości auta. Warto jeszcze dodać, że stosowanie się do tych wartości jest zgodne z normami stosowanymi w warsztatach oraz zaleceniami OE (original equipment) producentów. Fajnie, jak ktoś przy tym nie przesadza – bo tu naprawdę mniej znaczy więcej, a precyzja aplikacji jest ważniejsza niż ilość.
Zbyt grube powłoki ochronne na podwoziu, takie jak 2,5–3 mm, 3,5–4 mm czy nawet 4,5–5 mm, mogą na pierwszy rzut oka wydawać się lepszym zabezpieczeniem – w końcu „im więcej, tym lepiej”, prawda? Niestety, to dość częsty błąd myślowy wśród osób zaczynających pracę z zabezpieczeniami antykorozyjnymi. Branżowe normy i wytyczne producentów jasno określają, że powłoki przekraczające 2 mm zaczynają powodować więcej problemów niż pożytku. Gdy materiał jest nałożony za grubo, często nie dochodzi do jego pełnego utwardzenia – pojawiają się pęcherze, materiał może odpadać pod wpływem pracy podwozia czy drgań. Gruba warstwa zwiększa także ryzyko odspajania się całych płatów zabezpieczenia, które potem mogą nawet zbierać wilgoć pod spodem, przyspieszając korozję zamiast jej zapobiegać. Z mojego doświadczenia wynika, że takie warstwy bywają trudne do kontroli podczas schnięcia – schodzi to czasem na dni, co jest zupełnie niepraktyczne w serwisie. Warto też pamiętać, że przesadne obciążanie pojazdu dodatkowymi kilogramami masy ochronnej nie ma uzasadnienia – w nowych autach walczy się o każdą zbędną masę, bo to wpływa na zużycie paliwa, emisję spalin czy osiągi. Wielu mechaników, zwłaszcza mniej doświadczonych, popełnia ten błąd myśląc, że grubość zwiększa trwałość – w rzeczywistości może to prowadzić do powstania mikropęknięć i uszkodzeń podczas eksploatacji auta. Profesjonalne podejście zakłada precyzyjną aplikację i trzymanie się rekomendowanych wartości. Jedynie zakres 0,5–2 mm zapewnia optymalną przyczepność, elastyczność i ochronę przed czynnikami zewnętrznymi, zgodnie z najlepszymi praktykami warsztatowymi oraz zaleceniami producentów samochodów i środków ochronnych.