To jest właśnie ten aspekt, który często sprawia problemy nawet bardziej doświadczonym lakiernikom. Większy udział utwardzacza w szpachli poliestrowej faktycznie prowadzi do niepożądanych efektów na gotowej powłoce – wykwitów oraz przebarwień. Chodzi o to, że szpachle poliestrowe mają ściśle określone proporcje mieszania z utwardzaczem, zwykle podawane przez producenta (najczęściej w zakresie 2-3% wagowo). Przekroczenie tej proporcji skutkuje tym, że nadmiar utwardzacza nie zostaje w pełni związany z żywicą i „wędruje” w strukturze masy. Po czasie, zwłaszcza pod wpływem promieniowania UV lub wilgoci, te resztki utwardzacza mogą wychodzić na powierzchnię w postaci białych wykwitów albo powodować zżółknięcia i inne przebarwienia. W codziennej pracy widziałem już nieraz, jak niedoświadczeni lakiernicy dodawali więcej utwardzacza, bo „będzie szybciej schło” – i potem cała robota do poprawki. Tak naprawdę, zgodnie z dobrą praktyką branżową, zawsze lepiej poświęcić kilka minut więcej na prawidłowe dozowanie niż później szlifować i poprawiać błędy. Zwróć uwagę, że podkłady i lakiery, które nakładamy na szpachlę, nie są w stanie zamaskować takich wad – czasem przebarwienia pojawiają się nawet po kilku tygodniach. Producenci materiałów lakierniczych, np. Standox czy Novol, wprost w instrukcjach ostrzegają przed przekraczaniem zaleceń. Więc jak dla mnie, warto zawsze pilnować tych proporcji – to podstawa dobrej roboty.
Temat proporcji utwardzacza w szpachli poliestrowej często bywa bagatelizowany, a szkoda, bo błędne podejście prowadzi do kłopotliwych konsekwencji na każdym etapie lakierowania. Spotkałem się z przekonaniem, że większa ilość utwardzacza nie wpływa na wygląd powłoki – to nie jest prawda. Nadmiar utwardzacza, zamiast poprawić parametry utwardzania, może powodować wykwity oraz przebarwienia, szczególnie pod wpływem promieniowania UV lub przy dużej zmianie wilgotności. Niektórzy myślą, że wystarczy nałożyć później podkład wytrawiający i problem zniknie – niestety, nawet najlepszy podkład nie zapobiegnie przenikaniu pozostałości utwardzacza do powierzchni, a zjawisko przebarwień może się ujawnić z czasem, nawet po kilku tygodniach. Czasem spotyka się opinię, że w zimniejszych warunkach można śmiało dolać więcej utwardzacza, bo „lepiej się utwardzi”. To niestety typowy błąd – takie postępowanie powoduje pogorszenie właściwości mechanicznych szpachli: staje się ona zbyt krucha lub zaczyna się łuszczyć. W branżowych wytycznych, zarówno producentów szpachli, jak i w normach lakierniczych, zawsze podkreśla się konieczność zachowania właściwych proporcji mieszania. Dodatkowo, nieprawidłowe proporcje mogą skutkować trudnościami podczas szlifowania – powierzchnia jest zbyt twarda albo zbyt miękka, co wpływa na finalny wygląd lakieru. Prawidłowa metoda to zawsze korzystanie z wag lub specjalnych dozowników do utwardzacza oraz postępowanie zgodnie z kartą technologiczną produktu. Z mojego doświadczenia wynika, że ignorowanie tych zasad to przepis na reklamacje od klientów i stratę czasu na poprawki. Lepszym rozwiązaniem jest stosowanie się do zaleceń producenta niż eksperymentowanie na własną rękę.