24 V to tak zwane napięcie bezpieczne, które w większości przypadków nie stanowi zagrożenia dla zdrowia czy życia człowieka przy normalnych warunkach użytkowania. Właśnie takie wartości są przyjmowane w normach, na przykład PN-EN 61140 albo PN-EN 60439-1, gdzie mówi się, że napięcie do 50 V prądu przemiennego lub do 120 V prądu stałego uznaje się za względnie bezpieczne, ale w praktyce branżowej, szczególnie w instalacjach narażonych na dotyk, stosuje się jeszcze niższe wartości – właśnie 24 V. Moim zdaniem to bardzo rozsądne podejście, bo prąd o takim napięciu przy zwykłym dotknięciu nie wywołuje groźnych skutków fizjologicznych. Przykład praktyczny? Zasilanie oświetlenia awaryjnego, systemów sterowania w rozdzielniach czy zabawek dziecięcych – właśnie tam spotkasz te wartości. Co ciekawe, w miejscach wilgotnych albo o podwyższonym ryzyku porażenia, np. na basenach czy w przemyśle chemicznym, stosuje się nawet niższe napięcia. Z mojego doświadczenia wynika, że zawsze warto pamiętać, iż nawet niskie napięcie przy specyficznych warunkach (np. uszkodzona izolacja, wilgoć) może być groźne, ale 24 V to taki kompromis, gdzie skutki porażenia są naprawdę minimalne. W praktyce elektrycy często używają transformatorów separacyjnych albo zasilaczy 24 V właśnie po to, żeby ograniczyć ryzyko awarii i uszkodzeń ciała. Tak więc – 24 V to wybór zgodny z zasadami BHP i zdrowym rozsądkiem w pracy z prądem.
Temat bezpiecznego napięcia jest kluczowy w elektrotechnice i niejednokrotnie prowadzi do nieporozumień, zwłaszcza gdy ktoś nie miał okazji pracować z instalacjami niskonapięciowymi. Napięcia rzędu 100 V, 230 V czy 300 V uznawane są w branży praktycznie za niebezpieczne dla człowieka – nawet krótkotrwały kontakt z takim napięciem może wywołać poważne skutki, jak skurcze mięśni, utratę przytomności, oparzenia czy nawet zatrzymanie akcji serca. Często można spotkać się z myśleniem, że skoro codziennie mamy w domu prąd 230 V, to jest on bezpieczny – jednak to właśnie te wartości są najgroźniejsze, bo serce człowieka jest bardzo podatne na porażenie prądem przemiennym już od napięć powyżej 50 V. W praktyce inżynierskiej oraz według norm (np. PN-EN 61140) za bezpieczne uznaje się napięcia do 50 V AC lub do 120 V DC, ale to są wartości maksymalne, teoretyczne – w rzeczywistości w instalacjach, gdzie człowiek może mieć bezpośredni kontakt z przewodzącymi częściami, projektanci stosują jeszcze niższe napięcia, najczęściej 24 V. Typowym błędem jest myślenie kategoriami napięcia znamionowego urządzeń codziennego użytku, a nie fizjologii człowieka i norm bezpieczeństwa. Prąd o napięciu 100 V czy wyższym już w przypadku uszkodzonej izolacji stwarza bardzo poważne ryzyko śmierci, czego niestety wielu ludzi nie docenia. Nawet 24 V w bardzo specyficznych warunkach (np. bardzo mokre ręce, rany na skórze) może być odczuwalne, ale to właśnie ta wartość stanowi kompromis między bezpieczeństwem a wydajnością urządzeń. Dlatego w nowoczesnych systemach automatyki, sterowania czy oświetlenia awaryjnego stosuje się napięcia 24 V, żeby wyeliminować zagrożenie porażenia zgodnie z dobrymi praktykami branżowymi. Wybierając wyższe napięcia, narażamy siebie i innych na poważne konsekwencje zdrowotne – a tego każda osoba związana z elektryką powinna unikać jak ognia.