Pirometr to urządzenie, które wręcz króluje w przemyśle, gdy trzeba zmierzyć temperaturę, zwłaszcza w trudnych warunkach – tam, gdzie klasyczny termometr po prostu by się stopił albo nie miałby z czym pracować. Pirometry działają bezdotykowo, wykorzystując promieniowanie podczerwone emitowane przez rozgrzane obiekty. Super sprawa, bo dzięki temu można mierzyć temperaturę hutniczych pieców, rozgrzanych silników czy nawet przewodów elektrycznych w rozdzielniach, gdzie nie ma szans podejść z klasycznym czujnikiem. W branży przemysłowej pirometry są właściwie takim standardem, szczególnie jeśli mówimy o szybko zmieniających się temperaturach albo o pomiarach na odległość – nikt nie ryzykuje zdrowia, przykładając rękę czy zwykły termometr do rozgrzanej blachy. Z mojego doświadczenia to urządzenie daje pewność i powtarzalność wyników, jeśli tylko pamięta się o jego kalibracji i właściwym ustawieniu współczynnika emisyjności dla danej powierzchni. Warto też wiedzieć, że niektóre pirometry posiadają dodatkowe funkcje jak rejestracja pomiarów czy połączenie z systemami SCADA, co jeszcze bardziej ułatwia pracę w nowoczesnych zakładach. Moim zdaniem, pirometr jest absolutnie podstawowym narzędziem, jeśli chodzi o bezkontaktowe pomiary temperatury, i to nie tylko w przemyśle – czasem nawet w domu, przy sprawdzaniu nagrzanych rur czy elementów instalacji grzewczej, można z niego korzystać. Zdecydowanie warto umieć się nim posługiwać i znać jego ograniczenia, na przykład wpływ zabrudzeń powierzchni na odczyt.
Patrząc na ten zestaw urządzeń, łatwo się pomylić, bo każde z nich coś mierzy, ale nie zawsze to, czego oczekujemy. Fotometr, mimo że brzmi trochę podobnie, mierzy natężenie światła, czyli jest używany wszędzie tam, gdzie trzeba sprawdzić, ile światła dociera do danego punktu – na przykład w laboratoriach chemicznych czy przy kalibracji oświetlenia w fotografii. Nie ma on jednak żadnego związku z pomiarem temperatury, ani mechanicznie, ani fizycznie, co często może mylić, bo obecność światła i ciepła nieraz występuje jednocześnie, ale to dwie zupełnie inne wielkości fizyczne. Barometr z kolei zawsze kojarzy mi się z pogodą – to urządzenie służy do pomiaru ciśnienia atmosferycznego. Jest niezastąpiony dla meteorologów, żeglarzy czy nawet lotników, ale do pomiaru temperatury absolutnie się nie nadaje. Częsty błąd to mylenie barometru z termometrem właśnie przez podobną końcówkę nazwy – a przecież chodzi tu o zupełnie inne zjawiska. Anemometr to jeszcze inna bajka, bo mierzy prędkość przepływu powietrza, czyli jest kluczowy przy wentylacji, badaniach klimatu czy przy pracy na wysokościach, gdzie trzeba wiedzieć, z jaką siłą wieje wiatr. Część osób błędnie zakłada, że skoro powietrze się porusza, to musi być związane z temperaturą, ale to tylko pośredni związek – anemometr nie powie nam nic o tym, jak ciepły czy zimny jest analizowany obszar. Moim zdaniem, pomyłki wynikają z tego, że w praktyce często spotykamy się z nazwami urządzeń pomiarowych kończącymi się na „metr”, jednak każda z tych nazw oznacza zupełnie inne zastosowanie i zasadę działania. Dobrą praktyką jest dokładne sprawdzanie instrukcji obsługi i przeznaczenia sprzętu, zanim zaczniemy go używać – szczególnie w przemyśle, gdzie dobre dane pomiarowe to podstawa bezpieczeństwa i jakości pracy.