W przypadku wykonywania otworu pod nit z łbem soczewkowym kluczowe znaczenie ma odpowiednie przygotowanie kształtu gniazda dla główki nitu. Najpierw oczywiście wiercimy otwór wiertłem o odpowiedniej średnicy, dopasowanej do średnicy nitu – to podstawa, bez tego ani rusz. Prawdziwą sztuką natomiast jest właściwe ukształtowanie miejsca pod łeb soczewkowy nitu, żeby po zanitowaniu nit nie wystawał i żeby całość wyglądała fachowo. Do tego stosuje się właśnie pogłębiacz stożkowy, który pozwala na wyprofilowanie otworu w taki sposób, by łeb nitu „schował się” w materiale albo przynajmniej leżał równo z jego powierzchnią. Pogłębiacz stożkowy ma kąt zbliżony do kształtu łba soczewkowego (najczęściej 90° lub 120°), co jest zgodne ze standardami branżowymi – choćby w normach ISO wyraźnie to opisano. W praktyce takie przygotowanie otworu jest często wymagane w konstrukcjach blacharskich, np. w budowie skrzyń, pojazdów czy maszyn, gdzie estetyka i bezpieczeństwo mają znaczenie. Moim zdaniem to rozwiązanie jest zdecydowanie najpewniejsze, bo daje powtarzalny efekt i minimalizuje ryzyko uszkodzenia materiału. Warto to zapamiętać na przyszłość – właściwy dobór narzędzia ma wpływ nie tylko na wygląd, ale i na trwałość połączenia nitowego.
W praktyce warsztatowej bardzo często spotyka się pewne błędne przekonania dotyczące obróbki otworów pod nity z konkretnymi rodzajami łbów. Wybierając narzędzia takie jak frez walcowy czy pogłębiacz walcowy można łatwo się pomylić, bo narzędzia te służą głównie do pogłębiania otworów pod elementy z łbem walcowym, stożkowym czy śrubowym, ale nie soczewkowym. Wiertło i frez walcowy pozwolą wyciąć otwór z prostą, walcową powierzchnią dna, co w przypadku łba soczewkowego da efekt odstającego nitu i brak szczelności albo nawet możliwość uszkodzenia elementu podczas dociskania. Tak samo pogłębiacz walcowy – choć często używany przy śrubach i nitach z łbem walcowym – nie zapewni właściwego dopasowania pod kształt główki soczewkowej, bo ten wymaga nachylenia ścianek. Z kolei rozwiertak stożkowy to narzędzie raczej do precyzyjnego powiększania i wygładzania otworów stożkowych pod tuleje, a nie do kształtowania gniazda pod łeb nitu – łatwo o pomyłkę, bo podobnie wygląda, ale jego zastosowanie jest inne. Częstym błędem jest też utożsamianie pogłębiacza stożkowego z walcowym, bo oba są pogłębiaczami, ale różnią się kątem i efektem pracy. Według dobrych praktyk branżowych, otwór pod nit z łbem soczewkowym powinien być ukształtowany właśnie pogłębiaczem stożkowym, który gwarantuje właściwe oparcie i estetykę połączenia. Moim zdaniem wiele osób może dać się zwieść intuicji, że każdy pogłębiacz się nada, ale tu detale mają kluczowe znaczenie – a przecież w technice często liczą się milimetry i kąty. Warto wyrobić w sobie nawyk sprawdzania, do jakiego łba przeznaczony jest dany pogłębiacz, bo to drobna rzecz, a robi różnicę w jakości i trwałości połączenia.