Prawidłowo – bezpośrednio przed wykonaniem wału przeciwpowodziowego należy odspoić grunt rodzimy. Chodzi o to, żeby usunąć wierzchnią, zanieczyszczoną lub rozluźnioną warstwę podłoża i odsłonić nośny, jednorodny grunt, z którym nowy nasyp wału dobrze się „zwiąże”. W praktyce robi się to zrywarką, koparką albo spycharką, zdejmując humus, darń, korzenie, resztki roślinne i luźne fragmenty gruntu. Potem powierzchnię się profiluje i często dodatkowo zarysowuje, żeby zwiększyć przyczepność warstwy nasypowej. Moim zdaniem to jest jeden z kluczowych, a trochę niedocenianych etapów robót ziemnych przy wałach hydrotechnicznych. Jeśli grunt rodzimy nie zostanie odspojony, to powstaje coś w rodzaju „śliskiej” warstwy pośredniej – nasyp może się po niej osuwać, tworzą się płaszczyzny poślizgu, a w czasie wysokiej wody łatwiej dochodzi do rozmycia i filtracji. Dobre praktyki i normy dotyczące robót ziemnych (np. wytyczne do budowy wałów przeciwpowodziowych IMGW, standardy ITB) wyraźnie wskazują konieczność starannego przygotowania podłoża, w tym właśnie odspojenia gruntu rodzimego i usunięcia warstwy organicznej. Na budowie wygląda to tak, że najpierw wykonuje się zdjęcie humusu na szerokość większą niż podstawa wału, odspaja się podłoże, zagęszcza się je, a dopiero potem układa warstwy nasypu z odpowiednio dobranego gruntu (np. gliny, iłów) i systematycznie je zagęszcza. Dzięki temu wał ma lepszą stateczność, mniejsze i bardziej równomierne osiadania oraz jest mniej podatny na przesiąkanie. W sumie to taka „podstawa pod fundament”, tylko w wersji dla budowli ziemnych.
Przy przygotowaniu podłoża pod wał przeciwpowodziowy łatwo skupić się na czynnościach, które kojarzą się z porządkowaniem terenu, a pominąć to, co jest najważniejsze z punktu widzenia mechaniki gruntów. Karczowanie drzew jest oczywiście potrzebne na wczesnym etapie robót, bo drzewa i krzewy mogą osłabiać wał, powodować lokalne przecieki przy korzeniach i utrudniać sprzętowi dostęp. Jednak karczowanie wykonuje się wcześniej, w fazie przygotowania placu budowy, a nie bezpośrednio przed formowaniem korpusu wału. Samo wyrwanie drzew nie zapewnia właściwego kontaktu nasypu z podłożem – po karczowaniu i tak zostaje warstwa rozluźnionego, naruszonego gruntu, którą trzeba odspoić i usunąć. Dlatego uznanie karczowania za ostatni krok przed wykonaniem wału to typowy błąd myślowy: mylenie prac porządkowych z właściwym przygotowaniem geotechnicznym. Podobnie orka równolegle do osi wału nie jest rozwiązaniem zalecanym. W hydrotechnice, jeśli już stosuje się orkę lub spulchnianie mechaniczne, to raczej prostopadle do kierunku przepływu wody, a nie równolegle do osi wału, i to w specyficznych sytuacjach. Orka równoległa może wręcz tworzyć nieciągłości i „rowki” sprzyjające filtracji wzdłuż wału, a do tego nie usuwa warstwy humusu ani resztek organicznych, tylko je miesza. Częstym złudzeniem jest przekonanie, że wystarczy spulchnić grunt, żeby wał dobrze „siadł”. W rzeczywistości kluczowe jest odspojenie słabego gruntu i jego usunięcie. Z kolei stwierdzenie, że bezpośrednio przed wykonaniem wału należy zabezpieczyć podłoże przed osiadaniem, też jest mylące. Osiadania nie „zabezpiecza się” jednym prostym zabiegiem tuż przed budową. Ograniczanie osiadań to cały zestaw działań: właściwe rozpoznanie geotechniczne, dobór lokalizacji, ewentualne wzmocnienie podłoża (np. wymiana gruntu, kolumny, drenaż), odpowiednie zagęszczenie. To są działania projektowe i technologiczne, rozłożone w czasie. Bezpośrednio przed wykonaniem wału najważniejsze jest właśnie przygotowanie powierzchni kontaktu: odspojenie gruntu rodzimego, usunięcie warstw organicznych, profilacja i zagęszczenie. Z mojego doświadczenia wynika, że pomijanie tego etapu później mści się w postaci spękań, nierównomiernych osiadań i problemów z filtracją podczas wezbrań.