Prawidłowa odpowiedź to ± 10%, bo właśnie taka odchyłka nachylenia skarp jest najczęściej przyjmowana w specyfikacjach technicznych i wytycznych wykonania robót ziemnych w budownictwie hydrotechnicznym i ogólnym. Chodzi o to, że w praktyce teren nigdy nie wychodzi idealnie „z projektu”, a skarpa jest kształtowana koparką, spycharką, często jeszcze ręcznie wyrównywana. Dlatego dopuszcza się pewien margines tolerancji, ale na tyle mały, żeby nie pogorszyć stateczności skarpy i jej odporności na erozję czy rozmycie. Odchyłka ± 10% oznacza, że jeśli w projekcie masz np. nachylenie 1:2 (1 pion do 2 poziom), to rzeczywisty spadek może nieznacznie odbiegać, ale wciąż musi mieścić się w tym przedziale tolerancji. Moim zdaniem to rozsądny kompromis między teorią a placem budowy: operatorzy maszyn mają trochę „luzu”, ale konstrukcja nadal spełnia wymagania nośności i bezpieczeństwa. W robotach hydrotechnicznych, przy umacnianiu brzegów, skarp wałów przeciwpowodziowych czy nasypów drogowych w strefie zalewowej, zbyt strome skarpy są bardziej podatne na osuwanie, a zbyt łagodne generują niepotrzebny przerób ziemi i koszty. Dlatego nadzór techniczny przy odbiorze robót kontroluje nachylenie skarp niwelatorem, łatą lub innymi prostymi metodami pomiaru i sprawdza, czy mieści się ono właśnie w tych ± 10%. W dobrych praktykach przyjmuje się też, że tam, gdzie skarpa będzie dodatkowo obciążona (np. ruchem pojazdów na koronie wału, falowaniem, zlodzeniem), należy pilnować tej tolerancji jeszcze bardziej skrupulatnie, bo jakość ukształtowania skarpy bezpośrednio wpływa na trwałość umocnień, np. narzutu kamiennego, siatek gabionowych czy darniowania.
W tego typu pytaniu łatwo dać się złapać na myślenie w stylu: im mniejsza dopuszczalna odchyłka, tym lepiej, bo przecież dokładność to jakość. Albo odwrotnie: uznać, że w robotach ziemnych wszystko i tak jest „na oko” i można przyjąć bardzo duże tolerancje, bo grunt się ułoży. Oba podejścia są mylące. Zbyt mała tolerancja, na przykład ± 5%, brzmi może atrakcyjnie na papierze, ale w praktyce budowy jest bardzo trudna do utrzymania przy normalnej technologii wykonania skarp koparką, szczególnie na dłuższych odcinkach czy w zmiennych warunkach gruntowych. Prowadziłoby to do ciągłego poprawiania skarp, nadmiernego przerobu ziemi, a w efekcie do zwiększenia kosztów i wydłużenia czasu robót, bez realnego zysku dla bezpieczeństwa konstrukcji. Z drugiej strony zbyt duże tolerancje, rzędu ± 15% czy ± 20%, oznaczałyby, że skarpa może wyjść znacznie bardziej stroma lub znacznie łagodniejsza niż w projekcie. Jeśli będzie za stroma, to wzrastają naprężenia w gruncie, rośnie ryzyko lokalnych obrywek, osuwisk, wypłukiwania materiału przez wodę opadową lub przepływającą. W hydrotechnice taka skarpa mogłaby się szybciej rozmywać, a umocnienia, jak faszyna czy narzut kamienny, przestałyby dobrze pracować, bo geometria nie zgadza się z założeniami. Jeśli natomiast skarpa byłaby za łagodna, to choć teoretycznie bezpieczniejsza pod względem stateczności, generuje niepotrzebne zwiększenie szerokości pasa robót, zajęcie większego terenu i większe ilości urobku do wydobycia i wbudowania. Typowym błędem jest też ignorowanie faktu, że normy, specyfikacje techniczne i wytyczne projektowe są wynikiem doświadczeń z wielu budów, a nie przypadkowego wyboru liczb. Tolerancja ± 10% jest uznanym kompromisem między wymaganiami stateczności i trwałości skarp a realnymi możliwościami wykonawczymi i kontrolnymi na budowie. Dlatego odpowiedzi z mniejszą lub większą odchyłką nie są zgodne z przyjętymi standardami i prowadziłyby albo do nieuzasadnionego „przepiłowania” robót, albo do obniżenia jakości i bezpieczeństwa obiektu.