Prawidłowe jest zastosowanie rynny spustowej, bo przy różnicy poziomów ok. 2,5 m kluczowe jest kontrolowane i spokojne doprowadzenie mieszanki betonowej do miejsca wbudowania. Rynna spustowa umożliwia prowadzenie mieszanki w sposób ciągły, po stałej, w miarę łagodnej trajektorii, bez gwałtownego spadania z wysokości. Dzięki temu ogranicza się segregację kruszywa, ubytek zaczynu cementowego i napowietrzenie mieszanki. W praktyce, jeśli beton spada swobodnie z wysokości kilku metrów, to większe ziarna kruszywa „uciekają” do przodu, a zaczyn zostaje z tyłu – powstaje beton niejednorodny, który ma gorszą wytrzymałość i szczelność. W robotach hydrotechnicznych, np. przy betonowaniu szybu, komór przepompowni, studni rozprężnych czy fundamentów poniżej poziomu terenu, stosowanie rynien spustowych, leja i rur zrzutowych to w zasadzie standard wynikający z zaleceń normowych i instrukcji technologicznych producentów betonu. Moim zdaniem dobrą praktyką jest tak dobrać długość i nachylenie rynny, żeby mieszanka płynęła grawitacyjnie, ale bez konieczności jej „popychania” narzędziami. Rynna powinna być szczelna, gładka wewnątrz, najlepiej metalowa lub z tworzywa, systematycznie czyszczona z resztek betonu. W wielu specyfikacjach technicznych jasno wskazuje się, że przy różnicy poziomów większej niż około 1,5–2,0 m nie wolno zrzucać mieszanki luzem, tylko prowadzić ją w rynnach, rurach lub innych przewodach. Właśnie dlatego rynna spustowa jest tu rozwiązaniem najbardziej zgodnym z wiedzą techniczną i zasadami poprawnego betonowania elementów zagłębionych.
Przy betonowaniu elementów znajdujących się kilka metrów poniżej stanowiska betoniarskiego bardzo łatwo o uproszczone myślenie typu: „byle dowieźć beton na dół”. I stąd biorą się pomysły z taczką, koparką czy nawet prostym lejem bez dalszego prowadzenia mieszanki. W praktyce technologia betonowania jest dużo bardziej wymagająca, bo trzeba chronić mieszankę przed segregacją, utratą zaczynu i zanieczyszczeniami. Taczka nadaje się do poziomego transportu betonu na krótkich odcinkach po utwardzonym podłożu, ale nie do zrzucania go na głębokość 2,5 m. Wrzucanie betonu z taczki w dół powodowałoby swobodny spadek mieszanki, co skutkuje rozwarstwieniem: cięższe kruszywo spada szybciej i dalej, lżejszy zaczyn zostaje wyżej. Taki beton ma potem lokalnie inne parametry wytrzymałościowe, gorszą szczelność, a w budowlach hydrotechnicznych to prosta droga do nieszczelności i przecieków. Koparka z kolei jest sprzętem typowo ziemnym, przeznaczonym do odspajania i przemieszczania gruntu, a nie do precyzyjnego, delikatnego podawania mieszanki betonowej. Użycie łyżki koparki do zrzucania betonu na dół daje jeszcze gorszą kontrolę nad przepływem mieszanki niż taczka, dodatkowo ryzykujemy zanieczyszczenie betonu ziemią, resztkami urobku, olejami hydraulicznymi. Z mojego doświadczenia to rozwiązanie często kusi na budowach „żeby było szybciej”, ale kompletnie nie trzyma standardów technologicznych i BHP. Lej zsypowy sam w sobie też nie rozwiązuje problemu przy różnicy poziomów 2,5 m, jeśli nie jest połączony z dalszym przewodem, np. rurą lub rynną. Krótki lej tylko ukierunkuje strumień, ale mieszanka i tak będzie spadała swobodnie z dużej wysokości. Dobre praktyki mówią wyraźnie: przy większych różnicach poziomów mieszankę należy prowadzić w sposób ciągły – w rynnach, rurach zrzutowych lub węzach pompowych – tak, aby ograniczyć wysokość swobodnego spadku do minimum. Typowym błędem myślowym jest patrzenie wyłącznie na wygodę sprzętową, a pomijanie fizyki przepływu mieszanki betonowej i wymagań jakościowych gotowego elementu. Właśnie dlatego wszystkie te „intuicyjne” metody, jak taczka, koparka czy sam lej, są w tym przypadku nieprawidłowe.