Prawidłowo – przeglądy doraźne stanu koryta cieków i budowli hydrotechnicznych wykonuje się po przejściu wielkiej wody. Chodzi tu o sytuacje, gdy przez rzekę lub potok przeszła fala powodziowa albo przepływy znacznie powyżej normalnych stanów eksploatacyjnych. Wtedy konstrukcje są najbardziej „przetestowane” przez naturę: pojawiają się duże siły hydrodynamiczne, podmycia, erozja brzegów, uszkodzenia umocnień, wypłukania przy przyczółkach i podporach, a także zatory z rumoszu drzewnego czy śmieci. Z mojego doświadczenia właśnie po takiej wielkiej wodzie wychodzą wszystkie słabe punkty koryta i budowli. Doraźny przegląd ma charakter interwencyjny, nie planowy. Nie jest wykonywany „z kalendarza”, tylko wtedy, gdy istnieje realne ryzyko uszkodzeń. Dobre praktyki utrzymania cieków i obiektów hydrotechnicznych mówią jasno: po przejściu wielkiej wody trzeba jak najszybciej skontrolować stan wałów przeciwpowodziowych, jazów, śluz, przepustów, ubezpieczeń skarpowych, narzutów kamiennych, faszyn, umocnień betonowych, a także samego koryta – czy nie powstały nowe przegłębienia, rozmycia dna, przemieszczenia materiału. W praktyce taki przegląd obejmuje oględziny w terenie, dokumentację fotograficzną, sporządzenie szkiców uszkodzeń, a w razie potrzeby zlecenie pomiarów geodezyjnych profili podłużnych i poprzecznych. Sprawdza się też urządzenia regulacyjne, zamknięcia, kraty, ujęcia wody. Na podstawie wyników przeglądu opracowuje się plan pilnych napraw, doraźnych zabezpieczeń (np. worki z piaskiem, dodatkowa narzuta kamienna) oraz późniejszych robót remontowych. Moim zdaniem kluczowe jest, żeby takich przeglądów nie odkładać, bo świeże ślady zniszczeń są najlepiej widoczne zaraz po opadnięciu wody, zanim rzeka „uporządkuje” koryto po swojemu i ukryje część problemów.
W tym zagadnieniu łatwo się pomylić, bo w utrzymaniu cieków i budowli hydrotechnicznych funkcjonuje kilka różnych rodzajów przeglądów: okresowe, roczne, pięcioletnie oraz właśnie doraźne. Intuicyjnie wiele osób kojarzy przegląd doraźny z sytuacją, gdy „coś się dzieje”, czyli np. w czasie trwającej powodzi. Tymczasem w czasie samej powodzi prowadzi się głównie nadzór przeciwpowodziowy i monitoring, a nie pełnowymiarowy przegląd techniczny. Warunki są niebezpieczne, dostęp do obiektów ograniczony, a wiele elementów jest po prostu niewidocznych pod wodą. Rzetelna ocena stanu technicznego jest możliwa dopiero po ustąpieniu wielkiej wody. Drugim częstym skojarzeniem jest myśl, że doraźne przeglądy robi się cyklicznie, na przykład cztery razy w roku. To jednak opisuje raczej planowe przeglądy eksploatacyjne lub sezonowe obchody – wpisane w harmonogram utrzymania. Doraźność z definicji oznacza reakcję na zdarzenie nadzwyczajne, a nie działanie kalendarzowe. Takie „ćwiartkowe” podejście jest typowe dla instalacji budowlanych czy przeglądów BHP, ale nie oddaje istoty przeglądu poawaryjnego w hydrotechnice. Pojawia się też pomysł, że skoro są przeglądy pięcioletnie, to może chodzi o zasadę „nie rzadziej niż co 5 lat”. W rzeczywistości pięcioletnie przeglądy to odrębna kategoria – szczegółowe kontrole okresowe, wymagane przepisami prawa budowlanego i instrukcjami eksploatacji obiektów hydrotechnicznych. One są planowane z góry, niezależnie od tego, czy wystąpiła wielka woda, czy nie. Przegląd doraźny natomiast uruchamia się po wystąpieniu konkretnego zagrożenia lub zdarzenia, właśnie takiego jak przejście fali powodziowej. Typowy błąd myślowy polega na wrzucaniu wszystkich przeglądów do jednego worka i ocenianiu tylko częstotliwości, zamiast zastanowić się nad celem. Celem doraźnego przeglądu nie jest „odhaczenie” kolejnego terminu, ale szybka ocena ewentualnych uszkodzeń po ekstremalnym obciążeniu hydraulicznym. To po przejściu wielkiej wody sprawdza się, czy nie doszło do rozmyć dna i skarp, osłabienia wałów, uszkodzeń narzutów kamiennych, pęknięć elementów betonowych czy zatorów w przepustach. Dlatego odpowiedzi odwołujące się do stałych interwałów czasowych lub do trwania samej powodzi nie oddają prawdziwej roli i charakteru przeglądów doraźnych.