Prawidłowo – największą ostrożność przy uszczelnianiu szandoru dennego workami z piaskiem trzeba zachować właśnie przy wyrzucaniu worka z łodzi. W praktyce hydrotechnicznej bardzo często uszczelnienie prowadzi się od strony wody, bo dostęp od brzegu jest utrudniony albo wręcz niemożliwy. Wtedy operatorzy i pomocnicy pracują z łodzi roboczych lub pontonów. Kluczowy problem to stabilność: łódź jest jednostką pływającą, podatną na kołysanie, przechyły boczne i nagłe zmiany środka ciężkości. Kiedy jedna osoba bierze ciężki worek z piaskiem (często 30–40 kg, a bywa że więcej) i dynamicznie wyrzuca go za burtę, środek ciężkości całego układu „łódź–załoga–ładunek” gwałtownie się przemieszcza. Może to doprowadzić do utraty równowagi, poślizgnięcia się na mokrym pokładzie, a w skrajnym przypadku do wypadnięcia człowieka za burtę albo nawet wywrotki małej łodzi. Dlatego w dobrych praktykach BHP przy robotach hydrotechnicznych zaleca się m.in. ograniczenie liczby osób na małej jednostce, równomierne rozmieszczenie załogi, wyrzucanie worków z pozycji stabilnej (często klęcząc lub w lekkim rozkroku), bez gwałtownego zamachu i zawsze w kamizelce asekuracyjnej lub ratunkowej. Moim zdaniem, z doświadczenia z budów, bardzo ważne jest też zsynchronizowanie ruchów – jedna osoba wyrzuca, druga asekuruję i obserwuje otoczenie, np. fale od przepływających jednostek. Stosuje się też komendy słowne, żeby nikt nagle nie przesiadał się na drugą burtę w momencie wyrzutu. W instrukcjach organizacji robót wodnych podkreśla się, że prace z jednostek pływających są traktowane jako prace szczególnie niebezpieczne i wymagają dodatkowych zabezpieczeń, właśnie z powodu ryzyka utonięcia i trudniejszej ewakuacji. Ten temat łączy się więc bezpośrednio nie tylko z samą technologią uszczelniania szandorów, ale przede wszystkim z bezpieczeństwem pracowników na wodzie, które w nowoczesnych standardach branżowych jest absolutnym priorytetem.
Przy uszczelnianiu szandoru dennego workami z piaskiem wszystkie wymienione miejsca wyrzutu worka wydają się na pierwszy rzut oka podobne, bo w każdym przypadku mamy do czynienia z ciężkim ładunkiem i pewnym ryzykiem. Jednak kluczowe jest to, gdzie zagrożenie jest największe i najbardziej specyficzne. Wyrzucanie worków z koparki, z brzegu czy z przyczepy skrzyniowej oczywiście wymaga rozsądku, ale operator lub pracownik zwykle stoi na stosunkowo stabilnym, stałym podłożu: gruncie, utwardzonym placu, ewentualnie na stabilnej konstrukcji ziemnej. Nawet jeśli dojdzie do potknięcia czy złego ustawienia stóp, konsekwencją jest najczęściej upadek na ziemię, siniaki, uraz kończyny, czasem coś poważniejszego, ale jednak w zasięgu szybkiej pomocy. Problem pojawia się, gdy ktoś bezrefleksyjnie przenosi taki „lądowy” sposób myślenia na prace wykonywane z jednostek pływających. Typowym błędem jest założenie, że skoro z brzegu można po prostu wziąć worek i go rzucić, to z łodzi robi się to tak samo. Tymczasem łódź nie daje stałego punktu podparcia. Kołysze się, reaguje na każdy ruch załogi, na fale, prądy, a nawet na wiatr. Jeżeli ktoś próbuje wyrzucać ciężki worek z taką samą dynamiką, jak z przyczepy czy z nasypu, to łatwo traci równowagę. W warunkach robót hydrotechnicznych często dochodzi do tego śliska powierzchnia, błoto, woda na pokładzie i ograniczona przestrzeń manewrowa. Oceniając odpowiedzi, warto zauważyć, że praca z koparki czy z przyczepy jest mocno regulowana przepisami BHP dotyczącymi maszyn i transportu ładunków – tam głównym ryzykiem jest zgniecenie, przytrzaśnięcie, niekontrolowany zjazd ładunku. Natomiast wyrzucanie worków z brzegu wiąże się przede wszystkim z ryzykiem urazu przy dźwiganiu i nieprawidłowej pozycji ciała. To wszystko są ważne sprawy, ale nie są one aż tak krytyczne jak sytuacja, kiedy pracownik stoi na niestabilnej łodzi nad wodą o nieznanej głębokości, często w nurcie rzeki. Dlatego dobre praktyki branżowe i instrukcje bezpieczeństwa kładą szczególny nacisk na ostrożność właśnie przy pracy z jednostek pływających. Błędne odpowiedzi wynikają najczęściej z niedocenienia wpływu niestabilnego podłoża i ryzyka utonięcia w porównaniu z typowymi zagrożeniami „lądowymi”.