Prawidłowo – remont opaski z kiszki faszynowej w praktyce polega właśnie na wymianie palików i samych kiszek faszynowych, a nie na „kombinowaniu” z innymi materiałami. Opaska faszynowa to lekkie, elastyczne umocnienie skarpy lub brzegu, wykonywane z wiązek faszyny (tzw. kiszek) mocowanych do podłoża za pomocą drewnianych palików. Z czasem drewno butwieje, druty lub sznury się rozluźniają, a przepływ wody i lód robią swoje. Dlatego zgodnie z dobrą praktyką utrzymaniową nie zmienia się typu umocnienia, tylko odtwarza się je w tej samej technologii, wymieniając zużyte elementy na nowe. Moim zdaniem to jest też najbardziej logiczne: jeśli dokumentacja i projekt przewidują opaskę z kiszki faszynowej, to przy remoncie zachowujemy jej charakter – wymieniamy paliki na nowe, dobrze zaostrzone, z trwałego drewna, odpowiednio dobieramy długość palików do wysokości skarpy i głębokości posadowienia. Stare kiszki faszynowe, które są przegniłe, poprzerywane lub wypłukane, usuwa się i układa nowe wiązki faszyny o właściwej średnicy, zagęszczeniu i długości. Następnie mocuje się je do palików w sposób zapewniający ścisłe przyleganie do skarpy, często z lekkim „podparciem” z gruntu od góry. W praktyce na rzekach i kanałach takie remonty robi się etapami, odcinkami, żeby nie odsłaniać całej skarpy naraz. Dobrą praktyką jest też kontrola po większych wezbraniach – jeśli widać poluzowane kiszki albo wychylone paliki, to szybka naprawa punktowa przedłuża żywotność całego umocnienia. W wielu instrukcjach utrzymania cieków wodnych podkreśla się, że faszyna ma pracować razem ze skarpą, a nie sztywno ją „betonować”, dlatego właśnie wymiana palików i kiszek, bez zmiany materiału na twarde konstrukcje, jest uznawana za prawidłowe i zgodne ze sztuką rozwiązanie.
Przy opasce z kiszki faszynowej łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że skoro coś się zniszczyło, to najlepiej „zabetonować” albo zasypać ziemią i będzie spokój. W hydrotechnice takie podejście zwykle przynosi więcej szkody niż pożytku. Wybetonowanie odcinka skarpy w miejscu, gdzie wcześniej była opaska faszynowa, zmienia całkowicie charakter umocnienia. Beton jest sztywny, nieprzepuszczalny, inaczej przenosi obciążenia od wody i lodu. Powstają koncentracje naprężeń na styku beton–grunt, pojawia się podmywanie przy krawędziach, a woda znajduje sobie nowe drogi przepływu. Z mojego doświadczenia wynika, że takie „łaty” betonowe w środku odcinka faszynowego później generują awarie po bokach, bo woda omija sztywny fragment i rozmywa sąsiednie, słabsze partie brzegu. Sam demontaż starego umocnienia bez odtworzenia nowego to w ogóle jest działanie wbrew idei zabezpieczenia brzegu. Usunięcie zużytej faszyny i palików zostawia skarpę niechronioną przed erozją hydrauliczną, spływem powierzchniowym i działaniem falowania. W efekcie dochodzi do osuwania się gruntu, poszerzania koryta, a czasem nawet zagrożenia dla sąsiednich budowli hydrotechnicznych lub drogi biegnącej w koronie wału czy skarpy. Zasypanie ziemią zniszczonego umocnienia też nie rozwiązuje problemu. Zwykły grunt nie ma żadnej struktury kotwiącej, nie jest związany z podłożem, jest podatny na rozmywanie, szczególnie przy zmiennej pracy wody. Taka „naprawa” wygląda chwilowo ładnie, ale przy pierwszym większym przepływie woda wypłucze zasypkę, powstaną lokalne wcięcia i zacznie się proces erozyjny od nowa. Typowy błąd myślowy polega tu na traktowaniu umocnienia jak kosmetyki terenu, a nie jak elementu konstrukcyjnego o określonej funkcji. Faszyna, mimo że wygląda niepozornie, ma konkretne zadanie: stabilizuje powierzchniową warstwę skarpy, rozprasza energię przepływu, umożliwia rozwój roślinności, która dodatkowo wzmacnia grunt korzeniami. Dlatego w dobrych praktykach utrzymaniowych mówi się o odtworzeniu istniejącego typu umocnienia, czyli wymianie palików i kiszek faszynowych, a nie o przypadkowej zmianie technologii na beton czy samą ziemię, które zaburzają pracę całego układu brzeg–koryto.