Prawidłowo – rzędne wysokościowe korony wału przeciwpowodziowego odczytuje się z profilu podłużnego oraz z przekrojów poprzecznych obwałowania. To są podstawowe opracowania geodezyjno–projektowe, na których projektant dokładnie pokazuje, na jakiej wysokości ma znaleźć się korona wału w każdym charakterystycznym miejscu. Profil podłużny pokazuje przebieg wału wzdłuż rzeki: widać tam istniejący teren, projektowaną koronę, skarpy, czasem także poziomy wody miarodajnej i kontrolnej. Na tym rysunku masz naniesione konkretne rzędne wysokościowe w określonych kilometrażach wału, zwykle w układzie wysokościowym PL-EVRF2007-NH lub innym przyjętym w dokumentacji. Z kolei przekroje poprzeczne pokazują „cięcie” wału w poprzek: szerokość korony, nachylenie i długość skarp, ewentualne drogi na koronie, humus, warstwy konstrukcyjne. Tam też są dokładne rzędne: korony, stopy skarp, terenu istniejącego. W praktyce wykonawca, majster czy geodeta ustawiają wysokości na budowie właśnie na podstawie tych rysunków, a nie z harmonogramów czy kosztorysów. Moim zdaniem znajomość czytania profili to jedna z kluczowych umiejętności przy robotach hydrotechnicznych – bez tego łatwo „przestrzelić” wysokość wału, co potem wychodzi przy odbiorze, a w skrajnym przypadku może obniżyć bezpieczeństwo przeciwpowodziowe. Dobra praktyka jest taka, że przed rozpoczęciem robót terenowych ekipa siada z projektami profili podłużnych i przekrojów, omawia rzędne i ustala, gdzie będą repery robocze i jak będzie kontrolowana wysokość korony w trakcie nasypów i zagęszczania. Dzięki temu wykonanie wału jest zgodne z dokumentacją, normami i wymogami inwestora.
W przypadku wałów przeciwpowodziowych kluczowe parametry, takie jak rzędne wysokościowe korony, zawsze wynikają z dokumentacji projektowej opartej na pomiarach geodezyjnych, a nie z dokumentów organizacyjno–kosztorysowych. Częsty błąd polega na traktowaniu harmonogramu robót ziemnych jako źródła danych technicznych. Harmonogram służy do planowania czasu, kolejności robót, obciążenia sprzętu czy brygad, ale nie zawiera precyzyjnych rzędnych wysokościowych. Można tam znaleźć np. informację, że w danym tygodniu przewidziane jest wykonanie określonej objętości nasypu, ale nie to, na jakiej wysokości ma znaleźć się korona w konkretnym kilometrażu wału. Podobnie przedmiar i kosztorys robót nie są dokumentacją do wyznaczania wysokości. Przedmiar podaje ilości – metry sześcienne nasypów, metry kwadratowe umocnień, długości odcinków – by można było policzyć wartość robót. Kosztorys przelicza te ilości na pieniądze. To narzędzie rozliczeniowe i przetargowe, a nie techniczne. Z mojego doświadczenia wynika, że kto próbuje „zgadywać” wysokości na podstawie ilości z kosztorysu, szybko wpada w kłopoty przy obmiarze i odbiorze, bo rzeczywisty kształt wału zawsze musi odpowiadać rysunkom projektowym. Specyfikacja techniczna wykonania i odbioru robót opisuje wymagania: klasy gruntów, sposób zagęszczania, tolerancje wysokościowe, dopuszczalne odchyłki, metody kontroli. Jest tam mowa, że np. korona wału nie może mieć odchyłki większej niż kilka centymetrów od rzędnych projektowych, ale same wartości tych rzędnych są na rysunkach – w profilach podłużnych i przekrojach poprzecznych. Typowym błędem myślowym jest przekonanie, że „gdzieś w papierach” te rzędne będą, więc nie ma znaczenia, z którego dokumentu się je weźmie. W dobrej praktyce hydrotechnicznej rozdziela się wyraźnie dokumentację projektową (profile, przekroje, mapy), dokumentację techniczno–jakościową (specyfikacje) oraz dokumenty organizacyjno–finansowe (harmonogramy, kosztorysy). Rzędne wysokościowe korony wału to zawsze domena rysunków geodezyjno–projektowych, bo tylko one zapewniają odpowiednią dokładność i jednoznaczność.