Prawidłowo – worki z piaskiem używane do podwyższania korony wału przeciwpowodziowego napełnia się mniej więcej w 70% ich pojemności. Chodzi o to, żeby worek po ułożeniu był plastyczny, „miękki” i dobrze dopasowywał się do podłoża, do innych worków oraz do nierówności korony wału. Jeśli worek jest napełniony w ok. 2/3–3/4 objętości, można go łatwo formować rękami i nogami, tworząc zwartą, stabilną warstwę uszczelniająco–podwyższającą. W praktyce na akcjach przeciwpowodziowych przyjmuje się, że worek po napełnieniu powinien swobodnie się zginać, a piasek nie może „stać na sztywno”. Z mojego doświadczenia, jak worek jest za twardy, to przy układaniu robią się mostki, szczeliny i przez taką „ścianę” woda potrafi w krótkim czasie znaleźć drogę. Napełnianie do ok. 70% poprawia też bezpieczeństwo pracy – lżejsze worki łatwiej przenosić, układać w kilku warstwach, podawać w łańcuchu ludzi. Standardowe wytyczne przeciwpowodziowe (komendy PSP, instrukcje zarządców wałów) podkreślają, że zbyt pełne worki gorzej się układają, częściej pękają i nie zapewniają dobrego przylegania. Dobrą praktyką jest też stosowanie piasku o umiarkanej wilgotności – nie zupełnie suchego, ale też nie błotnistego – wtedy przy 70% objętości uzyskujemy optymalny ciężar i spoistość. Tak przygotowane worki układa się zwykle „na mijankę”, jak cegły w murze, co razem z właściwym napełnieniem daje stabilne podwyższenie korony wału i lepszą szczelność w czasie wysokiej wody.
W przypadku worków z piaskiem stosowanych na wałach przeciwpowodziowych najczęstszy błąd polega na myśleniu: im bardziej pełny worek, tym lepiej, bo jest cięższy i „mocniejszy”. To niestety działa dokładnie odwrotnie. Gdy napełnimy worek tylko w ok. 20% jego pojemności, staje się on zbyt wiotki i niestabilny. Taki flakowaty worek trudno ułożyć w równą warstwę, przemieszcza się pod naciskiem, tworzą się lokalne garby, a konstrukcja z wielu worków nie trzyma linii i łatwo się rozjeżdża. W praktyce przy podwyższaniu korony wału takie elementy nie zapewniają ani odpowiedniej szczelności, ani stateczności, szczególnie przy naporze wody i fali powodziowej. Z kolei napełnianie worka w 50% pojemności jest już trochę lepsze, ale nadal nie zapewnia optymalnej plastyczności i ciężaru. Worek jest wtedy za lekki i mniej stabilny przy układaniu w kilku warstwach. Powstaje też pokusa, żeby „dolać” piasku do pełna, bo wizualnie wydaje się, że wciąż jest pusty. W działaniach ratowniczych często widać, że przy 50% ludzie mają problem z równym ułożeniem, bo worek albo się za mocno zgina, albo nie układa się idealnie w stosie. Najbardziej zdradliwe jest jednak przekonanie, że 100% napełnienia to rozwiązanie idealne. Worek wypchany do pełna jest twardy jak klocek, nie daje się formować, słabo dopasowuje się do podłoża i do sąsiednich worków. W efekcie między workami powstają szczeliny, przez które woda może przesiąkać. Dodatkowo takie worki są bardzo ciężkie, trudne do przenoszenia i rzucania z ręki do ręki, co spowalnia akcję przeciwpowodziową i zwiększa ryzyko urazów u pracujących ludzi. Dochodzi też problem większej liczby pęknięć – przepełnione worki częściej się rozrywają przy przenoszeniu lub po uderzeniu o podłoże. Dobre praktyki służb przeciwpowodziowych i zarządców wałów jasno wskazują, że kluczowy jest kompromis między ciężarem a plastycznością, dlatego przyjmuje się około 70% napełnienia jako wartość optymalną. Zbyt mało to brak stateczności, zbyt dużo to brak dopasowania i szczelności. To jest właśnie ten typowy błąd myślowy: skupianie się tylko na ciężarze, a pomijanie kształtowania się całej konstrukcji z worków i hydraulicznych warunków przepływu wody wokół nich.