To właśnie jest przykład korozji elektrochemicznej, czyli tej najczęściej spotykanej na konstrukcjach metalowych wystawionych na działanie czynników atmosferycznych. W skrócie polega to na tym, że na powierzchni metalu powstają mikroogniwa – czyli miejsca, gdzie zachodzą reakcje utleniania i redukcji z udziałem wody oraz tlenu z powietrza. Procesy te prowadzą właśnie do powstawania rdzy, czyli tlenków żelaza. Co ciekawe, nawet niewielka ilość wilgoci wystarczy, żeby taki proces się zaczął – nie potrzeba stałego zanurzenia w wodzie. Z mojego doświadczenia wynika, że niewłaściwe zabezpieczenie powierzchni, np. brak farby antykorozyjnej czy stosowanie nieodpowiednich powłok, bardzo przyspiesza rozwój takich ognisk korozji. W praktyce, właśnie korozja elektrochemiczna jest główną przyczyną awarii różnych elementów infrastruktury, np. ogrodzeń, poręczy czy konstrukcji stalowych. Standardy branżowe, jak np. PN-EN ISO 12944, jasno określają, jak ważne są prawidłowe zabezpieczenia antykorozyjne. Warto o tym pamiętać, kiedy planuje się jakiekolwiek prace związane z metalowymi konstrukcjami na zewnątrz lub w środowiskach wilgotnych.
Wiele osób mylnie utożsamia korozję na metalach z procesami czysto chemicznymi, biologicznymi lub mechanicznymi, co prowadzi do błędnych wniosków podczas oceny przyczyn powstawania rdzy. Zacznijmy od korozji chemicznej – ta forma rzeczywiście zachodzi, ale głównie w środowiskach pozbawionych elektrolitu, na przykład w obecności suchych gazów przemysłowych lub agresywnych substancji chemicznych, gdzie metal reaguje bezpośrednio z czynnikiem utleniającym bez udziału wilgoci czy elektrolitu. Typowym przykładem byłoby działanie suchych oparów kwasu azotowego na miedź. Tymczasem na zdjęciu wyraźnie widać klasyczną rdzę powstałą przy udziale wilgoci, co jednoznacznie wskazuje na proces elektrochemiczny. Co do korozji biologicznej, choć istnieją przypadki, gdzie mikroorganizmy przyczyniają się do degradacji metali (np. w środowisku kanalizacyjnym lub paliwowym), to jednak jest to zjawisko rzadkie i zupełnie nie pasuje do typowego obrazu rdzy na powierzchni elementów stalowych narażonych na działanie atmosferyczne. Korozja biologiczna wymaga obecności specyficznych mikroorganizmów, których obecności nie można stwierdzić na podstawie widocznej rdzy. Natomiast korozja mechaniczna to zupełnie inny temat – dotyczy ona uszkodzeń powierzchni na skutek działania sił mechanicznych, ścierania czy uderzeń. Nie jest związana z reakcjami chemicznymi czy elektrochemicznymi, a prędzej prowadzi do zadrapań, pęknięć i ogólnego zużycia materiału, a nie do powstawania tlenków żelaza. Typowym błędem jest też założenie, że każda zmiana wyglądu metalu to efekt korozji chemicznej czy mechanicznej, podczas gdy w praktyce, szczególnie na zewnątrz, zwykle mamy do czynienia właśnie z korozją elektrochemiczną. Widać tu, jak ważne jest rozróżnienie tych pojęć w branży technicznej – pozwala to stosować właściwe metody zapobiegania i konserwacji, zgodnie z obowiązującymi normami, jak choćby wspomniana PN-EN ISO 12944 dotycząca zabezpieczeń antykorozyjnych.