Gdy szykuje się zniszczoną ścianę żelbetową do zabezpieczenia chemoodpornego, najważniejsze to zadbać zarówno o stan zbrojenia, jak i samego betonu. Przywrócenie stanu pasywnego stali zbrojeniowej to podstawa, bo chodzi o zatrzymanie procesu korozji. W praktyce najpierw trzeba dokładnie oczyścić stal – najlepiej mechanicznie, aż do jasnego metalu, a potem zastosować specjalny preparat pasywujący. Bez tego cała reszta nie miałaby sensu – korozja szłaby dalej, nawet pod nową otuliną. Dopiero po zabezpieczeniu zbrojenia uzupełnia się otulinę betonową, koniecznie materiałem kompatybilnym z istniejącym betonem, który pozwoli uzyskać szczelność i ochroni zbrojenie przed czynnikami zewnętrznymi, zwłaszcza agresywnymi chemikaliami. Według norm i dobrych praktyk, nie wolno zostawiać odsłoniętego czy nieoczyszczonego zbrojenia – nawet jeśli potem przykryje się wszystko nową warstwą ochronną. W branży remontowej często spotyka się przyspieszane, niepełne naprawy, ale nawet najlepsza chemoodporna powłoka nie zabezpieczy korodującej stali od środka. Moim zdaniem kluczowe jest właśnie podejście systemowe: naprawa i zabezpieczenie każdego elementu zgodnie z zasadami, bo tylko wtedy ściana wytrzyma kolejne lata w trudnych warunkach – np. w oczyszczalniach, laboratoriach czy halach przemysłowych. Przywracanie otuliny i pasywacja to według mnie absolutna podstawa każdej naprawy żelbetu pod zabezpieczenia chemoodporne.
Przygotowanie ściany żelbetowej przed zabezpieczeniem chemoodpornym wymaga spełnienia kilku warunków, które niestety nie zawsze są oczywiste na pierwszy rzut oka. Często spotyka się przekonanie, że wystarczy jedynie oczyścić zbrojenie lub zaszpachlować ubytki standardową zaprawą, jednak takie podejście prowadzi do poważnych błędów technicznych. Uzupełnianie ubytków zaprawą gipsową to bardzo poważny błąd – gips jest materiałem higroskopijnym, nietrwałym w środowisku wilgotnym, a do tego bardzo podatnym na działanie agresywnych substancji chemicznych. Taki materiał zupełnie nie sprawdzi się w konstrukcjach żelbetowych narażonych na korozję czy czynniki chemiczne. Samo oczyszczenie stali zbrojeniowej, bez przywracania jej stanu pasywnego, to za mało. Zbrojenie musi być zabezpieczone specjalistycznym preparatem, który przywraca warstwę ochronną, bo odsłonięta stal w kontakcie z wilgocią i tlenem bardzo szybko rdzewieje, nawet pod nową warstwą betonu. Impregnowanie przeciwgrzybiczne zbrojenia mija się z celem, bo stal nie zarasta grzybem – kluczowe jest zabezpieczenie przed korozją, a nie przed mikroorganizmami. Usuwanie całego skorodowanego zbrojenia to już ostateczność, na którą decyduje się tylko w przypadku bardzo poważnych uszkodzeń konstrukcyjnych. W typowych naprawach wystarczy oczyszczenie i przywrócenie pasywności. Zaprawa cementowa powinna być stosowana do uzupełniania otuliny, ale tylko po wcześniejszym zabezpieczeniu prętów. Niestety, w praktyce często widuje się niepełne procesy naprawcze, wynikające z pośpiechu lub braku wystarczającej wiedzy o korozji stali w żelbecie. Typowym błędem jest myślenie, że nowa warstwa betonu czy powłoki chemoodpornej rozwiązuje problem – a tymczasem nieodpowiednio zabezpieczone zbrojenie może dalej korodować, osłabiając całą konstrukcję. Według standardów, każda ingerencja powinna zacząć się od pełnego oczyszczenia i przywrócenia ochrony stali, a dopiero potem odbudowy otuliny – bez tego cała reszta jest tylko półśrodkiem i nie daje trwałej ochrony.