To bardzo trafna odpowiedź, bo właśnie blachy stalowe czarne, czyli niepowlekane żadnym materiałem ochronnym, są najbardziej podatne na korozję elektrochemiczną. Stal czarna to po prostu stal w stanie surowym, bez warstwy cynku, miedzi czy tworzywa sztucznego, więc wszystkie czynniki atmosferyczne, a zwłaszcza wilgoć i tlen, mają do niej nieograniczony dostęp. W praktyce takie blachy błyskawicznie pokrywają się rdzą, szczególnie w miejscach styku z innymi metalami lub w środowisku agresywnym (np. blisko morza albo w zakładach przemysłowych). W branży budowlanej i motoryzacyjnej bardzo dokładnie unika się stosowania czarnej stali na zewnątrz lub w sytuacjach narażonych na wilgoć — to po prostu proszenie się o korozję, która potem potrafi rozwinąć się dosłownie w kilka miesięcy. Z mojego doświadczenia wiem, że nawet drobne ryski na czarnej blasze w samochodzie czy na dachu prowadzą do bardzo szybkiego powstawania ognisk rdzy. Standardy budowlane (np. PN-EN ISO 12944) zalecają zawsze stosowanie powłok ochronnych lub zabezpieczeń antykorozyjnych w przypadku blach stalowych, jeśli mają być eksponowane na działanie czynników zewnętrznych. Warto pamiętać, że każda powłoka zabezpieczająca, nawet najprostsza jak farba, już znacząco spowalnia ten proces — a czarna stal, pozostawiona sama sobie, jest w zasadzie bezbronna. Także praktyka pokazuje, że najgorsza opcja na odporność na korozję to właśnie czarne blachy.
Warto dokładnie zrozumieć, dlaczego korozja elektrochemiczna najszybciej pojawia się akurat na blachach stalowych czarnych, a nie na tych zabezpieczonych powłokami. Blachy ocynkowane mają na powierzchni warstwę cynku, która działa jak bariera ochronna. Co ciekawe, nawet jeśli powłoka cynkowa zostanie miejscowo uszkodzona, cynk pełni funkcję anody protektorowej, chroniąc stal przed utlenianiem. To dlatego w praktyce, np. w budowie dachów czy elementów konstrukcyjnych, tak często wybiera się blachy ocynkowane — właśnie ze względu na ich wysoką odporność na korozję i dłuższą trwałość. Stal miedziowana, choć rzadziej stosowana, również chroniona jest przed rdzą, bo cienka warstwa miedzi na powierzchni działa niemal jak pasywny ekran - miedź jest dużo mniej reaktywna niż żelazo, więc nie dochodzi do szybkiego utleniania się podłoża stalowego. Blachy powlekane PVC to zupełnie inna liga. Tutaj mamy barierę z tworzywa sztucznego, która izoluje stal od całego otoczenia — nie ma kontaktu z wodą, powietrzem czy elektrolitami, więc i korozja praktycznie się nie pojawia. Takie rozwiązania są bardzo popularne w nowoczesnym budownictwie oraz tam, gdzie wymagana jest maksymalna trwałość i estetyka. Typowym błędem myślowym jest przekonanie, że każda stal koroduje tak samo, bez względu na powłokę. W rzeczywistości cała branża metalurgiczna i budowlana od dawna stosuje rozmaite zabezpieczenia właśnie po to, by wydłużyć żywotność konstrukcji i ograniczyć koszty konserwacji. Opieranie się tylko na wyglądzie blachy czy jej kolorze to za mało — liczy się skład chemiczny i rodzaj powłoki ochronnej. W praktyce, jeśli widzisz blachę bez powłoki (tzw. czarną) na zewnątrz, to już wiesz, że będzie trzeba ją regularnie zabezpieczać lub liczyć się z szybkim powstawaniem rdzy. W przypadku powłok ochronnych, zwłaszcza cynkowych czy PVC, proces korozji jest opóźniony, a czasem wręcz całkowicie zatrzymany, oczywiście pod warunkiem braku uszkodzeń powłoki.