Paski uszczelniające to absolutna podstawa w zabezpieczaniu izolacji przed wnikaniem wody, zwłaszcza na styku płaszcza ochronnego i powierzchni, które są narażone na działanie czynników atmosferycznych. Stosuje się je zarówno przy izolacjach z wełny mineralnej, jak i przy piance czy innych materiałach, wszędzie tam, gdzie ryzyko przedostania się wilgoci jest realne. Jeśli chodzi o praktykę, to paski takie układa się w miejscach łączenia blach płaszcza ochronnego, wokół przepustów, rur, zakończeń – tam, gdzie najłatwiej o nieszczelności. W branży HVAC, a także w izolacjach przemysłowych, to właściwie standard. Producentów pasków jest sporo, mają różne szerokości, grubości i skład – jedne są z butylu, inne z pianki zamkniętokomórkowej czy z innych elastycznych tworzyw. Kluczowe jest, żeby dobrze przylegały do podłoża i były odporne na działanie UV oraz niskich i wysokich temperatur – bez tego nawet najlepsza izolacja traci sens, bo i tak nabiera wody. Gdybym miał podpowiedzieć coś praktycznego, to zawsze warto dbać o czystość powierzchni przed przyklejeniem paska i nie oszczędzać na jakości. Moim zdaniem dobrze dobrane i prawidłowo założone paski uszczelniające to jeden z najważniejszych drobiazgów w każdej prawidłowej izolacji – tak po prostu robi się to fachowo, zgodnie z wytycznymi np. PN-EN ISO 12241 czy dobrymi praktykami ISOVER i Paroc.
Wybór niewłaściwego rozwiązania do zabezpieczania przed wilgocią w izolacjach to jeden z częstszych błędów technicznych, który niestety miewa poważne konsekwencje w eksploatacji. Często zdarza się mylić funkcje takich elementów jak kątowniki uszczelniające czy cokoliki plastikowe z rzeczywistymi wymaganiami dotyczącymi ochrony przed wodą. Kątowniki, nawet jeśli są szczelnie wykonane, służą głównie do wzmacniania i estetycznego wykończenia krawędzi płaszcza ochronnego, a nie do tworzenia bariery wodnej – ich konstrukcja nie zapewnia elastycznego dopasowania do wszystkich nierówności powierzchni i typowo nie są one projektowane jako elementy hydroizolacyjne. Z kolei cokoliki plastikowe pełnią raczej rolę dystansową lub ozdobną, czasem pomagają chronić dolną krawędź izolacji mechanicznej przed uszkodzeniem mechanicznym, ale nie zabezpieczają przed przenikaniem wilgoci w strefach styku płaszcza z podłożem. Jeśli chodzi o klapy stalowe, to one zupełnie nie służą do uszczelniania izolacji – ich zadaniem jest umożliwienie dostępu do instalacji, np. w celu inspekcji, a nie ochrona przed wodą. Typowym błędem jest też skupianie się tylko na mechanicznym zabezpieczeniu, ignorując kwestię szczelności – a przecież woda ma to do siebie, że znajdzie najmniejszą szparę. Dopiero elastyczne paski uszczelniające, dopasowane do mikrokształtów powierzchni i odporne na starzenie czy wahania temperatur, dają realną gwarancję zabezpieczenia przed migracją wody do wnętrza izolacji. Z mojego doświadczenia wynika, że pominięcie tego kroku kończy się często koniecznością kosztownych napraw, bo zawilgocona izolacja traci swoje właściwości i może prowadzić do powstawania korozji pod płaszczem ochronnym. Warto zawsze weryfikować rozwiązania zgodnie z branżowymi normami i praktykami – tu kompromis naprawdę się nie opłaca.