Wykonanie warstwy zabezpieczającej w miejscu styku pierścienia nośnego z blachą płaszcza ochronnego aluminiowego rzeczywiście chroni przed korozją kontaktową. To jest jedna z podstawowych zasad w montażu i eksploatacji urządzeń, gdzie mamy styczność różnych metali. Korozja kontaktowa, inaczej galwaniczna, pojawia się, gdy dwa różne metale mają ze sobą bezpośredni kontakt w obecności elektrolitu, a taki układ sprzyja przepływowi prądu i przyspiesza procesy korozyjne. Dlatego praktycy zawsze stosują różnego rodzaju przekładki, powłoki izolujące lub uszczelki, żeby oddzielić materiały o odmiennym potencjale elektrochemicznym. W branży HVAC oraz izolacji przemysłowych bardzo często zaleca się stosowanie taśm czy lakierów ochronnych dokładnie w miejscach styku, szczególnie przy aluminium i elementach stalowych. Moim zdaniem dobrze jest zawsze pamiętać, że nawet niewielkie przeoczenie na etapie wykonania może później skutkować poważną awarią lub przeciekami. W normach takich jak PN-EN ISO 12944 czy zaleceniach producentów materiałów powłokowych jasno wskazuje się, że ochrona przed korozją kontaktową to nie fanaberia, tylko absolutna podstawa. W praktyce, jeśli nie zabezpieczysz styku pierścienia ze stalową blachą, po kilku latach możesz mieć do czynienia z poważnymi ogniskami korozji i kosztownymi naprawami. Warto więc wyrobić sobie nawyk stosowania tych zabezpieczeń wszędzie tam, gdzie występuje potencjalna różnica materiałowa.
Często można się spotkać z przekonaniem, że głównym zagrożeniem na styku różnych elementów w izolacjach technicznych jest po prostu zawilgocenie lub ogólna korozja, ale to nie do końca tak działa. Rozszerzalność materiałów, choć ważna, raczej nie jest powiązana z powstawaniem warstwy zabezpieczającej w tym przypadku — mówimy tu raczej o kompensowaniu naprężeń czy dylatacjach, a nie o ochronie przed korozją. Zawilgocenie oczywiście jest niepożądane i może prowadzić do innych problemów, na przykład przyspieszać korozję, ale głównym powodem stosowania warstw ochronnych na styku aluminium i innego metalu jest właśnie zjawisko korozji kontaktowej, zwanej też galwaniczną. Źródłem tej korozji jest różnica potencjałów elektrochemicznych — coś, co nie występuje, jeśli oba materiały są takie same, a już szczególnie problematyczne staje się przy połączeniu aluminium ze stalą. Korozja wżerowa to zupełnie inna historia, dotyczy najczęściej miejscowych uszkodzeń powierzchni metalu pod wpływem czynników chemicznych, a nie bezpośredniego kontaktu dwóch różnych metali. Wielu początkujących myśli, że każda korozja to to samo, ale praktyka pokazuje, że ignorowanie tego rozróżnienia prowadzi do błędnych decyzji technicznych. Brak zrozumienia zjawiska korozji kontaktowej jest dość powszechny wśród osób zaczynających pracę z izolacjami. Z mojego doświadczenia wynika, że dobre praktyki i normy branżowe, na przykład wytyczne PN-EN ISO 12944 lub zalecenia producentów, zawsze podkreślają wagę oddzielania materiałów o różnych potencjałach. Tylko takie podejście pozwala uniknąć szybkiego niszczenia elementów instalacji, co w dłuższej perspektywie przekłada się na bezpieczeństwo i trwałość eksploatowanych urządzeń. Jeśli ktoś myśli, że sama wilgoć czy rozszerzalność są tu największym problemem, to raczej myli się co do sedna zagadnienia.