Poliolefiny, takie jak polietylen czy polipropylen, wytwarza się przez proces polimeryzacji. Chodzi głównie o taką reakcję, gdzie proste cząsteczki (monomery) łączą się w długie łańcuchy bez wydzielania produktów ubocznych. Brzmi prosto, ale w praktyce to dość zaawansowany proces – używa się specjalnych katalizatorów, np. Zieglera-Natty, co pozwala uzyskać materiał o odpowiednich własnościach. Przykładowo, polietylen stosowany jest masowo do produkcji folii, rur, opakowań i dziesiątek innych rzeczy, które każdy z nas codziennie spotyka. Branża tworzyw sztucznych od lat trzyma się tej technologii, bo daje powtarzalne efekty i ogromne możliwości w modyfikowaniu struktury polimeru. Warto też pamiętać, że polimeryzacja jest typowa dla wszystkich poliolefin – poliaddycja czy polikondensacja sprawdzają się gdzie indziej, ale nie tutaj. Moim zdaniem najlepiej zapamiętać, że jeśli widzisz nazwę poliolefiny, to prawie zawsze stoi za tym polimeryzacja. Często spotykam się z tym, że w praktyce technologicznej ten proces pozwala na precyzyjną kontrolę właściwości finalnego produktu, co jest kluczowe np. w przemyśle opakowaniowym czy budowlanym. Nawet w laboratoriach szkolnych próbuje się prostych wersji tego procesu, żeby dobrze zrozumieć, jak z monomeru powstaje coś takiego jak plastikowy kubek czy worek na śmieci.
Wiele osób myli te reakcje, bo na pierwszy rzut oka brzmią podobnie, ale w chemii polimerów każdy z tych terminów oznacza zupełnie odmienną metodę syntezy. Poliaddycja rzeczywiście prowadzi do tworzenia polimerów, jednak dotyczy ona raczej takich przykładów jak poliuretany, gdzie dwa różne typy monomerów łączą się, ale bez wydzielania żadnych ubocznych cząsteczek. Poliolefiny, jak polietylen czy polipropylen, nie powstają w ten sposób – tam chodzi o powtarzające się jednostki alkenów (najbardziej typowo eten lub propen), które łączą się przez zwykłą polimeryzację. Poliahdezja natomiast to termin, który w praktyce nie istnieje w podręcznikach chemii polimerów – wydaje mi się, że to pewne przejęzyczenie lub nieporozumienie wynikające z podobieństwa brzmienia do poliaddycji. To mylenie się czasem bierze się z szybkiego czytania albo z braku obycia z fachową terminologią. Polikondensacja z kolei dotyczy zupełnie innych polimerów, takich jak poliamidy czy poliestry, gdzie podczas łączenia monomerów wydziela się jakaś mała cząstka, np. woda. Poliolefiny zdecydowanie nie powstają tą drogą, bo ich synteza nie wiąże się z wydzieleniem ubocznych produktów. Z mojego doświadczenia wynika, że dużo osób kieruje się ogólnym pojęciem „polimer” i nie rozróżnia mechanizmów powstawania – to typowy błąd na początku nauki. W branży chemicznej bardzo ważne jest odróżnianie tych procesów, bo sposób uzyskania materiału warunkuje potem jego właściwości, możliwości przetwarzania i nawet sposób recyklingu. Tak więc, żeby pracować z poliolefinami albo projektować ich zastosowania, trzeba zawsze pamiętać, że te tworzywa powstają przez polimeryzację, a nie przez poliaddycję, polikondensację czy, tym bardziej, nieistniejącą poliahdezję.